Szpieg, z którego… brechtamy. Kino Matthew Vaughna

qf59pVUHbY9z0Ke9Jg6HQghNJhMKick-Ass (2010, reż. Matthew Vaughn)

Czasami trudno nakreślić jasną granicę między pastiszem a parodią. Kino Matthew Vaughna często zaciera tę linię. Jego filmy są prześmiewcze, ale zawsze zatrzymują się na pełnej miłości do gatunku nucie, przez co bliżej im do pastiszu. Obok Edgara Wrighta to chyba jeden z najciekawszych współczesny twórca kina rozrywkowego z wysp Brytyjskich.

Trudno w dzisiejszy ugrzecznionym krajobrazie kinowych blockbusterów o twórcę bardziej ciągnącego pod prąd i nieokrzesanego niż Matthew Vaughn. Ten angielski reżyser łączy pełną przemocy filmową anarchię, godną filmów Quentina Tarantino z masą dziecięcej naiwności i serca. Jego bohaterowie są prości, a antagoniści źli do szpiku kości. Wszystko to z satyrycznym podtekstem.

layer-cakePrzekładaniec (2004, reż. Matthew Vaughn)

Jego debiutancki „Przekładaniec”I nie zapowiadał jednak wielkiej reżyserskiej kariery. Właściwie to zaledwie udane naśladownictwo stylu Guya Ritchiego. Zresztą za produkcją jego pierwszych filmów stał właśnie Vaughn.

Co innego „Gwiezdny pył” (2007) – szalona, baśniowa opowieść fantasy w duchu „Narzeczonej dla księcia” (1987), która zaliczyła klapę, ponieważ była reklamowana jako nowa odsłona „Władcy Pierścieni”. Ekranizacja powieści Neila Gaimana jest wysoce reprezentatywna dla stylu Vaughna. Historia idzie tak: Tristan Thorn (Charlie Cox) żyje w wiosce oddzielonej od reszty świata, prowizorycznym murem. Jest zakochany w przepięknej Victorii (Sienna Miller), a co za tym idzie, obiecuje jej gwiazdkę z nieba. Tą gwiazdką okazuje się piękną dziewczyną o imieniu Yvaine (Claire Danes). Jak nie trudno się domyślić, Tristan się w niej zakochuje, po czym szybko okazuje się nieślubnym synem księżniczki królestwa (można by praktycznie posądzić Vaughna o wątki autobiograficzne).

„Gwiezdny pył” odhacza niemal wszystkie punkty podróży bohatera w myśl Josepha Campbella. Film jest wypełniony szalonym humorem, przez co trudno uznać go za klasyczną baśń, natomiast bliżej jej do filmów Terry’ego Gilliama. Obraz ten nie odkrył pełni stylu Vaughna – był produkcją PG-13, praktycznie pozbawioną przemocy. Warto jednak zauważyć, że na napisach końcowych pojawiła się piosenka zespołu Take That, co wydaje się znakiem rozpoznawczym późniejszych filmów twórcy.

will-there-be-a-kick-ass-and-hit-girl-movie-announcement-soon-mark-millar-is-definitely-teasing-it-socialKick-Ass (2010, reż. Matthew Vaughn)

Trzy lata później na ekrany trafił „Kick-Ass” (2010), ekranizacja komiksu Marka Millara, szkockiego rysownika słynącego z ogromnej brutalności i nihilistycznej kreski. Od tego czasu Vaughn zajął się wyłącznie ekranizowaniem komiksów. „Kick-Ass” na pierwszy rzut oka to dosyć standardowa, ale urealistyczniona opowieść superbohaterska, przepełniona komizmem. Dave Lizewski (Aaron Taylor-Johnson) to szkolny frajer, który podkochujące się w Katie (Lyndsy Fonseca). Dave na co dzień przesiaduje w sklepie z komiksami ze swoimi najlepszymi kumplami, Martym (Clark Duke) i Toddem (Evan Peters). Pewnego dnia chłopcy zostają obrabowani, a Dave postanawia… zostać superbohaterem! Oczywiście nie posiada żadnych supermocy, ani nawet porządnie przepracowanej traumy, ma za to masę zapału. Początki, jak to zwykle bywa, okazują się trudne. Podczas pierwszej akcji, będącej vendettą na rabusiach, zostaje ugodzony parokrotnie nożem i ląduje w szpitalu. W konsekwencji jego nerwy zostają uszkodzone, na skutek czego przestaje odczuwać ból. Szybko staje się sensacją na Youtube, a jego historią zaczyna się interesować para miejscowych superbohaterów: Hit-Girl (Chloë Grace Moretz) i Big Daddy (Nicholas Cage).

