Żółta gąbka na koniec tygodnia

Nag+é+-wek-SpongebobSpongebob: na suchym lądzie
USA, 2015 Reż. Paul Tibbitt,
scen. Jonathan Aibel, Glenn Berger,
zdj. Phil Meheux, wyst. Antonio Banderas,
Tom Kenny, Bill Fagerbakke, Douglas
Lawrence Osowski, Rodger Bumpass

Niedziela w multipleksie to czas i miejsce, w którym niedzielni kierowcy zamieniają się w niedzielnych widzów kinowych. Jako że ten czas powinien być przeznaczony dla rodziny, to dzieci widzów dnia siódmego, wraz z rodzicami, tłumnie wybierają się na filmy animowane. Matki i ojcowie szukając przyjemnego i pożytecznego dla swoich pociech dzieła, stoją kompletnie bezradne przed plakatami Niestety głównym kryterium jaki przyjmują, jest czas rozpoczęcia i zakończenia projekcji, co nie zawsze kończy się odpowiednim wyborem. Tej niedzieli, świadomie wybierając Spongeboba: na suchym lądzie, znalazłem się wśród widzów świętego dnia, którzy pamiętali, aby poświęcić półtorej niedzielnej godziny (plus reklamy) na, jak im się wydawało, spędzenie wartościowego czasu ze swoimi ukochanymi. Co wydarzyło się później, zaskoczyło większość.

Na pierwszy rzut oka historia Spongeboba Kanciastoportego, bohatera popularnej kreskówki produkowanej przez Nickelodeon, jest odpowiednia dla oglądających w każdym wieku. W filmie Spongebob: na suchym lądzie poznajemy go jako miłą, pracowitą i lubianą przez całą społeczność Bikini Dolnego kwadratową żółtą gąbkę morską, która jest kucharzem w restauracji „Pod Tłustym Krabem”. Słynie ona z najlepszych Kraboburgerów w miasteczku, a jej właściciel, chytry Eugeniusz Krab, od lat strzeże swojego bezcennego przepisu na kanapki przed głównym serialowym antagonistą – Planktonem. Kiedy w niewyjaśnionych okolicznościach receptura znika, nasz bohater wraz ze swoimi przyjaciółmi: Patrykiem Rozgwiazdą, Skalmarem Obłynosem oraz z Sandy Pysią, jest zmuszony sprzymierzyć się z odwiecznym wrogiem, aby rozwikłać tajemnicę zagubionego przepisu. Bez niego w restauracji „Pod Tłustym Krabem” już nigdy nie będzie można spróbować Kraboburgera, a sytuacja w Bikini Dolnym nie wróci do normy. Spongebob w trakcie swojej przygody odkrywa zasady prawdziwej przyjaźni, uczy lojalności i działania w drużynie. Może nie jest najbardziej inteligentną gąbką w całym oceanie, ale z pewnością najbardziej szczerą i uroczą. Sytuacja fabularna oraz postać głównego bohatera nie odbiega stanowczo od modelu niedzielnego filmu animowanego, jednak jest to tylko część prawdy, bo reszta… jest szaleństwem.

Twórcy Spongeboba: na suchym lądzie postanowili zdecydowanie przeszarżować w posługiwaniu się różnymi konwencjami filmowymi. Wprowadzili do swojego dzieła znacznie więcej żartów opartych na nawiązaniach intertekstualnych niż w poprzednim filmie pełnometrażowym, co sprawiło, że odbiór na wyższym poziomie niż śledzenie losów bohaterów jest znacznie bardziej rozbudowany i niezwykle przyjemny. Postapokaliptyczna wizja Bikini Dolnego rodem z Mad Maxa, oparcie definicji „słodkości” na viralach internetowych czy parodia filmów o superbohaterach, to tylko kilka przykładów, które potwierdzają bogatą listę odwołań, niekoniecznie na dziecięcym poziomie. Twórcy zdecydowanie puścili wodze swojej fantazji, tworząc surrealistyczny, a czasami do cna niedorzeczny świat, który jednocześnie dziwi i zachwyca.

Dzięki reżyserowi, Paulowi Tibbittowi można się przekonać, że narzędzia jakich dostarcza film animowany, dają nieograniczone możliwości prowadzenia narracji. Twórcy Spongeboba wykorzystują tę swobodę w całości, realizując swoje najśmielsze wizje i pokazując, że w animacji wszystko jest możliwe (włącznie z delfinem butlonosym imieniem Bubbles ubranym w pelerynę, który z trójkątnej anomalii w czasoprzestrzeni od dziesiątków tysięcy lat strzeże porządku w Układzie Słonecznym).

W filmie nie brakuje także psychodelicznych scen z podróży w czasie oraz zupełnie niedorzecznych i niespodziewanych zwrotów akcji, które jeszcze bardziej udziwniają podwodny i lądowy świat Spongeboba. Należy zaznaczyć, że Paul Tibbitt, który jest także reżyserem serialu o przygodach żółtej gąbki, opowiada losy bohaterów w bardzo szybkim tempie, charakterystycznym dla dwudziestominutowych odcinków serii. Okazuje się, że prowadzenie narracji w ten sposób, świetnie sprawdza się w pełnometrażowym filmie. Natłok informacji i zdarzeń fabularnych sprawia, że wraz z bohaterami możemy poczuć cukrowy haj. Takie tempo oraz specyficzne poczucie humoru zapewniają tylko Spongebob i przyjaciele.

Wracając do kina, wydaje się, że duża część publiczności nie była przygotowana na to co działo się na ekranie. Ja za to bawiłem się świetnie. Wydaje mi się, że łkałem ze śmiechu dwa razy częściej niż młodsi widzowie. Ja ciszej, kiedy oni głośno, a głośniej, kiedy oni wcale. Niedzielni rodzice niedzielnych dzieci, w większości przybrali zniesmaczony wyraz twarzy, który, im bliżej końca filmu, zmieniał się w szok i niedowierzanie. A więc uzasadnione wydaje się pytania: Czy Spongebob: na suchym lądzie jest niedzielnym filmem familijnym? Nie. Czy jest to zatem film przeznaczony dla dzieci? Zdecydowanie tak, szczególnie dla tych po osiemnastym roku życia.

Maciej Kozak