Zachować dystans

Dystans

Dystans
La Distancia
Hiszpania 2014
Scen. i reż. Sergio Caballero
zdj. Marc Gómez del Moral
wyst. Michal Lagosz, Alberto Martinez, Jinson Añazco, Vidi Vidal

Masturbujące się karły, patroszone króliki, wydłubywane łyżeczką gałki oczne – brzmi to jak nie byle jakie kino klasy B. W formie filmu z najniższej półki scenariusz Sergio Caballero zapewne sprawdziłby się znakomicie. Niestety jednak milcząca satyra, jaką zaoferował nam hiszpański twórca, okazała się być niemal całkowicie chybiona.

Niełatwy do opowiedzenia film intryguje i ściąga do kin tłumy miłośników absurdu i surrealistycznej groteski. Łudząc widzów artystycznymi aspiracjami Sergio Caballero wtopił w syberyjski krajobraz wątpliwej wartości opowieść o telepatach, wśród których nie zabrakło zdegenerowanych karłów czy dewiacyjnego artysty-performera. Uwięziony od lat na odludziu artysta, zleca bohaterom kradzież tytułowego dystansu, dając im na to czas dokładnie sześciu dni. Z niewyjaśnionych względów jest on bowiem jedyną nadzieją na wyzwolenie bohatera. Wyznaczone zadanie jest introdukcją poprzedzającą kolejne części filmu, z których każda odpowiada jednej dobie. Niczym nieuzasadnione, ciężkie zmagania karłów sprawiają, że dla widza rozpoczyna się niecierpliwe odliczanie kolejnych dni, dzielących go od finalnego rozwiązania całej marnej jakości akcji.

Wydawałoby się przecież, że film Caballero może być satysfakcjonującym antidotum, na zalewające multipleksy fale produkcji głównego nurtu. Niestety jednak reżyser powołał do życia fałszywą karykaturę, która z jednej strony wypełniona jest nieprzeciętną dawką przemocy i perwersji z drugiej – przykuwa jednak uwagę zimnymi, odległymi zdjęciami rodem z filmów Andrieja Zwagincewa. Całość zaś ujął w konwencję slow cinema, niespieszną narracją przeciągając kolejne, nierzadko nazbyt milczące sceny. Demaskują one drażniąca pustkę, która wyziera spod powierzchni topornego absurdu, pozostawiając w pamięci jedynie zestaw zwyrodniałych zachowań oraz kolekcję syberyjskich widokówek.

Nieprzeciętny humor, znany z hiszpańskich filmów Pedro Almodóvara lub Álexa de la Iglesii, zastąpiła w Dystansie seria zbyt dosłownie potraktowanych fizjologicznych żartów, które tak nie bawią, jak i nie gorszą. W konsekwencji usilne dążenie twórcy do absurdu, wydaje się być celem samym w sobie – począwszy od pojawiającej się w filmie mówiącej beczki, aż po osadzenie akcji na odległych terenach rosyjskich bezdroży.

Z tej rozszarpanej na strzępy opowieści, można rzecz jasna wyławiać rozpoznawalne, popkulturowe skrawki, w formie stempla z nazwiskiem Yoko Ono na różowej szynce, lub pastiszu telewizyjnego wróżbiarstwa, dostrzegając w nich chłodną satyrę na współczesną kulturę zachodu. Pozostają one jednak przede wszystkim pustymi znakami, które okazują się być równie ciężkostrawne, jak przywoływane w tle przemówienia Lenina. Przekornie patronują działaniom morderczych bohaterów oraz reprezentowanemu przez nich światu bezprawia. To wyzwanie rzucone współczesności jest więc niczym więcej niż fałszywą etykietą, a obecny w nowym dziele Sergio Caballero wydumany artyzm ulatuje z każdą kolejną minutą filmu.

Być może jednak brak mi dystansu… .

Dominika Zielińska