Powrót do…nieudolności?

Welcome-to-Marwen_Universal-Pictures.Courtesy-900x580Witajcie w Marwen (2019, reż. Robert Zemeckis)

Wystarczy zamknąć oczy, usłyszeć Robert Zemeckis i ujrzeć małe, piękne momenty, bez których wielu fanów dziesiątej muzy, nie wyobraża sobie kina. Opowieści kultowych ujmujących kolejne pokolenia i oferujących im przygody nie do zapomnienia. Tak, ten człowiek to kawał współczesnej historii kinematografii i nie sposób z tym polemizować. Trudno też nie zadać sobie pewnego ,fundamentalnego pytania, oglądając jego najnowsze dokonanie – co tu się stało!?

Wybaczcie moją dosadność, ale na pierwszy rzut oka jest tu wszystko, co powinno wstrzelić Zemeckisa na dobre tory. Historia artysty Marka Hogancampa, który w wyniku pobicia nieomal umiera i nie potrafi poradzić sobie z traumą, brzmi jak trudny projekt z ogromnym potencjałem. To przecież opowieść o odstającej jednostce, wykluczonym, który znów próbuje znaleźć swoje miejsce w społeczeństwie. Człowieku, starającym się obłaskawić rzeczywistość instalacją złożoną z lalek. Fikcyjnym belgijskim miasteczkiem Marwen, osadzonym w czasach drugiej wojny światowej. Czyż nie brzmi to jak bilet powrotny do pierwszej ligi Hollywood?

Jeśli dodamy do tego Steve’a Carella, w głównej roli, to jednoręki bandyta tylko prosi się o wyrzucenie z siebie naręcza błyszczących monet. Jednak to nie pierwszy i nie ostatni raz, gdy zmienne obiecujące wielkie zwycięstwo, okazały się zwodnicze. Pierwszym niepokojącym wyborem, był pomysł, by wspomniane już lalki pobudzić do życia. Mając w pamięci przygody twórcy Forresta Gumpa można było czuć niepokój. Mówi to ktoś, kto mocno ceni sobie Ekspres Polarny, choć z roku na rok widzi, że wizualnie czas nie jest dla niego szczególnie łaskawy.

Widok żyjących lalek, odgrywających traumy głównego bohatera, czy też ukazujących jego alternatywną wersję życia, jest cokolwiek niepokojący. Najzwyczajniej w świecie wygląda to dziwnie. Mariaż przemocy i plastikowości zawieszony jest między komizmem a dramatem. Wiąże emocje w taki sposób, że zamiast radości czy smutku, wzbudza przede wszystkim niezręczność. Wygląda to trochę jak Toy Story ukazane w wersji rodem z surrealistycznego koszmaru, do którego nikt przy zdrowych zmysłach nie miałby ochoty wracać.

welcomWitajcie w Marwen (2019, reż. Robert Zemeckis)

Ta konwencja, która przeplata się z losami żywych aktorów, przeszkadza, ale wcale nie jest największym problemem. Jest nim scenariusz, a dokładniej sylwetka głównego bohatera. I nie powiem tu złego słowa na temat Carella, który robi absolutnie wszystko, żeby wlać w swoją postać emocję. Uczłowieczyć ją, sprawić by stała się bliska i chciało się jej współczuć. Jednak nawet on nie jest w stanie zamazać szalenie niepokojących zachowań, które każdego rozsądnego człowieka powinny nakłonić do zastanowienia.

Rozumiem traumę, ból, konsekwencje osobistej tragedii. Jednak nigdy nie zrozumiem postępowania Marka, które bardziej przystoją stalkerowi z zaburzoną percepcją świata, niż wycofanemu i wstydliwemu outsiderowi. Frustracja seksualna głównego bohatera jawi się jako ciekawy temat, ale nie staje się punktem wyjścia do dyskusji. Okazuje się pretekstem, by pokazać skrzywione spojrzenie na rzecz płci, które o dziwo nikomu nie przeszkadza.

