(Atlantyk, reż. Mati Diop)
„Chłopcy odpłynęli” – mówi jedna z dziewcząt do swoich towarzyszek, wzbudzając poruszenie. Makijaż, skąpe, obcisłe sukienki i intymna atmosfera plażowego klubu przestają mieć znaczenie, gdy ci, z którymi planowano się nimi podzielić, pozostaną nieobecni. Rozgoryczenie i niespełnione obietnice spotkania budzą w dziewczętach złość na utraconych towarzyszy. Są nieświadome, że ich podróż po lepsze życie zakończyła się, zanim w ogóle miała szansę się rozpocząć.
Zaledwie dwa lata po tym, gdy widok logo Netflixa spotkał się w Cannes z gwizdami i wyrazami dezaprobaty, wyprodukowany przez niego Atlantyk zdobywył festiwalowe Grand Prix. Debiutująca reżyserka Mati Diop hipnotyzuje widza niekonwencjonalną opowieścią z pogranicza różnych gatunków i buduje sugestywny świat, w którym twarda rzeczywistość ekonomiczna i społeczna swobodnie miesza się z surrealistyczną płaszczyzną myśli i uczuć.
Punkt wyjścia filmu przypomina historie znane z wielu ekranowych baśni – młodym zakochanym staje na przeszkodzie fakt, że dziewczyna jest już obiecana innemu. Naturalna więź łącząca bohaterów zdaje się być niczym wobec władzy tradycji i konwenansu, nakazującego dziewczynie wyjść za mąż za bogatego, zapewniającego stabilizację i wygodę, lecz niekochanego przez nią mężczyznę. Nim jednak fabuła wkroczy na ścieżkę utartych schematów, ukochany znika bez słowa, pozostawiając swoją wybrankę w stanie melancholii i apatii. Długie duszne dni stanowią preludium do ożywiających sferę duchową nocy. Dręcząca nieobecność tych, których pochłonął ocean ciąży nad miastem, a małżeńskie łoże (dosłownie) staje w płomieniach, zanim związek zostaje skonsumowany.
Świat Atlantyku zbudowany jest na kontrastach. Za dnia duszny, hałaśliwy, nocą wypełniony jedynie przez nieustanny szum oceanu. Wszechobecna, kołysząca palmy bryza nie przynosi wytchnienia, a gorąc wywołuje strużki potu i ciężki oddech. Świat ten jednocześnie powstaje na nowo i rozpada się. Świeżo wzniesione budynki koegzystują z gruzowiskami i obdrapanymi murami, nad miastem góruje pojedynczy futurystyczny wieżowiec, dając złowrogie wrażenie bycia wyjętym z innego porządku. Tradycja, religijna ortodoksja i zabobon współistnieją z technologią i swobodnym zachowaniem. Skąpo ubrane miłośniczki selfie, nim pokłócą się ze swoimi rówieśnicami w hidżabach, poradzą przyjaciółce wyjście za mąż dla statusu i pieniędzy.
(Atlantyk, reż. Mati Diop)
Jest to kraina, nad którą władzy nie roztoczył jeszcze cyniczny reżim rozumu. Nikt nie kwestionuje tu istnienia porządku metafizycznego, a z duchami zmarłych rozmawia się i obcuje na równi z żywymi. Nie stanowią one źródła przerażenia i niewiary, lecz traktowane są jako naturalny element rzeczywistości. Wyzyskiwani za życia, umęczeni katorżniczą pracą przy budowie nowego porządku, młodzi mężczyźni powracają po to, by odebrać należną im zapłatę.
Rytm filmu zgrywa się z łagodnym szumem oceanu, przewijającym się w warstwie dźwiękowej przez większość seansu. Akcja rozwija się w stałym tempie, fabularne zawirowania nie niosą ze sobą dużego ładunku dramatycznego. Historia przybiera wymiar powściągliwej przypowieści, w której wymiary fizyczny i duchowy stanowią dwie strony tej samej monety. Zemsta przebiega łagodnie, a przemiana głównej bohaterki nie niesie ze sobą żadnych dramatycznych zwrotów. Za pracę trzeba zapłacić, a zmarłym należy się chociaż symboliczny pochowek. Śmierć nie stanie na drodze prawdziwemu uczuciu, a nieposłuszeństwo popełnione w służbie miłości nie spotka się z karą.
Atlantyk kusi surowym pięknem. Na ekranie zlewają się różne odcienie żółci i błękitu, a nad wszystkim unosi się ociężała mgła, nadając rzeczywistości bardziej onirycznego charakteru. Mistyczny porządek, przejmujący władzę po zmierzchu, podkreślony zostaje przez hipnotyczną ścieżkę dźwiękową, której brzmienia przywodzą na myśl muzykę towarzyszącą twórczości Nicolasa Windinga Refna. Młodzi aktorzy radzą sobie wyśmienicie, tworząc wiarygodne, bezpretensjonalne kreacje i będąc organicznym elementem świata przedstawionego.
Ta prosta, lecz opowiedziana z niezwykłą elegancją i uczuciem opowieść, oczarowuje widza udowadniając, że produkcje z logo streamingowego giganta mogą wprowadzać w materię kina nowatorstwo i magię, w pełni zasługując na miejsce wśród przeglądów festiwalowych.