No i po zabawie…

zabawa-main_11347dd1f5Zabaw, zabawa (2018, reż. Kinga Dębska)

Spójrzmy na nią, królową lśniącą z półek. Pełną a przezroczystą, zapierającą dech siwuchą. Jednak nieuczciwie byłoby opowiadać tylko o niej, wyłącznie w formie klasycznej. Brandy, whisky, wino, koniak, tequila, piwo, bimber, śliwowica, nalewka, szampan i wiele, wiele innych. Wszystkie skrzą się na swoich miejscach, puszczają oko do zwiedzających, kuszą kolorami, kuszą ceną, a przede wszystkim zawartością. Płynnym zapomnieniem, uwolnieniem zmysłów i co najważniejsze tym, że każdy może sobie na nie pozwolić. Na łyczka, kieliszeczek, czy całą butelkę. Na czysto, w drinku, koktajlu. Tak że ryj wykręca, albo inaczej, spija się z przyjemnością, aż sufit spadnie na głowę. Tyle możliwości, że aż chce się wznieść za nie toast i to nie jeden.

Zabawa, zabawa jak się patrzy, a co ważne i warte wzmianki, impreza ta na płeć nie patrzy. Tolerancyjna na miarę dwudziestego pierwszego wieku. Zresztą najlepiej powiedzą o tym nasze główne bohaterki, trzy muszkieterki władające butelkami. Dorota, prokurator jak z tabloidowych wyobrażeń, harda suka, bezczelna, spoglądająca z wyższością na cały ten świat malutkich, podrzędnych, na ten stos ludzi z napisem – nieistotny. Zaraz obok Teresa, wybitna specjalistka, zresztą już w pierwszych minutach odznaczona mianem lekarza miłosierdzia. Piękna, choć najlepsze lata w tej sferze zdaje się mieć za sobą, z wzrokiem ostrym, przeszywającym, a gdzieś tam w głębi samotna, przechylająca cienkie szkła aż ktoś zgasi światło. Na koniec, co nie znaczy, że najmniej interesująca – Magda – studentka pracująca w korpo, brzmi generycznie, ale o tym może potem. Pewna siebie, a zarazem wycofana, żyjąca z dnia na dzień, pewnie każdy taką Magdę zna – stateczną, choć lubiącą zaszaleć.

zabawa2_7cfbfed0d7Zabaw, zabawa (2018, reż. Kinga Dębska)

No dobrze, dość tych wstępów, dość przedstawień. Kinga Dębska nakręciła film o uzależnieniu od alkoholu i ukazała go w głównie kobiecej perspektywie. Jednak czy w związku z tym opowiedziała nam w zakresie tego nałogu coś nowego, innego niż masa podobnych produkcji? Czy trójka kobiet na różnych etapach życia w głównych rolach wystarczy, by ukazać widzowi coś, czego już nie było? Może, wstrzymajmy się z wyrokami. Przyjrzyjmy się temu podstawowemu podziałowi, prokurator – czyli klasa wyższa, lekarz – także w podobnych kręgach oscylująca, studentka/pracowniczka korpo – dopiero zaczyna, acz start to obiecujący. Wybór zapewne nieprzypadkowy, wybór mający nam uświadomić, że nałóg nie wybiera, a te wszystkie piękne i zadbane kobiety mają swoje tajemnice. Nie wiem, jak Wam, ale mi pobrzmiewa to pewną oczywistością.

Wynika to po części z tego, że wszystkie te postaci, może z wyjątkiem Magdy, posiadają bardzo oczywiste scenariuszowe szwy. Pani prokurator na ten przykład to postać boleśnie jednowymiarowa, stworzona chyba po to, by zjednać sobie przeciętnego Polaka, ukazując jaka to władza zła i zepsuta. I choć pojawia się w jednej scenie próba ukazania pęknięcia, to wygląda na tanie alibi. Dorota ani przez chwilę nie przypomina postaci, ale zestaw ogranych klocków puszczonych w ruch. Zagranych wybornie, za sprawą Agaty Kuleszy, ale wciąż klocków, scenariuszowych chwytów, które nie przeistaczają się w postać z krwi i kości lecz figurę, której nie chce się kochać, a prościutko ją znienawidzić. Nie ważne z alkoholem czy bez, to wciąż zwierzyna rzucona na pożarcie, by po seansie można było rzec – tak to właśnie wygląda, sama prawda, sama prawda. Choć prawda, chyba nie do końca tak właśnie wygląda.

