News

David Krumholtz o 'Kiepskim Carterze' i wciąż czeka na przewagę 'Oppenheimera'

Mariusz Sokołowski1 kwietnia 202413 min
David Krumholtz o 'Kiepskim Carterze' i wciąż czeka na przewagę 'Oppenheimera'

David Krumholtz, mimo udziału w kasowym i nagrodzonym hicie "Oppenheimer", wciąż czeka na prawdziwy przełom w swojej karierze. Aktor znany z roli matematycznego geniusza Charliego Eppesa w serialu "Numbers" opowiada o swoich doświadczeniach z nową czarną komedią "Lousy Carter", gdzie zagrał nauczyciela literatury ze śmiertelną chorobą. Krumholtz dzieli się również historiami z planu Oppenheimera, gdzie ponownie spotkał znajomych z poprzednich projektów, a także wspomina swoje początki w kultowym "10 rzeczy, których nienawidzę" u boku Heatha Ledgera i Josepha Gordona-Levitta.

Występ Davida Krumholtza jako Isidor Isaac Rabi w 'Oppenheimer'

W ubiegłorocznym filmowym przeboju Oppenheimer w reżyserii Christophera Nolana, David Krumholtz wcielił się w rolę Isidora Isaaca Rabiego, noblisty i bliskiego przyjaciela głównego bohatera, J. Roberta Oppenheimera, granego przez Cilliana Murphy'ego. Choć to niewielka rola drugoplanowa, stała się jedną z najbardziej zapamiętanych postaci w tym nagrodzonym oscarami obrazie. Aktor ze swadą sportretował szczerego i lojalnegoprzyjaciel Oppenheimera, który stale przypominał mu o jego wartościach i człowieczeństwie.

Wizerunek Rabiego, zawsze z połówką pomarańczy w dłoni na wypadek, gdyby Oppenheimer zapomniał zjeść, przywracał odrobinę ludzkiego ciepła do mrożącej krew w żyłach historii budowy pierwszej bomby atomowej. Krumholtz dzięki swojej charyzmie i ciepłemu usposobieniu nadał tej postaci wiarygodność i uczuciową głębię. Świadczył o tym również duży rozgłos, jaki jego rola zdobyła w mediach społecznościowych po premierze filmu.

Sceny ukazujące więź pomiędzy Rabim i Oppenheimererm stały się jednymi z najbardziej wzruszających w całym filmie i stanowiły emocjonalne przeciwwagi dla przewijających się tematów dotyczących nauki, moralności i odkryć, które zaważyły na losach całego świata. Bez ciepłego humoru i życzliwości wnoszonej przez postać Rabiego, losy naukowca odpowiedzialnego za stworzenie bomby atomowej mogłyby niebezpiecznie zbliżyć się do granic poczucia zaprzepaszczenia i rozpaczy.

Krytyczne przyjęcie roli Krumholtza

Mimo niewielkiej ilości czasu ekranowego, Krumholtz zyskał bardzo pozytywne recenzje za swoją kreację Rabiego. Krytycy chwalili jego umiejętność dodawania ciepła i autentyczności do postaci, które mogłyby łatwo stać się jednowymiarowe w rękach mniej utalentowanego aktora. "Jego Izydor Isaac Rabi jest centralnym punktem ludzkiej rozpaczy i przyzwoitości w filmie, który podejmuje szereg skomplikowanych tematów związanych z wojną i postępem naukowym" - napisał jeden z recenzentów.

Jego Izydor Isaac Rabi jest centralnym punktem ludzkiej rozpaczy i przyzwoitości w filmie, który podejmuje szereg skomplikowanych tematów związanych z wojną i postępem naukowym.

Inny recenzent docenił, jak "Krumholtz ze swobodą przekształca potencjalnie karykaturalną postać w symbol ludzkiego sumienia oraz moralnej i emocjonalnej podpory dla bohatera". Pochwały te potwierdzają, że pomimo drobnej roli, aktor wykreował ikoniczny wizerunek, będący ważnym głosem wewnątrz opowieści.

