
Dobrze wpleciona w film piosenka potrafi zdziałać cuda. Wzbudzając nostalgię w widzu znającym wcześniej kawałek, potrafi ewokować wspomnienia, emocje, a przez to wycisnąć łzy, zainspirować, może również służyć jako „kluczowy” element narracji, a nie tylko tło dla wydarzeń. Układając tę listę brałem pod uwagę sceny z piosenkami umieszczonymi w diegezie filmów, które nie są musicalami lub filmami muzycznymi (wtedy listę zdominowałoby za dużo scen z ostatniej wersji Narodzin gwiazdy).
10. 500 dni miłości (500 Days of Summer, Marc Webb, 2009) – You Make My Dreams
Ach. Kto z nas nie był nigdy zakochany? To uczucie, które w swojej początkowej fazie powoduje, że wręcz wydaje nam się, że unosimy się nad ziemią, chcemy każdej napotkanej osobie przekazać chociaż cząstkę pozytywnych emocji, które w nas drzemią. Chce nam się tańczyć i śpiewać. Właśnie taka jest ta scena z 500 dni miłości. Po nocy spędzone z Summer (Zooey Deschanel) Tom (Joseph Gordon-Levitt) wychodzi na ulicę z uśmiechem na ustach tanecznym krokiem, wita się z napotkanymi nieznajomymi, a scena po chwili przeradza się w pełnokrwistą musicalową sekwencję, w której razem z Tomem do jego tańca zwycięstwa przyłączają się przypadkowi przechodnie. Będąc zakochanym czujemy, jakby sprzyjał nam cały świat i ta scena bezbłędnie to oddaje.
Wybór piosenki użytej w scenie równie idealny jak poziom jej zainscenizowania, bo trudniej o bardziej pozytywny kawałek niż You Make My Dreams w wykonaniu Hall & Oates. To właśnie zakochanie!
9. Kingsman: Tajne służby (Kingsman: The Secret Service, Matthew Vaughn, 2014) – Give it Up
Ważą się losy świata, demoniczny miliarder wzorowany na Stevie Jobsie Richmond Valentine (Samuel L. Jackson) próbuje rozwiązać problem przeludnienia, zmuszając przy pomocy sterujących zachowaniem kart sim, ludzi do wyżynania się nawzajem. Żeby było jasne nie popieram tego pomysłu, ale koleś ma dobry gust muzyczny i na kawałek uwieczniający narodziny nowego świata wybrał post-discowe Give it Up.
Filmy Matthev Vaughna są przepełnione pastiszowym absurdem, ale nawet jak na jego standardy scena, w której oglądamy wyżynającą się ludzkość, a w tle leci skoczny ejtisowy hicior, jest po prostu słodko absurdalna. A i tak jeszcze nie dodałem, że losy świata leżą w rękach brytyjskiego dresiarza, któremu kilkanaście dni wcześniej groziła odsiadka za kradzież auta. Jednak, gdy nagrodą jest cnota pięknej szwedzkiej księżniczki, Eggsy (Taron Egerton) jest w stanie zrobić wszystko, żeby ten świat uratować.
8. Scott Pilgrim kontra świat (Scott Pilgrim vs. The World, Edgar Wright, 2010) – Black Sheep
POV: wiesz, że twoim przeznaczeniem jest pokonanie (dosłownie!) siedmiu byłych twojej ukochanej. Jesteś z nią na koncercie zespołu, którego wokalistką jest twoja była, a basistą jej aktualny, który jest byłym twojej aktualnej.
Związki potrafią być skomplikowane. Reżyser Edgar Wright w zmyślny wykorzystał symulującą komiksowe panele technikę split-screenu, żeby pokazać zależności w tym czworokącie miłosny, a ten wysmakowany montaż uwiecznia piosenka, która opowiada o trudnej miłości.
Jak tu nie lezbić[1] tej sceny i tego filmu?