Przejdźmy do Teresy – najstarszej, posiadającej w oczach wagę zdobytego doświadczenia, także zagraną, że bić pokłony, choć również niedokonaną. Bo cóż o niej wiemy? Wspaniały lekarz, persona z wszech stron szanowna, mająca problem w relacjach z córką, która nie osiągnęła tego, co powinna. Na bis – alkoholiczka. Tutaj kwestia jest o tyle ciekawa, że trudno znaleźć zarzewie nałogu, można domyślać się, że to nuda, zmęczenie sobą, zniesmaczenie światem. Choć przecież w tych ulotnych rozmówkach ze studentami brzmi pogodnie, nie na pokaz, przynajmniej nie do końca. Co kryje się w tej duszy, chciałoby się zapytać i w tym tkwi największa siła tej kreacji. Aczkolwiek tu także wkrada się ten motyw z tabloidu, ten slogan – pijana lekarka operuje – gotowiec taki, że zęby bolą. Kolejny łącznik z widzem kończącym dzień na wiadomościach, na łatwym do przyswojenia skrócie. Problem tkwi głębiej. Skrobanie po powierzchni zaciera obraz tej intrygującej przecież postaci, ponowie zmielonej przez tryby niepowstrzymanej narracji.

maxresdefault-1Zabaw, zabawa (2018, reż. Kinga Dębska)

Magda jest inna. Być może wynika to z tego, że najbliższa mi wiekiem, a może dlatego, że mam słabość do zjawiskowej Marii Dębskiej, która nawet w idiotycznym rom-komie potrafi się odznaczyć na plus. W każdym razie choć ponownie zaczynamy od kulturowego skrótu – pierwszych krokach prężnej bizneswoman, to tylko skrawek informacji, ale i zarzuconych tropów. Ciekawym zabiegiem jest wrzucenie jej w meandry rodziny tradycyjnej, z kościołem w rozkładzie zajęć, niedzielnym obiadem ziemniaczkami i kotletem płynącym, wieńczącym familiadę grającą w tle (cóż poradzić, że łopata). Rodzicielki nie interesuje kariera, ale chłopak, może jakiś ślub, tatuś grzecznie potakuje, choć wygląda jak dąb zdolny zmiażdżyć każdego. Pozornie łatwy kontrast, ale ciekawie wpływa na spojrzenie tej bohaterki na otaczającą rzeczywistość. Wątpliwości, które pojawią się w związku z pewnymi decyzjami. Tylko w niej pojawia się namacalny konflikt. Konflikt, który tworzy z niej więcej niż slogan z procentami w ręce, ale skomplikowanego człowieka. Kobietę u progu kariery, pewną siebie i jednocześnie zagubioną. Stojącą przed jedną z najważniejszych decyzji w swoim życiu, uginającą się pod ciężarem tych problemów i zalewająca je płynnym zapomnieniem właśnie.

Spoglądając na te trzy postaci, łatwo uświadomić sobie w czym tkwi część niespełnienia filmu Kingi Dębskiej. Produkcji na ważny temat, która w dużej mierze tej interesującej kanwy nie wykorzystuje. Przede wszystkim w dwóch z trzech przypadków mamy do czynienia z manekinami z butlą w dłoni, wyciętymi gotowcami, które na ekranie nie ożywają. Do tego łatwo je ocenić z dystansu, z miejsca, przez co problem alkoholu jawi się nie tyle jako choroba, co zasłużona kara. Zwróćmy chociażby uwagę na to, że brakuje tu przedstawicielki klasy średniej, postaci której dramat mógłby najbardziej zbliżyć. Cała reszta tkwi za szklaną szybą, bo nawet Magda, choć najbardziej uniwersalna, bardziej przemówi do młodszej grupy odbiorców niż ogółu.

