Na skróty o premierach kinowych – Grudzień 2021

Matrix Zmartwychwstania (Matrix Ressurections, Lana Wachowski, 2021)

Zaczyna się niczym metakomedia naigrywująca się z fenomenu Matrixa. Thomas Anderson (Keanu Reeves) jest twórcą gier video, który ponad 20 lat temu stworzył hitową grę Matrix, a teraz właściciele praw z Warner Bros chcą, żeby stworzył czwartą część. Oczywiście potem okazuje się, że Matrix naprawdę istnieje, Neo zostaje z niego wyrwany przez nową wersję Morfeusza (Yahya Abdul-Mateen II) i pragnie odnaleźć ukochaną Trinity (Carrie-Anne Moss).

Nie wiem, po co nam była ta powtórka z rozrywki, ale to do czego zmierza nowy Matrix, mi się podoba, ponieważ okazuje się, że Neo sam w sobie nie jest wybrańcem, a jego moc wynika z połączenia z Trinity i razem wytwarzają energię, która jest niepowstrzymana. Takie na swój sposób romantyczne. Niestety nie podoba mi się droga, którą film zmierza do tego przesłania, bo jakby zabrakło pomysłu. W nowym Matrixie rzeczy się dzieją, ale żeby te rzeczy mnie obchodziły? Te wszystkie teksty o uwolnieniu umysłu słyszeliście już w 1999 roku i wtedy brzmiały oraz wyglądały lepiej.

Resident Evil: Witajcie w Racoon City (Resident Evil: Welcome to Racoon City, Johannes Roberts, 2021)

Wreszcie po coraz bardziej absurdalnych post-Matrixowych akcyjniakach Paula W.S. Andersona zdecydowano się zrebootować serię o zombiakach i… Witajcie w Racoon City, to nie jest dobry film, ale jest to film, który nie najgorzej uchwyca ducha gier Capcomu. Jest campowo i kiczowato, postacie rzucają czerstwymi tekstami i po raz pierwszy widać, że za ten film chyba odpowiadał ktoś, kto po prostu grał w te gry. Fabuła jest swego rodzaju amalgamatem historii dwóch pierwszych części growej serii, dzięki czemu na ekranie możemy zobaczyć zarówno Spencer Mansion, jak i komendę policji w Racoon City. A świat ten zasiedlają postacie, które faktycznie przypominają oryginały z gry. Kaya Scoledario jako Claire to castingowy strzał w dziesiątkę, a reszta jest również lepiej dobrana niż w filmach Andersona.

Jest tutaj sporo fanservice’u, który ucieszy fanów serii (znalazło się nawet „Jill Sandwich”), ale ja największego banana na twarzy miałem, gdy zombiak wkraczał na komendę policji w rytm Crush Jennifer Paige oraz gdy Umbrella ostrzeliwała auto komendanta policji w rytm Anyway You Want It Journey!

Krwiste guilty pleasure i prawdopodobny przyszły b-klasowy kultowiec.

King Richard: Zwycięska rodzina (King Richard, Reinaldo Marcus Green, 2021)

Oscar bait. King Richard nie jest filmem złym, ale jest bardzo typowym filmem biograficznym, których co roku dostajemy sporo w okresie Oscarowym. To historia o sukcesie pomimo przeciwności, w tym przypadku rasowych, wynikających z pochodzenia. Mimo że reżyser nie uniknął paru kontrowersyjnych momentów z życia ojca sióstr Williams, to wydaję się, że zdecydowanie wybielił tę dosyć kontrowersyjną figurę, żeby zrobić po prostu kolejną inspirującą historyjkę.

Film niesie na swoich barkach świetny Will Smith, który prawdopodobnie w marcu odbierze swojego pierwszego Oscara.

West Side Story (Steven Spielberg, 2021)

Daleko mi do zachwytów większości krytyki. Spielberg nakręcił musical imponujący technicznie, ale przez tą perfekcję mamy do czynienia z filmem po prostu nijakim. Wątek miłosny ląduje na bocznym torze, na pierwszym planie są tarcia rasowe. Jednak Spielberg bezpiecznie pozostawił akcję filmu w latach 50., przez co to, co miał do powiedzenia ląduje pod stertą stylizacji i wytartej niczym stare jeansy nostalgii.

Miesiąc od seansu zastanawiam się, po co ten film powstał, ponieważ nic nowego nie wniósł. Historię znamy wszyscy, nawet jak nie widzieliśmy pierwszej wersji, to każdy z nas obcował z jakąś inkarnacją Romea i Julii. Tęsknię za kinowymi musicalami, ale to najbardziej niepotrzebny film roku. Cover, który nie stara się zreinterpretować oryginału i wydaje się, że został stworzony tylko po to, żeby zarobić na popularności pierwowzoru.

