Mały Kurt od samego początku nie miał wątpliwości co do tego, kim chce zostać w przyszłości.
Cobain: Montage of Heck (2015, reż. Brett Morgen)
Cobain: Montage of Heck
USA 2015, 132’
reż. Brett Morgen
scen. Brett Morgen
wyst. Kurt Cobain, Courtney Love, Krist Novoselic
Na budowanie, obalanie i ponowne budowanie legendy Kurta Cobaina poświęcono setki tysięcy stron i kilometry taśmy filmowej. Czy można na jego temat powiedzieć cokolwiek nowego? Brett Morgen sięga do prywatnych archiwów artysty, by udowodnić, że tak.
Cobain: Montage of Heck to pierwszy autoryzowany dokument o ikonie grunge’u, zrealizowany pod okiem córki Kurta, Frances (która wbrew doniesieniom brukowców wcale nie urodziła się uzależniona od heroiny). Na szczęście w tym przypadku autoryzacja nie oznacza wygładzenia wizerunku i przemilczenia kontrowersji. Dzięki współpracy z rodziną Cobaina reżyser uzyskał natomiast dostęp do niepokazywanych nigdy wcześniej nagrań audio i wideo, z których najwcześniejsze ukazują (pozornie) sielskie i anielskie dzieciństwo przyszłego wokalisty, najpóźniejsze zaś zrealizowane zostały przez niego samego na kilka miesięcy przed śmiercią. Lider Nirvany należał bowiem do pokolenia, którego przedstawiciele jako pierwsi mieli możliwość stworzenia kompleksowej, obejmującej całe życie audiowizualnej (auto)biografii, dzięki rozpowszechnieniu się kamer wideo na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Reprezentanci Generation X jako dzieci filmowani byli przez swoich rodziców, zaś dwadzieścia kilka lat później sami chwycili za kamery, by rejestrować własne życie rodzinne, dopisując kolejny rozdział do jednej z setek rodowych wideo-sag. Nie inaczej rzecz się miała w familii Cobainów.
Morgen wykorzystuje te materiały w sposób refleksyjny i krytyczny, kontrastując ze sobą dwa amerykańskie mity: wyidealizowanego dzieciństwa spędzonego na przedmieściach oraz chaotycznego, ale intensywnego życia idola-wyrzutka. Jednocześnie oba te fantazmaty dekonstruuje, wkraczając w sferę prywatną i intymną. Pokazuje, w jaki sposób odgórnie narzucona forma wypełnia się indywidualną treścią.
Odnalezione w archiwach home movies to jednak tylko jeden z elementów składowych Montage of Heck. Reżyser miesza różne konwencje filmu dokumentalnego, z jednej strony chcąc widza nieustannie zaskakiwać, z drugiej – pragnąc stworzyć kompleksowy portret swojego bohatera. Mamy tu więc również klasyczne „gadające głowy”, grono rozmówców zostało jednak ograniczone do wąskiego kręgu najbliższych Kurtowi osób – w filmie wypowiadają się jego rodzice, siostra, macocha, pierwsza dziewczyna, przyjaciel (basista Nirvany Krist Novoselic) oraz żona (Courtney Love). Twórcy konsekwentnie starają się przełamać medialny obraz gwiazdora przeklętego intymnym portretem. Nie ignorują roli Cobaina jako ikony swoich czasów, lecz pokazują go również jako syna, męża i ojca.
Morgen nie zatrzymuje się jednak na tym, jak Kurta widzieli jego najbliżsi. Chce niemal dosłownie wejść w jego świadomość, poznać sposób myślenia, odkryć, jak Cobain widział samego siebie. Do tego służą mu animowane sekwencje, ożywiające notatki oraz rysunki artysty. Przepełnione (auto)agresją oraz wstrętem do świata i samego siebie wulgarne zapiski uzupełnione muzyką Nirvany, tworzą mentalny pejzaż bohatera. W tych segmentach reżyser odchodzi od schematu typowego dokumentu biograficznego, poprzez strumień obrazów starając się przybliżyć odbiorcy tytułową postać raczej na poziomie emocjonalnym, niż poprzez prezentację kolejnych faktów z życia.
Bliższe konwencji typowego animowanego dokumentu są partie stworzone przez holenderskiego artystę Hisko Hulsinga. W ciekawy stylistycznie sposób ilustrują one nagrania audio, również odnalezione w archiwach Cobaina. Nie zakłócają spójności filmu, a jednocześnie sprawiają wrażenie, że doskonale poradziłyby sobie w roli odrębnych, krótkometrażowych animacji.
Największym mankamentem dokumentu Morgena jest pewna niekonsekwencja. Niektóre partie filmu sugerują rzetelne podejście twórców do faktografii, inne są swobodnymi impresjami. Nie widziałbym w tym większego problemu, gdyby nie to, że w rezultacie powstają poważne pominięcia, mogące dezinformować widzów nieobeznanych z biografią Cobaina. Mogą oni na przykład odnieść wrażenie, że po premierze albumu Nevermind Nirvana z dnia na dzień przeniosła się z sali prób w garażu na stadiony wypełnione rozentuzjazmowanym tłumem. Zupełnie przemilczane zostaje zawiązanie kontraktu z legendarną wytwórnią Sub Pop oraz wydanie pierwszej płyty. Zapewne ma to na celu podkreślenie gwałtowności przełomu, jaki nastąpił w karierze zespołu, w filmie dokumentalnym tego typu zabiegi są jednak pewnym nadużyciem. Chciałoby się, żeby granica między rzetelną prezentacją faktów, a ich interpretacją, była w produkcji Morgena wyraźniej zaznaczona.
Mimo tych zastrzeżeń Montage of Heck jest intrygującą i odświeżającą próbą stworzenia dokumentalnej biografii. Eklektyczna forma koresponduje z wielością spojrzeń na samego bohatera. Nie zawodzi również niezwykle istotna w tym przypadku warstwa muzyczna. Oprócz oryginalnych nagrań Nirvany na ścieżce dźwiękowej słyszymy utwory zespołu w aranżacji Jeffa Danny – czasem zmienione niemal nie do poznania, kiedy indziej rozpoznawalne bez trudu, ale potraktowane w sposób nieoczywisty. Całość naprawdę pozwala zanurzyć się w fascynującym i przerażającym świecie czołowego buntownika lat 90., choć należy pamiętać o tym, że film Morgena skierowany jest raczej do widzów zaznajomionych już z historią Cobaina. Z tego też powodu reżyser traktuje pewne fakty jako oczywiste lub niewymagające komentarza. Pozwala mu to skupić się raczej na przekazywaniu emocji, a nie informacji.
Łukasz Kolender