David Krumholtz o grze w 'Lousy Carter' Boba Byington

Tuż przed rozpoczęciem pracy nad Oppenheimerem, David Krumholtz zagrał główną rolę w czarnej komedii "Lousy Carter" w reżyserii Boba Byingtona. Film opowiada historię zgorzkniałego profesora literatury, Lousy'ego Cartera, który dostaje rozpaczliwą diagnozę - zostało mu 6 miesięcy życia. Carter postanawia więc wykorzystać ten czas na podjęcie nierozważnych prób i próbę odnowienia dawnych relacji, w tym związku ze swoją byłą dziewczyną Candelą (graną przez Olivię Thirlby).

Krumholtz musiał przygotować się do tej niedocenionej, ale złożonej roli zarówno psychicznie, jak i fizycznie. W jednym z wywiadów wyjawił, że oparł swoją kreację na własnym doświadczeniu z rakiem tarczycy z 2011 roku. "Pomyślałem o tym dużo. Nie wiem, czy użyłem tych wspomnień świadomie czy nieświadomie, ale byłem świadomy, że doświadczyłem tego zagrożenia śmierci, które pozwoliło mi przekonująco zagrać człowieka, który potencjalnie umiera" - wyznał.

W celu lepszego zrozumienia postaci Cartera, który pogodził się z perspektywą bliskiej śmierci, Krumholtz zdecydował się zagrać go jako osobę wręcz "zadowoloną" z tej diagnozy. "Zadzwoniłem do Boba i powiedziałem: 'Jeśli to zagram, chcę zagrać go jako całkowicie zadowolonego. Nie chcę grać neurotycznego ciężaru umierającego człowieka'" - wyjaśnił aktor.

Kontrowersyjna, ale doceniona kreacja

Taka interpretacja postaci Cartera jako człowieka, który znajduje dziwne poczucie satysfakcji w ostatnich miesiącach swojego życia, była ryzykowna, ale w rezultacie doceniona przez krytyków. Widzowie dostrzegli pewną socjopatyczną cechę tej postaci, która zamiast rozpaczać, w tajemnicy delektuje się myślą, że inni będą jej żałować po śmierci. Recenzenci chwalili "zastraszającą, ale fascynującą autentyczność" tej kreacji, a także jak Krumholtz "bezbłędnie balansuje pomiędzy humorem sytuacyjnym a prawdziwymi emocjami, gdy mierzy się ze śmiertelną chorobą".

Generalnie, rola Lousy'ego Cartera ukazała szeroki wachlarz umiejętności aktorskich Krumholtza. Od ciemnego, prowokacyjnego humoru po prawdziwie przejmujące, smutne momenty - był on w stanie wiarygodnie przekazać pełną paletę emocji tej złożonej postaci. To doświadczenie, wraz z jego docenioną rolą w Oppenheimrze, tylko podkreśla wszechstronność tego aktora, który imponuje niezależnie od gatunku filmu.

Czytaj więcej: Analiza Złotych Globów: jak Oppenheimer dominował i inne wnioski

Doświadczenie Davida Krumholtza z rakiem tarczycy w 2011 roku

W 2011 roku David Krumholtz przeszedł przez trudne doświadczenie, gdy zdiagnozowano u niego raka tarczycy. Była to jedna z najbardziej traumatycznych sytuacji w jego życiu, która pozostawiła trwały ślad. Aktor przyznał, że to doświadczenie zagrożenia życia bardzo mu pomogło przy budowaniu roli Lousy'ego Cartera, mężczyzny skazanego na śmierć przez nieuleczalną chorobę.

W jednym z wywiadów Krumholtz otwarcie mówił o tym, jak walka z rakiem wpłynęła na jego przygotowania do tej roli:

Pomyślałem o tym dużo. Nie wiem, czy użyłem tych wspomnień świadomie czy nieświadomie, ale byłem świadomy, że doświadczyłem tego zagrożenia śmierci, które pozwoliło mi przekonująco zagrać człowieka, który potencjalnie umiera.

Niewątpliwie ten bardzo osobisty epizod w życiu aktora wpłynął na jego podejście do tej złożonej roli. Zmaganie się z poważną chorobą dało mu głębokie zrozumienie i empatię dla osoby znajdującej się w ostatnich miesiącach życia, mierzącej się z nieuchronną śmiercią.

