„Wolność, równość, braterstwo” – to hasła przyświecające francuskiej rewolucji. W swoim pełnometrażowym debiucie, Les Miserables, Ladj Ly sprawdza czy współczesna Francja jeszcze o nich pamięta.
Film rozpoczyna się od fragmentów Marsylianki, powiewających niebiesko-biało-czerwonych flag i tłumów na ulicach, świętujących zwycięstwo rodaków w mistrzostwach świata. Francja jest szczęśliwa, obywatele zjednoczeni. Dlaczego więc Ladj Ly fetę pod łukiem triumfalnym tytułuje Nędznicy? Co Francuzi maskują momentami pozornej radości i wspólnoty? Reżyser nie proponuje łatwych odpowiedzi, nie oszczędzając przy tym żadnego bohatera tego sprawnie zrealizowanego dramatu.
Nędznicy mają niewiele wspólnego ze słynną powieścią Victora Hugo. Jak w pewnym momencie filmu zwraca uwagę jeden z głównych bohaterów – jest nim Montfermeil – miejsce rozgrywających się dramatów obu tekstów kultury. Tytuł filmu jest jednak jak najbardziej na miejscu. Tematy literackie, takie jak walka o władzę, klasowe nierówności czy bunt społeczności zostały przeniesione na grunt współczesności i wzbogacone o takie elementy jak gangi, lwy i drony. Bo poza tymi fanaberiami, przez 200 lat od francuskiej rewolucji tak naprawdę niewiele się zmieniło.
Do brygady policyjnej dołącza “Tłusty” (Damien Bonnard), nazywany tak przez swojego szefa ze względu na ulizane włosy. Został przeniesiony z mniejszego miasta do Paryża, gdzie może mieć częstszy kontakt z synem. Wspomniany szef, Chris (Alexis Manenti), rządzi ulicą od lat, wraz z partnerem Gwadą (Djibril Zonga), swój czas spędzają w samochodzie kursując po dzielnicach zapobiegając zdarzeniom niepożądanym. Chris charakteryzowany jest jako osoba nieradząca sobie z gniewem, którego wyprowadza z równowagi jedno niewygodne słowo niegroźnej nastolatki. Jest jednak respektowany przez liderów różnych ugrupowań ulicznych. Gangi trudno utrzymać w ryzach, wystarczy jeden zagubiony lew by cyrkowcy pojawili się pod siedzibą czarnoskórych z oskarżeniami o kradzież. Chris i jego zespół próbują rozładować napięcie, sami udając się na poszukiwania lwa.
Ten lwi McGuffin posłuży jako element napędowy obrazujący stosunki pomiędzy policją a marginalizowanymi jednostkami francuskiego społeczeństwa. Po zidentyfikowaniu złodzieja lwa i próbie złapania go, dochodzi do bójki między trzema funkcjonariuszami a Issą i jego młodymi, wychowanymi na ulicy kolegami. Uciekający chłopiec w końcu zostaje złapany, ale na skutek przepychanek zostaje on postrzelony flash-ballem. Cała akcja zostałaby zatuszowana przez policjantów, ale nudzący się w wakacje i nagrywający dronem okoliczne dziewczyny nastolatek, filmuje całe zdarzenie. Narwany Chris zrobi wszystko by odzyskać nagranie prowadzące do PR-owego koszmaru dla całej policji.
(Nędznicy, reż. Ladj Ly)
Prezentowany w konkursie głównym canneńskiego festiwalu debiut Ladj Ly jest niezwykle gniewnym filmem, z ostrym zacięciem społecznym. Poruszony problem brutalności policji wobec mniejszości nawiązuje do protestów żółtych kamizelek, które odbywały się jeszcze niedawno we Francji. Podczas nich dochodziło do starć cywili oraz służb mundurowych, które nadużywały swojej pozycji wobec protestujących. Nie może więc dziwić sposób obrazowania głównego “anty-bohatera”, który momentami jest aż nadto “zły”, jednak nigdy w sposób karykaturalny. W rękach niepewnego twórcy bardzo łatwo byłoby tu o nadużycia czy faworyzowanie którejś ze stron. Ly dobrze jednak wie, że przedstawiony konflikt nie jest czarno-biały, a emocje i błędy danej osoby mogą wpływać na życie całej społeczności.
Reżyser ukazuje ulice Paryża z lotu ptaka, a swobodnie poruszająca się kamera nadaje filmowi niezwykłego tempa. Ly nie unika proceduralności przedstawionych zdarzeń, czasami pewne wątki obudowuje przesadną ekspozycją (szczególnie wątek nagrywającego wideo Buzza). Zdjęcia z dronów, jakże ważny element fabuły, charakteryzują się niesamowitym zmysłem kompozycyjnym. Ly nie zależało mu na nakręceniu kolejnego filmu akcji z zacięciem społecznym. Francja to jedno wielkie blokowisko, w którym mieszkają zarówno przedstawiciele mniejszości rasowych, jak i policjanci, i gdzie każdy wiedzie własne życie. Moment powrotu po ciężkim dniu do domów policjantów pozwala widzowi zobaczyć w nich prawdziwych ludzi, nie zaś wyzute z emocji roboty.
Po dwóch godzinach bezustannego obserwowania wewnętrznych rozgrywek między mundurowymi, gangami i nastolatkami bez przyszłości, w których buzuje coraz większy gniew, reżyser pozostawia otwarte zakończenie, pokazując też do czego mogą prowadzić zaniedbania oraz oszustwo. Młodzi chcą prawdy, a pogoń za nią może prowadzić do agresji. Jak to się kończy? Żadna ze stron nie wygrywa, a wszyscy pozostają nędznikami.
Kuba Wanat