God games umarły?

Godus01Ilustracja: Godus, 2013

Obserwując sposób ewoluowania podgatunku, jaki tworzą god games oraz zawartego w nich konceptu boga, można odnieść wrażenie, że gry te nie są w stanie zaoferować graczom nic więcej ponad to, co już otrzymali.

Refleksja ta pojawiła się w mojej głowie za sprawą gry mobilnej Godus, zaprojektowanej przez twórcę „gier w boga” – Petera Molyneux. Większość graczy miało do czynienia z takimi tytułami jak Populus czy Black and White. Pierwszy z nich uznawany jest za prekursorski wobec podgatunku, a każdą kolejną produkcję określa się mianem jego duchowego spadkobiercy. Na tle poprzedników Godus wyróżnia się rozbudowaną funkcją multiplayer oraz znacznie nowocześniejszą oprawą graficzną, a także stosunkowo dobrze skonfigurowaną funkcjonalnością dostosowaną do ekranów dotykowych. Różnicą jest także to, że w Godusie gracz zbiera karty reprezentujące zdobyte technologie, surowce czy też kolejne ery cywilizacji.

Jednak same zadania przed jakimi stajemy, niewiele odróżniają się od poprzednich produkcji podgatunku. Wchodzimy w rolę boga dbającego o swoich wyznawców, zapewniając im dobrobyt i ratując w obliczu niebezpieczeństwa. Jako, że wcielamy się w boga, posiadamy liczne moce nadprzyrodzone, dzięki czemu możemy pomagać ludności w budowaniu swoistej „ziemi obiecanej”. Jednak bez ich wiary (przeliczanej na punkty) nie będziemy w stanie dokonywać cudów. Najpierw dajemy wiernym możliwość rozmnażania się i rozwijania cywilizacji, jednak rola boga nie ogranicza się do panowania nad jednym ściśle określonym obszarem. Im więcej władzy dzierży gracz, tym więcej chce jej zdobyć. Dlatego mamy możliwość wyruszenia w morską podróż, mającą na celu podbój terenów zajmowanych przez inne ludy.

Mimo rzekomej innowacyjności, nie bez przyczyny to Black and White jest uznawana za najlepszą produkcję Petera. Prawdopodobnie była to także gra, która poprzedziła upadek podgatunku. Fundusze na ostatni projekt Molyneux zostały zebrane na platformie crowdfundingowej Kickstarter w 2012 roku. Uwierzywszy w potencjał projektanta – w oparciu o poprzednie gry jego autorstwa – w błyskawicznym tempie zebrano kwotę znacznie przewyższającą początkowe założenia. Okazało się jednak, że nie każdy twórca jest świetnym managerem i pomimo olbrzymiego budżetu oraz fantastycznych obietnic – projekt zadebiutował dotychczas jedynie na platformach mobilnych oraz w formie wczesnego dostępu na Steamie. W efekcie: człowiek, który chciał dać ludziom możliwość wcielenia się w rolę bogów, sam zachował się jak jeden z nich. Mimo przeprosin, jakie wystosował do graczy, w środowisku pozostał duży niesmak. Oficjalnie Peter Molyneux odciął się od projektu i zaczął prace nad inną produkcją (The Trial), Godusa pozostawiając samemu sobie.

godus02Ilustracja: Godus, 2013

Dlaczego więc postawiłam tezę, że god games umarły? Ponieważ grając w Godusa miałam wrażenie, że niczego nowego nie może mi zaoferować. Możliwość rywalizacji z innymi ludźmi-bogami pokazała jedynie, że wcielanie się w monoteistycznego boga jest nudne. Zbieranie bąbelków symbolizujących wiarę, sadzenie drzew czy też przeprowadzanie wiernych przez kolejne wzgórza, aby tam budowali nowe osady – po prostu nuży. Większość rozwiązań jest jedynie rozwinięciem tych, które były stworzone na potrzeby Black and White. Gracz, pełniąc funkcję władcy w grze, jest tylko projekcją boga stworzoną przez Petera Molyneux. Projektanta, który przyznawszy się do porażki, odciął się od własnego projektu i zawiódł pokładających w nim nadzieje fanów.

Ariana Jeż