Podsumowanie 2020 roku – Ranking najlepszych filmów

W naszym zestawieniu znalazły się filmy, które w mijającym roku miały polską premierę w dystrybucji kinowej, na festiwalach lub platformach streamingowych. Kolejność przypadkowa.

 

Na rauszu Justyna Leszek

122129064_1231441013890522_5730976288775072681_n

Czy rzeczywiście urodziliśmy się ze zbyt małą ilością alkoholu we krwi? Najnowszy film Thomasa Vinterberga to nie tylko znakomita opowieść o kulturowej roli alkoholu (także poza Danią), ale przede wszystkim bezwarunkowa celebracja życia, szczególnie w momencie kryzysu wieku średniego. A wszystko to doskonale wyważone, zaskakujące i bez moralizowania. I oczywiście jak zawsze fantastyczny Mads Mikkelsen. Naprawdę, jedyną rzeczą, która jest w stanie uratować ten rok jest finał Na rauszu. Po to powstało kino.

 

DAU. NataszaJoanna Krygier

131348804_407603280441657_4979269129115542957_n

Związek Radziecki, tajny instytut, eksperymenty oraz wódka lejąca się strumieniami – w tym roku nie znajdziemy lepszej, filmowej mieszanki wybuchowej. W pierwszym rozdziale epopei na temat ojczyzny Lwa Landaua, fizyka nagrodzonego Noblem, przyglądamy się wycinkowi z życia Nataszy, właścicielki kantyny pracowniczej. Przysłuchujemy się jej pijackim dysputom z młodszą koleżanką, przyłapujemy na szlochaniu, podglądamy w trakcie stosunku z naukowcem, współodczuwamy dyskomfort podczas przesłuchania.

Wszystko to w oparach papierosowego dymu i w atmosferze komunistycznej beznadziei. Historia Nataszy to zaproszenie do sięgnięcia po kolejne części wielkiego projektu DAU Ilji Chrzanowskiego nie tylko w celu dalszej eksploracji wykreowanego miasta-instytutu, ale być może jeszcze głębszego pogrążenia się w radzieckim marazmie życia codziennego.

 

Biały, biały dzień | Lila Popielarz

131535124_230063858486361_3947067767671284073_nNajnowszy film islandzkiego reżysera Hlynura Pálmasona to obserwacja człowieka, którego żałoba po stracie żony zostaje przerwana stopniowym odsłanianiem skrywanej przez nią tajemnicy. Bohater próbuje funkcjonować w coraz bardziej nieprzyjaznym mu świecie, spychając na margines swój gniew, aby zrobić miejsce na smutek. Nieprzepracowana żałoba, poczucie osamotnienia i inne wyciszane emocje zdają się narastać w bohaterze – ich podskórna, pulsująca obecność zaczyna udzielać się widzowi, przełamując dystans pomiędzy nim a utworem oraz stwarzając przeczucie nadciągającej katastrofy.

Surowy islandzki krajobraz, puste drogi, rozległe jałowe przestrzenie, tunele bez końca – wszystko to podkreśla pozorną pustkę emocjonalną postaci, równocześnie zdradzając widzowi obecność ukrytej za mgłą intensywności skumulowanych uczuć. To, czego szukam w oglądanych przeze mnie filmach, to momenty chwilowego zatrzymania, swoistej kinowej dygresji, która odwraca nasze myślenie od przyczynowo-skutkowych meandrów fabuły, pozwalając na zatopienie się we własnych emocjach. W takich czysto wizualnych i dźwiękowych momentach, mimo że pozornie niezwiązanych z fabułą, możemy odszukać esencję dzieła Islandczyka.

 

Nasz czas Wojciech Tutaj

104376085_2276732349288645_3792563406820284745_nKino Carlosa Reygadasa wzbudza skrajne emocje, ale najnowszy film reżysera może zmienić ten stan rzeczy. Żaden z dotychczasowych utworów Meksykanina nie wydaje się tak przystępny i otwarty na widza jak Nasz czas – wielowymiarowy traktat o małżeństwie, druzgocąca krytyka maczyzmu, introspekcyjna podróż w głąb życia samego twórcy.

Mistrz neomodernizmu udowadnia, że potrafi się przeobrazić i z niebywałą swobodą snuć narrację na własnych zasadach. Zrealizował dzieło bezkompromisowe, ocierające się o wybitność, wymykające się wszelkim schematom dramaturgicznym. Tylko dojrzały i świadomy możliwości (oraz ograniczeń) medium autor jest w stanie opowiadać równie zamaszyście, intymnie, przeszywająco. W lustrze Naszego czasu Reygadas odbija nie tylko wizerunek swój i żony, ale każdego, dorosłego człowieka – uwikłanego w role społeczne i płciowe oraz szukającego wolności w relacjach z innymi.

 

Konfucjańskie marzenia Joanna Krygier

131425670_1105002323279389_399636208948608038_n

Na pierwszy rzut oka dokument Mijie Li wydaje się niepozorny, ale w rzeczywistości traktuje o najważniejszych bolączkach współczesnego człowieka. Na przykładzie młodej chińskiej rodziny reżyserka podejmuje wiele wątków: obserwuje napięcia między tradycją i religią a nastawioną na zysk i efektywność nowoczesnością, przygląda się funkcjonowaniu jednostki w sztywnych ramach politycznego i społecznego systemu, bada znaczenie relacji międzypokoleniowych, opisuje kryzys małżeński.

