Dziesięć wspaniałych

ranking

Dziesięć wspaniałych… scen z jedzeniem

 

W drugim numerze nowych „16 milimetrów” postanowiliśmy zaprezentować nie dziesięć najlepszych filmów o jedzeniu (czy spośród tak wielu istniejących w tej kategorii tytułów można w ogóle wyróżnić dziesięć tych najlepszych?!), a dziesięć pojedynczych scen. Członkowie milimetrowej redakcji wybrali dla was swoje ulubione fragmenty filmowe, w których jedzenie odgrywa jedną z głównych ról. Nie numerujemy ich, nie układamy od najlepszej do najgorszej, bo też są to rzeczy tak różne, że trudno przyłożyć do nich jedną miarę. O kolejności ich przedstawiania decyduje więc data powstania filmu, z którego pochodzą.

Zaiste niezwykła to dziesiątka – niczym na szwedzkim stole, każdy znajdzie tu coś dla siebie. Wybór ten nie tylko odzwierciedla zróżnicowane gusta filmowe milimetrowych redaktorów, ale też ukazuje jak różnorodnie kino podchodzi do tematu jedzenia. Mamy więc krwawe uczty rodem z klasycznych slasherów (tylko dla widzów o mocnych nerwach), są i wystawne kolacje godne miłośników kina artystycznego, w których posiłek stanowi pretekst do stawiania pytań metafizycznych. Jest sporo dziecięcej baśniowości, jak i coś dla widzów dorosłych, dla których jedzenie to doznanie namiętne, zmysłowe. To, co je łączy, to fakt, że każdy z przywołanych filmów wart jest poznania lub przynajmniej zapamiętania, każdy z nich bowiem w swoim gatunku jest dziełem znaczącym i cenionym, a niektóre nawet posiadają status kultowych.

Mamy nadzieję, że nasze propozycje przypadną wam do gustu i kto wie – może zainspirują do zorganizowania prywatnej filmowej uczty.

 

Pięciodaniowa kolacja podszyta erotyzmem

(Przygody Toma Jonesa, reż. Tony Richardson, 1963)

Wodzony na pokuszenie tytułowy bohater, nieco lekkomyślny, acz o dobrym sercu, ulega wdziękom przypadkowo spotkanej po drodze i wyratowanej przezeń z opresji pani Waters. Choć serce oddał Sophie Western, Tom Jones raczej nie może pochwalić się wiernością (co ciekawe jego wybranka jest wzorem cnót).  Nie korzysta on jednak z życia aż tak skwapliwie, jak jego rudowłosa towarzyszka. Razem spożywają pięciodaniowy posiłek. Podczas konsumowania zupy zachowują się jeszcze przyzwoicie, ale z każdą potrawą ich gesty nabierają coraz większej dwuznaczności. Co urzekające, choć scena ta naładowana jest erotyzmem, nie brakuje jej przy tym lekkości i poczucia humoru – pani Waters wgryzając się w kolejne porcje mimochodem puszcza do nas i do Toma oczka. Nie ma tu dramatu związanego z nieokiełznaną mocą pożądania, króluje duch dobrej zabawy.

(Katarzyna Borowiec)

 

Suchy tost i cztery kurczaki z colą

(Blues Brothers, reż. John Landis, 1980)

Bracia Jake i Elwood Blues, którzy dostali od Boga misję założenia najlepszej kapeli bluesowej i, przy okazji, uratowania sierocińca, w którym dorastali, znawcami kuchni z pewnością nie są. Ale to jedzenie pomaga im złożyć zespół do kupy i najlepiej charakteryzuje muzycznych braci. Swoim niegrzecznym zachowaniem w drogiej restauracji werbują trębacza Alana Rubina, ale moim ulubionym momentem z tego filmu związanym z jedzeniem jest scena, w której przychodzą oni do baru Soul Food, gdzie pracuje Matt „Guitar” Murphy i saksofonista Blue Lou. Na ścianie widnieje tu reklama polskich kiełbasek, a zamówienia przyjmuje sama Aretha Franklin. Wystarczy, żeby Matt usłyszał, że dwóch białasów wyglądających jak obwoźni sprzedawcy diamentów zamówiło suchego tosta z białego chleba (Elwood) i cztery całe kurczaki z colą (Jake), aby wybiegł on z kuchni wykrzykując: „Shit! The Blues Brothers!”

(Miłosz Stelmach)

Aby obejrzeć scenę, kliknij TUTAJ

 

Wystawna kolacja wydana przez artystkę dla grupki protestantów gdzieś na końcu świata

(Uczta Babette, reż. Gabriel Axel, 1987)

Akt jedzenia urasta tu do rangi sytuacji sakralnej, biesiada przenosi się z wymiaru rzeczywistego w pozaempiryczny i w domu bohaterek objawia się sacrum. Staje się to możliwe dzięki niezwykłej kucharce-artystce, która tworzy dzieło sztuki – ucztę. W filmie Gabriela Axela każda potrawa została przygotowana przez wykwalifikowanych kucharzy według dziewiętnastowiecznych przepisów, bliny z kawiorem nie są plastikowe, ciasta zostały upieczone na planie, a czerwony napój w kieliszkach to prawdziwe wino.

