Piąta fala (2016, reż. J Blakeson)
Piąta fala
USA 2016
reż. J Blakeson
scen. Susannah Grant, Akiva Goldsman,
Jeff Pinkner
zdj. Enrique Chediak
wyst. Chloë Grace Moretz, Maika Monroe,
Nick Robinson, Alex Roe
Gdyby miarą wartości filmu była jego pierwsza scena, Piąta fala okazałaby się jednym z najciekawszych blockbusterów roku. Efektowne wprowadzenie widza w świat przedstawiony, osiągnięte dzięki zmuszeniu protagonistki do podjęcia decyzji niemożliwej, zapowiada bowiem survival z prawdziwego – nawet jeśli wciąż tylko familijnego – zdarzenia.
Niestety, prolog Piątej fali szybko okazuje się zaledwie pięknym złudzeniem – jedyną anomalią, jaka tym razem wkradła się w coraz bardziej precyzyjne obliczenia hollywoodzkiego kalkulatora do robienia filmów. Cóż, i tak nieźle, jeśli wziąć pod uwagę wypuszczane ostatnio przez Fabrykę Snów potworki.
Źródło porażki jest tu dokładnie takie samo, jak w przypadku reszty ekranowych epigonów Igrzysk śmierci, których grono produkcja ta niewątpliwie zasila: ciekawy koncept fabularny zostaje utopiony w morzu niedorzeczności i zalewie obrzydliwych wątków melodramatycznych. Eufemistycznie rzecz ujmując, poziom scenariusza Piątej fali pozostawia więc sporo do życzenia – co kłuje w oczy tym bardziej, że film nie otrzymał na tyle pokaźnego budżetu, by pojawiła się chociaż szansa (marna co prawda, ale zawsze) na częściowe schowanie jego wad pod maską wizualnych fajerwerków.
Fabularny fundament widowiska wyznacza tajemnicza inwazja kosmitów, falowo atakujących bezradną ludzkość poprzez odcięcie prądu i następujące jedna po drugiej katastrofy. Reakcja świata na taki obrót spraw jest praktycznie zerowa, toteż sens wszystkiego rozpływa się jeszcze przed nadejściem tytułowego wydarzenia. Czasem można wręcz odnieść wrażenie, że motyw agresji pozaziemskich przybyszów służy tylko temu, by pokazać smutne lub jakże wzruszające ujęcia z ludzkich obozowisk powstałych w wyniku enigmatycznej pożogi, a także by główna bohaterka mogła pochodzić sobie po niebezpiecznym lesie i zostać w ten sposób kolejną nieudaną reinkarnacją Katniss Everdeen.
Skoro już o lesie mowa – im dalej w jego głąb, tym z Piątą falą gorzej. Jeśli cokolwiek się udaje, to niezamierzona aktualizacja geniuszu Williama Goldinga. Dochodzi do niej zawsze wtedy, gdy film próbuje opowiadać o problemach dzieci i nastolatków postawionych w ekstremalnych warunkach. A robi to – na swoje nieszczęście – irytująco często, bo wśród wiodących wątków Piątej fali znajduje się właśnie ten poświęcony militaryzacji nieletnich.
Aż przykro patrzeć, jak obiecujący aktorzy młodego pokolenia marnują swój talent na występ w tej produkcji – szczególnie wcielająca się w wiodącą rolę Chloë Grace Moretz, która wyraźnie nie potrafi odnaleźć się w konwencji filmu. Trudno winić ją jednak za to, że czuje się zagubiona w starciu z oceanem dramaturgicznego bezsensu.
Koniec końców, wraz z premierą Piątej fali blockbusterowe tsunami niestety nie nadeszło, ale czy ktokolwiek na nie liczył? Powódź okołodystopijnych young adult movies, rozpoczęta przez brawurowy (i zasłużony zresztą) sukces pierwszych dwóch odsłon Igrzysk śmierci, kończy się zaskakująco szybko – a w każdym razie zdecydowanie szybciej, niż można się było spodziewać jeszcze trzy lata temu. Błyskawicznie spadają nie tylko zarobki, ale i jakość przynależnych do tego fenomenu filmów, coraz wyraźniej płynących po samym dnie mainstreamu. Początkowe części Igrzysk śmierci nie były może kinem zjawiskowym, ale potrafiły twórczo korzystać z różnego rodzaju schematów znalezionych na półkach z popularnymi fabułami. Ich następcy, z dwoma Kosogłosami i Piątą falą na czele, swoich rozwiązań szukają już w dziale opowieści zakazanych – tam, gdzie mieszczą się wzorce równie tanie, co badziewne.
Oskar Wanat