Michael Cimino na planie Wrót niebios
After the fall: Post-Cimino Hollywood – tytuł artykułu Michaela Dempseya dla „American Film” w dużej mierze oddaje skalę wydarzenia, jakim była produkcja Wrót niebios (Heaven’s Gate, 1980, reż. M. Cimino). Autor Łowcy jeleni (The Deer Hunter, 1978, reż. M. Cimino), cieszącego się świetną recepcją ze strony krytyków, widzów oraz Amerykańskiej Akademii Filmowej, zapragnął stworzyć arcydzieło, które zapewniłoby mu wieczną sławę i stanowiło przykład obrazu perfekcyjnego w każdym calu.
Ta produkcja miała stać się istotnym punktem odniesienia w historii kinematografii. Owszem, stała się, choć powody, które do tego doprowadziły, mają zgoła odmienny charakter niż planowany. 19 listopada 1980, czyli w dzień po nowojorskiej premierze, Wrota niebios zostały okrzyknięte artystycznym zerem, produkcyjną pomyłką wszech czasów, fiaskiem, które doprowadziło United Artists do bankructwa. Epicki western stał się przestrogą dla amerykańskich wytwórni filmowych, by ograniczać swobodę artystyczną twórców filmowych. Stąd też tytuł artykułu Dempseya o post-ciminowskim Hollywood – po okresie błogiej samorealizacji reżyserskiej, nieskrępowanej nadzorem producentów, sposób realizacji filmów miał na powrót przypominać system produkcyjny epoki kina klasycznego.
Usposobienie Michaela Cimino
Zdobywca Oscara za najlepszą reżyserię i najlepszy film w 1979 roku był perfekcjonistą, idealistą i dumną jednostką nieznoszącą sprzeciwu. Są to cechy niewątpliwie cenne w zawodzie reżysera, jednak problem pojawia się wtedy, gdy artystyczne usposobienie zamienia twórcę w tyrana, a proces realizacji filmu w przeciągające się tortury.
Penelope Shaw, asystująca Cimino przy montowaniu Wrót niebios, w dokumencie Final Cut: The Making of Heaven’s Gate and the Unmaking of a Studio (reż. M. Epstein, 2004) określa reżysera jako człowieka charyzmatycznego, któremu wszyscy ufali i dzięki któremu wierzyli także w swoje nieograniczone możliwości. Sandra Jordan dodaje, że Cimino zaszczepił w członkach ekipy wizję pracy przy dziele na miarę Przeminęło z wiatrem (Gone with the Wind, 1939, reż. G. Cukor, V. Fleming, S. Wood,), w związku z czym atmosfera na planie była bardzo podniosła. Świadomość pracy nad amerykańską epopeją opartą na prawdziwych wydarzeniach dość szybko przestała jednak rekompensować ekipie filmowej trudy realizacyjne. Cimino zarzucano zbytnią dbałość o szczegóły i wręcz manię na punkcie perfekcyjnych ujęć. Scena, w której pijany James Averill (Kris Kristofferson) budzi się od uderzenia w twarz i zaczyna wymachiwać lassem była powtarzana pięćdziesiąt dwa razy. Nic więc dziwnego, że w szóstym dniu zdjęciowym reżyser był już pięć dni poza harmonogramem. Taki poślizg wiązał się z ogromnymi kosztami. Pierwotnie zdjęcia miały trwać sześćdziesiąt dziewięć dni, natomiast po dwóch tygodniach na planie oszacowano, że pracując z tempem skrupulatnego Cimino, zdjęcia trwałyby dwieście dni dłużej.
Michael Cimino, Isabelle Huppert i Jeff Bridges na planie Wrót niebios
Nadzorować i karać – producenci i kierownicy
Drobiazgowość i apodyktyczność reżysera nie była tajemnicą dla producentów. Zanim zaczął tworzyć pełne metraże, dał się poznać jako autor reklam telewizyjnych, które wizualnie zachwycały, ale czas, jaki pochłaniało ich wyprodukowanie, był niebotyczny. Powinno zatem być jasne, że do pracy z Cimino nad potencjalnym dziełem wszech czasów należy wysłać osobę, która będzie potrafiła utrzymać reżysera (mającego wyraźne tendencje do przedobrzania) w ryzach i zrobi wszystko, by praca szła zgodnie z planem. Do współpracy z Cimino zatrudniono Joann Carelli – bliską przyjaciółkę i niegdysiejszą partnerkę twórcy, której motto brzmiało: „Władzę najlepiej wykorzystywać po cichu”. Producentka była jednak zbyt cicha i pobłażliwa wobec reżysera. Jej niekonsekwentny nadzór nad pracą przy Wrotach niebios kosztował United Artists miliony dolarów oraz przedłużenie pracy na planie. Aby ratować sytuację, UA postanowiło wesprzeć Carelli, wysyłając do Montany swojego młodszego kierownika, Dereka Kavanaugha. Reżyser Łowcy jeleni uznał ten ruch za atak ze strony studia i poinformował David Fielda, wiceprezesa UA, że nie będzie z Kavanaughem rozmawiał, co więcej – nie wpuści go na plan. Wyglądało na to, że Cimino był sam sobie szefem.