(Iga Łomanowska)

 

Prawdziwa radość z gościa przy stole

(Piękna i Bestia, reż. Kirk Wise, Gary Trousdale, 1991)

Czy ktoś nie zna tej sceny? Podczas swojej pierwszej nocy spędzonej w zamczysku Bestii Belle odmawia wspólnego posiłku z właścicielem, dając tym wyraz swoich negatywnych uczuć wobec niego. Kiedy jednak światła gasną, a wszyscy powoli szykują się do snu, głód wypędza dziewczynę do kuchni, gdzie zostaje przyjęta z otwartymi ramionami – dosłownie śpiewająco. Piosenka Be Our Guest to wyraz znanej w zachodniej kulturze zasady gościnności. Niewiele jest w tej, zrealizowanej z rozmachem, disneyowskiej wersji klasycznej baśni scen posiłków. Kiedy jednak się pojawiają, niejako przypadkiem, na marginesie głównych wydarzeń, ukazują powolną zmianę w relacjach pary głównych bohaterów – ich nieśmiało rodzącą się miłość – dowodząc tego, że twórcy filmu doskonale zdawali sobie sprawę z wszelkich kulturowych aspektów wspólnego jedzenia – momentu otwarcia się na drugą osobę, zacieśniania znajomości, rodzenia się wzajemnej akceptacji.

Ten numer muzyczno-taneczny na stałe wszedł do historii kina – dowodem niech będzie chociażby to, że odtworzony został podczas ostatniej, 85. gali rozdania Oscarów.

(Ania Kurda)

 

 

Wszystko, co chcielibyście zrobić przy stole, ale nie możecie, bo nie jesteście już dziećmi…

(Hook, reż. Steven Spielberg, 1991)

W disneyowskiej adaptacji Piotrusia Pana Jamesa M. Barrie’ego tytułowy bohater odfruwa (odpływa?) wielkim żaglowcem w stronę „drugiej gwiazdy na prawo”  i dalej – „prosto, aż do poranka”. A co by było, gdyby kiedyś nie odfrunął? – zadał sobie pytanie Steven Spielberg i… nakręcił odpowiedź. W Hooku Piotruś, zauroczony wnuczką Wendy, zostaje na Ziemi i dorasta. Jednak jego przeszłość, a zwłaszcza odwieczny wróg – Kapitan Hak – upomina się o niego. Aby uratować córkę i syna, czterdziestoletni, mocno stąpający po ziemi, uprawiający stateczny zawód prawnika Piotr musi na nowo odkryć w sobie dziecko i zrozumieć zasady rządzące jego dawnym domem – Nibylandią.

Nie wyzywanie się przy stole, jedzenie czystymi rękami z użyciem sztućców, wreszcie – zakaz rozrzucania jedzenia wokół, a zwłaszcza rzucania nim we współbiesiadników – to podstawowe zasady wpajane dzieciom przez dorosłych w procesie wychowania. Dopiero kiedy bohater je odrzuci, będzie mógł w pełni cieszyć się spożywanymi potrawami – prawdziwie biesiadować. Steven Spielberg, naczelny bajarz Hollywood, wizualizuje ciche marzenie każdego dorosłego o tym, by choć na chwilę znów stać się dzieckiem i odzyskać utraconą dziecięcą niewinność, otwartość, nieskrępowaną wyobraźnię i swobodę. W każdej sekundzie tej sceny woła do nas: „odkryjcie w sobie cząstkę dziecka, aby w pełni móc cieszyć się życiem!”.

(Ania Kurda)

 

Wesele, na którym wszyscy są smutni

(Przepiórki w płatkach róż, reż. Alfonso Arau, 1992)

Dla nieszczęśliwej Tity gotowanie staje się sublimacją miłości i pożądania do mężczyzny, z którym nie może być. Emocje dziewczyny są tak intensywne, a pragnienia i potrzeby tak silne, że potrawy, które przyrządza na wesele siostry stają się swoistym medium jej uczuć. Biesiadnicy zaczynają odczuwać stany emocjonalne bohaterki – po pierwszych kęsach jej potraw smutnieją, przestają się odzywać, a w końcu wszyscy zaczynają rozpaczliwie płakać. Dochodzi do przedziwnej transpozycji emocji w potrawy i potraw w emocje – udziałem jedzących stają się smutek i tęsknota niezwykłej kucharki.

