Jazz on a Summer’s Day

1Jazz on a Summer’s Day (1960, reż. Bert Stern i Aram Avakian)

Festiwale muzyczne od zawsze są dla filmowców świetną okazją, by przez sportretowanie muzyków i widowni udokumentować nastroje społeczne. Pionierskim tego przykładem jest Jazz on a Summer’s Day (1960), czyli nowatorska kronika Newport Jazz Festival 1958.

Zmarły dwa lata temu Bert Stern był jednym z najbardziej znanych fotografów ubiegłego stulecia. Przyczynił się do zrewolucjonizowania sposobu reklamowania produktów, a wiele z jego zdjęć celebrytów uważa się za ikoniczne, jak portret Sue Lyon w okularach w kształcie serca czy Marylin Monroe w swej ostatniej sesji. Jego ambicją było, jak sam powiedział, „zrobić film przed trzydziestką”. Powstały obraz zapisał się złotymi zgłoskami w historii kinematografii. Jazz on a Summer’s Day to najpewniej pierwszy pełnometrażowy film o amerykańskim festiwalu muzycznym. Pomysł na krótki metraż, który ostatecznie przerodził się w pełny, pojawił się podczas spotkania z Elaine Lorillard, twórczynią Newport Jazz Festival. Stern zaintrygowany był połączeniem bogatego miasta z biednym u swych korzeni jazzem. Z początku chciał opowiedzieć opartą o luźny scenariusz historię miłosną o dziewczynie i chłopaku, jednak był niezadowolony z rezultatów. Zorientował się wtedy, że zakładana przez niego technika improwizacji doskonale sprawdzi się właśnie przy nagrywaniu muzyki na żywo, zwłaszcza jazzowej. Choć po latach żałował, że z powodu błędu technicznego stracił kilkanaście minut materiału, to z pozostałych trzydziestu godzin nagranych pięcioma kamerami zmontowano 85-minutowy obraz. Przełamywał on niepisane zasady realizacji dokumentów i był prekursorski dla słynnych rockumentaries epoki kontrkultury, jak Monterey Pop (1968) D.A. Pennebakera czy Woodstock (1970) Michaela Wadleigh’a. Stern chciał również skontrastować swoją wizję z wcześniejszymi dokumentami i „wyprowadzić jazz z przygnębiających piwnic nocnych klubów na światło dzienne”. Warto dodać, że całość powstawała u progu narodzin kina bezpośredniego, jednak niezależnie od rewolucji technologicznej, jaką ten nurt dokumentalizmu za sobą pociągnął.

2Jazz on a Summer’s Day (1960, reż. Bert Stern i Aram Avakian)

Tworząc swój obraz, Stern korzystał z poręcznych kamer Eyemo i Arriflex, z którymi zapoznał się podczas służby wojskowej w Dywizji Filmowej. Użył ich w wyjątkowy sposób – przymocował do nich długie obiektywy, dzięki czemu mógł filmować artystów w bliskich kadrach pomimo oddalenia od sceny. Nie zważając na powszechne zasady kręcenia filmów, realizował zdjęcia również pod światło, co przełożyło się na nieznany wcześniej autentyzm nagranych koncertów. O tym, co konkretnie będzie filmowane, decydował George Avakian (brat współautora i montażysty filmu). Wytwórnia Columbia Records, której był szefem, zajęła się nagraniem muzyki, dostał więc – również jako autorytet w tych sprawach – wolną rękę od Sterna, który włączał kamery na znak Avakiana. Wybory producenta muzycznego były zdecydowanie kontrowersyjne. Wykluczył z filmu takie osobistości, jak Duke Ellington, Lester Young, Ray Charles czy kwintet Horace’a Silvera i absolutnie gwiazdorski sekstet Milesa Davisa. Pomimo tych nieodżałowanych braków film bogaty jest w występy artystów reprezentujących zarówno tradycję, jak i nowoczesność. W nadchodzącej dekadzie zakorzenione są też styl i forma dzieła. Już napisy początkowe widzimy na tle falującej wody, która odbija kolorowe budynki i billboardy – przywołuje to nie tylko skojarzenia z eksperymentami awangardy lat 60., ale również podobną, choć bardziej agresywną czołówką z Monterey Pop (1968). Dalszy schemat narracyjny przypomina ten z Woodstock (1970) czy Gimme Shelter (1970) – najpierw obserwujemy przygotowywanie sceny i próby zespołów, a potem występy wykonawców i reakcje publiczności, która jest mieszana rasowo, pokoleniowo i ekonomicznie. Brak tu narkotyków znanych z późniejszych festiwali rockowych, jednak kamera wychwytuje papierosy i alkohol. Niewielka przestrzeń widowni ograniczona jest ustawionymi krzesłami, mimo to warunki nie przeszkadzają grupkom ludzi tańczyć. Całość jest więc radosna i „pełna Słońca” tak, jak chciał Stern, nawet jeśli wypada blado przy wolnościowych ekscesach pod hasłem flower power. Znamienne jest również – choć w jazzie oczywiste – wspólne występowanie Czarnych i Białych (chociażby podczas występu kwartetu Gerry’ego Mulligana), bowiem nawet dziesięć lat później w opisach Woodstocku zwraca się uwagę na wymieszanie rasowe Sly and the Family Stone, jako na coś nietypowego. Znamiona humoru nosi fragment, w którym spiker, zapowiadając Theloniousa Monka, przygotowuje publiczność na jego awangardowość krótkim wstępem teoretycznym na temat muzyki ćwierćtonowej. Nietrudno sobie wyobrazić podobne zdarzenie przed wyczynami Hendrixa w Monterey. W gruncie rzeczy sam artysta przed utworem Wild Thing wytłumaczył widowni swoje legendarne zachowanie, czyli podpalenie i zniszczenie gitary, poprzedzone symulowaniem stosunku seksualnego z głośnikiem: „Złożę ofiarę z czegoś, co naprawdę kocham. Nie myślcie, że zgłupiałem – nie tracę zmysłów, po prostu tylko w ten sposób mogę wam podziękować”. Niewątpliwie obaj muzycy wykorzystali swoje instrumenty w sposób nietypowy, a występ Monka w dodatku zakłócony był przez Sterna i Avakiana radiowym głosem podającym warunki pogodowe, jeszcze bardziej „udziwniając” muzykę pianisty.

