Kieł

Babyteeth

(Babyteeth, reż S. Murphy)

W marcu zeszłego roku na łamach „The Guardian” Steve Rose zastanawiał się, skąd wzięła się niezwykła popularność melodramatów o śmiertelnie chorych nastolatkach. Według niego rozwiązaniem zagadki ma być pewna kulturowa tęsknota za Romeem i Julią, młodocianymi kochankami skazanymi przez los na porażkę. Babyteeth, pełnometrażowy debiut Shannon Murphy przynosi tej już nieco wyczerpanej formule sporą dawkę odświeżenia.

Punkt wyjścia w filmie Shannon może wydać się sztampowy, na powierzchni odwzorowując wszystkie tropy filmów o śmiertelnie chorych nastolatkach. Oto szesnastoletnia Milla (Eliza Scanlen), chora na raka dziewczyna, zakochuje się w o siedem lat starszym Mosesie (nagrodzony w Wenecji za najlepszy debiut aktorski Toby Wallace), małomiasteczkowym dealerze narkotyków. Fakt ten oczywiście nie zachwyca rodziców dziewczyny, psychologa Henry’ego (Ben Mendelhson) i znerwicowanej kury domowej Anny (Essie Davies). Pierwsza miłość daje Milli nową siłę do walki z chorobą, pozwala również Mosesowi na zmierzenie się ze swoimi problemami.

Co jednak sprawia, że doświadczenie, zapewnione przez twórców Babyteeth, różni się od tego, co oferują Niech będzie teraz (2012, reż. O. Parker), Gwiazd naszych wina (2014, reż. J. Boone) czy Trzy kroki od siebie (2019, reż. J. Baldoni)? Przede wszystkim Shannon Murphy odżegnuje się od manipulującego emocjami widzów sentymentalizmu, typowego dla amerykańskich melodramatów dla nastolatków, zastępując go mieszanką komedii i cynizmu. Reżyserka nie unika pokazania goryczy nie tylko rosnącej świadomości nadchodzącej śmierci, ale również związku dwóch osób, które mimo młodego wieku, przeszły już wiele. Milla boi się zakochać, jako że miłość to kolejna rzecz, która przywiązuje ją do tego świata. Z kolei dla Mosesa najważniejszą wartością jest poczucie wolności, którą cieszy się, żyjąc na granicy społeczeństwa. Dzieli ich nie tylko wiek, lecz też status społeczny i wyznawane wartości, co wywołuje liczne spięcia pomiędzy bohaterami. Połączyło ich podobne poczucie braku przynależności – ona nie odnajduje wspólnego języka ze szkolnymi kolegami i nadopiekuńczymi rodzicami, on został odrzucony przez swoją rodzinę za łamanie prawa. Sytuacje życiowe wypychają bohaterów poza granice zważania na normy – pierwszą rzeczą, którą robią razem, jest prowokacyjnie brzydkie obcięcie włosów Milli. By pozostać razem, będą musieli nauczyć się zaufać sobie nawzajem i po raz pierwszy zaakceptować bliskość drugiego człowieka.

Babyteeth 2

(Babyteeth, reż S. Murphy)

Milla i Moses nie są jedyną parą z problemami, sportretowaną w Babyteeth. Choroba córki okazują się również największą próbą dla związku rodziców dziewczyny. Nie radząca sobie z własnymi emocjami, będąca cały czas pod wpływem leków Anna oraz balansujący między wycofaniem i wybuchem Henry muszą odnaleźć się w sytuacji, gdy lekiem na obezwładniającą ich bezsilność okazuje się włóczący po mieście narkoman. Przejście Mosesa przez próg burżuazyjnego domu na przedmieściach staje się katalizatorem dla emocjonalnego oczyszczenia całej rodziny, niepozbawionego jednak cierpienia. To nie tylko choroba Milli jest bowiem jedyną przeszkodą, by jej związek z chłopakiem był szczęśliwy – jest nim również lęk chłopaka przed zaangażowaniem i powrotem do społeczeństwa.

W przedstawieniu autodestrukcyjnego pędu Mosesa widoczne są inspiracje Murphy wcześniejszymi, australijskimi filmami o trudnym dorastaniu, jak Królestwo zwierząt (2010, reż. D. Michôd) lub Snowtown (2011, reż. J. Kurzel). Estetyczna surowość ukazania cieniów życia na australijskich przedmieściach, charakterystyczna dla obu powyższych filmów, stanowi jeden ze składników eklektycznego stylu Babyteeth. Równie chętnie Murphy sięga do klimatów Sundance, tworząc z wesołych chwil Milli i Mosesa miniaturowe, hipnotyczne wideoklipy, z kolei w scenach domowych kłótni nie boi się podkreślić teatralnych korzeni scenariusza Rity Kalnejais. Audiowizualna rozpiętość Babyteeth rezonuje z gamą emocji głównych bohaterów, jako że każdy z całej czwórki dostaje swoją szansę, by zabłysnąć. Od scen humorystycznych, po histeryczne, cała obsada wspina się na wyżyny, by rozbawić i wzruszyć. Oglądając Babyteeth, widownia przebywa wraz główną bohaterką długą podróż, podczas której, podobnie jak ona, dojrzeje dojrzeje do tego, by w końcu wypluć tytułowe mleczaki.

Bartosz Tesarz