7. Śniadanie u Tiffany’ego (Breakfast at Tiffany’s, Blake Edwards, 1960) – Moon River
Aż trudno uwierzyć, ale było blisko, by ta klasyczna scena w ogóle nie znalazła się w filmie, ponieważ producenci byli przekonani, że scenariusz jest za długi i to był kawałek, który można by wyciąć bez uszczerbku dla historii. Śmiem twierdzić inaczej. Moon River pełni funkcję pokazania tego co drzemie we wnętrzu postaci Holly Golightly (Audrey Hepburn). To piosenka o tym, że trzeba zostawić za sobą to, co było w przeszłości, żeby osiągnąć życie, którego się pragnie, że trzeba czasem wykonać ruch, po którym już nie ma odwrotu.
Oczywiście piosenka piosenką, ale ta scena nie byłaby tak ikoniczna, gdyby nie pełen emocji, a przy okazji bardzo prosty wokal Audrey Hepburn.
6. 500 dni miłości (500 Days of Summer, Marc Webb, 2009) – Here Comes Your Man
Chyba każdy romantyk wie, że jest mało lepszych sposobów, żeby wyrazić swoją miłość do tej specjalnej osoby, niż poprzez śpiew (może tylko wiersz lub list miłosny są bardziej romantyczne). Zakochany po uszy w Summer Tom wybrał się na pijackie karaoke, na którym miała być też ona, więc okazja na ukazanie swojego oddania wydawała się idealna.
Wprawdzie lider Pixies twierdzi, że Here Comes Your Man opowiada o bezdomnych podróżujących pociągiem i umierających w czasie trzęsienia ziemi w Kalifornii, ale wiemy dobrze, co miał na myśli Tom śpiewając słowa „Here comes your Man”. Nie oceniam Cię Tom, masz prawo do własnej interpretacji i już wystarczająco się nacierpiałeś, zakochując się w kobiecie, która nie wierzyła w istnienie miłości. Pamiętaj jednak, że spełniłeś przeznaczenie każdego niepoprawnego romantyka, którym jest cierpienie i pamiętaj, że po lecie przychodzi jesień.
5. Nic nie mówi (Say Anything…, Cameron Crowe, 1989) – In Your Eyes
Kiedyś się chodziło pod okno ukochanej i śpiewało miłosne serenady, a teraz wielu pragnie ustawić się pod oknem tej wyjątkowej osoby i zagrać jej piosenkę z jakiegoś urządzenia, niczym stojący z boomboxem pod oknem ukochanej John Cusack w tym filmie.
Scena idealnie uchwytuje uczucie chęci podzielenia się muzyką z tą specjalną osobą, jednocześnie wyrażając swoje uczucia wobec niej.
Wysokie miejsce na liście ta scena zawdzięcza nie tylko temu, że moim absolutnym marzeniem jest zrobienie czegoś takiego, ale jest to po prostu absolutnie ikoniczny moment, który kojarzą osoby, które tego filmu nigdy nie widziały, ponieważ był wielokrotnie cytowany w innych filmach i stał się memem.
4. Magnolia (Paul Thomas Anderson, 1999) – Wise Up
Magnolia jest filmem kompletnym. Nie dość, że w wiarygodny i spełniony sposób opowiada o traumach i tym jak przeszłość wpływa na nasze życie oraz jest filmem wysmakowanym wizualnie, to jeszcze w pewnym momencie filmu większość postaci niespodziewanie zaczyna śpiewać o „rozwoju”, o tym, że „trzeba uczyć się na błędach”. Z jednej strony sekwencja działa jako emocjonalna scena wyjęta niczym z musicalu, ale można także ją traktować niczym hollywoodzki odpowiednik chóru z greckiej tragedii. Jakby to nie postacie śpiewały, a ich sumienie bądź podświadomość.
3. Strażnicy Galaktyki (Guardians of the Galaxy, James Gunn, 2014) – Come and Get Your Love
Wprawdzie moją ulubioną muzyczną sceną z filmu Jamesa Gunna, jest finałowe emocjonalne katharsis w rytm Ain’t No Mountain High Enough, ale nie do końca jest to scena, w której przez większość czasu trwania mamy do czynienia z umieszczeniem piosenki w diegezie filmu.