Powrót do tamtych dni (Konrad Aksinowicz, 2021)

Problem alkoholizmu z perspektywy dziecka osoby chorej. Problem, który dotyka wiele osób w Polsce, ale jest dalej tematem tabu, stygmą, która dotyka całą rodzinę pijącego. Aksinowicz podszedł do tematu z wyczuciem, bez ckliwości, pokazując uczucie dyskomfortu i wstydu, które towarzyszy dziecku alkoholika. Tym większy cud, że złapał dwie sroki za ogon, tworząc kino nostalgiczne, o dzieciństwie wypełnionym klockami Lego, VHSowymi wieczorami z rodziną, Lady in Red przygrywającym na szkolnej dyskotece i ze pstrokatymi ubraniami, w których ludzie dumnie chodzili w Polsce lat 90. Ta nostalgia nie przykrywa problemu, ale pomaga nam łatwiej przełknąć temat.

Spider-Man: Bez drogi do domu (Spider-Man: No Way Home, Jon Watts, 2021)

“Żaden dobry uczynek nie ujdzie bez kary” – Trzecia część trylogii dotyka esencji tego kim jest Spider-Man. Który awsze stara się czynić dobro, ale często spotykają go z tego powodu niemiłe konsekwencje. Tym razem po zepsutym zaklęciu Doktora Strange’a (Benedict Cumberbatch), które miało wymazać pamięć ludzkości, co do tego, że Peter Parker jest Spider-Manem, do świata zaczynają przedostawać się złoczyńcy, z którymi walczyły poprzednie filmowe inkarnacje Człowieka Pająka. Spider-Man postanawia… ich uleczyć. Co mogłoby pójść źle?

To jest blockbuster z duszą, po którym naprawdę będziecie chcieli kogoś przytulić, po tym jak wylejecie trochę łez, trochę się pośmiejecie, a skończycie ze złamanym sercem. Oferuje pełne spektrum emocji i z każdym kolejnym seansem bawiłem się jeszcze lepiej. A byłem w kinie trzy razy.

Willem Dafoe powinien dostać Oscara, aż chciałoby się go walnąć mocarnym prawym sierpowym po tym co jego postać zrobiła.

Nie patrz w górę (Don’t Look Up, Adam McKay, 2021)

Tak, ten film nie jest subtelny, wali po głowie przesłaniem, że jako ludzkość jesteśmy zgubieni, ale czy nie ma racji? Ostatnie dwa lata przeżyliśmy w stanie pandemii, który troszkę przeżywa wydarzenia z filmu. Czy też się nie zastanawialiśmy w obliczu katastrofy, czy jakieś wydarzenie sportowe bądź kulturalne, się nie odbędzie, tak jak w Nie patrz w górę jest zasugerowana panika z powodu niepewności, czy będzie Superbowl? Czy też niektórzy nie ignorowali przestróg naukowców i nie ignorowali dowodów naukowych? Czy w USA Fauci nie był komentowany ze względu na swoją atrakcyjność, tak jak tutaj jest postać DiCaprio? Czy nie było osób, które chciały zarobić na tragedii?

Nie patrz w górę jest rozkrzyczane, balansuje na granicy śmieszności, ale na końcu pozostaje gorzki posmak. Tak jak w przypadku dwóch poprzednich filmów McKaya. To jeden z najbardziej realistycznych filmów o komecie zmierzającej w kierunku ziemi.

Licorice Pizza (Paul Thomas Anderson, 2021)

Anderson idealnie uchwycił, czym jest nastoletnie zauroczenie. Pomiędzy Garym (Cooper Hoffman) a Alaną (Alana Haim) nie ma wielkiej miłości, ale coś jest, nie do końca wiadomo co. Obydwoje niechętnie przyznają się do swoich uczuć, ale spędzają ze sobą dużo czasu, a my jako widzowie z nimi. Nie jest to film skupiony na narracji, ale raczej na kolejnych kawałkach, które lecą niczym w radiu, a my nie jesteśmy w stanie ich wyłączyć zanim się skończą.

Z młodości raczej pamiętamy tylko te najbardziej intensywne momenty i właśnie z takich złożone jest Licorice Pizza.

A, jeśli wydaje Wam się, że postać Bradleya Coopera jest przerysowana, to obejrzyjcie jakiś wywiad z Jonem Petersem. Tak, to prawdziwa postać.

Jasiek Bryg

Źródła zdjęć:

Zdj 1: oficjalne materiały prasowe filmu Matrix Zmartwychwstania

Zdj 2 : fot. Kacper Chmielowski, materiały promocyjne filmu Powrót do tamtych dni