Nieudana randka Sydney Sweeney i Glena Powella prowadzi do nienawiści między bohaterami w nowej komedii romantycznej. Podczas wesela siostry Sweeney, para udaje zakochanych, aby nie zepsuć uroczystości. Jednak wspólny pokój tylko podsyca ich konflikt. Film w reżyserii Willa Glucka nie wykorzystuje potencjału aktorów i malowniczych plenerów australijskich. Kiepski scenariusz marnuje ich talent.
Nieudana randka prowadzi do nienawiści
Nieudana randka bohaterów filmu "Ktokolwiek, tylko nie Ty" prowadzi do głębokiej nienawiści między nimi. Bea (Sydney Sweeney) i Ben (Glen Powell) spędzają cudowny dzień razem, jednak nieporozumienie następnego dnia powoduje zerwanie kontaktów. Gdy rok później spotykają się przypadkiem na przyjęciu zaręczynowym siostry Bea, nadal pałają urazą do siebie.
Reżyser Will Gluck buduje swój film na schemacie znanym z wielu komedii romantycznych. Dwoje ludzi, idealnie do siebie pasujących, zostaje rozdzielonych przez zbieg okoliczności. Reszta filmu opowiada o ich wysiłkach, by przezwyciężyć wzajemną niechęć i ponownie dostrzec, że są sobie przeznaczeni.
Jednak w tym wypadku ów zabieg wydaje się wymuszony i niezbyt przekonujący. Widzowie mają świadomość, że finał musi być happy endem, więc cała gra pozorów i mistyfikacja traci na znaczeniu.
Fałszywa nienawiść
Sztuczność animozji między bohaterami sprawia, że brakuje iskry i napięcia. Mimo wulgaryzmów i odważnych scen, film jest mdły i pozbawiony energii. Aktorzy marnują swój talent na blady scenariusz.
Także malownicze plenery Australii, w których rozgrywa się akcja, stanowią jedynie atrakcyjną oprawę bez głębszego znaczenia fabularnego czy emocjonalnego.
Udana mistyfikacja zakochanych na weselu
Mimo niechęci, Bea i Ben postanawiają upozorować związek podczas wesela siostry bohaterki. Chcą w ten sposób zapobiec zepsuciu rodzinnej uroczystości swoimi kłótniami i utarczkami.
Z czasem do mistyfikacji wciągają się także pozostali członkowie rodziny, którzy zaczynają knuć intrygę, mającą skłonić parę do uświadomienia sobie uczuć.
Niestety, brak autentycznej niechęci między bohaterami sprawia, że cała gra pozorów traci sens i wiarygodność.
W końcu i tak wiadomo, że zakochają się w sobie na nowo. A widz nie angażuje się emocjonalnie w perypetie postaci, do których nie pała sympatią.
Kiepski scenariusz
Słaby scenariusz dodatkowo pogłębia wrażenie nijakości. Akcja rozgrywa się w atrakcyjnych plenerach Australii, lecz twórcy nie wykorzystują tego wątku w fabule.
Podobnie niewykorzystany pozostaje potencjał aktorów drugoplanowych, jak choćby Rachel Griffiths, którzy forced to grać blado nakreślone postaci bez polotu.
Czytaj więcej: Cameron Diaz w obronie partnera z planu Jamie Foxx przed plotkami: „Profesjonalista na każdym poziomie”
Rodzice namawiają na powrót do byłego
Rodzice głównej bohaterki w tajemnicy przed córką zapraszają na wesele jej byłego chłopaka. Chcą w ten sposób zeswatać parę ponownie.
Jednak Bea nie chce dać szansy miłemu, lecz zbyt "wygodnemu" Jonathanowi. Uważa, że nie jest z nim szczęśliwa.
- rodzice ignorują uczucia córki
- forsują związek z byłym partnerem
Tymczasem bohaterka, udając parę z Benem, ma nadzieję uniknąć namów rodziców. Pragnie samodzielnie decydować o swoim życiu uczuciowym, nawet jeśli na razie jest to jedynie mistyfikacja.
Konflikt pokoleń
Wątek unaocznia typowy dla wielu filmów konflikt pokoleń. Młodzi dorośli pragną samostanowienia w kwestii wyboru partnera, podczas gdy rodzice wciąż chcą decydować o ich życiu.
Jednak ten motyw również zostaje potraktowany powierzchownie. Służy raczej jako pretekst do snucia intrygi między bohaterami.
Wspólny pokój podsyca konflikt bohaterów
Od początku pobytu w Australii, Bea i Ben toczą zażartą walkę. Muszą znosić swoje towarzystwo non stop, co prowadzi do ciągłych sprzeczek i awantur.
Do reszty podsyca ich konflikt fakt, że z powodu braku miejsca muszą dzielić ze sobą pokój w domu rodziców panny młodej.
Sypialnia | Prywatność | Bliskość drugiej osoby |
Intymność | Wspólna przestrzeń | Ciągły kontakt |
Wszystko to sprzyja eskalacji niezdrowej rywalizacji i wrogości. Zwłaszcza, że ani Bea, ani Ben nie chcą okazać słabości i ustąpić pola.
Atrakcyjność drugiej osoby
Paradoksalnie jednak bliskość fizyczna prowadzi także do ujawnienia chemii między bohaterami. Mimo deklarowanej niechęci, oboje nie są obojętni na atrakcyjność partnera.
Dzielenie intymnej przestrzeni z osobą płci przeciwnej z pewnością wpływa na dynamikę ich relacji. Pytanie tylko, czy negatywnie, czy może całkiem odwrotnie?
Aktorzy marnują swój talent na kiepski scenariusz
Zarówno Sydney Sweeney, jak i Glen Powell udowodnili wielokrotnie swój aktorski talent. Jednak w tym wypadku zostaje on zaprzepaszczony na blady scenariusz pozbawiony polotu.
Oboje starają się jak mogą, lecz ich postaci są płaskie niczym te z opery mydlanej. Nie mają okazji wykazać się warsztatem aktorskim.
Twórcy filmu zmarnowali okazję do stworzenia komedii romantycznej z prawdziwego zdarzenia. Zamiast tego powstał mdły i nijaki obrazek, mimo obiecującej obsady.
Podsumowanie
W moim artykule omówiłem komedię romantyczną "Ktokolwiek, tylko nie Ty" z Sydney Sweeney i Glenem Powellem. Skupiłem się na niezbyt udanej próbie ożywienia gatunku komedii romantycznej przez reżysera Willa Glucka.
Przeanalizowałem fabułę filmu i schemat komedii romantycznej, na którym został zbudowany. Nieautentyczna nienawiść bohaterów i ich udawanie zakochanej pary prowadzi do paradoksu - braku napięcia i nudy dla widza.
Zwróciłem uwagę na niewykorzystany potencjał aktorów, którzy marnują talent na mdły scenariusz. Podobnie piękne plenery Sydney nie zostały umiejętnie wplecione w film, pełniąc jedynie tło.
Podsumowując, Gluck nie zdołał stworzyć świeżej i zabawnej komedii, mimo obiecującej obsady i scenerii. Sydney Sweeney i Glen Powell na próżno starają się wydobyć urok ze sztucznej i męczącej historii.