Mimo że Vaughn początkowo naigrawa się z konwencji kina superbohaterskiego, to koniec końców, kończy na pochwale gatunku. To bardzo charakterystyczne dla jego filmów, ponieważ twórca nie parodiuje powielanych narracji, a raczej oddaje im pełen miłości hołd, podszyty dowcipem. Przy okazji, nie stroniąc od kontrowersji. Warto zaznaczyć, ze Hit-Girl ma w „Kick-Ass” 13 lat i z wielką gracją szlachtuje wrogów, odcinając im kolejne kończyny. Z tego stanu rzeczy nie był zadowolony m.in. legendarny krytyk filmowy Roger Ebert, który mocno krytykował zamysł Vaughna, przypominający sytuację niemal żywcem wyciągniętą z równie chłodno przez niego przyjętego „Leona Zawodowca” (1994).

Kolejny krok Vaughna to już prawdziwie wysokobudżetowy projekt. „X-Men: Pierwsza Klasa” (2011) jest zdecydowanie grzeczniejszy i uładzony w stosunku do jego pozostałej filmografii, ale Brytyjczyk i tak zaszalał, prezentując wystylizowaną wariację na temat filmów o Jamesie Bondzie. Zrobienie filmu szpiegowskiego było od zawsze jego marzeniem. Zresztą był bardzo bliski realizacji „Casino Royale” (2006).

kingsman-the-secret-service-1920Kingsman: Tajne Służby (2014, reż. Matthew Vaughn)

Vaugh poszedł jeszcze dalej, realizując Kingsman: Tajne Służby (2014). Film, który można określić mianem „Kick-Assem” z tajnymi agentami czy Jamesem Bondem na sterydach. Eggsy (Taron Egerton) jest pozbawionym perspektyw dresiarzem, który pewnego dnia wpada na trop organizacji, za którą kilka lat wcześniej jego ojciec oddał życie. Jako, że Kingsmani – tajna agencja wywiadowcza – wisi mu za to przysługę, pozwala chłopakowi odbyć szkolenie i bierze go pod swoje skrzydła.

Nie ulega wątpliwości, że „Kingsmani” to dotychczas najbardziej kontrowersyjny film w filmografii Vaughna. Każdy z nas pamięta jatkę w kościele w wykonaniu Colina Firtha i niewybredny, graficzny żart z seksu analnego w finale filmu (to co Bond tylko insynuował, Vaugh potraktował niezwykle dosłownie). Co więcej, krytycy dopisywali Brytyjczyki mocno konserwatywno-prawicową ideologię płynącą z filmu. Głównym antagonistą jest bowiem biznesmen z obsesją na punkcie globalnego ocieplenia, Valentine (Samuel L. Jackson), który postanawia poradzić sobie z przeludnieniem ziemi za pomocą kart sim, powodujących pranie mózgu. W swojej bazie daje schronienie przekupnym politykom i innym możnym tego świata. Jakby tego było mało, jedyną nieprzekupną grupą okazują się członkowie rodzin królewskich. W finale widzimy wybuchające głowy polityków, w tym aktora wzorowanego na Baracka Obamę.

kingsman-goldne-circleKingsman: Złoty krąg (2017, reż. Matthew Vaughn)

W kontynuacji „Kingsman: Złoty krąg” (2017), Vaughn nie popuścił gazu. Tym razem oberwało się Donaldowi Trumpowi, na którego podobieństwo napisano kwestie prezydenta USA granego przez Bruce’a Greenwooda. Najciekawszym wydaje się fakt, że kręcąc film, Vaughn nie wierzył, że Trump zasiądzie na stołku prezydenta i uważał, to za świetny dowcip. Najwięcej kontrowersji wzbudził jednak kolejny seksualny dowcip. W jednej ze scen Eggsy podkłada nadajnik w… waginie podejrzanej. Sam Vaugn podszedł do tej sekwencji całkiem dosłownie.

Twórca „Kick-Ass” w najbliższych latach pozostanie dalej w świecie Kingsmana. Zapowiedziano już sequel, spin-off i… serial telewizyjny.  Jest na co czekać. Będzie się działo!

Jasiek Bryg