Pamiętam, jak widziałem ten film po raz pierwszy w krakowskim Imaxie w 2014 i przy tej scenie nóżka sama rwała się tupania, a całe moje ciało zaczęło się gibać. Od razu wiedziałem, że mogę się identyfikować z Peterem Quillem (Chris Pratt), ponieważ wielokrotnie zdarzało mi się lipsyncować do piosenki słuchanej na słuchawkach i tańczyć przy tym nie do końca zgrabnie.
Ta wprowadzająca w główną akcję filmu scena ustawia półpoważny klimat filmu, ale robi też dużo więcej, co może ujść naszej uwadze. Właściwie piosenka, którą słyszymy w tle zapowiada, o czym będzie ten film, o poszukiwaniu szczęścia, szukaniu osób które można pokochać nie tylko w sposób romantyczny, a także o tym, że czasem nie jest z nami coś nie tak, mimo że nam się tak wydaje przez to co przeżyliśmy.
Ciekawe jest także to, że cały soundtrack filmu znajduje się w diegezie filmu i został skomponowany przez zmarłą matkę głównego bohatera. Jest jedynym łącznikiem pomiędzy zmarłą a synem i jednocześnie opowiada własną historię jej rodzącej się miłości do ojca protagonisty. To już jednak historia na inną okazję.
2. Wolny dzień Ferrisa Buellera (Ferris Bueller’s Day Off, John Hughes, 1986) – Twist and Shout
Kiedyś trafiłem na cytat, w którym autor stwierdził, że „filmy Johna Hughesa były jak życie nastolatków w latach 80, tylko soundtrack był lepszy”. Wydaję mi się, że jednak, że Ferris Bueller (Matthew Broderick) jest nieosiągalnym ideałem, do którego większość przeoczonych przez rówieśników nastolatków wychowanych w latach 80. chciała dążyć. Jest absolutnie “too cool for school” przez co udaje się na wagary ze swoją dziewczyną Sloane (Mia Sara) i najlepszym przyjacielem Cameronem (Alan Ruck). W chyba najbardziej ikonicznej sekwencji z filmu przepełnionego ikonicznymi momentami, Ferris przejmuje scenę na paradzie w Chicago i porywa tłum swoim wykonaniem Twist and Shout.
Który nastolatek, chociażby przez chwilę nie marzył, żeby być w takim stopniu w centrum uwagi i porwać tłumy? Toż to definicja bycia cool i jedna z najbardziej energetycznych scen w historii kina.
1. Zakochana złośnica (10 Things I Hate About You, Gil Junger, 1999) – Can’t Take My Eyes Off You
“You’re just too good to be true, Can’t take my eyes off of you…” – Zadaniem Patricka Verony (Heath Ledger) w tej młodzieżowej wersji “Poskromienia złośnicy” jest nomen omen poskromienie Kat Stratford (Julia Stiles), ale kończy się na prawdziwej miłości. W czasach Shakespeare’a drogą do serca wybranki mogło być zagranie miłosnej serenady pod jej oknem, ale tak samo jak twórcy Zakochanej złośnicy uwspółcześnili fabułę Szekspirowskiej komedii, tak również uwspółcześnili ten klasyczny motyw wyrażania uczuć.
Która by się nie oparła czarowi Heatha Ledgera, który z takim przekonaniem śpiewa do Kat, że jest tą jedyną. Ten głos i ten wzrok są w stanie stopić lód najbardziej mroźnego serca.
Od zjechania przez Patricka po rurze, przez wzrok zaskoczonej Kat i włączającą się do planu szkolną orkiestrę, aż po ucieczkę przed szkolną ochroną w stylu slapstickowej komedii, to jest absolutnie ikoniczna sekwencja, z którą ten film na zawsze będzie kojarzony, a dla mnie jest tą sceną filmową, którą najbardziej chciałbym powtórzyć w prawdziwym życiu.
Jasiek Bryg
[1] Jak coś, to cytat z filmu. Główny bohater się przejęzyczał i zamiast „I’m in Love with You” mówił „I’m in Lesbians with You”.
Zdjęcie: imdb.com