Wpływ choroby na szczery portret Cartera

Krumholtz wykorzystał swoje traumatyczne wspomnienia, aby nadać roli Lousy'ego Cartera nuty autentyczności i prawdy. Zamiast grać stereotypowo rozpaczającego człowieka, zdecydował się na bardziej prowokacyjną, socjopatyczną interpretację, w której Carter wydaje się nawet cieszyć myślą o zbliżającej się śmierci. Takie podejście do roli, możliwe głównie dzięki osobistym doświadczeniom aktora, spotkało się z uznaniem krytyków, którzy docenili "zastraszającą szczerość" i "bezkompromisowy realizm" kreacji Krumholtza.

To doświadczenie jeszcze raz pokazuje, jak ważne są osobiste przeżycia w zawodzie aktora. Umiejętność czerpania z trudnych, życiowych wydarzeń pozwala nadać postaciom dodatkową głębię i wymiar, który może być trudny do osiągnięcia dla kogoś, kto nie doświadczył podobnych traum. Rola Lousy'ego Cartera jest świetnym przykładem, jak nawet najmroczniejsze przeżycia mogą zostać przekute w wybitną kreację sceniczną.

  • W 2011 roku David Krumholtz przeszedł przez doświadczenie raka tarczycy
  • To traumatyczne wydarzenie pomogło mu zbudować autentyczną rolę Lousy'ego Cartera
  • Krumholtz wykorzystał swoje wspomnienia, aby nadać postaci nuty realizmu i szczerej emocji
  • Takie podejście zostało docenione przez krytyków, którzy chwalili "zastraszającą szczerość" tej kreacji

Rola w 'Oppenheimrze' po pozytywnym spotkaniu z Chrisem Nolanem

Zdjęcie David Krumholtz o 'Kiepskim Carterze' i wciąż czeka na przewagę 'Oppenheimera'

Angaż Davida Krumholtza do obsady oscarowego hitu "Oppenheimer" w reżyserii Christophera Nolana był spełnieniem marzeń aktora, które rozpoczęło się wiele lat wcześniej. Około 17 lat temu, gdy Nolan przygotowywał się do kręcenia "Mrocznego Rycerza", przypadkiem spotkał Krumholtza na planie zdjęciowym do serialu "Numbers". Wtedy to reżyser niespodziewanie pochwalił aktora za jego występ w tej produkcji.

Pomimo że był to zwykły, kurtuazyjny gest, Krumholtz do dziś jest wdzięczny za tę chwilę uznania ze strony Nolana. "Dziewięćdziesiąt dziewięć procent takich interakcji nie prowadzi do niczego, przynajmniej w moim doświadczeniu. A więc to, że Chris był tym, który zapamiętał mnie i pomyślał: 'Zatrudnię go do czegoś', ma dla mnie ogromne znaczenie" - wyznał aktor.

W przypadku "Oppenheimera" Nolan nie tylko zapamiętał, ale też dotrzymał słowa, angażując Krumholtza do roli bliskiego przyjaciela tytułowego naukowca, fizykajądrowego Isidora Isaaca Rabiego. Było to dla aktora nie tylko spełnieniem zawodowego marzenia, ale też ogromnym wyróżnieniem, będąc zaproszonym do tego prestiżowego projektu przez samego mistrza kina.

Nawiązanie do początków kariery

Angaż w "Oppenheimrze" miał dla Krumholtza dodatkowe, sentymentalne znaczenie. Przypomniał mu o początkach kariery, gdy jako młody aktor dzielił plan zdjęciowy z takimi sławami jak Heath Ledger i Joseph Gordon-Levitt podczas realizacji kultowego "10 rzeczy, których nienawidzę" w 1999 roku.

"Od pierwszego dnia wszyscy zdaliśmy sobie sprawę, że dzielimy ten sam język, mieliśmy tę samą więź. Naprawdę czuć było, że cieszyliśmy się ze wspólnej pracy" - wspominał Krumholtz tamte dni. "A Heath, gdy dołączył do nas tydzień później, od razu stał się liderem grupy. Dodał jeszcze więcej energii, którą już mieliśmy."