Mark na każdy kroku wspomina, że to dzięki kobietom stanął na nogi. Właśnie one są mieszkankami Marwen, gwardią chroniącą go od złego. Szybko okazuje się, że choć nie raz i nie dwa ratują głównego bohatera, to właśnie on jest przywódcą, który decyduje o sprawach kluczowych. Nie tyle jest partnerem kobiet na równych zasadach, co samcem alfa, swego rodzaju istotą wyższą, którą trzeba bronić. Odpowiada za to harem kobiet, z którymi może i nie sypia, ale wykorzystuje je praktycznie na każdym kroku.

To samo w sobie budzi uzasadniony niepokój, ale karuzela niezręczności dopiero się rozkręca. Nowa sąsiadka Nicol zostaje wcielona do pozostałych bohaterek i prędko staje się spełnieniem fantazji Marka. Swego rodzaju skalpem, z którym obnosi się pokazując zdjęcia swoim znajomym i opowiadającym im o świeżo nabytej miłości. Czy wyrażają one jakiekolwiek zaniepokojenie? Sugestię, by może porozmawiać o tym i uzmysłowić, że wypadałoby inaczej wyrazić swoje uczucia? Nie ograniczać ich jedynie do własnej perspektywy? Ależ nie, jak na wspaniałomyślne przyjaciółki przystało, kiwają głowami i nie wyrażają żadnych obiekcji.

welcome-to-marwen-trailer1-facebookJumboWitajcie w Marwen (2019, reż. Robert Zemeckis)

Apogeum tego irytującego absurdu, to relacja między Nicole a Markiem, która nie ma za grosz sensu. Zastanówmy się, czy chcielibyście kontynuować znajomość z człowiekiem, pokazującym was jako lalki mające się ku sobie? Albo chwalącym się uwielbieniem dla porno, szczególnie takim, w którym pojawiają się przedstawicielki płci pięknej, hojnie obdarzone przez naturę? Wypadało by uciekać, ewentualnie pewne kwestie sobie wytłumaczyć, prawda? Ależ skąd, lepiej to przemilczeć i zaserwować zdrową porcję wstydu i dyskomfortu, przez którą trudno usiedzieć w kinowym fotelu.

W zamyśle miała to być historia zamkniętego człowieka, próbującego zmierzyć się ze swoimi demonami. Tymczasem wyszła z tego opowieść o kimś w wielu aspektach niezrównoważonym psychicznie. Potrzebującym pomocy, rozmowy z psychologiem, czego tak wspaniali przyjaciele nawet nie próbują zaproponować. Gwoździem do trumny są tu ostatnie minuty, których wydźwięk można ująć następująco – nie udało ci się umówić z kobietą marzeń, nic straconego, wybierz to co pod ręką, korzystaj śmiało – druzgocące, szowinistyczne spojrzenie na związek i karygodne umniejszanie wartości drugiej osoby.

Nie powinno zatem nikogo dziwić, że Witajcie w Marwen, to dla mnie jeden z faworytów na najgorszy film roku 2019. Trudno nazwać tę produkcję wypadkiem przy pracy. Prędzej to czołowe zderzenie samochodu osobowego z tirem, po którym zostały jedynie odłamki skrzywionej blachy. Szansa na wielki powrót została tu koncertowo zaprzepaszczona i tylko Carella żal, że nie miał szans przetrwać pod ostrzałem sojuszniczego ognia.

PS Swoją drogą zastanawiam się, jaka była reakcja człowieka, na którego losach ta historia bazowała. Osobiście byłbym wściekły, widząc taki wizerunek własnej osoby na ekranie.

Patryk Rzemyszkiewicz

Witajcie w Marwen
USA 2019
reż. Robert Zemeckis, scen. Caroline Thompson, Robert Zemeckis, zdj. C. Kim Miles, prod. Canadian Film or Video Production Tax Credit (CPTC), DreamWorks, ImageMovers, Universal Pictures, wyst. Steve Carell, Lesile Mann, Diane Kruger, Merritt Wever, Janelle Monae, Eiza Gonzales