Do serca Twego (2013, reż. Ewa Borysewicz)
Ewa Borysewicz jest rysowniczką, scenarzystką i reżyserką filmów animowanych. Jej debiut, Do serca Twego (2013), był nominowany między innymi do Złotego Niedźwiedzia w konkursie filmów krótkometrażowych na Berlinale. O prostocie, blokowiskach i planach na przyszłość rozmawia z nią Łukasz Kolender.
Łukasz Kolender: Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy, kiedy ogląda się twoje animacje, jest specyficzna, skrajnie uproszczona kreska. Czy jest ona wynikiem naturalnej skłonności do rysowania w ten, a nie inny sposób, czy świadomego wyboru stylistyki powiązanej z tematami, jakie podejmujesz?
Ewa Borysewicz: Myślę, że jednego i drugiego. Podczas studiów na Akademii [Sztuk Pięknych w Krakowie – dop. Ł.K.] moja droga rozwijała się sama, nie ukierunkowywałam jej. Wiesz, nie zmuszasz swojej ręki do prowadzenia ołówka w pewien konkretny sposób, ale też z czasem widzisz, co z tego wychodzi. Prostota zawsze była mi bliska, więc lubię w rysunku upraszczać.
Ł.K.: Wszystkie twoje animacje są utrzymane w podobnej stylistyce, choć oczywiście widać również jej rozwój. W którym momencie postanowiłaś, że pójdziesz w tę stronę?
E.B.: Myślę, że to był ten moment, w którym zaczęłam rysować animacje, czyli praca nad moim trzeciorocznym filmem No dobra (2007). Kiedy mieliśmy zajęcia z rysunku, tworzyłam rzeczy bliższe klasycznym aktom czy studiom, ale już wtedy zaczynałam upraszczać. Natomiast kiedy zaczęłam rysować filmy animowane, nie miałam już modela, na którego patrzyłam. Rysunek nie odwzorujący rzeczywistości powstaje trochę inaczej, rządzi się innymi prawami.
Ł.K.: A nie kusiło cię spróbowanie innych technik animacji? Podczas twojej retrospektywy na OFAFie obejrzeliśmy między innymi teledysk zrealizowany komputerowo, przy którym współpracowałaś.
E.B.: Na początku studiów w pracowni animacji przechodziliśmy przez różne techniki, ale rysunek zawsze był mi najbliższy. Więc nie kusiło mnie i po prostu czułam, że to jest właściwa droga.
Ł.K.: Jak wyglądała praca z Jerzym Kucią, który był opiekunem artystycznym twoich filmów studenckich i debiutu? Często zdarza się, że wpływ opiekuna artystycznego na styl studentów jest widoczny. Z kolei w twoim przypadku jest to całkowicie przeciwny biegun.
E.B.: Wiele osób mówi o profesorze Kuci, że dość znacząco odciska swoje piętno na studentach, ale ja nigdy nie otrzymałam od niego żadnego sygnału, żebym zrobiła jednak coś o zmieniającym się krajobrazie albo podróży pociągiem. Pamiętam, że kiedy pokazywałam mu mój pierwszy autorski pomysł na film No dobra, to bardzo mu się spodobał i bardzo mnie w tym wspierał, próbował mi pomóc. Chapeau bas dla niego, że nie starał się narzucić nic ze swojej bajki. Dlatego też zawsze mnie zastanawiało, jak to się dzieje, że studenci nawiązują do filmów swoich opiekunów. Choć zaobserwowałam takie momenty, kiedy jakaś studentka przynosiła fragment swojego filmu, w którym kadr był umieszczony w pociągu, a w tle przewijał się pejzaż. Wtedy profesor rzeczywiście mówił: „no, no, bardzo ciekawe, tak, tak” (śmiech). W każdym razie ode mnie nie wymagał niczego konkretnego.
No dobra (2007, reż. Ewa Borysewicz)
Ł.K.: W zasadzie wszystkie twoje filmy rozgrywają się na blokowiskach. Wiem, że sama wychowałaś się na blokowisku w małym miasteczku. Czy to kwestia jakiegoś zakorzenienia, czy po prostu fascynuje cię to środowisko?
E.B.: To jest miejsce, które jest mi w pewien sposób bliskie, z którego wyszłam. Ten świat bardzo dobrze znam. Posługując się nim, mogę z tego wynieść najwięcej treści. Wydaje mi się to oczywiste, że najlepiej jest opowiadać o świecie, który znasz najlepiej, bo najwięcej o nim wiesz.
Ł.K.: Podczas OFAFy oraz na swoim blogu zorganizowałaś konkurs na wymyślenie określenia dla swojego byłego lub swojej byłej. Tego typu określenia odgrywają ogromną rolę w filmie Do serca Twego. Przywodzi to na myśl wiarę w pewną magiczną funkcję języka, co w twoim filmie jest dodatkowo podkreślone przez wykorzystanie formuły modlitwy. Czy ta narracja jest dla ciebie czymś na kształt zaklinania rzeczywistości, a może nawet terapii?
