Czarne chmury i… promień słońca

3_Wyspa psówWyspa psów (2018, reż. Wes Anderson)

Wes Anderson to człowiek obdarzony niesamowitym poczuciem humoru, który w najbardziej przygnębiającej sytuacji znalazłby iskierkę światła. Z drugiej strony mógłby też wstać i wygłosić tyradę o problemach współczesnego świata, naturze ludzkiej oraz naszych odwiecznych bolączkach. Taki właśnie jest Wes Anderson – łączy groteskę z dramatem tak umiejętnie, że  gdyby miał w kółko opowiadać jedną, tę samą historię, to i tak pozostawałaby ona interesująca. Oglądanie jego filmów jest jak spotkanie z przyjaciółmi z dzieciństwa, podczas którego uzmysławiamy sobie, że mimo upływających lat, wciąż pozostał w nas jakiś element niezmieniony przez czas. Anderson przyjechał do Berlina, aby otworzyć festiwal swoim nowym obrazem, „Wyspą Psów”. Już kilka lat wcześniej tworząc „Fantastycznego Pana Lisa” pokazał, że umie produkować animacje równie dobre jak filmy aktorskie, a może nawet lepsze. Jak sam przyznał na konferencji prasowej – ta forma daje mu możliwość tworzenia świata, którego nie byłby w stanie pokazać w filmie. Może je tworzyć w dowolnym momencie i dowolnym miejscu, film animowany nie ma właściwie żadnych ograniczeń. Za swoją najnowszą animację, został nagrodzony kolejnym Srebrnym Niedźwiedziem, tym razem za reżyserię (w 2014 otrzymał nagrodę Jury).

W „Wyspie Psów” Anderson skompletował doborową obsadę. Za głosy odpowiadają między innymi: Bill Murray, Edward Norton oraz laureatka tegorocznych Oscarów – Frances McDormand, a także reżyserka „Lady Bird” – Greta Gerwig. Całość wieńczy muzyka Alexandre’a Desplata, który z Andersonem współpracował już przy czterech filmach, w tym za jeden („Grand Budapest Hotel”) został nagrodzony Oscarem. Same te nazwiska wskazują, że jest to niebanalny projekt, a reżyser dołożył wszelkich starań, aby treść nie pozostała w tle. Można powiedzieć – choć to oczywiście kwestia względna – że mu się udało. „Wyspa psów” to fantastyczna opowieść o przyjaźni i poświęceniu, lecz także (a może przede wszystkim) satyra na aktualną sytuację polityczną na świecie.

201819628_3Wyspa psów (2018, reż. Wes Anderson)

Mamy więc typowe dla Andersona tworzenie pozornie fikcyjnego świata, który jednak ma w sobie bardzo dużo elementów z tego prawdziwego. Akcja filmu dzieje się w wymyślonym japońskim mieście, na którego czele stoi burmistrz Kobayashi. Wybucha tam epidemia choroby zwanej “psią grypą”, ponieważ przekazywana jest  właśnie przez tytułowe zwierzęta. Z tego powodu wszystkie czworonogi zostają przymusowo przesiedlone na specjalnie do tego celu przygotowaną wyspę. Innymi słowy rozpoczyna się izolowanie wszystkich psów niezależnie od tego czy są one faktycznie zarażone. Skąd my to znamy? Na przekór zasadom występuje młody Atari Kobayashi, który wyrusza na wyspę by odnaleźć swojego zesłanego czworonoga – Spotsa. Tam też spotyka piątkę psiaków o wdzięcznie brzmiących imionach – Rexa, Kinga, Duke’a, Bossa oraz Chiefa, które stają się jego przewodnikami i kompanami w podróży. Burmistrz Kobayashi jest tutaj nie trudnym do odgadnięcia nawiązaniem do Donalda Trumpa, a zsyłanie psów na wyspę przypomina o polityce migracyjnej USA oraz o problemach uchodźców. Anderson próbuje też na płaszczyźnie relacji człowiek-pies, pokazać, że czasami nie musimy się w stu procentach rozumieć, aby móc akceptować siebie nawzajem. Często wystarczą proste gesty lub czyny. Z drugiej strony, reżyser pokazuje destrukcyjną siłę uprzedzeń, która bierze się z plotek, strachu czy po prostu z trybu życia nieprzystosowanego do zmian. Podobnie jak w „Fantastycznym Panie Lisie”, Anderson wskazuje także na rodzinę, jako na jedno z najważniejszych dóbr, stawiając ją ponad ambicje i materialne pragnienia.

201819628_2Wyspa psów (2018, reż. Wes Anderson)

Warstwa techniczna filmu opiera się na wspomnianej animacji poklatkowej. Anderson stosuje znane z poprzednich filmów sztuczki – plany amerykańskie, montaż wewnątrzkadrowy oraz subtelną grę kolorami. Jego fascynację kinem niemym widać w licznych planszach i podpisach, które jako swojego rodzaju wskazówki fabularne pojawiają się między różnymi sekwencjami oraz przy poszczególnych postaciach. Istotną rolę odgrywa też orientalizm, jaki został tutaj zaaplikowany za sprawą wykorzystania estetyki kultury japońskiej. Główni bohaterowie (ci, którzy są Japończykami) mówią w swoim ojczystym języku, bez tłumaczenia tego na angielski. Przekład pojawia się natomiast jako element diegetyczny filmu, za który odpowiada specjalna translatorka. Taki zabieg pozwala nam bardziej wczuć się w problematykę “obcości”, którą podejmuje tutaj reżyser. Anderson inspiruje się także Kurosawą, co nie raz podkreślał w wywiadach, a co szczególnie widać w zgranej kompanii psów, przypominających trochę grupę samotnych samurajów oraz w sposobach portretowania natury. Ten film może być w pewnym sensie wyrazem wdzięczności Amerykanina, dla japońskiego mistrza.

„Wyspa Psów” na pewno niesie za sobą bagaż treści i przemyśleń, które reżyser chce poprzez psie postaci przekazać. Problem wykluczenia i dyskryminacji dotyka coraz większej ilości osób i grup społecznych. Jak pisał Ryszard Kapuściński:

Świat w którym żyjemy nie jest dla wszystkich przychylny. Widzimy, że jeżeli w jednym miejscu zaczyna być komuś dobrze, w drugim zaczyna być komuś źle. Kłopot w tym, że ludzkość nie umie wyzwolić się z tej sprzeczności. Nie ma sensu rozwodzić się na ten temat, wystarczy stwierdzić, że ciemne chmury krążą po niebie i nigdy nie wiadomo, gdzie i kiedy z takiej chmury zrobi się potop.

Czarne chmury mogą krążyć nie tylko nad dystopijną „Wyspą Psów”, mogą także znaleźć się nad nami – w każdym momencie.

Mateusz Słowik

Isle of Dogs
USA, Niemcy 2018, 101′
reż. Wes Anderson, scen. Wes Anderson, zdj. Tristan Oliver, prod. American, Empirical Pictures, Indian Paintbrush, Scott Rudin Productions, Studio Babelsberg, wyst. Bryan Cranston, Koyu Rankin, Edward Norton, Greta Gerwing, Bill Muray, Jeff Goldblum, Scarlett Johansson