Nauczanie pozaprogramowe

przedszkolanka1Przedszkolanka (2019, reż. Sara Colangelo)

Jeśli zapytacie rodzica o to, czy jego dziecko jest wyjątkowe, istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że otrzymacie odpowiedź twierdzącą. Wynika to zarówno z samego cudu narodzin istoty, która wynika z nas samych, jak i skrzywionego postrzegania pojęcia wyjątkowości. Nie oszukujmy się, Einsteinów u nas wcale nie dostatek, a sfera emocjonalna, choć może oferować szczególne przymioty, raczej nie zawiera się w wybitnej inności jako takiej. Mimo to, łatwiej zdobyć się na mile łechczące wygładzenie formułki, niż zaakceptowanie otaczającej nas rzeczywistości.

Do podobnych przemyśleń skłoniła mnie „Przedszkolanka”. Film Sary Colangelo, który z lubością wsadza kij w mrowisko i napawa się tym efektem, tworzącym w naszych mózgach plątaninę sprzecznych uczuć. Główną bohaterką jest tu Lisa Spinelli, tytułowa przedszkolanka, której życie dalekie jest od oczekiwań. Praca z małymi dziećmi nieszczególnie pobudza intelektualnie, co dla niespełnionej poetki jest cokolwiek deprymujące.

W domu wcale nie jest lepiej, a może inaczej, bardziej stymulująco. Lisa sama pragnąca tworzyć i dzielić się kulturą, boleśnie zderza się z realiami. Mężem jakkolwiek wyrozumiałym i ciepłym, tak bezgranicznie nudnym. Dziećmi, które dobrze wyglądają, nieźle radzą sobie w szkole, ale daleko im do zapaleńców zatracających się w pasji. Skupiają się na tym co tu i teraz, chcą miło spędzać czas. Smartfon to przedłużenie kończyny, które w przeciwieństwie do matki, zupełnie im nie przeszkadza.

Ten teatr codziennych działań, uzupełniają dodatkowe zajęcia dla poetów. Pani Spinelli uczęszcza na nie regularnie, ale poziom jej twórczości daleki jest od czegoś godnego polecenia. Gdyby określić główną bohaterkę jednym słowem, brzmiałoby ono – niespełnienie. Lisę zżera jarzmo powatarzalności, brak spuścizny jaką mogłaby pozostawić i celu w jakim chciałaby podążać. Szansą na zmianę jest jeden z członków jej przedszkolnej gromadki – Jimmy – którego wiersze brzmią niczym dzieło geniusza.

Okazuje się, że w tym smutnym, pozbawionym bodźców świecie, główna bohaterka dostaje pod swoje skrzydła małego poetyckiego maestro. W końcu pojawia się upragniony życiowy cel – pomoc w rozwinięciu talentu w pełni. Dzięki czemu także nic dotąd nieznaczące, niewyróżniające się życie Spinelli, może pozostawić trwały i ważny ślad w historii. Rozpoczyna się edukacja chłopca, która prędko przeobraża się w coś, co moglibyśmy określić obsesją.

Można powiedzieć, że mamy tu do czynienia z dwoma niezwykle ważnym zagadnieniami. Pierwsze to świadomość własnej odtwórczości i braku umiejętności zapanowania nad własnym życiem. Co za tym idzie, pozostanie nic nieznaczącą cząsteczką w niezatrzymanym kole życia. Drugie tyczy się edukacji samej w sobie. Systemu mającego nauczyć nas w pewien sposób życia. Umożliwić rozwój i odnalezienie posiadanych przez nas talentów.

Obie struktury są tu w pewien sposób wykręcone. W końcu czy samo wychowanie dzieci, na empatyczne i zdrowe jednostki, nie jest wielkim osiągnięciem? Nie każdy może być Salvadorem Dali czy Marią Skłodowską-Curie, ale czy to w jakikolwiek sposób rzutuje na bezsens naszego istnienia? Wydaje się, że Lisa Spinelli ma na to określone zdanie. Jeżeli wytwór człowieka nie zapisuje się w globalnej świadomości, to nie jest wart szczególnej uwagi. Jednak czy znaczy to, że współczesny youtuber zaznaczając się w aktualnej społeczności, staje się z miejsca kimś wyjątkowym?

przedszkolanka4Przedszkolanka (2019, reż. Sara Colangelo)

Wbrew pozorom trudno wydać tu jednoznaczny osąd. Mamy wszakże do czynienia z różnymi tematykami. Od ściśle rozrywkowego wpływu, po materiały mobilizujące do zmiany dotychczasowego stylu życia. Czy to wystarczy, by być kimś lepszym, bardziej znaczącym? Tak i nie. Z pewnością w pewnych ramach społeczeństwa tak właśnie będzie. Ale z  pewnością, żadna z tych osób nie zapisze się w dziejach na równi z Mozartem. W związku z tym trudno uzyskać stu procentowe odniesienie, co do poziomu własnego znaczenia i śladu pozostawionego podczas naszej egzystencji.

