Zachowaj dystans

173427_1330927.jpg.1500x1083_q95_crop-smart_upscaleClimax (2018, reż. Gaspar Noe)

Przelewanie na papier spraw ważnych ma w sobie coś ze sfery zarówno świętości jak i profanacji. Świętości, ponieważ każde słowo niesie znaczenie. Staje się elementem całości. Nadaje historii wzmożonej dramaturgii. Wzmacnia napięcie. Profanacji, bo obnażając pewne schematy zachowań bądź postaw, narażamy się czytelnikowi, być może krytycznemu, nieufnemu w treść czytanego tekstu. To stąpanie po cienkim lodzie. Mimo wszystko ważne jest by nie ustępować prawdzie. Strach to sprzymierzeniec w sytuacjach wątpliwych.

Dalekie planowanie może okazać się zgubne w skutkach. Dlaczego? Sprawy mogą potoczyć się przecież inaczej. W sposób, który nas zaskoczy, a nawet rozczaruje. Istotne jednak jest by nie ustawać w boju. Wobec samego siebie. Należy sobie ufać. Sprawiać by rzeczy, sytuacje dookoła nas były nadzwyczajne, unikatowe. Kto wie? Wówczas karta może się odwrócić.

Ryzyko i eksperymenty to elementy życia, które towarzyszyć powinny osobom chcącym zmian. Nie należy spodziewać się dobrych wyników jeśli jesteśmy słabo przygotowani do egzaminu. Proste. Posiadać należy fundament, na którym później budować będziemy nasze życie. To elementarz. Kropka. By widzieć, z dnia na dzień, że się rozwijamy należy coś robić ze swoim życiem. Nie traćmy czasu na głupstwa. Nadajmy ważności każdej z chwil życia. Budujmy z dobrodziejstw świata bunkier, w którym zdołamy się schronić w momencie katastrofy. Otwierajmy nasze głowy na słuchanie samych siebie. Szanujmy inne osoby. Wówczas być może sprawimy, że życie dookoła jest prostsze, ciekawsze.

Prof. Dembiński, historyk filozofii z Uniwersytetu Śląskiego był w tym świetny. Pamiętam pierwsze zajęcia. Wchodzi na salę. Idzie w kierunku biurka. W ręku trzyma jedynie małą butelkę wody. Stawia ją na biurku. Staje obok niego. Patrzy na nas. Kłania się. I zaczyna mówić. Żadnych książek, notatek, ściąg. Po prostu. Wszystko z głowy. Prawdziwy wykładowca. Facet w sumie niepozorny a jednak jakoś charakterystyczny. Całkiem wysoki, szczupły. Ubrany w ciemne barwy. Lekko przygarbiony, z dużym nosem, łysawy. Z brodą. Pogodny, czarujący. Miał wdzięk. Zapamiętałem go. Mimo, że raczej słabo pamiętam o czym mówił, odnoszę wrażenie, że część jego myśli jakoś mi towarzyszy. Kiedy wiedziałem, że nie będę podchodził do egzaminów zaprzestałem uczęszczać na większość zajęć. Chodziłem jedynie do Dembińskiego. Lubiłem go słuchać. Na koniec semestru powiedział do nas żebyśmy żyli w zgodzie z własnym sumieniem. Abyśmy poszukiwali naszej Itaki. Pamiętam, że tego dnia szedłem w okolicach galerii Skarbek. Spoglądam  na ludzi. Widzę twarze, ale nie widzę życia, emocji. Niebudujący widok.

climax_09Climax (2018, reż. Gaspar Noe)

Nagle szok. Stagnacja. Blokada. Co dalej? Człowiek w proszku. Przytłumiony. Rozczarowanie światem w stosunku do własnego światopoglądu bywa okrutne. Sporo czasu minęło aby zacząć ponownie zmagać się ze światem. Niedobry czas, który szczęśliwie minął. Najbardziej niszczące w stosunku do samego siebie, to żyć w urojonej winie. Nie należy być mizantropem.

Jakiś czas temu. Rozmowa z pewną piękną i młodą damą. Stwierdzam ja: „Trzeba pielęgnować swój wewnętrzny raj”. Ona na to: „Czekaj! Muszę to zanotować!”. Okazało się, ze ten wyżej wymieniony wewnętrzny raj to coś naprawdę ważnego, skoro sam ten termin jest godny zanotowania.

Czym może być ten wewnętrzny raj? Być może to jest to o czym mówił prof. Dembiński? Być może coś innego. Każdy człowiek, pojmuje to inaczej.

Dla mnie tym wewnętrznym rajem jest scena. To tam dzieją się rzeczy ważne. Trzeba to pielęgnować aby działy się w tobie rzeczy ważne. Co wobec tego może być ważne? Na przykład wewnętrzne napięcie. Scena nie powinna generować sytuacji komfortowej. Jeśli się tak dzieje to znaczy, że istnieje błąd. Nie należy do tego dopuścić. Potrzeba jest by utrzymać widza w pozycji uważnego obserwatora, uczestnika wydarzeń, współopowiadającego jakąś historie. Trzeba generować tajemnicę, którą widz później odkryje.

climax_2Climax (2018, reż. Gaspar Noe)

Z tego założenia wzorowo wywiązuje się nowy film Gaspara Noégo. „Climax” jest filmem ze wszech miar pochłaniającym moją uwagę. Dlaczego? Zawiera elementy, które w kinie bardzo lubię, między innymi taniec. Owe sekwencje to dla mnie najwspanialsze taneczne fragmenty od czasu „All That Jazz Boba Fosse’a. Filmu absolutnie wybitnego w moim przekonaniu, który sprawia, że za każdym razem widzę bogactwo jego treści. Kolosalne dzieło. Palma w Cannes nie powinna dziwić. Mimo upływu lat działa kapitalnie.

