Halloween (1978, reż. John Carpenter)
Czasy szkolne są tematem niezmiernie filmowym, więc i często przez twórców eksploatowanym. Z jednej strony na ekranach spotykamy nastolatków korzystających z ostatnich chwil beztroski – imprezujących, randkujących, eksperymentujących, z drugiej – nierzadko zmagających się z trudami wchodzenia w dorosłość. Nie brak zatem licznych „nastoletnich dram”, w których bohaterowie mierzą się z prześladowaniami w szkole, brakiem zrozumienia ze strony rówieśników, odkrywaniem własnej seksualności czy kłopotami w rodzinie. Jednak zdecydowanie najbardziej nastolatków nie oszczędza kino grozy.
Filmowe horrory w rzeczywistości często łączą oba spojrzenia. Lata 70. XX przyniosły nowy typ fabuły, który pod koniec dziesięciolecia wykrystalizował się w osobny podgatunek zwany slasherem. Początków jego powstawania możemy szukać w okolicy roku 1974 wraz z pojawieniem się Czarnych świąt (1974, reż. Bob Clark), czy Teksańskiej masakry piłą mechaniczną (1974, reż. Tobe Hooper), a nawet odrobinę wcześniej (chociażby za sprawą filmu Cicha noc, krwawa noc, 1972, reż. Theodore Gershuny). Filmom tym było jednak nadal jeszcze bliżej do kina gore, które ze swoją surowością i brutalnością nie zdołałoby podbić serc masowej publiczności. Choć trzeba przyznać, że mimo iż film Hoopera pomyślany został jako bezkompromisowy manifest ekologiczny udało mu się zyskać rzeszę fanów i dorobić kolejnych kontynuacji.
W 1978 roku John Carpenter nakręcił kultowy Halloween, który rozpoczął serię slasherowych tasiemców, chociaż wielu widzów i krytyków prawdziwego początku boomu na ten podgatunek upatruje dopiero w roku 1980 wraz z pojawieniem się pierwszej części Piątku trzynastego (reż. Sean S. Cunningham).
Piątek trzynastego (1980, reż. Sean S. Cunningham)
Tym, co sprawiało, że film Carpentera odstawał od pozostałych tytułów oznaczanych slasherową łatką, był nacisk na wątki metafizyczne i symboliczne, które późniejsze z filmów ograniczyły do minimum fabuły sprowadzając do bezmyślnej krwawej jatki nieograniczanej przez napisy końcowe. Carpenter zresztą pomysł na serię miał początkowo zupełnie inny. O ile drugą część zarezerwował jeszcze dla kontynuacji historii Michaela Myersa, o tyle wyprodukowany przez niego dziwaczny Halloween III: Sezon czarownic (1982, reż. Tommy Lee Wallace) jest już filmem kompletnie niewpasowującym się w slasherowe uniwersum. Rynek filmowy zrewidował jednak pomysł, by każdy kolejny film serii opowiadał odrębną historię, wspólnym mianownikiem miałby być wyłącznie specyficzny czas akcji, i kolejne (liczne) części powracają już do historii psychopatycznego mordercy. Tym, czego oczekiwała publiczność były powtarzalne, przewidywalne historie podlane hektolitrami sosu pomidorowego, skłaniające widownię do wykrzykiwania rad w stronę swoich filmowych odpowiedników, a niejednokrotnie budzące też śmiech.
Slasherowi bohaterowie próbują wieść życie zawieszone pomiędzy dziecięcą beztroską a dorosłością, spotykamy ich na korytarzach szkół średnich – zarówno podczas zajęć, jak i szkolnych imprez – na letnich obozach, wyjazdach, w akademikach. Kiedy jednak przedkładają obowiązki nad uciechy spotyka ich kara ucieleśniona pod postacią zamaskowanego mordercy. Większość z nich z tego starcia nie zdoła wyjść cało, mordercy uda się ich zaskoczyć w najmniej odpowiednim momencie – często podczas pierwszych erotycznych uniesień, zawsze pod nieobecność dorosłych. Nieprzypadkowo podgatunek ten okres świetności przeżywał właśnie w latach 80., czasach konserwatywnych rządów Ronalda Reagana. Filmy te wytworzyły typ bohatera, a właściwie prawie zawsze bohaterki, którą amerykańska badaczka Carol Clover określiła mianem Final Girl. Figurą tą zostawały postacie nieskazitelne, odrzucające hulaszczy tryb życia rówieśników, co pozwalało im dotrwać do końca filmu, by w ostatnich scenach pokonać napastnika. Jednak monstrum powracało w dalszych częściach serii, bo w końcu zło i pokusy są wieczne, a nikt nie jest na nie równie mocno podatny, jak nastolatek, którego system wartości dopiero się kształtuje.