Trzymiesięczne prace na planie Wrót niebios kosztowały studio 18 milionów dolarów, przy czym początkowy budżet wynosił o 6 milionów mniej. Oszacowano, że jeśli studio nie wprowadzi drastycznych zmian w planie i nie zagrozi Cimino, że straci on prawo do ostatecznej wersji montażowej filmu, Wrota niebios będą kosztowały 50 milionów dolarów. Kierownicy studia podjęli stanowcze kroki – Carelli została zwolniona i odtąd studio bezpośrednio kontrolowało poczynania reżysera, nie dopuszczając do żadnych opóźnień czy dodatkowych kosztów (mimo to ostateczny budżet wyniósł 44 miliony).
Wcześniej szefowie produkcji UA, David Field i Steven Bach, rozważali zwolnienie Michaela Cimino, jednak studiu zależało na filmie. Nie wchodziła w grę rezygnacja z projektu i przeznaczenie budżetu na kilka mniejszych produkcji. Kierownicy widzieli na planie efektowne fragmenty taśmy i mieli świadomość, że jest to filmowe „dziecko” Cimino, jego autorskie dzieło, które powinien doprowadzić do końca. Nie bez znaczenia były doświadczenia związane z produkcją Łowcy jeleni. Cimino przekroczył wtedy budżet o sto procent, zostało to jednak zrekompensowane ogromnym sukcesem artystycznym oraz finansowym (kosztujący 15 milionów dolarów pacyfistyczny obraz w samych Stanach Zjednoczonych zarobił niemal 50 milionów).
Niezaprzeczalnie studio UA wiedziało, z kim ma do czynienia. Michael Cimino jeszcze przed pomysłem na Wrota niebios zdążył zademonstrować swoją ciemną stronę; nie dotrzymywał założeń umów producenckich, zrywał je, wykraczał poza harmonogram zdjęciowy, zwiększał budżety projektów, nie pozwalał nadzorować swoich działań. Nawet jeśli owe naruszenia miały doprowadzić do powstania dzieł wybitnych, należało się liczyć z tym, że osoba ze skłonnościami do zbytniego perfekcjonizmu, zakrawającymi o manię, może się w pewnym momencie wymknąć spod kontroli tak bardzo, że zrujnuje nie tylko siebie, ale i studio oraz kariery aktorskie. Szefowie UA okazali szczere chęci i życzliwość, za którą później musieli sporo zapłacić.
Należy zaznaczyć, że zarówno Bach, jak i Field nie mieli dużego doświadczenia w pracy przy tak ogromnych i kłopotliwych produkcjach, jaką były Wrota niebios. Sposobów na zażegnanie kryzysu podpatrywali więc w doświadczeniach innych superprodukcji, takich jak Kleopatra (Cleopatra, 1963, reż. J. L. Mankiewicz, 1963), Czas Apokalipsy (Apocalypse Now, 1979, reż. F.F. Coppola) czy Królowa Kelly (Queen Kelly, 1929, reż. E. Von Stroheim). Niemal bolesne jest zestawienie budżetów i wpływów z dystrybucji Kleopatry i Wrót niebios. Oba dzieła pochłonęły w przybliżeniu 44 miliony dolarów. Wpływy z Kleopatry wyniosły w przybliżeniu 58 milionów, natomiast z Wrót niebios jedynie 3,5 miliona. Szefowie produkcji UA założyli, że jeśli Czas Apokalipsy wyszedł na prostą po monstrualnych problemach (przekroczony budżet, zjawiska pogodowe niszczące plan zdjęciowy, zła kondycja aktorów), to i Wrotom niebios się uda, jeśli tylko UA będzie stanowcze i wymagające. Pewnych rzeczy nie da się jednak naprawić, gdy interwencja przychodzi zbyt późno.