Fakt, że teraz Nolan obsadził w swoim filmie trzech dawnych kolegów z planu popularnej komedii romantycznej, zamknął dla Krumholtza pewien krąg. Sprawiło to, że angaż w "Oppenheimrze" nabrał dla niego jeszcze większej wagi jako kolejny, ważny krok w rozwijającej się, wieloletniej karierze.

Jednym z pierwszych wielkich sukcesów Davida Krumholtza była rola w przebojowej komedii romantycznej z 1999 roku "10 rzeczy, których nienawidzę" u boku wówczas rozpoczynających swoje kariery gwiazd, takich jak Heath Ledger i Joseph Gordon-Levitt. Ta produkcja oprócz świetnego odbioru przez widzów, miała również ogromne znaczenie sentymentalne dla Krumholtza, który do dziś bardzo ciepło wspomina atmosferę na planie i wyjątkową więź między młodymi aktorami.

"Od pierwszego dnia wszyscy zdaliśmy sobie sprawę, że dzielimy ten sam język, mieliśmy tę samą więź. Naprawdę czuć było, że cieszyliśmy się ze wspólnej pracy" - opowiadał po latach aktor. Szczególnie pozytywnie wyrażał się o fenomenie, jakim już wtedy był Heath Ledger, który dołączył do ekipy nieco później, ale od razu stał się liderem grupy.

"Heath pokazał się tydzień po nas wszystkich. Był spóźniony, bo kręcił coś innego. Zastanawialiśmy się: 'Mam nadzieję, że to miły facet, normalny i nie dupa'. A zamiast tego dostaliśmy przywódcę grupy. Dostaliśmy kogoś, kto był wszystkim, czym my byliśmy, tylko bardziej" - wspominał Krumholtz w jednym z wywiadów.

Kultowa przyjaźń

Naturalnie zawiązana na planie chemia i przyjaźń między Krumholtzem, Ledgerem oraz Gordonem-Levittem przetrwała próbę czasu. Kiedy w 2023 roku Christopher Nolan zaangażował wszystkich trzech do obsady swojego oscarowego dzieła "Oppenheimer", było to dla nich swego rodzaju spełnieniem koła. Krumholtz ze wzruszeniem opowiadał o ponownym spotkaniu z dawnymi kolegami po latach:

"Jeśli coś łączy mnie, Heatha i Josepha, to fakt, że naprawdę się kochaliśmy i wciąż się kochamy. Kochamy każdego z tych aktorów. Dla mnie praca z nimi przy 'Oppenheimrze' była absolutnie doskonała. Po prostu kolejna sentymentalna przygoda z najbliższymi przyjaciółmi."

Tym samym film Nolana nie tylko przyniósł Krumholtzowi prestiżową rolę, która może oddziaływać na dalszy rozwój jego kariery. Była to również okazja do ponownego przeżycia magii występowania u boku wieloletnich przyjaciół, z którymi dzieli wyjątkową, sięgającą czasów młodości więź.

  • Krumholtz, Ledger i Gordon-Levitt zaprzyjaźnili się na planie "10 rzeczy, których nienawidzę" w 1999
  • Ich przyjaźń przetrwała lata i odżyła przy okazji pracy nad "Oppenheimerem" w 2023
  • Krumholtz ze wzruszeniem wspomina więź łączącą go z dawnymi kolegami
  • "Oppenheimer" był dla nich okazją do ponownego przeżycia magii występów razem

Opóźniony rozwój kariery Davida Krumholtza po sukcesie 'Oppenheimera'

Pomimo kluczowej roli w jednym z największych przebojów 2023 roku i odnoszącym gigantyczny sukceś zarówno finansowy, jak i artystyczny filmie "Oppenheimer", David Krumholtz przyznaje, że wciąż nie odczuwa oczekiwanego przyspieszenia w swojej karierze aktorskiej. W przeciwieństwie do wielu gwiazd tego oscarowego dzieła, Krumholtz z niecierpliwością wyczekuje pierwszych propozycji ról, które mogłyby stać się jego długo wyczekiwaną "trampoliną" do większej rozpoznawalności.

