Zbuntowana (2014, reż. Robert Schwentke)
Zbuntowana (Insurgent)
USA, 2015
Reż. Robert Schwentke
scen. Brian Duffield, Akiva Goldsman, Mark Bomback
zdj. Florian Ballhaus
na podst. Zbuntowana, Veronica Roth
wyst. Shailene Woodley, Theo James, Kate Winslet,
Naomi Watts, Octavia Spencer, Miles Taller
Zbuntowana pełna jest schematów charakterystycznych dla mainstreamowego kina akcji. Elementy fabuły podporządkowane są widowisku, dlatego nie ma tu pogłębionych psychologicznie postaci czy głębszej refleksji nad problemem społecznej nierówności. Blockbuster osiąga jednak rzecz niespotykaną w popularnym kinie hollywoodzkim – przekracza genderowe podziały.
Jeanine Matthews przejmuje władzę w postapokaliptycznym Chicago po skrytobójczym ataku na zagrażającą jej frakcję Altruistów. Bohaterka, przedstawicielka Erudycji, jest opanowana i rzeczowa, wierzy w społeczny porządek, któremu zagraża obecność Niezgodnych. Jeanine nie przypomina jednak stereotypowej zimnej karierowiczki, która przywdziewa „męski” garnitur i pragnie przekroczyć swoją biologiczną płeć. Jej kobiecość nie służy twórcom jako czynnik determinujący osobowość i predyspozycje bohaterki. Jeanine to nie realna osoba, a raczej pewien symboliczny typ – reprezentacja Polityki, dlatego też jej płciowość nie odgrywa pierwszoplanowej roli. Podobnie sprawa ma się z przeciwniczką Jeanine, bezfrakcyjną Evelyn, która niesie nad sobą sztandar Rewolucji. I znów osobowość bohaterki tworzona jest zgodnie z zasadą personifikacji specyficznych cech, a nie psychologicznej prawdy. Evelyn jest modelem Buntu, uposażonym w konkretne atrybuty, takie jak bezwzględność, pewność siebie, pragnienie wojny, antysystemowość czy moralna dwuznaczność. Maltretowana w przeszłości, zmuszona jest wyrzec się rodziny, by podążyć ścieżką walki z zakłamaniem i fałszem. Mimo oskarżeń rzucanych przez zranionego syna, nie wchodzi w rolę Złej Matki, a raczej dołącza do szerszego grona portretowanych w filmie postaci rodziców, którzy zawiedli swoje dzieci. Kate Winslet i Naomi Watts, grające kolejno Jeanine i Evelyn, są wyraziste w swych ekranowych kreacjach, ale scenariusz kształtuje ich role tak, że zastąpienie kobiet przez męskich aktorów nie wprowadziłoby w diegezie żadnych znaczących zmian.
Między próbującą utrzymać frakcyjny status quo Polityką a rozsadzającą porządek Rewolucją miota się protagonistka serii, tytułowa Zbuntowana. Tris Prior (Shailene Woodley) jest niezgodna – rozbieżna i niespójna z systemem konstytuującym społeczność dystopijnego Chicago. Test osobowości, który bohaterka przechodzi w pierwszej części trylogii, odkrywa jej niekonwencjonalne umysłowe predyspozycje. Niestety, nie pozwalają one na pożądane w tym ustroju jednoznaczne zakwalifikowanie do konkretnego życiowego zadania. Wychowana przez frakcję Altruistów dziewczyna nie czuje się lojalną reprezentantką wpajanych jej ideałów. Tris jedynie czasami bywa bezinteresowna, tak jak i bywa inteligentna czy sprawiedliwa. W końcu decyduje się na dołączenie do Nieustraszonych, lecz tam także czuje się nieswojo. Młoda Prior pragnie bezpieczeństwa, ale jej inność stanie się powodem zbiorowego konfliktu, na którym skupia się fabuła drugiej części trylogii.
