Z jakiś powodów istnieje przekonanie, że Pierwszy Świat – Europa czy nawet świat zachodni, jest tym najlepszym ze światów, gdzie, można by powiedzieć, wiecznie świeci słońce, rzekami płyną miód i mleko, a ludziom żyje się dostatnio. Może to eurocentryzm, może to jakaś duma z bycia Europejczykiem, może to nieustanne przekonanie, że kultura europejska, której nieodłączną składową jest religia chrześcijańska. Ale tak przecież nie jest.

Główna bohaterka filmu Pavlátovej, Helena to przygnębiona swoim życiem Czeszka. Ojciec jej nie znał, bo porzucił matkę Heleny. Matka zaś znalazła nowego partnera i z czasem zaczęła zapominać o tym, że ma córkę. Nieszczęśliwa dziewczyna żyła w szarej, nijakiej Pradze, bez celu w życiu, studiując ekonomię, z myślą, że może w ten sposób odnajdzie szczęście. Otaczająca ją rzeczywistość była bezsensowna, ludzie przezroczyści i nieciekawi. Zmieniło się to jednak, gdy poznała Nazira, kolegę z roku pochodzącego z Afganistanu. Muzułmanina. Zakochali się w sobie i po trzech miesiącach znajomości wzięli ślub. Helena stała się od teraz Herrą i wyznawczynią religii mahometańskiej. Porzuciła rodzinną Pragę, jej bezbarwność i bezbarwnych Czechów, i przeniosła się do Afganistanu.
Pierwsza rzecz, na którą zwraca uwagę potencjalny widz to radość Herry, że przeprowadza się do Afganistanu. Rodzi się też pytanie „dlaczego?”. „Przecież to kraj muzułmański, tam rządzą talibowie, kobiety są zniewolone i sprowadzone do roli maszyn rodzących dzieci. Muszą nosić jakieś chusty, zakrywać się”. I te pytania pojawiają się na ekranie – wypowiada je jedna z pracownic amerykańskiej ambasady. Cóż się takiego stało, że Czeszka porzuciła kulturę europejską, a wybrała tak opresyjną, jaką jest muzułmańska?

W oczach Heleny/ Herry, jak już wspomniałem, życie w Europie było… nijakie. Bez celu, bez sensu, bez znaczenia. Widząc obraz swoich rodziców, a także potencjalnych partnerów (kolegów z uczelni lub mężczyzn spotykanych na ulicy) Helena czuła, że to jej nie satysfakcjonuje. Chciała jakiejś stabilności, konkretu, których nie dała jej rodzina, wszakże ugruntowana na kulturze europejskiej. Takie poczucie bezpieczeństwa, nawet jeżeli opłacone jest przez bycie zdominowaną przez mężczyzn, jest zawsze stabilnością, której Helena nie zaznała w społeczeństwie, z którego pochodzi.
Świat patriarchalny, który prezentuje Pavlátova, jest brutalny. Mężczyźni decydują o każdym aspekcie życia kobiet i dzieci. Ci zaś są niczym przedmioty, własność mężczyzn, które w każdym momencie można zabrać czy wyrzucić. Obrazem tego jest oczywiście sama Helena, która nie mogąc mieć dzieci, modli się o płodność. Sugerowane są jej opcje dozwolone w islamie, jak zaaranżowanie drugiego małżeństwa Nazira. Allah, na którego działania wskazuje rodzina Nazira, zsyła w darze Maada – małego chłopca chorego na wodogłowie. Rodzina (a konkretnie ojczym) wyrzucili go z domu na ulicę, ale przygarnęła go Herra z Nazirem. Po przeciwnej stronie wydarzeń stoi rodzina siostry Nazira, która nie godząc się na małżeństwo swojej córki, z woli męża traci wszystkich synów, również tego, którego dopiero co urodziła. To mąż, wraz ze swoimi braćmi i ojcem decyduje, co będzie się działo z dziećmi. Bo przecież dzieci nie są matki, tylko ojca. Matka też nie jest wolna, bo należy do męża.
Wszyscy mężczyźni w filmie są tacy sami, chociaż wyjątek od tej reguły stanowi postać dziadka, który jako jedyny szanuje odrębność kobiet. Jego zasada, że „dopóki żyje, kobiety w jego domu będą szanowane” wydaje się być myślą rewolucyjną i przełomową, punktem stycznym między kulturą europejską (chrześcijańską) a kulturą afgańską (muzułmańską). Na drugim miejscu jest Nazir, który mimo bycia otwartym (w końcu studiował w Pradze, gdzie poznał przyszłą żonę), jest wciąż bardzo ugruntowany w patriarchalnym świecie, o czym kilkakrotnie przypomina Herze. Z drugiej jednak strony, przypomina on sobie postawę dziadka, przez co łagodnieje.
W tle historii obserwujemy toczące się walki między Talibami a Amerykanami. I jedni i drudzy chcą kontrolować Afganistan według swoich reguł. Dla bohaterów Pavlátovej jednak żadna ze stron konfliktu nie jest odpowiednia. Rodzimi wojownicy są dla Nazira i Herry zbyt radykalni, posuwają się do terroru i mordowania ludzi. Amerykanie zaś, chcą niemal na siłę wprowadzać swoje standardy demokracji i tolerancji, nie rozumiejąc, że nie są u siebie, że tu są inne zasady. Widoczne rozdarcie między światami wygładza sama Herra, która opiekuje się znajomymi kobietami (uczy je, zachęca do badań ginekologicznych, pracuje w ambasadzie), lecz jednocześnie stoi po stronie struktury społecznej opartej na wierze mahometańskiej.
To jeden z wielu światów, który Pavlátova stara się pokazać. Mamy świat Zachodu, z jego wszechobecnym centryzmem i przekonaniem o misyjności wprowadzania najlepszych (według siebie) rozwiązań i zasad. Mamy świat Wschodu muzułmańskiego, który chce żyć sam dla siebie, nie wychylając się, szukając własnego szczęścia. Herra chce żyć spokojnie, stabilnie, będąc pewną siebie samej, spełnioną rodzinnie i akceptowaną przez społeczeństwo (w pewnym momencie jej się to udaje). Pavlátova wysuwa wniosek, że żaden ze światów nie jest najlepszy ani idealny – są inne. Nie muszą ze sobą rywalizować, ale mogą współistnieć obok siebie. Jeden z wielu światów to właśnie ten, w którym Herra czuje się najlepiej. Nie ten najlepszy, ale ten, w którym wreszcie można doświadczyć szczęścia.
Kacper Thomas
Film Michaeli Pavlátovej „Mój słoneczny Maad” (oryg. „Moje slunce Maad) był Filmem Otwarcia 28. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Etiuda&Anima (16-21 listopada 2021, Kraków)
Zdjęcia z oficjalnych materiałów prasowych festiwalu