Animacje, maszyny i emocje

roboty zdj 1(Trzy Roboty, reż. V. Maldonado, A. Torres; Miłość, Śmierć i Roboty 2019-)

Miłość i śmierć to tematy samograje, nie tylko w kinie, ale właściwie w każdej dziedzinie sztuki. Mogą skłaniać do refleksji, wywoływać emocje lub po prostu przyczyniać się do powstawania estetycznie satysfakcjonujących kadrów filmowych. A o ile ciekawsze mogą się stać, jeśli dołożymy do nich jeszcze jeden segment, powiedzmy, roboty. Z takiego założenia wychodzi też kształtujący masowe gusta Netflix, prezentując nam tym razem zbiór osiemnastu krótkometrażówek w antologii zatytułowanej Miłość, Śmierć i Roboty.

Podejście do głównych tematów jest zróżnicowane, co uwidacznia się w każdej z opowieści i podkreślone zostaje stylem animacji wynikającym z zatrudnienia studiów z całego świata. Znajdziemy tutaj więc hiperrealistyczne przedstawienia przestrzeni kosmicznej i całej jej ikonografii (Za Szczeliną Orła), kreskówkowe sylwetki ludzkie (Historie alternatywne) czy dynamiczne i kolorowe ucieczki (Świadek) dostarczone nam przez Alberto Mielgo, pracującego wcześniej przy słusznie docenionym Spider-Manie Uniwersum. Część opowieści skupia się bardziej na tytułowym elemencie miłości, często fizycznej i erotycznej, pokazywanej na ekranie bez oporów, jako, że cała seria zyskała kategorię wiekową 18+. Inne z kolei za punkt wyjścia obierają śmierć, często poprzedzoną dużą dawką przemocy, strzelaninami i bijatykami. Mamy też oczywiście roboty wszelkiego rodzaju, małe i duże, mniej lub bardziej zaawansowane, posiadające własną świadomość (Trzy roboty) lub będące przedłużeniem ludzkiego ciała (Mechy). W większości przypadków następuje jednak synteza wszystkich trzech elementów, wpływających nawzajem na siebie i kształtujących bohaterów na równym poziomie.

roboty zdj 2(Wysysacz dusz, reż. O, Sulliwan; Miłość, Śmierć i Roboty 2019-)

Jako że netflixowa antologia składa się z kilkunastu opowieści, nie można w jej przypadku mówić o jednym uniwersum, ponieważ każda historia toczy się w swoim własnym i unikalnym świecie. Dalekie galaktyki, wielkie metropolie, post-apokaliptyczne przestrzenie to tylko niektóre z miejsc, jakie można odwiedzić. Czasem nawet nie trzeba wychodzić z domu, bo w domowej lodówce okazuje się rozwijać cała cywilizacja, odzwierciedlająca losy ludzkości od początków ewolucji do osiągnięcia nowego poziomu świadomości (Epoka lodowcowa). Zresztą, wpływ lodówek na losy świata staje się nieoceniony, w innej opowieści właśnie to jest miejsce zyskania samoświadomości przez jogurt, który później pokojowo przejmie władzę nad ludzkością, doprowadzając do dobrobytu (Gdy zapanował jogurt).

Osiemnaście światów zostaje zaludnionych jeszcze większą liczbą bohaterów, choć nie do końca można mówić o zaludnieniu, kiedy nie wszyscy oni należą do gatunku homo sapiens. Ci, którzy należą, często są okrutni lub po prostu pragmatyczni, starając się przeżyć w niesprzyjającym środowisku za wszelką cenę. Ci, którzy nie należą, zaliczają się do dziwnych potworów lub myślących maszyn, prezentując szerokie spektrum samoświadomości warunkujące ich zachowania. Mimo to obie grupy zadają sobie pytanie o sens istnienia i własne miejsce w świecie czy też we wszechświecie w niektórych przypadkach.

roboty zdj 3(Świadek, reż. A. Mielgo; Miłość, Śmierć i Roboty 2019-)

Choć większość tych krótkometrażówek można zakwalifikować jako pełnoprawne science fiction, niektóre z opowieści oscylują bardziej w stronę fantastyki. Przykładem jest Wysysacz dusz, który koncentruje się na profesorze badającym starożytne ruiny w obecności najemników i znajdującym wampirycznego potwora. Z kolei Rybia noc, będąca z pozoru zupełnie przyziemną historią o popsutym samochodzie w trakcie podróży ojca z synem, oferuje widziadła fantastycznych stworzeń morskich nawiedzających bohaterów jak duchy i wciągających ich do swojego świata. Na uwagę zasługuje również Udanych łowów, który prezentuje wątek zastępowania metafizyki przez technologię w steampunkowej estetyce, skłaniając do refleksji nad relacją natury i cywilizacji. Natkniemy się również na dość uniwersalne i powszechne dla science fiction tematy, jak samotność (Pomocna dłoń), zemsta (Sonnie ma przewagę) czy poszukiwanie sensu egzystencji (Nieśmiertelna sztuka). Nie jest to oczywiście wszystko, antologia oferuje widzowi znacznie więcej, o wiele za dużo, aby opowiedzieć o tym w jednym krótkim tekście.

Krótka czołówka pojawiająca się przed każdym odcinkiem natychmiast kojarzy się z serialem Czarne lustro, co wskazywałoby na podobny rodzaj refleksyjności. Jednak nie wszystkie opowieści Miłości, Śmierci i Robotów wychodzą z pesymistycznego założenia uzależniającego i wszechogarniającego charakteru technologii. Ten wątek pojawia się, to prawda, ale nie dominuje wszystkich narracji. Bohaterowie Martwego punktu, przypominający bardziej maszyny, raczej nie narzekają na swoje robotyczne ciała. Technologia nie pełni jedynie funkcji zagrożenia, choć wykorzystywana jest zarówno w pozytywny, jak i negatywny sposób, zgodnie z wolą wykorzystującego.

Banałem byłoby powiedzieć na koniec tego wywodu, że w tej różnorodności każdy znajdzie coś dla siebie, jednak, mimo wszystko, ta zasada całkiem dobrze się sprawdza, co świadczyć może o pieczołowitym przygotowaniu i wykonaniu całego zbioru. Równie trafne jest nazwanie serii antologią, przywodzącą na myśl science fiction drukowane na papierze. Kolejne odcinki Miłości, Śmierci i Robotów spełniają założenia krótkich opowiadań typowych dla tego gatunku, jednak przekładają je na audiowizualne medium, co pozwala na dużą kreatywność i dużą swobodę artystyczną. W efekcie nie musimy już tylko czytać o fantastycznych światach, teraz możemy je także zobaczyć.

Dorota Żak