Recepcja krytyków
Klęska filmu Cimino z 1980 roku była kompletna; natarcie nastąpiło ze wszystkich frontów. Również krytycy postanowili nie szczędzić słów, by napiętnować nieudany western. Michael Cimino po druzgocącej reakcji prasy napisał list do UA z prośbą o wycofanie filmu, by mógł w montażowni go poprawić, jako że w złej edycji materiału upatrywał głównej przyczyny niezadowolenia widowni. Najbardziej przytłaczająca i najsłynniejsza jest recenzja Vincenta Canby’ego opublikowana w „The New York Timesie”. Pada w niej zdanie, które wykorzystane zostało w większości artykułów i opracowań traktujących o twórczości Cimino. Canby twierdzi, że “[…] Ciminowskie podejście do tematu jest tak przewidywalne, że oglądanie filmu jest jak przymusowa, czterogodzinna wycieczka po swoim, dobrze znanym salonie”. Mężczyzna dobitnie dodaje w ostatnim zdaniu artykułu: „Wrota niebios są czymś raczej niespotykanym wśród innych filmów dzisiejszych czasów: nieocenioną katastrofą”.
Roger Ebert zastanawiając się nad przyczynami złego odbioru filmu, przyklaskuje Canby’emu: „Może długość [filmu] stanowi problem? Cimino wrócił do montażowni, podczas gdy dyrektor United Artists narzekał, że film «zniszczyła» niesłuszna, negatywna recenzja krytyka «The New York Timesa» Vincenta Canby’ego. Brat Canby tylko wykonywał swoją robotę”. W końcówce recenzji ostro puentuje: „Na film wyrzucono 36 milionów dolarów. Jest to najbardziej skandaliczna kinematograficzna strata, jaką kiedykolwiek widziałem, a pamiętajcie, że oglądałem Pomaluj swój wóz”.
Lead artykułu w „Variety” prezentuje podobną, choć mniej druzgocącą w porównaniu do powyższych, opinię autora o westernie Cimino: „Pierwsze sceny Wrót niebios są tak energiczne i piękne, że każdy, kto zna historię o wydanych 35 milionach może zacząć myśleć, że obraz był wart każdego gorsza. Niestety, równowaga w filmie Michaela Cimino jest tak zaburzona, tak wydłużona w trakcie trzech i pół godziny oraz tak potężna, że wali się na niemal każdym poziomie”.
Cimino kilkukrotnie wprowadzał poprawki do filmu, co wiązało się z kinowymi wznowieniami obrazu. Chociaż dla reżysera pierwotna wersja (ponad pięciogodzinna, pokazana szefom UA) była najlepsza, sam podjął się jej skrócenia, mając na uwadze zadowolenie światowej widowni. Pomimo starań, recepcja filmu w latach 80. w Stanach Zjednoczonych pozostawała w tym samym duchu. Michael Cimino przechodził trudne chwile, nie słysząc żadnych afirmacyjnych głosów na temat swojego dzieła (za wyjątkiem głosów z Europy). W 2011 roku w rozmowie z Nancy Griffin przyznał:
Musiałem się zdyscyplinować, żeby nie dopuścić do… sama wiesz. To tak jak z kobietami, które zostały zgwałcone: niektóre z nich stają się profesjonalnymi ofiarami do końca życia […]. Dużo czasu minęło, zanim byłem zdolny powiedzieć: „Jestem dumny z tego filmu”. I jestem z niego dumny. Nie mógłbym zrobić go lepiej. Żadnych usprawiedliwień, żadnego żalu.
Rewizja i nowa recepcja
Pewną satysfakcję wywołuje fakt, że Cimino dożył momentu, w którym jego dzieło doczekało się przychylnych, a nawet pochwalnych recenzji. Podkreślano w nich, iż Wrota niebios zaraz po premierze zostały mylnie odebrane, niesłusznie ocenione bądź boleśnie zignorowanie. Liczne pozytywne opinie krytyków pojawiły się po pokazaniufilmu (wersja odrestaurowana, 216-minutowa) na festiwalu w Wenecji w 2012 roku, gdzie obraz przyjęto z owacjami na stojąco. Tadeusz Sobolewski w swojej relacji z zachwytem pisze o dawnym projekcie Cimino:
Wrażenie potężne – kino odzwyczaiło nas dziś od takiego artystycznego rozmachu, szafowania potężnymi obrazami, które odtwarzają miniony świat po malarsku, z dokładnością powieściowego opisu, naturalistycznego i pięknego zarazem.
Wrota niebios przyczyniły się do upadku wytwórni United Artists i zakończyły pewien etap wystawnego autorskiego kina lat 70. Dziś ten sam film powraca w aurze arcydzieła i rzeczywiście zachwyca – jego wizja ma uderzającą głębię i totalność, jaką dziś uzyskują jedynie filmy fantasy dzięki efektom specjalnym.