(Iga Łomanowska)

tita-lwfc

Tita (Lumi Cavazos) podczas tworzenia swoich magicznych potraw

 

Z zombie przy stole

(Martwica mózgu, reż. Peter Jackson, 1992)

Pewnego pięknego dnia do domu Lionela i jego matki przybywa przewodnicząca Ligii Kobiet wraz z mężem. Wizyta ważnych gości, mimo iż została zapowiedziana, wywołuje poruszenie w domu, głównie ze względu na niebagatelny stan zdrowia staruszki – ta bowiem dzień wcześniej została ukąszona przez małposzczura i powoli zamienia się w zombie. Przemiana jest bolesna, wszechogarniający głód mocno odczuwalny, a ciało kobiety konsekwentnie ulega rozpadowi. Podbieranie jedzenia z talerza podczas posiłku, krew i ucho w deserze (zjedzone ze smakiem przez właścicielkę) czy bluzgająca na wszystkie strony ropa z rany – to tylko niektóre przykłady zaburzenia zasad savoir vivre’u przy stole. Obiad nie kończy się jednak całkowitą porażką – zadowolony ze smaku prostych potraw mąż przewodniczącej wychodzi z uśmiechem na ustach. Niewiedza jest błogosławieństwem!

(Agnieszka Sudoł)

 

Krwiożerczy Pinokio-kanibal po czesku

(Mały Otik, reż. Jan Švankmajer, 2000)

W Małym Otiku Jana Švankmajera problem z jedzeniem jest dosyć poważny. Bezdzietna para na próżno stara się o potomka, kiedy więc podarowany żonie w żartobliwym geście pieniek ożywa, wydaje się to cudem. Cud ów szybko okaże się dosyć makabrycznej natury: drewniane dziecko jest potwornie żarłoczne. W dołączonej poniżej scenie zaprezentowany jest moment, kiedy rodzice dostają pierwsze sygnały ostrzegawcze. Najbardziej wstrząsające wrażenie robi jednak ta, w której Otik pożera pracownicę opieki społecznej, pokrywając ściany swego pokoju malowniczymi rozbryzgami krwi. Czeski reżyser jest bez wątpienia mistrzem w pokazywaniu mrocznej strony konsumpcjonizmu, a jedzenie to jeden z jego ulubionych tematów.

(Katarzyna Borowiec)

 

Wbrew zasadom Mamusi

(Hotel Splendide, reż. Terence Gross, 2000)

W hotelu Splendide, położonym na małej, tonącej we mgle wyspie, panują osobliwe zasady: zbyt smaczne jedzenie jest źródłem moralnego zepsucia i odbiera radość życia, wszelka namiętność jest surowo zabroniona, przybytek natomiast ogrzewany jest gazami z odchodów swoich smętnych i odrętwiałych mieszkańców. W hotelu wciąż rządzi Mamusia. A raczej jej uporczywe wspomnienie, bo właścicielka nie żyje od kilku miesięcy. Pilnujące podupadającego interesu jej dorosłe dzieci kontynuują jednak (nie)chlubną misję rodzicielki, a jej nagrana na płycie tyrada puszczana jest codziennie do niesmacznego posiłku.

Jakkolwiek brzmi to dziwnie wobec powyższego, w filmie jest jedna z najpyszniejszych scen w historii kina. Wszak nie tylko o jedzenie się tu rozchodzi, ale i o smak życia. Do hotelu Splendide przybywa Kath (Toni Colette), była miłość jednego z synów Mamusi, Ronalda (Daniel Craig). Pomiędzy dawnymi kochankami dojdzie do kulinarnego pojedynku, który wszystkim mieszkańcom wyjdzie na dobre. Na stole, zamiast dotychczasowej zielonej zupy rybnej, zaczną się pojawiać coraz bardziej kolorowe i smakowite potrawy. W tym wyścigu wygrają jednak oboje, zarówno Ronald jak i Kath, bo kulminacją ich kulinarnej rywalizacji będzie wspólne upieczenie absurdalnie wielkiego, barokowo przystrojonego tortu zakończone radosnym, spontanicznym seksem na kuchennej podłodze.

(Małgorzata Pawłowska)

 tumblr_mebuuuV20I1r6el1mo4_1280

 

Niewinna final girl kontra krwiożerczy kanibale

(Teksańska masakra piłą mechaniczną: Początek, reż. Jonathan Liebesman, 2006)

Gulasz à la człowiek, ucięte języki i tryskająca zewsząd posoka. Zasady savoir-vivre’u rzuconę w kąt. Psychodeliczna uczta, przyrządzona przez szaloną rodzinkę zaopatrywaną przez niezmordowanego Leatherface’a, to gratka dla fanów kuchni spod znaku Hannibala Lectera. Ostatnia wieczerza final girl pojawiła się już w pierwszej Teksańskiej masakrze piłą mechaniczną (1974) – kultowym debiucie Tobe’a Hoopera. Twórcy prequela, składając ten smaczny (?) hołd klasykowi horroru, przekonują: nie ufaj czemuś, czego nie widziałeś jak zostało przyrządzone!

(Marta Płaza)

 

(ak)