Zmiany w podejściu do bohaterów nadeszły dopiero w roku 1996, gdy Wes Craven nakręcił Krzyk. Bohaterowie w końcu zostali uwolnieni od brzemienia własnej seksualności. Sidney Prescott uprawia seks i przeżywa – i to nie po to, by zginąć rok później w Krzyku 2 (1997, reż. Wes Craven) – jej postać pojawia się we wszystkich z czterech części serii. Ogromny sukces filmu Cravena zaowocował przywróceniem slasheru do łask szerokiej publiczności na następne kilka lat i wysypem przeróżnych mniej lub bardziej udanych fabuł.
Mimo że przez lata slashery znacząco straciły na popularności ich duch w kinie (a i nie tylko!) jest nadal wyczuwalny. XXI wiek poza serią ciężkich do strawienia remake’ów wszystkich klasycznych tytułów pokazał, że ten typ filmów może sprawdzić się także w przestrzeni serialowej. Craven zaangażował się w produkcję serialowej wersji Krzyku, która jednak z filmową serią nie ma żadnego połączenia fabularnego. Natomiast drugim tytułem wartym zapamiętania są Królowe krzyku, które mimo zaczerpnięcia od American Horror Story pomysłu, by każdy kolejny sezon opowiadał inną historię przy wykorzystaniu tej samej obsady nie doczekał się zbyt dużej popularności i serial został anulowany po drugim sezonie.
Całkiem nieźle radzą dziś sobie za to pojawiające się co jakiś czas filmy do slasherów jedynie nawiązujące. Coś za mną chodzi (2014, reż. David Robert Mitchell) to tak naprawdę historia młodych ludzi próbujących przetrwać w świecie pozbawionym uczuć. Nastolatki ścigane są nie tyle za prowadzenie aktywnego życia seksualnego, ile za uprawianie seksu pozbawionego miłości. Monstrum potrafi natomiast przybierać przeróżne oblicza i mimo że porusza się w powolnym, jednostajnym tempie prędzej czy później dosięga swoje ofiary.
Coś za mną chodzi (2014, reż. David Robert Mitchell)
Śmierć nadejdzie dziś (2017, reż. Christopher Landon) jest zaś całkiem zgrabnym połączeniem historii o zamaskowanym mordercy z innymi popularnymi motywami – studentka college’u zostaje uwięziona w pętli czasu nieustannie przeżywając własne morderstwo. Następny przykład, by wymienić ich tylko kilka z brzegu, Prawda czy wyzwanie (2017, reż. Jeff Wadlow) wskrzesza już co prawda pomysł znany z kultowej serii Oszukać przeznaczenie (2000, reż. James Wong), jednak idea, by na monstrum obrać fatum sama w sobie jest przedłużeniem slasherowej logiki. W wersji Wadlowa nastoletni bohaterowie powracają z wakacyjnego wyjazdu do Meksyku bogatsi o klątwę na karku, która zmusza ich do rozliczenia się z kulejącym systemem wartości. Szczerość okazuje się być dla młodych ludzi niezwykle trudna.
Horror jest gatunkiem, który w symboliczny sposób lubi opowiadać o aktualnych w danym czasie lękach, a niepewność wchodzenia w dorosłość nie posiada daty ważności Każda epoka znajduje swój sposób, by opowiedzieć o bolączkach współczesnych sobie nastolatków. Kino grozy mówi więcej na temat przemian społecznych i kulturowych niż mogłoby się nam na pozór wydawać.
Kamila Cieślik
Bibliografia:
Clover Carol, Her Body, Himself, [in]: Men, Women and Chainsaws. Gender in the Modern Horror Film, Princeton 2015.
Has-Tokarz Anita, Horror w literaturze współczesnej i filmie, Lublin 2011.
John Kenneth Muir, 19. “It’s Got a Death Curse”. The Slasher-Film Paradigm, [w]: Horror films FAQ: all that’s left to know about slashers, vampires, zombies, aliens, and more, 2019, [eBook online].
Magistrale Tony, The Body Terrified. The Texas Chainsaw Massacre, Halloween, Friday the 13th, A Nightmare on Elm Street [w]: Tony Magistrale, Abject Terrors: Surveying the Modern and Postmodern Horror Film, New York 2005, s. 147-169.
Wichowicz Amelia, Post-slasher, czyli postmodernistyczny wariant slashera, [online]
http://www.polisemia.com.pl/numery-czasopisma/numer-12012-8/post-slasher/, [dostęp: maj 2019].