E.B.: Nie lubię, jak autorzy mówią o tym, że ich filmy spełniają jakąś rolę terapeutyczną, ale u mnie było to w pewnym sensie bliskie temu – to zaklinanie i wyrzucanie z siebie problemów odegrało pewną rolę w realizacji Do serca Twego. Ten film w ogóle zaczął się od języka – na początku napisałam ten tekst, a dopiero potem pomyślałam, żeby zrobić z niego animację. To jest jednocześnie modlitwa i swego rodzaju klątwa.
Ł.K.: Co sądzisz o dystrybucji filmów animowanych w Polsce i ich dostępności? Większość współczesnych animacji jest obecna w obiegu festiwalowym, natomiast nie pojawiają się one ani w normalnym obiegu kinowym, ani na przykład w internecie, choćby za opłatą. Widz, który nie ma możliwości jeżdżenia na festiwale, jest w zasadzie pozbawiony dostępu do tych filmów. Czy uważasz to za problem?
E.B.: Mój film na pewno pojawi się w internecie, choć nie wiem, ile to jeszcze potrwa, może rok, może dwa. Każdy autor musi dbać o pewną politykę festiwalową, kiedy swój film zrealizuje, bo gdyby od razu umieścił go w internecie, festiwale niestety nie przyjęłyby go do żadnego konkursu. A obecność na festiwalu jest jednak prestiżem. Myślę, że dla filmu to dobrze, że ta sytuacja tak wygląda – tworzy się coś i dba o to, żeby było to oglądane w odpowiednich warunkach i na odpowiednich warunkach.
Po realizacji Kto by pomyślał (2009) uważałam, że ten film powinien zostać od razu udostępniony wszystkich widzom, którzy mieliby ochotę go obejrzeć, więc umieściłam go w internecie. Właśnie przez to zablokowałam sobie drogę do wielu festiwali, więc przy Do serca Twego wiedziałam już, że nie mogę tego zrobić. Niestety trzeba wybrać między festiwalami, a dostępnością filmu. Natomiast dość szybko telewizje wykupują licencje – w TVP Kultura Do serca Twego jest puszczany już od ponad roku, więc można go tam obejrzeć.
Ł.K.: We wspomnianym wcześniej konkursie można też było wygrać płytę DVD z filmem. Można ją też kupić?
E.B.: Nie, ona nie jest na sprzedaż. Jest tylko do wygrania, ewentualnie do darmowego odstąpienia.
Kto by pomyślał (2009, reż. Ewa Borysewicz)
Ł.K.: Od roku studiujesz reżyserię w Katowicach. Czy poczułaś, że animacja już się dla ciebie trochę wyczerpuje i chcesz spróbować czegoś nowego?
E.B.: Po części tak, chociaż myślałam o tej reżyserii już od dawna. Ale tworzyłam animacje, to medium też mnie fascynowało. W pewnym momencie poczułam jednak, że nie mam na razie pomysłu na animację, więc jest to właściwy moment, żeby spróbować podziałać szerzej i zdobyć więcej doświadczeń filmowych. Jestem bardzo zadowolona z tej decyzji, czuję, że sporo się uczę.
Ł.K.: Celujesz raczej w kino fabularne czy dokumentalne?
E.B.: Wydaje mi się, że fabularne, w każdym razie tak myślałam od początku. Póki co nie zrobiłam żadnego wyjątkowego dokumentu, więc na razie potwierdza się, że bardziej fabuła.
Ł.K.: A masz już jakieś bardziej konkretne plany związane z dalszą działalnością?
E.B.: Na uczelni cały czas jakieś plany powstają i się realizują. Mam już za sobą swoją pierwszoroczną etiudę, jeszcze ciągle nad nią pracujemy, ale to już tylko prace wykończeniowe. Jeśli chodzi o animację, to mam jakiś zalążek pomysłu. Możliwe, że nad nim popracuję i go zrealizuję, ale to jeszcze kwestia czasu.
Ł.K.: O zalążek pomysłu pytał nie będę, ale może możesz opowiedzieć coś więcej o tej etiudzie?
E.B.: To taka groteska o dziewczynie pracującej w warzywniaku i uzależnionej od jedzenia cebuli. Klasyczna historia, w której pojawiają się motywy desperackiej miłości i zbrodni. Myślę, że nie powinnam więcej zdradzać, bo to krótki film.
Ł.K.: Już z tego krótkiego opisu słychać, że w pewien sposób jest to kontynuacja tego, co robiłaś wcześniej.
E.B.: Trochę tak, na pewno wciąż jest to groteskowa wizja rzeczywistości. Nowość polegała na tym, że nie mogłam użyć w tym filmie żadnych dialogów. Są dźwięki i muzyka, nawet jakieś zalążki dialogów, ale ograniczenie jest takie, że dialog nie może wprowadzać żadnych istotnych informacji, ani posuwać akcji do przodu.
Ł.K.: Kwestia nauki opowiadania obrazem.
E.B.: Tak, dokładnie. To u mnie nowość, bo w moich animacjach jest jednak dużo gadania.