3Jazz on a Summer’s Day (1960, reż. Bert Stern i Aram Avakian)

Choć Jazz on a Summer’s Day nie sposób zaliczyć do kina bezpośredniego, to widoczne są w nim pewne elementy wskazujące na powiązanie z tym nurtem, a nawet prekursorski ich charakter. Stern, niczym Pennebaker w Dont Look Back (1967), utrzymuje czasem jedno ujęcie na muzyków przez kilka minut, nie urozmaicając go efektownymi przebitkami czy zmianami kąta kamery, tylko pokazując występ takim, jakim był. Największą intymnością, tak poszukiwaną potem przez twórców direct cinema, charakteryzuje się nadzwyczajnie emocjonująca wersja Blue Sands kwintetu Chico Hamiltona, która nakręcona jest na dwóch montowanych ze sobą zbliżeniach na twarze perkusisty i gitarzysty. Mocno obserwacyjne są również ujęcia publiczności – nakładane na nich dźwięki wywiadów nawet dla purystów kina bezpośredniego nie są rażące, gdyż najpewniej pochodzą z audycji radiowych, a przede wszystkim rozmówcy nie są na ekranie widoczni ani przepytywani przez reżysera. Warto również odnotować stosunkowo dużą ilość ujęć ludzi robiących zdjęcia lub kręcących filmy – refleksywność dotycząca medium niewątpliwie objawiała się później w dziełach twórców związanych z Robertem Drew’em, ojcem założycielem amerykańskiego kina bezpośredniego.

4Jazz on a Summer’s Day (1960, reż. Bert Stern i Aram Avakian)

Jazz on a Summer’s Day uzupełniony jest o ujęcia niepowiązane bezpośrednio z festiwalem. W konsternację wprawia fragment, w którym półnagi mężczyzna grający Bacha na wiolonczeli montowany jest z bawiącymi się dziećmi, co daje nam wgląd w zwykłe życie na Rhode Island. W pierwszej części filmu oglądamy również nagrania z wyścigów żaglówek – zawody zbiegły się w czasie z Newport Jazz Festival, co pozwoliło Sternowi na poszerzenie zakresu tematycznego jego dzieła. Chociaż twórca przyznaje, że w jego filmie festiwal wydaje się większy, niż był naprawdę, a część ujęć ludzi bawiących się w mieście nakręcona została później w Nowym Jorku, to nie można mu zarzucić fałszowania rzeczywistości. Zróżnicowanie zarówno publiczności i jej reakcji, jak i wykonywanej muzyki sprawia, że Jazz on a Summer’s Day wydaje się kroniką szczerą i bezstronną. Brak filmowego doświadczenia Sterna sprawił, że mógł zrealizować swoje jedyne dzieło okiem fotografa, a końcowy rezultat to jedyny w swoim rodzaju portret skromnego w gruncie rzeczy wydarzenia, które już w nadchodzących latach przyćmione zostało przez wielkie festiwale z muzyką rockową oraz intensywne przemiany społeczne.

Jędrzej Kościński