Widać również w „Climaxie” elementy spadku wspaniałych dzieł awangardy z epoki Nowej fali francuskiej autorstwa Jeana-Luca Godarda. Widzę, że Noé nie wstydzi się swoich inspiracji. Dla miłośników wychwytywania tych smaczków będzie to coś miłego oku. Sekwencja dialogowa, która następuje po wspaniałym tanecznym, rozerotyzowanym pasażu obrazów z udziałem ogromnej liczby bohaterów to bliźniak wobec sekwencji bankietowej z Szalonego Piotrusia właśnie autorstwa Godarda, gdzie pojawia się w epizodzie Samuel Fuller z anegdotą odnośnie tego czym jest kino.

Climax” sprawił, że poczułem dyskomfort. Jednak był to dyskomfort tego rodzaju, iż byłem w stanie mu się poddać i chłonąć po prostu kolejne obrazy. Manipulacja wybitna. Reżyserski majstersztyk. Miałem podobne odczucia w stosunku do przełomowej już w tej chwili Filadelfii” z legendarną kreacją Toma Hanksa, klasycznych „Ścieżek chwały Kubricka czy naszego, porażającego „Przesłuchania” z czasów PRL.

W Climaxie” widać od razu, że scena nie jest miejscem bezpiecznym czy komfortowym. To się zwyczajnie czuje z ekranu, z witalności postaci tego wspaniałego tanecznego misterium. Bohaterowie działają, są otwarci na ingerencje instynktu. Poruszają się w tylko sobie znanym stylu odczuwania otoczenia. Nie ma w nich kalkulacji, jakichś wyniosłych postulatów. Są skupieni wobec jednego. Wobec ryzyka. Dla pokolenia widzów, którzy są w podobnym etapie życia co bohaterowie ta wizja może, choć oczywiście nie musi, być bliźniacza z ich własnym sposobem pojmowania rzeczywistości.

climax_1Climax (2018, reż. Gaspar Noe)

Kino, które lubię jest cielesne. Również „Climax” ma w sobie jedną, cudowną scenę erotyczną. Rozgrywa się pomiędzy dwiema dziewczynami, lecz atmosfera zostaje zburzona przez chłopaka jednej z bohaterek. Ta scena to prawdziwe szczyty zmysłowości. Wówczas przypomniała mi się sytuacja z „Oczu szeroko zamkniętych”, ostatniego, niezapomnianego arcydzieła erotyki autorstwa Kubricka ze słynnymi kreacjami najpiękniejszej wtedy pary Hollywoodu, Nicole Kidman i Toma Cruise’a. Noé kompletuje w swoim dziele rzeczy wysokie I małe. Robi to z wyczuciem. Pokazuje i nie osądza. To uwielbiam. Kolejny element w kinie, który działa na moją wrażliwość. Pokazywać. Nie oceniać. Kino to obrazy nie traktaty. Rozumieli to Wilder, Kubrick, Hitchcock, Truffaut, Lynch, Fellini, Forman, Lumet, Leone, Wajda, Kieślowski. Dzisiaj wciąż ma to na przykład Polański, Tarantino, Nolan, Allen, Cameron, Burton, Scorsese, Fincher. „Climaxem” Noé dociera do ściany. Przedstawia, w pewnej metaforze oczywiście, społeczeństwo porewolucyjne, które pożera swoich towarzyszy w boju. Anarchia, która pojawia się na ekranie to sytuacja przejścia. Tego, czy coś z tego wyniknie, nie widzimy. Jednoznacznie trudno to stwierdzić. Końcowy kadr przywołuje jedynie skojarzenia z filmem Kubricka „2001: Odyseja kosmiczna”. To zwiastować może coś dobrego, potrzebnego tym z bohaterów, którzy przetrwali w pojedynku z siłami zepsucia.

Idąc dalej. W świecie wewnętrznego raju raczej znajdować się powinny rzeczy z natury pozytywne, to jest na przykład: uśmiech, radość. Później, sprawy głębsze: tolerancja, szacunek, przyjaźń, miłość.

Wewnętrzny raj staje się bastionem dla naszej wyobraźni. To tam kompensować możemy wszelkie niedogodności świata. Poszerzanie jego struktury to jedyne wyjście. Trzeba chłonąć ciągle nowe rzeczy. Nie należy się zatrzymywać w rozwoju. Xavier Dolan zaczynał filmem biograficznym. Później zrobił obraz pokoleniowy. Następnie poruszał sprawy społeczne, egzystencjalne, ostateczne. Teraz czekamy na film, który będzie w innym języku niż wszystkie te, które pojawiły się dotychczas. Kolejny przełom. Można go nie obserwować, ale nie sposób go nie zauważyć. To człowiek, który proponuje światu swoją wizję. Artysta ze wszech miar. Byt poszukujący.

W pojedynku z życiem nie należy się poddawać. By odnosić małe zwycięstwa trzeba walczyć. Należy się naszarpać z rzeczywistością by móc pomyśleć, że jest się coś wart. Krok po kroku. Nic na siłę. Należy działać bez pośpiechu. Nie skaczmy na główkę, kiedy wiemy, że nie potrafimy pływać.

Krzysztof Ruben