Niestety to nie koniec, bo odnoszę wrażenie, że ten film dałoby się skrócić w słowach – bohaterki są kobietami sukcesu, piją, piją, próbują przestać, a potem znowu piją. Wyjątek tej matni jest jeden i można to rozumieć dwojako – ma to uzmysłowić nam, że nałóg nie tak łatwo wyplenić, że niektórzy przegrywają. Zgoda, jednak widząc nagłe i cokolwiek niespodziewane zakończenie, głośniej odzywa się inna myśl – ktoś tu nie miał pomysłu co zrobić dalej. Szczególnie, że ten ponoć zwycięski wątek, taki do końca zwycięski nie jest. To bardziej pyrrusowe zwycięstwo i nie chodzi tu wcale o pokonanie procentów, ale pogodzenie się w pewnej sferze z bliskimi. Cyzelowanie słów ze świadomością, że jedno za wiele zmieni zwycięstwo w porażkę. Spoglądanie na tą rzekomą wygraną, fałszywe zbliżenie sprawia, że trudno nie zastanowić się – o czym w końcu miał być ten film?

zabawa4_628ddf2e84Zabaw, zabawa (2018, reż. Kinga Dębska)

Pytanie nie pojawia się bez powodu, bo wkracza tu także motyw gwałtu i niechcianej ciąży. Kolejny wielki temat, trudny do uchwycenia. I ponownie wydaje się, że nie podjęto tu żadnej dyskusji. Gwałciciel nie zostaje ukarany, a w pewnym momencie, co szokujące, jego postać zostaje po części gloryfikowana. Wygląda to trochę jak starotestamentowy Bóg, który po potopie mógłby powiedzieć – teraz przynajmniej wszystko będzie lepiej rosło. Wniosek cokolwiek niepokojący, bo choć rozumiem, że ofiara świadomie nie chciała poddawać się bolesnym i krępującym machinom sprawiedliwości, to już próba powiedzenia – los tak chciał, zakrawa na kiepski żart. Kto wie, może ten jegomość zechce zbrukać tak inną kobietę. Ot, ku chwale opatrzności.

Ale wróćmy do meandrów picia na umór jeszcze na moment. Nałóg to paskudny, podstępny, szkoda że widzimy go w pełnym rozkwicie. Prosi się i to bardzo, by pokazać problem w szerszej perspektywie. Moment kiedy kieliszek do obiadu przeistacza się w pełną butelkę, okazjonalna pięćdziesiątka na imieninach w codzienny rytuał. Być może gdyby sytuacja ta była ukazana w szerszym spektrum, bez nadmiernej skrótowości, pewne postaci pozbyłyby się nałożonych masek. W końcu to medium filmowe, lepiej coś pokazać, niż rzucić tym między jednym zdaniem a drugim. Oko cyklonu widzieliśmy już wiele razy, czy nie ciekawiej, a może nawet pożyteczniej, byłoby ujrzeć, kiedy się formuje?

„Zabawa, zabawa” miała pokazać kobiety sukcesu w oparach alkoholu i po części tak się stało, ale zamiast ukazywać pełnokrwiste bohaterki, ograniczono się do frazesów. To taki ładny, obliczalny film o piciu, podumaniu jak to dziwnie w życiu bywa, ale w sumie niektórzy mają na co zasłużyli. Zagrany znakomicie, choć koniec końców szwy scenariusza przebijają się przez postaci i tworzą proste ludzkie konstrukcje, wyprane z niejednoznaczności. Dopełnia to wszystko obraz gwałtu, wciśniętego na siłę konfliktu, którego rozwiązanie jest upiorne. Co chyba najsmutniejsze, to się dobrze ogląda, to dobrze opakowane kino. Obraz o klarownych krawędziach, które wielu się spodobają i pomogą w ugruntowaniu jednoznacznych wniosków. Czyściutkie przemykanie po powierzchni jądra ciemności ukazane w wypielęgnowanych kadrach.

Patryk Rzemyszkiewicz

Zabawa, zabawa
Polska 2018, 88′
reż. Kinga Dębska, scen. Kinga Dębska, Mika Dunin, zdj. Andrzej Wojciechowski, prod. Studio Filmowe Kalejdoskop, Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, EBH Polska, Axi Immo Group, Maziowiecki Fundusz Filmowy, Polski Instytut Sztuki Filmowej, wyst. Agata Kulesza, Dorota Kolak, Maria Dębska, Marcin Dorociński