Jeśli przyłożymy to do systemu współczesnej edukacji, sprawa wcale nie staje się łatwiejsza. W końcu to nauczyciele, od poziomu przedszkola właśnie, zapraszają nas do świata poznania. Dają pierwsze wytyczne,  dzięki którym możemy zwiększać swoją wiedzę. Nie tylko w zakresie nauki, ale także współistnienia w środowisku z innymi osobami. Dlaczego to nie wystarczy, by określić kogoś mianem wyjątkowego? A może wystarczy, ale nie potrafimy tego dostrzec?

„Przedszkolanka” w znakomity sposób ukazuje ułomność nauczania. Wielu dziwi się strajkom nauczycieli, jakby już zapomniało, jak to jest w szkolnych murach. Dominuje tu spojrzenie postaci Gaela Garcii Bernala, który uważa kształtowanie młodych umysłów, za coś wspaniałego. Jak jednak na nie wpływać, jeśli nie ma się ku temu narzędzi? W jaki sposób sprawić, by ogromny talent pokroju Jimmy’ego został odkryty i należycie rozwinięty? Z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że gdyby nie zamiłowanie do poezji, Lisa zignorowałaby swojego podopiecznego.

Rozwój nie jest możliwy, bez odpowiednich bodźców. Tymczasem skostniałe podejście do przekazywania wiedzy sprawia, że nie tylko uczniowie, ale też sami nauczyciele tracą chęci i zapał. Lisa podobnie jak jej podopieczni, ma dość bezmyślnego rysowania kolejnej literki w zeszycie ćwiczeń. To mechanika, także potrzebna, ale przekazywana w tak bezduszny sposób, że trudno jej z miejsca nie odrzucić. Podobnie jest na późniejszych etapach. Ograniczenia rozwiązywania zadań do jednej słusznej metody, czy wałkowania po raz setny lektury, która nie koresponduje z współczesnym światem i nie stwarza użytecznego pola do dyskusji o przeszłości.

Film Sary Colangelo to wyraz pewnej frustracji. Rutyny zawodowej, w którą jakże logicznie wpisuje się rutyna życie codziennego. Świat, który zamiast pobudzać, coraz bardziej nas uładza, pozbawia pasji i krytycznego myślenia. „Przedszkolanka” jawi się jako bezsilny krzyk, pragnienie znaczenia, wywierania rzeczywistego wpływu. Kto wie, czy gdyby nauczanie przedszkolne miało w sobie więcej kreatywności, nie zmieniłoby spojrzenia bohaterki na otaczające ją środowisko.

Bardzo łatwo byłoby wrzucić Lisę Spinelli w kategorię wariatki, która wykorzystuje młodego człowieka, w celu spełnienia zawiedzionych dotychczas ambicji. Jednak patrząc na samo zakończenie, trudno nie zadać sobie pytania – czy nadzwyczajny umysł, nie potrzebuje nadzwyczajnej uwagi? Maggie Gyllenhaal znakomicie czuje granicę, wie jak sprawić, by pod ekscentrycznym postępowaniem, zawsze zawierał się człowiek. Osoba, która nawet jeśli robi pewne rzeczy wbrew naszym przyzwyczajeniom, to potrafimy je zrozumieć, a w pewien pokrętny sposób nawet zaakceptować.

Może „Przedszkolanka” nie jest znakomicie nakręconym, czy zainscenizowanym dziełem. Jednak ma w sobie wartość pewnej przekory, której tak brakuje we współczesnym kinie. Zaangażowanie społeczne tyczy się tu zarówno szkoły jako instytucji, jak i człowieka samego w sobie. Colangelo dwoi się i troi dostarczając niejednoznaczności. Robi wszystko by pobudzić nas do myślenia i szerszego spojrzenia na problem. Przede wszystkim nie pozostawia mnie jako widza obojętnym. Sprawia, że zastanawiam się nad zastaną rzeczywistością. Nie wiem, czy potrafię ją zmienić, ale czuję, że powinienem chociaż spróbować.

Patryk Rzemyszkiewicz