Tożsamość McQueena

4221396001_5779911162001_5779900910001-vsMcQueen (2018, reż. Ian Bonhote)

Geniusz, złote dziecko, chuligan angielskiej mody. Takie określenia można przypisać autorowi pokazów „VOSS” czy „Highland rape”. Alexander Lee McQueen jest znany szerszej publiczności jako najbardziej awangardowa ikona współczesnej mody. Paradoksalnie człowiek otwarcie gardzący konsumpcjonizmem zyskał poparcie przemysłu, w którym żądza posiadania jest podstawowym filarem. Historia sławnego projektanta ukazana w filmie „McQueen” Iana Bonhote’a stara się odpowiedzieć na pytanie, jakim był człowiekiem, a zarazem ustalić przyczynę samobójstwa artysty w momencie jego największej sławy i triumfu. Reżyserowi udaje się jednak osiągnąć więcej. Film ten udowadnia widzowi, że świat mody to nie tylko piękne i kosztowne sukienki. To przede wszystkim sztuka i przekaz jaki się za nią kryje.

Pomimo śmierci McQueena jego charakterystyczna myśl zdaje się szerzyć w świecie mody na coraz większą skalę. I to wcale nie ograniczając się do jego domu mody. Wykorzystanie sztucznych materiałów, tworzenie czegoś z niczego, brzydota projektów, to elementy, które można dostrzec na większości pokazów mody. Francuska marka Vetements, która zrobiła furorę w ostatnich latach, specjalizuje się w przerabianiu starych jeansów Levis czy sprzedawaniu koszulek firmy kurierskiej DHL z metką, na której widnieje ich designerskie logo. Nic dziwnego. Fashioniści płacą coraz większe sumy, aby wyglądać tak, jakby nie wydawali ani grosza. Moda poszła w niespodziewanym kierunku, a nad tym wszystkim czuć ducha McQueena, który już dekadę wcześniej ubierał modelki w konstrukcje z plastikowej folii. Niemożliwe do noszenia kroje czy materiały z góry, wykluczały użytkową funkcję mody u buntowniczego projektanta. Jego projekty od samego początku pełniły rolę eksponatów – nierozerwalnie związanych z performatywnymi pokazami, które nadawały świecie mody głębszego sensu.

Wizerunek młodego Lee McQueena zdecydowanie kłócił się ze środowiskiem, do którego wkraczał. Otyły, wygolony do zera, wyrażający się niecenzuralnie chłopiec z klasy robotniczej, to modelowy przykład bohatera filmu Kena Loacha, nie kojarzący się absolutnie z krawiectwem wysokim. Z pewnością nie był to wizerunek, który mógłby się przyjąć w świecie mody. Zarówno to jak McQueen się prezentował, jak i to co prezentował, było dla przyzwyczajonych do luksusu i piękna potentatów modowych zbyt szokujące. McQueen został doceniony jednak za życia i otrzymał szansę, by przewietrzyć zaśniedziały półświatek. Zwróćmy uwagę, że został głównym projektantem Givenchy – jednej z najbardziej znanych i cenionych marek na świecie. Oczywiście nie było to dla środowiska łatwe zadanie – musiało ono znieść pociski nieustannie kierowane w jego stronę przez projektanta. Niejednokrotnie McQueen dotykał tematów tabu, doszukując się piękna w brzydocie. Z jednej strony deformował sylwetkę, jednak nie by oszpecić kobiety – jak mu zarzucano – ale by wyrazić sprzeciw wobec sztywnych kanonów piękna i instrumentalnego traktowania modelek. Z innej wprowadził do mody wiele innowacyjnych rozwiązań.