Z każdym z bohaterów Konfucjańskich marzeń – poszukującą głębszego sensu w życiu Chaoyan, sceptycznym wobec jej nagłego, niekiedy ocierającego się o dewocję przebudzenia duchowego mężem czy zagubionym w świecie społeczno-rodzinnych zależności kilkuletnim synkiem pary – można się utożsamić. Państwo Środka staje się tu tylko symboliczną areną, na której rozgrywają się znajome każdemu emocjonalne i duchowe pojedynki.

 

Żegnaj, mój synu | Paweł Kędziora

131898051_741414366485720_3182489995754850778_nSpoglądając na kinowe i festiwalowe seanse przemijającego powoli roku, nie mogłem uciec od nawracającej potrzeby refleksji nad filmem Żegnaj, mój synu. W swoim najnowszym, epickim dziele Wang Xiaoshuai ukazuje ponad trzy dekady przemian Państwa Środka przez pryzmat intymnej historii dwóch par, które nierozerwalnie połączyła cicha, życiowa tragedia.

Reżyser, ukazując losy bohaterów w sposób niechronologiczny, kieruje się emocjonalną ciągłością, która melancholijnie spaja ze sobą ich zakurzone i świeże wspomnienia. Choć ten odważny zabieg narracyjny w zestawieniu z ponad trzygodzinnym metrażem może odstraszyć niejednego widza, jestem pewien, że ta uniwersalna, ujmująca historia o żalu, akceptacji i wybaczeniu oczaruje każdego miłośnika kina.

 

 

Witamy w Czeczenii Wojciech Tutaj

131894750_407520993783744_4429909209484974427_n

Dokument Davida France’a świadczy o tym, że nasz świat coraz bardziej oddala się od (umownej) normalności. Reżyser obrazuje prześladowania, jakich bezkarnie dopuszcza się część obywateli Czeczenii na osobach nieheteronormatywnych, w tym na członkach własnych rodzin. Napędzani mową nienawiści przez Ramzana Kadyrowa, przywódcę autonomicznej republiki, nie cofną się nawet przed dokonaniem zabójstwa. W tej przerażającej rzeczywistości działają jednak prawdziwi bohaterowie naszych czasów – rosyjscy aktywiści, organizujący dla represjonowanych nielegalne ucieczki z kraju. Twórca przedstawia ich walkę i cierpienie ofiar z wielkim wyczuciem. Udaje mu się arcytrudna sztuka, czyli połączenie ważnego tematu i analizy społecznej z perspektywą jednostek, przy jednoczesnym utrzymaniu nerwu narracyjnego. Jeśli film dokumentalny może wpływać na wyobraźnię zbiorową, to tylko taki jak Witamy w Czeczenii: stawiający na baczność i wzbudzający autentyczny strach.

 

Dżentelmeni | Mateusz Tkaczyk

131664312_1197337373995167_7282943803266652693_n

Być może Guy Ritchie skończył się już dawno temu, a jego poczucie humoru nie jest już tak błyskotliwe jak kiedyś, jednak ten rok – z wiadomych względów – nie obfitował w premiery kinowe i Dżentelmeni są dla mnie o tyle wyjątkowi, iż udało mi się ich zobaczyć tuż przed lockdownem. W zasadzie to wystarczy, aby w moim rankingu dzieło Brytyjczyka znalazło się na szczycie podium. Podejrzewam, że nie wszystkich to może przekonać, więc nie pozostaje mi nic innego jak wspomnieć o fenomenalnym aktorstwie, charakterystycznej narracji pełnej przaśnych dialogów oraz humorze, który jednych może urazić, a innych rozbawić do łez.

Guy Ritchie wciąż jest w formie, wciąż umie z lekkością podejmować nieco bardziej drażliwe tematy i jeśli jakikolwiek film może, choć na chwilę, uprzyjemnić przymusowy areszt domowy, z pewnością będą to nienagannie ubrani Dżentelmeni.

 

Eternal Beauty | Sabina Tkacz

131426637_243825603751595_2642561073683678134_n

Schizofrenia paranoidalna, z którą mierzy się Jane (Sally Hawkins) zniekształca umysł, pochłania duszę, plącze zmysły. Odtrącona przez rodzinę i zdradzona przez najbliższych kobieta poszukuje utraconej miłości, coraz bardziej zatracając się w chorobie. Wyimaginowany głos ukochanego wydobywający się ze słuchawki czerwonego telefonu przynosi tylko chwilowe ukojenie. Tragikomiczny zapis losów Jane stanowi przeciwwagę dla patetycznych produkcji, w których bohaterowie mierzący się z zaburzeniami psychicznymi zostają sprowadzeni jedynie do roli ofiary lub oprawcy, a sama choroba jawi się w nich jako wyrok skazujący.

Pod kątem wrażliwości dzieło Craiga Robertsa budzi skojarzenia z Amelią Jeana-Pierra Jeuneta, natomiast w warstwie wizualnej nawiązuje do twórczości Wesa Andersona i Michela Gondry’ego, co w połączeniu z kalejdoskopem życiowych doświadczeń barwnych postaci drugoplanowych czyni ten film wyjątkowym.