Immigration Nation (Netflix, 2020)
Dziś, w obliczu nękających świat tragedii, kryzys migracyjny na południowej granicy Stanów Zjednoczonych wydaje się kwestią marginalną, zaledwie kroplą w morzu cierpienia. Nietrudno jednak dostrzec, że także w innych krajach sytuacja imigrantów i uchodźców jest wykorzystywana jako karta przetargowa w politycznej rozgrywce. Kraj imigrantów śledzi ich losy i daje wgląd w funkcjonowanie chwiejnego systemu.
Mimo protestów ze strony amerykańskich agencji rządowych do spraw imigracji, seria Kraj imigrantów (Immigration Nation, 2020) trafiła na platformę Netflix na początku sierpnia. Twórcy nie chcieli czekać z premierą tego obszernego, sześcioodcinkowego dokumentu na spokojniejsze czasy, gdy w Stanach Zjednoczonych ucichną rozruchy społeczne i ustaną napięcia związane ze zbliżającymi się wyborami prezydenckimi. W nowym świecie zamkniętych granic i ograniczonej mobilności pytanie o sytuację imigrantów ma bowiem wyjątkową wagę. Choć zobrazowane w Kraju imigrantów wydarzenia rozgrywały się w latach 2017-2019, to trudno nie odnieść ich także do dzisiejszej sytuacji i nie szukać w nich przestrogi na niepewną przyszłość.
Christina Clusiau i Shaul Schwarz przedstawiają w Kraju imigrantów bogatą galerię postaci, które znajdują się po przeciwnych stronach amerykańskiego konfliktu migracyjnego. Niedługo po objęciu przez Donalda Trumpa urzędu prezydenta Stanów Zjednoczonych duet filmowców uzyskał zgodę na dokumentację przemian, które miały za jego rządów zajść w działalności amerykańskich służb celnych i imigracyjnych. Twórcy towarzyszyli agentom ICE (Immigration and Customs Enforcement) podczas akcji masowych zatrzymań imigrantów nieposiadających dokumentów umożliwiających legalny pobyt na terenie Stanów Zjednoczonych, a także bez komentarza wysłuchiwali ich przemyśleń na temat pracy, jaką wykonują. Choć twórcy nie dążą do konfrontacji, to prędzej czy później z ust poszczególnych bohaterów padają obciążające słowa, obnażające patologie amerykańskiej polityki imigracyjnej. Kamery wychwytują chwile ekscytacji rekordową liczbą zatrzymań, czy polecenie aresztowania przypadkowych imigrantów, którzy znaleźli się w złym miejscu o niewłaściwej porze. Szczególnie wymowna okazuje się zaś wypowiedź o zwykłym ludzkim współczuciu i emocjach, których należy się wyzbyć, bo jedynie przeszkadzają w wykonywaniu służbowych obowiązków.
Immigration Nation (Netflix, 2020)
Bezduszność systemu zostaje szczegółowo zobrazowana w kolejnych częściach dokumentu, które skupiają się na indywidualnych historiach imigrantów i uchodźców. Na życie każdego z bohaterów bezpośredni wpływ mają decyzje podejmowane na wyższym szczeblu amerykańskiej administracji. Wraz z biegiem wydarzeń jasne staje się, że w obrębie jej polityki “dobry” imigrant nie istnieje. Próby uzyskania azylu często spełzają na niczym, mimo dopełnienia wszelkich formalności. Usankcjonowane prawnie ścieżki imigracji do Stanów Zjednoczonych są usłane przeszkodami, a Clusiau i Schwarz systematycznie obnażają bolączki tego systemu. Za każdym paragrafem kryją się bowiem prawdziwe ludzkie historie i to one stanowią centrum Kraju imigrantów. Ponadto, w filmie pojawiają się również sylwetki lokalnych aktywistów, którzy często ryzykują własnym bezpieczeństwem, by zapewnić pomoc osobom zatrzymanym do deportacji.
Twórcy Kraju imigrantów pozwalają bohaterom mówić o swoich doświadczeniach, dokumentując ból rozdzielonych rodzin i wątpliwości stróżów prawa, którzy decydują o ich dalszym losie. Choć nie ma tu sytuacji jednoznacznych, wielu pracowników dokonujących deportacji bardzo chce wierzyć w przejrzystość prawa i stosowanych wytycznych. Jak mantrę powtarzają oni, że “takie jest prawo” i że tylko wykonują swoją pracę. Decyzje zawsze podejmowane są gdzieś wyżej i nikt nie poczuwa się do pełnej odpowiedzialności za prywatne dramaty, do których one prowadzą. Clusiau i Schwarz nie wydają jasnych osądów, ale nie pozostają wcale bezstronni. Montaż staje się w Kraju imigrantów narzędziem ostrej krytyki, wymierzonej przede wszystkim w polityków. Zestawienie ujęć przepełnionego schroniska dla uchodźców z kpinami Donalda Trumpa na ich temat działa niczym siarczysty policzek. Prezydent, który do Białego Domu trafił dzięki antymniejszościowej retoryce, nie pozostaje gołosłowny. Drakońskie kwoty migracyjne sprawiają, że w przygranicznych miasteczkach tworzą się prowizoryczne obozowiska dla uchodźców, a czas oczekiwania na rozpatrzenie wniosku o azyl rozciąga się w nieskończoność. Niewydolny proces imigracji łatwo jest ubrać w gładkie słowa, jak czyni to regionalny rzecznik ICE, ale dużo trudniej jest uzdrowić niesprawiedliwy system, gdy wśród decydentów nie ma chęci poprawy.
Kraj imigrantów to wierny zapis niewyobrażalnie trudnej sytuacji, w której nie ma prostych rozwiązań. Ten sześciogodzinny seans jest bolesny, ale ważny, także dla polskiego widza. W kraju, w którym imigrantów i uchodźców wystrzega się jak ognia, a prawo chroni tylko silniejszych i przymyka oko na prześladowania mniejszości, warto dostrzec również te niesprawiedliwości, które dzieją się tysiące kilometrów stąd. Kraj imigrantów to ćwiczenie z empatii, którego zwłaszcza dziś należy się podjąć.
Małgorzata Mączko