Gesty

back-home-venice-still-h_2019

(Revenir, reż. Jessica Palud)

Koniec sierpnia, Wenecja. Na zewnątrz 35 stopni. Wewnątrz sali kinowej czekają na widza chłodne powiewy klimatyzacji, lecz na ekranie znów parno. Revenir jest jednym z tych filmów, które można streścić w kilku zdaniach. Nie oddadzą one jednak zmysłowego doznania, jakim jest doświadczanie kina Jessiki Palud.

Do udziału w swoim pełnometrażowym debiucie reżyserka zaprosiła dwójkę francuskich reprezentantów pokolenia dzisiejszych dwudziesto- i trzydziestolatków. Adèle Exarchopoulus znana jest widzom przede wszystkim z głośnego filmu o miłości lesbijskiej, Życie Adeli – rozdział 1 i 2, za który otrzymała Złotą Palmę na Festiwalu Filmowym w Cannes. Partnerujący jej Niels Schneider zapadł odbiorcom w pamięć jako wcielenie Adonisa w Wyśnionych miłościach Xaviera Dolana. Palud jednak zrywa z ich wizerunkami znanymi z kina inicjacyjnego i każe swoim bohaterom dorosnąć.

Thomas (Schneider) po dwunastu latach nieobecności powraca na wieś. Jego rodzinny dom wypełniony jest przede wszystkim nieobecnością. Domownicy tkwią w żałobie po tragicznie zmarłym bracie głównego bohatera, uczuciu podwojonym przez matkę, która wkrótce od nich odejdzie. To właśnie na jej prośbę Thomas zdecydował się przyjechać z Kanady, pomimo że od ponad dekady nie zamienił ze swoim ojcem ani słowa. W domu znajduje się jednak jedna osoba wyjęta spoza wszelkich konwenansów społecznych – sześcioletni syn zmarłego brata, Alex. Chłopiec, nieświadomy rodzinnych konfliktów ani grobowej atmosfery, stanie się pomostem łączącym jego matkę Monę (Exarchopoulus) z Thomasem. Pomiędzy kolejnymi kieliszkami wina i miskami (sic!) kawy, dwójka bohaterów zacznie wykonywać półgesty, przybliżające ich do siebie. Z każdym kolejnym spojrzeniem, ekran paruje coraz intensywniej.

maxresdefault

(Revenir, reż. Jessica Palud)

Siła Revenir tkwi właśnie w jego prostocie. Film ten nie sili się na wstrząsające metafory, nie mnoży wątków, nie popada w banał melodramatu ani patos wielkiej tragedii. Buduje swoją prostą opowieść na sprawdzonych kontrastach – ukazuje naturę, która tak samo zabija, jak i ożywia. Błotnista ziemia sygnalizuje jej bezpłodność, a z drugiej strony to właśnie w niej narodzą się na nowo główni bohaterowie. Gdzieś pomiędzy ciepłymi barwami a gorzką treścią zachował się balans i prawda, które doceniło również weneckie jury, nagradzając Revenir za najlepszy scenariusz w konkursie „Horyzonty”.

Bo też nie odnajdziemy tu wymuszonych dialogów. Historia tajemniczej śmierci brata Thomasa nieśpiesznie, nieomal przypadkowo odkrywana jest przed widzem. Niepotrzebne tu są długie rozmowy o zmarłym, ponieważ sama nieobecność Mathieu jest wystarczająco opresyjna dla pozostałych bohaterów – powoduje początkową niezręczność pomiędzy Thomasem i Moną, a także jest głównym powodem chłodnego dystansu w relacji protagonisty z ojcem. Nie zostaje wyjaśnione, dlaczego nie zjawił się on na pogrzebie swojego brata, w oczywisty jednak sposób oddaliło go to od rodzica, który potraktował jego wyjazd do Kanady jako porzucenie bliskich. Poczucie ucieczki zostało pogłębione przez złą kondycję ekonomiczną rodziny po tym, jak Mathieu podjął złą decyzję inwestycyjną. Thomas, nie odnajdując się w roli syna, sam staje się figurą ojca dla małego Alexa, fantastycznie zagranego przez debiutującego na ekranie Romana Coustère Hachez. Energia chłopca przypomina łyk zimnej lemoniady w środku upalnego lata.

To właśnie ten upał pamiętam do tej pory po seansie. Pot spływający ze złotych loków Thomasa, spaloną słońcem skórę Mony, ich wysuszone usta. Revenir należy wdychać, zakrztusić się pyłem spękanej ziemi, poczuć przylepioną do ciała koszulkę i te zmęczone stopy, kiedy wraca się w środku nocy z imprezy w klubie. Trzeba pozwolić sobie razem z tym filmem trwać. Jak wiadomo – takie trwanie niekiedy bywa przygnębiające, ale czy nikomu nigdy nie było przeraźliwie smutno w środku przepięknego lata?

Barbara Marmuszewska