359956Pokaz „No.13” (1998). Głównymi bohaterami show były dwa roboty, które na jego zamknięcie opryskały farbą białą suknię kręcącej się na ruchomej platformie modelki Shalom Harlow

W 1993 roku w pokazie „Taxi Driver”, w celu wydłużenia sylwetki modelek, obniżył linię spodni tak, że odsłaniały one górną część pupy. Obawy projektanta wobec postępującego rozwoju technologicznego, również znalazły odzwierciedlenie w pokazach. Szczególnie w „No. 13” (1999). Głównymi bohaterami show były dwa roboty, które w finale opryskały farbą białą suknię kręcącej się na ruchomej platformie modelki Shalom Harlow. Scena była jednocześnie piękna i przejmująca. Dziewczyna w amoku usiłowała bronić się przed zbliżającymi się ku niej zmechanizowanymi ramionami, ostatecznie nie mając wpływu na ich działania. Stojąc sztywno w rozkloszowanej kreacji, z nienaturalnie rozpostartymi ramionami wyglądała jak porcelanowa lalka. W oczach McQueena modelki nie były tylko „wieszakami”, ale miały istotny wpływ na odbiór performensu. Projektant stwarzał im pole do działania. Tak, aby mogły dać imponujący aktorski popis.

Przeciwwagą McQueena, a zarazem jego agentem wprowadzającym w hermetyczne modowe struktury, stała się ekscentryczna arystokratka i stylistka Isabella Blow. Jej bogate znajomości pozwolił wypromować i zachwycić się projektantem, w którego nikt jeszcze nie wierzył. Charakteryzująca się wymyślnymi nakryciami głowy oraz zamaszystymi sukniami Blow, była jedną z nielicznych osób, do której wizerunku pasowały projekty z wybiegów McQueena. Ich przyjaźń rozpoczęła się od wykupienia przez Blow całej dyplomowej kolekcji projektanta, zatytułowanej: „Jack the Ripper Stalks His Victims”. Oprócz krojów zachwyciła ją koncepcja zestawienia przemocy z pięknem.

Rezygnacja z imienia Lee w promowaniu kolekcji była pomysłem Blow, jednak dużo bardziej dystyngowany „Alexander” zupełnie do niego nie pasował. Osobliwość McQueena była jego największym atutem, a zarazem przekleństwem. Wyróżniała go z idealnie wymuskanego wybiegowego tłumu i napełniała zgrozą elity, o których szacunek musiał zabiegać. Próba dopasowania własnej osobowości do warunków stawianych przez świat mody skutkowała jeszcze większym zagubieniem w rzeczywistości, do której tak bardzo nie pasował, a której był tak bardzo potrzebny. W pewnym momencie najwyraźniej presja środowiska doprowadziła do jego drastycznej przemiany – schudł, nabrał ogłady, zaczął przywiązywać uwagę do wizerunku. Gdzieś w głębi zachowała się jednak cząstka pogardy dla pretensjonalnego środowiska, a jego wypowiedzi czy projekty świadczyły o tym, że pozostawał farbowanym lisem. Prawda wyszła na jaw dopiero po śmierci matki, kiedy przyzwyczajony do luksusu celebryta ustąpił miejsca przerażonemu chłopcu – zagubionemu w nowej rzeczywistości, który został pozbawiony najukochańszej osoby u boku. Wtedy ciężar, który Lee dźwigał na swoich barkach ostatecznie go przytłoczył. Traumy z przeszłości, toksyczna relacja ze środowiskiem, zbyt wiele oczu skierowanych w stronę projektanta. Ostateczne zerwanie kontaktu z rzeczywistością miały umożliwić mu środki psychotropowe. Nic nie było jednak w stanie odpędzić jego koszmarów. Popełnił samobójstwo 11 lutego 2010 roku, wieszając się na pasku od spodni w swoim londyńskim mieszkaniu.

vossPokaz VOSS (2001). W finale pojawiła się modelka plus size, która leżała na łóżku w szklanym kubiku, oddychała przez rurę, a otaczały ją ćmy

