To my (2019, reż. Jordan Peele)
Gdybym spotkał na ulicy Jordana Peele’a, to bym mu powiedział: „Hej, też bym chciał pośmiać się z Hanekego!” Pewnie nie zwróciłby na mnie uwagi, więc dodałbym za nim prowokacyjnym krzykiem: „Też uważam, że prawdziwy horror tkwi w zachodnim społeczeństwie!” Komik, reżyser i laureat Oscara za najlepszy scenariusz spogląda już jednak tylko w przyszłość.
Wychodzą z podziemi ubrani w czerwone uniformy i skórzane rękawice. W dłoni dzierżą ostre jak brzytwa nożyce. Obserwują nas z mroku, czekając na moment, w którym jesteśmy najbardziej bezbronni i atakują. Kim są tajemniczy napastnicy? „Us” odpowiada lakonicznie Peele, „To my”, powtarza polski dystrybutor (czemu nie po prostu „My”? – oto największa tajemnica związana z tym filmem). Tożsamość przerażających gości pozna wkrótce rodzina Wilsonów – Adelaide (Lupita Nyong’o) i Gabe (Winston Duke) oraz dwójka ich dzieci, gdy w środku nocy ich domek letniskowy będzie musiał zmienić się w twierdzę.
„To my” można potraktować jako młodszego brata i duchową kontynuację „Uciekaj!”. Podczas gdy poprzedni film Peele’a wykorzystywał tropy tajemniczej sekty i mrocznych obrzędów rodem z „Kultu” Robina Hardy’ego, tym razem posłużył się on strukturą podgatunku „home invasion”. Szczególnie mocno igra on z „Funny Games” przywołanego przeze mnie w fikcyjnym dialogu Michaela Hanekego, zwłaszcza poprzez rolę, którą w obu filmach odgrywa łódź. Podobnie jak w „Uciekaj!” Peele łączy grozę horroru z niekontrolowanymi wybuchami śmiechu, serwując widowni makabryczną groteskę. Ucieleśnieniem tych dwóch walczących ze sobą żywiołów stała się para aktorów wcielająca się w główne role. Nyong’o z jednej strony drży, płacze, krzyczy w furii i zastyga w przerażeniu, wytrzeszczając w przerażeniu oczy do niewiarygodnych rozmiarów, z drugiej staje się aniołem zemsty, siejąc zniszczenie wokół siebie. Z kolei Winston Duke wraz ze swoją przytłaczającą i nieco frapującą męskością równoważy jej śmiercionośną energię, roztaczając wokół siebie aurę rubaszności, nawet wtedy gdy sieka swoją ofiarę na drobne kawałeczki.
To my (2019, reż. Jordan Peele)
Inną linią łączącą „Uciekaj!” i „To my” jest niezwykła pieczołowitość Peele’a w dopracowaniu swojego scenariusza, opierająca się w swych założeniach na pewnym paradoksie. Reżyser nie przejmuje się realnością wydarzeń przedstawianych w filmie lub logiką ich przebiegu. Podobnie jak w „Tajemnicach Silver Lake” Davida Roberta Mitchella zaprzęga on w swą fabułę pokątne teorie spiskowe, za pomocą których buduje intrygę swojego dzieła. Finalnym efektem tej strategii stał się scenariusz absolutnie niewiarygodny oraz pełen dziur, co, o dziwo, działa na korzyść obrazu. Peele patrzy na swoją opowieść z przymrużeniem oka, opierając ją na umowności, czego efektem jest wrażenie samoświadomości „To my”. W ostatnich miesiącach produkował on reboot „Twilight Zone”, co samo w sumie sugeruje przyczynę takiej a nie innej strategii.
To nie prawdopodobieństwo zdarzeń lub psychologii bohaterów, a nośność obrazów staje się dla Peele’a przewodnikiem przez apokalipsę. Po raz kolejny posługuje się on horrorem by opowiedzieć o problemach społecznych trawiących Amerykę. „To my”, pomimo pewnych oczekiwań po „Uciekaj!” dystansuje się (choć nie odcina) od problematyki rasowej, symbolikę swą odnosząc do zdecydowanie szerszej grupy osób odrzuconych, gorzej sytuowanych i pozbawionych własnego głosu. Nowy film Peele’a łatwo daje się odczytać jako ostrzeżenie przed kolejną rewolucją, która według reżysera przyjmie wymiar infernalny. Pobojowisko po tym starciu przypomina nieco groteskową realizację motywu danse macabre. Pomimo śmieszności przenikającej cały film, końcowe kadry nie oferują optymistycznego rozwiązania sytuacji.
Zawieszając świat przedstawiony „To my” między śmiesznością i grozą oraz powagą i żartem, Peele wskazuje palcem amerykańskie społeczeństwo. Po raz kolejny wykorzystuje on horror, by zwrócić uwagę na bratobójczą walkę, która na dobre rozgościła się w Stanach Zjednoczonych. Gdy ludzie bez języka odzyskają głos, zaczną krzyczeć.
Bartek Tesarz
To my
USA, 2019
reż. Jordan Peele, scen. Jordan Peele, zdj. Mike Gioulakis, prod. Jordan Peele, Jason Blum, Ian Cooper, Sean McKittrick, wyst. Lupita Nyong’o, Winston Duke