Awantura w wieżowcu

1High-Rise (2015, reż. Ben Wheatley)

High-Rise
Wielka Brytania 2015
reż. Ben Wheatley
scen. Amy Jump
zdj. Laurie Rise
wyst. Tom Hiddleston, Jeremy Irons, Sienna Miller

Cztery dekady temu James Graham Ballard, brytyjski pisarz zaliczany do literackiej nowej fali science-fiction, stworzył powieść o tym, jak podczas walki klas wywiązującej się w nowoczesnym wieżowcu wyzwalają się najgorsze ludzkie instynkty. Ponoć jego wizja nie przedawniła się, więc ruszono z pracami nad filmową adaptacją.

Producent filmu, Jeremy Thomas, chciał przenieść powieść Ballarda na ekran już pod koniec lat 70. Wtedy nie udało mu się zebrać funduszy, ponieważ panowało przekonanie, że z tej książki nie da się zrobić filmu. Trzy lata temu High-Rise przeczytał brytyjski reżyser Ben Wheatley i skontaktował się z Thomasem, wciąż będącym właścicielem praw do ekranizacji. Musiało kusić, żeby tę umiejscowioną właśnie w latach 70. fabułę uwspółcześnić – tak się nie stało. To śmiałe posunięcie, dające jednak pole do popisu w retromańskim dopieszczeniu wizualnym przestrzeni.

Doktor Robert Laing (Tom Hiddleston) po śmierci siostry szuka wyciszenia w nowoczesnym apartamentowcu, który ma spełniać wszystkie możliwe potrzeby: jest tu supermarket, basen, siłownia, miejsca rozrywki, zieleń oraz, zdawałoby się, chętni do integracji mieszkańcy. Szybko okazuje się, że w wieżowcu panuje restrykcyjna hierarchia, a szczytem marzeń każdego jest mieszkać na samym szczycie, jak architekt Royal (Jeremy Irons), autor całej idei mikroorganizmu wewnątrz jednego budynku.

Kiedy mieszkańcy niższych pięter zaczynają demolować kolejne poziomy, idąc po to, co, jak twierdzą, im się należy, od razu przypomina się Snowpiercer: Arka przyszłości (2013, reż. Joon-ho Bong). U Joon-ho Bonga pasażerowie-gapowicze z ostatnich wagonów uskuteczniali rewolucję w sposób stopniowy, ale bardziej dynamiczny, obfitujący w sceny akcji. U Wheatleya apokalipsa przychodzi nagle, w teledyskowym slow motion, przy odświeżonych brzmieniach SOS ABBY (jedna z lepszych sekwencji w filmie). Obie wizje są tyleż prostą, co dosadną alegorią. Przyjemna dla oka, dopięta na ostatni guzik estetyka, chociaż pod koniec zaczyna być przerostem formy nad treścią, uwydatnia kontrasty między klasami społecznymi i ekscesy bogaczy, takie jak choćby przyjęcie kostiumowe w stylu Ludwika XVI czy tajemniczy ogród żony Royala. Daje też oczywiście możliwość nostalgicznej wycieczki do czasów mody na krzaczaste wąsy i bokobrody, której najpełniejszym wyrazem jest rewelacyjna charakteryzacja Luke’a Evansa. Pięknie prezentuje się zwielokrotnione przez lustro w windzie oblicze Hiddlestona i jego pozornie niedbale umazane szarą farbą oko.

2High-Rise (2015, reż. Ben Wheatley)

Z jednej strony film stanowi czytelną wiadomość ostrzegawczą odnośnie tego, w jak nieoczekiwany sposób kapitalizm, nowoczesne życie, miejski krajobraz i technologia mogą wypaczać psychikę człowieka. Z drugiej, ta przenośnia jest aż nazbyt oczywista – choć satyryczna i z przebłyskami czarnego humoru, to pozbawiona napięcia w momentach, które można by wypunktować jako kluczowe. Postaci funkcjonują gdzieś poza czasem i przestrzenią, bo toksyczna atmosfera wieżowca zatraca w nich poczucie obu tych rzeczy. High-Rise naszpikowano metaforami, które charakteryzują bohaterów, ale rozwarstwiają spójność akcji – ich nagromadzenie sprawia, że widz zaczyna oczekiwać rozwikłania w finale wielkiej tajemnicy sterującej całością, której jednak… nie ma.

Dystopia u Wheatleya nie funkcjonuje w odległej galaktyce, lecz jest jak najbardziej przyziemna, osadzona gdzieś na obrzeżu świata, który znamy. Nie brakuje w niej seksu, nieuzasadnionej przemocy, destrukcyjnego szału i maniakalnej chęci władzy. Przedstawia zbiór postaw, z których niektóre uwiarygodnione są dobrym aktorstwem (szczególnie Hiddleston i Irons), inne służą za popkulturowe symbole (spiker telewizyjny czy filmowiec-dokumentalista). Brakuje jednak empatii, którą widz chciałby obdarzyć bohaterów, bo koniec końców alarmujący przekaz nie zagnieżdża się u publiczności głęboko w środku. Nawet mimo obracanej na ruszcie psiej łapy.

Ada Kotowska