Niezgodna skazana jest przez rządzących na śmierć. Buntujący się przeciw władzy opozycjoniści także nie gwarantują dziewczynie spokoju. Tris nie pasuje do świata, w którym żyje. Jednocześnie sama postać filmowej protagonistki nie do końca wpisuje się w nurt mainstreamowych bohaterek kina popularnego. Nie będąc atrakcyjną lolitką, dominującą harpią czy walczącą z własną fizycznością chłopczycą, wyrzucona jest poza margines banalnych i fetyszystycznych kinowych wizerunków młodych kobiet.
W jednej z pierwszych scen filmu dziewczyna obcina włosy na krótko. Nie jest to jednak spowodowane potrzebą zniszczenia swojego kobiecego atrybutu, przekroczenia seksualności czy wejścia w męską rolę. Podobny akt, często ukazywany jako symboliczny gwałt na kobiecie (ostatnio wręcz nagrodzony Oscarem dla Anne Hathaway za Les Misérables. Nędznicy, 2012), w Zbuntowanej jest drogą do wyzwolenia się z przeszłości, a nie ze swojej płci. Tris samodzielnie i dobrowolnie powtarza rytuał obcinania włosów, odgrywany razem z matką w czasach dzieciństwa. Osierocenie staje się tu warunkiem dojrzałości, kiedy to trzeba nauczyć się brać za siebie odpowiedzialność. Twórcy wyraźnie motywują decyzję Tris faktem traumatycznego doświadczenia śmierci rodziców, a nie dylematami związanymi z własną seksualnością czy dyskryminacją, której mogłaby doświadczać z powodu bycia kobietą.
Równość płci realizująca się przed widzem na ekranie jest budująca, szczególnie gdy twórcy unikają banalnych podziałów w konstruowaniu ekranowego romansu. Miłość między Tris i Cztery (Theo James) pokazana jest w sposób dojrzały, pozbawiony histerii czy melodramatu. Wychodzi z pęt sztampowych młodzieżowych romansów, w których dziewczyna zawsze musi wybierać między dwoma typami mężczyzn – wrażliwcem i zuchwalcem. Tutaj relacja dziewczyna–chłopak to partnerstwo, gdzie rodzące się powoli uczucie stanowi w ciężkich chwilach oparcie, a nie źródło problemów. Niestety, miłości tej nie pozwala się przejść „próby łóżkowej”. Scena zbliżenia zostaje sprowadzona do kilkunastosekundowego ściemnienia ekranu. Wydaje się, że ucieczka przed seksualnością bohaterów motywowana była nie tylko względami obyczajowymi, ale i pewnego rodzaju bezradnością twórców. Gdy kino popularne zamiast sugestii decyduje się na odsłonięcie „zakazanej czynności”, najczęściej znów popada w krzywdzący schemat. Obrazowanie seksualności, cielesności i intymności kończy się przywróceniem niechlubnej zasady męskiej dominacji i kobiecego posłuszeństwa. Mainstreamowy seks zostaje w Zbuntowanej zepchnięty w ekranową ciemność, gdyż jego przedstawienie najpewniej podkopałoby fundament płciowej równości, na którym zasadza się film.
W zniszczonym Chicago, budowanym na zasadzie kontrastowych zestawień przestrzennych, gdzie mieszkańcy zaawansowanych technologicznie frakcji przemierzają sterylne korytarze wieżowców, a opozycjoniści gnieżdżą się w ciasnych i obskurnych ruinach blokowisk, nie czuć życia. Obdarci ze swojej płci bohaterowie tak bardzo marzą o pokoju i równości, że doprowadzają do stworzenia parodii społeczeństwa, które zdaje się prowadzić do rychłego zmierzchu człowieka. Wykraczając poza stereotypowe obrazowanie „męskiego” i „żeńskiego”, twórcy wpadają w pułapkę martwej bezpłciowości, nie proponując żadnego nowego rozwiązania. A przecież to seks daje nadzieję na odratowywanie ludzkości, codziennie, od nowa.
Maria Błędowska