Rok po Wenecji niegdysiejszą porażkę wszech czasów dystrybuowano ponownie w Wielkiej Brytanii. Tutaj również obraz cieszył się niezwykle ciepłym przyjęciem, które diametralnie różniło się od amerykańskiej opinii z roku 1980. Nigel Andrews w artykule dla czasopisma „Financial Times” w metaforycznym porównaniu konstatuje, iż wrogie recenzje wynikły z długo podsycanych przez złą prasę plotek o monstrualnym budżecie i nadętym, egocentrycznym zachowaniu reżysera. Karmieni takimi doniesieniami krytycy niczym wygłodniałe, trzymane w klatkach zwierzęta rzucili się na film. „Wtedy, w 1980 roku, skonfrontowali się z filmem – intruzem w zagrodzie ideałów – który w niczym nie przypominał wcześniej oglądanych przez nich westernów. Niejasny, poetycki, gwałtowny, eliptyczny. Nic dziwnego, że go rozszarpali”.
Całkowitą zmianę w podejściu do filmu potwierdza także ranking BBC. W lipcu 2015 BBC poprosiło sześćdziesięciu krytyków z całego świata, by wybrali sto najlepszych amerykańskich filmów wszech czasów. Zachęcano ich do kierowania się swoimi wrażeniami na poziomie emocjonalnym; chodziło o wybranie najlepszego filmu w kinematografii amerykańskiej, nie najważniejszego. Wrota niebios uplasowały się na 98. pozycji, a więc wraz ze Zniewolonym. 12 Years a Slave (12 Years a Slave, 2013, reż. S. McQueen) i Asem w potrzasku (Ace in the Hole, 1951, reż. B. Wilder) znalazły się w trójce zamykającej zestawienie. Co ciekawe, tuż przed Wrotami niebios, na 97. pozycji znalazło się Przeminęło z wiatrem – które stanowiło dla Cimino jakościowy punkt odniesienia. Oto 35 lat po nowojorskiej premierze, niegdysiejsza klapa wszech czasów widnieje na liście amerykańskich arcydzieł wszech czasów.
Kris Kristofferson na planie Wrót niebios
Diagnoza
Z powyższej analizy wynika, że za zasadnicze elementy, które doprowadziły do gigantycznego fiaska Wrót niebios można uznać apodyktyczne i zbyt drobiazgowe usposobienie reżysera, pobłażliwość ze strony zarządu studia, brak odpowiedniego nadzoru producenckiego, złą sławę zawdzięczaną prasowym plotkom o pracach na planie (jeszcze przed premierą) oraz nieprzychylną, wręcz wrogą krytykę już po premierze filmu.
Ekipa filmowa nazywała reżysera Ajatollahem Cimino, a plan zdjęciowy – Camp Cimino. Owe określenia korespondują z opinią Olivera Stone’a na temat reżysera Łowcy jeleni: „Z Michaelem dzień trwa dwadzieścia cztery godziny (…). On nie śpi… ma naprawdę obsesyjną osobowość. Jest najbardziej napoleońskim reżyserem, z jakim kiedykolwiek pracowałem”. Nie da się jednak zbagatelizować nasuwającego się „ale”. W swojej pracy Cimino nie kierował się osobistym interesem finansowym, tylko artystyczną wizją. Gonił za ideałem filmowym i spełnieniem swojego wyobrażenia o dziele pełnym. Chyba każdy miłośnik kina niezależnego ma problem z bezpardonowym deprecjonowaniem Cimino.
Podobnie sprawa wygląda z szefostwem UA i Joann Corelli – wszyscy teoretycznie stojący „nad” reżyserem zostali przez niego ujarzmieni i śnili razem z nim sen o arcydziele. Przy omawianym projekcie nie ma mowy o braku talentu, lenistwie, niedociągnięciach; w tym przypadku to nadgorliwość w każdej kwestii doprowadziła do przykrych konsekwencji. Żal powoduje fakt, iż tak potężne dzieło ostrzelano z każdej strony, pozostawiając ludzi zaangażowanych w jego powstanie boleśnie skrzywdzonych, bowiem Wrota niebios poważnie (i negatywnie) wpłynęły na ich przyszłe projekty. Studio United Artists, stworzone przez artystów filmowych, którzy domagali się wolności kreatywnego wyboru i nieskrępowanej wymaganiami producentów realizacji pomysłów, po 61 latach przestało istnieć. Niełatwo wskazać podobną klęskę w całej historii kinematografii.
Richard Brody swoje rozważania nad odbiorem filmu kończy refleksją na temat współczesnej krytyki filmowej uprawianej online. Jego zdaniem Wrotom niebios mogłyby pomóc opinie niezależnych, młodych blogerów filmowych: „Mogłoby to nie wystarczyć, by uczynić z filmu komercyjny hit, ale zrobiłoby z niego succès d’estime, nie po 32 latach, ale już na samym początku”. Szkoda, że pierwsza strona filmowa została uruchomiona dopiero w 1993 roku, a pierwszy blog filmowy jeszcze później.
Małgorzata Kramek