Bloodsucking Bastards (2015, reż. Brian James O’Connell)
Bloodsucking Bastards
USA 2015, 86’
Reż. Brian James O’Connell
Scen. Ryan Mitts
Zdj. Matt Mosher
Muz. Anton Sanko
Wyst. Fran Kranz, Pedro Pascal, Joel Murray,
Joey Kern, Emma Fitzpatrick
Pod nazwą Dr God ukrywa się grupa pięciu komików z Los Angeles, którzy znani byli do tej pory głównie z występów na żywo i tworzenia programów dla telewizji. W 2015 roku Brian James O’Connell wraz z przyjaciółmi postanowili zrealizować film pełnometrażowy.
Tytuł Bloodsucking Bastards należy odczytywać na dwóch poziomach. Reżyser wykorzystuje wampiry jako (niezbyt subtelną i oryginalną) metaforę pracodawców wysysających życie ze swoich podwładnych. Przestrzeń zredukowana została do ciemnego i wypłowiałego z kolorów biura. Prócz kilku epizodów i retrospekcji rozgrywanych w innych miejscach, razem z postaciami dusimy się w tych klaustrofobicznych pomieszczeniach. Nie należy oczekiwać inscenizacyjnego rozmachu trójwymiarowego musicalu Korporacja (2015) Johnnie’ego To, a raczej minimalizmu i monochromatyzmu scenografii, porównywalnego z wystrojem Initechu z Życia biurowego (1999) Mike’a Judge’a.
Monotonia życia korporacyjnego niewolnika objawia się również poprzez nieustanne podkreślanie rutyny niemal do finałowego aktu. Główny bohater Evan jest tak pozbawiony energii i przyklejony do swojego biurka, że okazuje się ostatnią osobą, która zauważa wampiry w najbliższym otoczeniu. Z drugiej strony Tim, będący świadkiem przemiany jednego z kolegów, nawet nie kwapi się, aby kogoś o tym poinformować. Postaci są tak przerysowane, że nie przypominają prawdziwych pracowników biurowych, a ich odpowiedników z serialu Biuro (2005–2013).
Bloodsucking Bastards (2015, reż. Brian James O’Connell)
Zmiany w pozbawionej emocji egzystencji bohaterów wprowadza nowy kierownik, który ma na pieńku z protagonistą. Max postanawia zwiększyć wydajność podwładnych niecodziennymi sposobami. Paradoksalnie dopiero kiedy zamienia kolejne osoby w wampiry, te zaczynają naprawdę „żyć”: nieśmiała Zabeth staje się demonem seksu, a Andrew znajduje w sobie siłę, aby zmusić dłużników do oddania pieniędzy. Chociaż twórcy stopniowo zwiększają dawkę grozy, a na koniec serwują prawdziwą orgię przemocy, horror zostaje przytłoczony przez komedię. Krwiopijcy po przebiciu serca kołkiem wybuchają niczym głowy w Skanerach (1981) Davida Cronenberga. Zalewająca ekran posoka zamiast wzbudzać obrzydzenie, wywołuje śmiech. W żadnej scenie nie czuć próby zachowania powagi i zbudowania nastroju grozy. Nikt też nie udaje, że film jest czymś więcej niż czystą rozrywką.
Największą zaletą produkcji jest obsada. W mniejszych bądź większych rolach zobaczymy wiele znajomych twarzy: Pedro Pascal, czyli Oberyn Martell z Gry o tron (2011–), tchnął w pewnego siebie Maxa dużą dawkę dystansu. Gra na granicy karykatury, wypowiadając z poważną miną zarówno te błyskotliwe, jak i całkowicie idiotyczne kwestie. Kolektyw odpowiadający za realizację zaprosił do współpracy osoby, będące gośćmi w ich comiesięcznych występach improwizacyjnych Dr God Revival. Na szczególną uwagę zasługuje Joey Kern, jego Tim jest wzorem dla każdego szanującego się obiboka. Wszystkimi gestami podkreśla niechęć do jakiejkolwiek aktywności, a do tego wygląda jak Matthew McConaughey, który w przerwie między zdjęciami do Witaj w klubie (2013) postanowił za darmo pomóc znajomym w realizacji filmu. Intertekstualne smaczki stanowią epizody aktorów, korespondujące z ich wcześniejszymi kreacjami. I tak znany z Dostawy na telefon (2010–2011) Parvesh Cheena zamienił posadę telemarketera z Indii na staż w wampirzej firmie, czego szybko pożałuje.
Bloodsucking Bastards (2015, reż. Brian James O’Connell)
I chociaż nie ma wątpliwości, że ekipa bawiła się na planie doskonale, produkcja wiele traci z powodu braków budżetowych. Brian James O’Connell montażem czy trikami inscenizacyjnymi próbuje urozmaicić swoją opowieść i ukryć niedobór pieniędzy, ale nie zawsze osiąga zamierzony efekt. Satyra czasami gdzieś znika i zastępowana jest przez parodię, a niektóre pomysły nie zostają poprawnie rozwinięte. Pomimo licznych wad Bloodsucking Bastards stanowi idealny sposób na zabicie nudy, szczególnie w pracy.
Rafał Christ