Odcienie czerni

Vitalina Varela 1

(Vitalina Varela, reż. Pedro Costa)

W przytłaczającej ciemności poruszają się bohaterowie Vitaliny Vareli – obrazu, który w niezwykły sposób łączy kino dokumentalne z kreacyjnym. Najnowszy film Pedra Costy, oparty na prawdziwej historii, pozwala tytułowej kobiecie na rozliczenie z mroczną przeszłością męża, co niekoniecznie przyniesie jej spokój.

Najnowszy film Pedra Costy, okrzyknięty największym wydarzeniem kina arthouse’owego zeszłego roku, to doświadczenie wyjątkowe. Przez ponad dwie godziny widz może poczuć się niczym górnicy przemieszczający się szybami ciemnej kopalni, widzący tylko skrawki światła i kolorów. Poza tym dla jego oczu dostępna jest wyłącznie czerń. Niemal każdy kadr Vitalina Varela wypełnia mrok, a jej reżyser specjalnie dostarcza oświetlenia tylko dla niewielkej części ekranu. Dzięki temu widz obserwuje wszelkie odcienie czerni, momentami obrazy zamazane są w taki sposób, że cięzko na pierwszy rzut oka domyśleć się na co patrzymy. To niezwykła siła filmu Portugalczyka, który także pod względem treści opowiada o temacie zapomnianym i oddaje głos tym, których w kinie rzadko słyszymy.

Tytułowa bohaterka, Vitalina Varela przybywa do Portugalii samolotem 3 dni po śmierci swojego męża. Nie widziała go ponad 30 lat, kiedy opuścił ich wspólny dom na Wyspach Zielonego Przylądka. Teatralne zejście z pokładu samolotu, podczas którego widać jedynie stopy kobiety pokazuje niezwykle silny zmysł Costy do kreacji. Co jakiś czas ktoś powtarza kobiecie, że w Portugalii nie ma dla niej miejsca, żeby wracała do domu. Nawet mieszkanie jej męża nie jest należy do niej. Vitalina postanawia jednak zostać na miejscu by rozliczyć się z mężem, co ma pomóc jej pogodzić się z jego odejściem.

Ze względu na brak kontaktu z nieobecnym mężem, kobieta próbuje dowiedzieć się czegoś o jego życiu w Portugalii. Nie było ono łatwe – świadczy o tym stan mieszkania Joaqima – mała, rozpadająca się piwniczka), ale także strzępki informacji o tym, że mężczyzna przebywał w więzieniu. Zasugerowane jest również samobójstwo mężczyzny, w chwytającej za serce scenie, gdy współpracownicy Joaqima odkrywają jego zakrwawione łóżko. Nic jednak nie jest pewne, a reżyser unikając nadmiernej ekspozycji pozostawia widzowi wiele luk fabularnych do wypełnienia.

Vitalina Varela 2

(Vitalina Varela, reż. Pedro Costa)

Brak typowej fabuły i ciągłości narracyjnej może sprawiać widzowi trudności w odbiorze, z kolei wolne tempo oraz ciemne kadry wprowadzają go w świat, który – podobnie jak mieszkanie Joaquima – poddane jest rozpadowi. Świat, w którym Vitalina opowiada o swoim zmarłym mężu jest światem, w którym ciemność wygrała ze światłem. W przeszytych bólem monologach wraca ona do czasów, w których wspólnie z Joaqimem budowali dom, w którym mieli spędzić kolejne lata wspólnego życia. Wspomina jak sprzedaż cielaka wystarczała na remont kolejnej części dobytku. Dzięki jej historiom poznajemy człowieka, który uciekł od swojej żony i przez 40 lat nie dawał znaku życia. Intymność wyznań kobiety oraz waga poruszanych tematów jeszcze bardziej podkreślają naturalizm filmu (Vitalina Varela sama pisała słowa, które wygłasza), który jednak w swojej formie jest niezwykle kreacyjny. Każdy kadr jest przemyślany, Costa nie lubi improwizować, nie tworzy kolejnego filmu z nurtu społecznego realizmu (choć mógłby), a jego dzieło to pean na cześć ludzi zapomnianych, których historia nie zapamięta. Jednym z nich jest Ventura (pojawiający się już we wcześniejszych filmach Portugalczyka), ksiądz, który walczy z utratą wiary i stara się pomóc przeżyć żałobę głównej bohaterce. Jej złość, narastająca przez 30 lat, obrazuje pozycję kobiet w społeczeństwie, w którym liczą się tylko mężczyźni, a kobiety poruszają się po jego obrzeżach.

Nie da się zaprzeczyć sile rażenia filmu Portugalczyka, ale niekonwencjonalna teatralność przedstawionych zdarzeń może być dla niektórych odrzucająca. Narracja filmu Costy, budowana na spokoju i trwałości kolejnych scen zapewnia immersję w świat biednych i zapomnianych,która zamienia stabilność w intensywność. A przecież chodzi właśnie o zobrazowanie stanu mroku totalnego, który trzeba przejść by móc znowu zobaczyć światło.

Kuba Wanat