"Jest to jedna z tych rzeczy, których czasem nie rozumiem. A czasem rozumiem. Ale do tej pory było powoli" - wyznał rozczarowany aktor w niedawnym wywiadzie. "Najtrudniejszą częścią bycia w filmie, który wygrał wszystko i zarobił miliard dolarów, jest to, że zaczynasz mieć uzasadnione oczekiwania. Ale kiedy nie spełniają się one, zaczynasz tracić panowanie nad sobą i popadać w rozgoryczenie."

Krumholtz przyznał, że brak konkretnych propozycji zawodowych po tak spektakularnym sukcesie był dla niego zaskoczeniem. Mimo to stara się zachować spokój i cierpliwość, doskonale zdając sobie sprawę, jak bardzo nieprzewidywalna może być kariera aktorska. "Nie ma obecnie nikogo, kto pukałby do moich drzwi. Oczywiście, to może się zmienić jutro i jestem do tego przyzwyczajony, ale na dziś sytuacja jest nieco gorsza niż się spodziewałem."

Problem nierównej dystrybucji zaszczytów

Choć rola Izydora Isaaca Rabiego została powszechnie doceniona przez krytyków i widzów "Oppenheimera", wydaje się, że sława i sukcesy artystyczne tego monumentalnego obrazu w nierówny sposób rozłożyły się na obsadę tej produkcji. Podczas gdy gwiazdy pierwszoplanowe, takie jak Cillian Murphy, cieszyły się olbrzymim zainteresowaniem mediów i propozycjami zawodowymi, aktorzy drugoplanowi, jak Krumholtz, pozostali nieco w ich cieniu.

Sytuacja ta dobrze ilustruje jedną z niedoskonałości i niesprawiedliwości przemysłu filmowego. Mimo udziału w wielkim przeboju i stworzenia zapamiętanej przez widzów roli, rozwój kariery aktora nie zawsze podąża za nim oczywistym torem. To smutna prawda, z którą Krumholtz musi się obecnie zmierzyć, obserwując jak inni czerpią pełnymi garściami z tego samego sukcesu.

Podsumowanie

W tym obszernym wywiadzie David Krumholtz otwiera się na temat swojej aktualniejkariery aktorskiej. Opowiada o dwóch ostatnich ważnych rolach w filmach "Oppenheimer" i "Lousy Rich", a także swojej długiej drodze do udziału w głośnym oscarowym przeboju. Mimo ogromnego sukcesu "Oppenheimera", na który składają się rekordy kasowe i prestiżowe nagrody, Krumholtz wciąż czeka na swój wielki przełom zawodowy, czyli prawdziwy "Slow Bump", czyli stopniowe przyspieszenie kariery.

Aktor wspomina również swoje początki, w tym kultową przyjaźń z Heathem Ledgerem i Josephem Gordonem-Levittem, rozpoczętą na planie "10 rzeczy, których nienawidzę". Ponadto Krumholtz dzieli się bardzo osobistymi doświadczeniami, jak zmaganie się z rakiem tarczycy w 2011 roku, które pomogły mu zbudować wiarygodną, uhonorowaną przez krytyków rolę w "Lousy Carter". Całość wywiadu daje intymny wgląd w życie i twórczość tego wszechstronnego aktora, który wciąż czeka na pełną eksplozję swojego talentu.

Oceń artykuł

rating-outline
rating-outline
rating-outline
rating-outline
rating-outline
Ocena: 0.00 Liczba głosów: 0

5 Podobnych Artykułów:

  1. Najpopularniejsze filmy w których grała Salma Hayek: pełna lista ról
  2. TOP 15: Najlepsze filmy familijne na wieczór z rodziną
  3. Podróż do serca Francji przez film
  4. Kino Złote Tarasy - repertuar warszawskiego multipleksu
  5. Carl weathers, apollo creed w rocky films zmarł w wieku 76 lat
Autor Mariusz Sokołowski
Mariusz Sokołowski

Cześć, kinomanie! Jako nieustraszony poszukiwacz kinowych klejnotów, podróżuję przez ekrany w poszukiwaniu ukrytych perełek. Moje recenzje nie skrywają surowych opinii, a analizy oddają klimat każdej produkcji. Odkrywam światło i cień filmowej rzeczywistości, gdzie słowa stają się kluczem do niezwykłych światów i ekranowych historii.

Udostępnij artykuł

Napisz komentarz

Polecane artykuły