W Givenchy, wspomnianym francuskim domu mody, McQueen był orientalnym zwierzątkiem. Przywitano go tam z nabożną czcią, przyprószoną brakiem zaufania. Nie zrozumiano rodzinnych relacji łączących go z jego stałym zespołem. McQueen był w tym wszystkim spontaniczny, chciał zadziwiać, nie zależało mu na aprobacie publiczności. Ciął gotowe projekty na modelkach wprawiając w zgrozę krawcowe Givenchy przyzwyczajone do tradycyjnych technik szycia. Z jednej strony wybiegi McQueena promowały jego markę, nadając jej kontrowersyjnego charakteru. Natomiast ubrania sklepowe zadziwiały świetnym krojem, niezwykłą jakością, a także nadawały się do codziennego użytku, czego stali bywalcy jego pokazów się nie spodziewali.

Igranie z oczekiwaniami widza osiągnęło szczyt w 2001 roku. Wtedy też goście pokazu „VOSS” zostali posadzeni przed gigantyczną szklaną klatką i stali się jednym z elementów psychodelicznej scenografii McQueena. Modelki z błędnym wzrokiem przechadzały się ślepo w klaustrofobicznej przestrzeni (kobiety nie mogły widzieć publiczności znajdującej się w ciemnej sali – przyp. red.), wykonując niepokojące ruchy. Stylizowane na japońskie kimona suknie zostały założone modelkom tył na przód, tak, aby przypominały kaftany bezpieczeństwa, natomiast lśniące włosy szczelnie zasłonięto bandażami. Niektóre z nich śmiały się histerycznie, inne rwały ornamenty swoich strojów. Pokaz ten był przerażającą krytyką wyidealizowanego świata mody, a tym samym policzkiem wymierzonym zaskoczonej widowni, która do tego świata przecież należała. Największy cios McQueen zostawił jednak na koniec. W środku przezroczystego prostopadłościanu, będącego miejscem pokazu znajdował się kolejny. Jego ściany spadły na ziemię, roztrzaskując się do wybrzmiewającego w tle ciągłego sygnału ze sprzętu EKG. Nagle na środku sceny pojawiła się naga dziennikarka Michelle Olley stylizowana na kobietę ze zdjęcia Sanitarium (1983) autorstwa Joela-Petera Witkina. Jej twarz zasłaniała maska, zaś z ust wystawała podłączona do sufitu rura. Ciało nagiej, kobiety o obfitych kształtach, pokryte martwymi motylami, było dla McQueena uosobieniem piękna. Natomiast w publiczności tak ślepo dążącej do nieosiągalnego kanonu piękna, wywołało zgrozę.

Innym przykładem szokującej sztuki McQueena był pokaz o sugestywnym tytule „Highland Rape” (1995), odnoszący się do brutalnego podbicia Szkocji przez Anglię. Kryła się za tym jednak głębsza metafora. McQueen stawał w rzeczywistości w obronie kobiet, uznawanych za płeć słabszą, z którą czuł się związany emocjonalnie ze względu na swoją orientację, jak również traumatyczne wydarzenia z dzieciństwa. Modelki ubrane w poszarpane koronkowe suknie i porozpinane koszule w szkocką kratę wyglądały jakby przed chwilą zostały zgwałcone, a następnie w rozpaczy uciekały przed oprawcą po pobrudzonym ziemią wybiegu. Inne w otwarty sposób prezentowały swoją seksualność dotykając się w intymnych miejscach. Znając kontekst pokazu nie ulega wątpliwości, że wszystkie mizoginiczne zarzuty kierowane przez prasę w stronę Alexandra nie były trafnie uargumentowane.

maxresdefault (1)Stroje z pokazu Plato’s Atlantis (2010). Ostatni pokaz Alexandra McQueena. Otwierała go polska modelka Magdalena Frąckowiak, zmuszona do spacerowania po wybiegu w trzydziestocentymetrowych butach, które stały się kultowym rekwizytem Lady Gagi

Media również doczekały się swojej krytyki ze strony McQueena. W 1996 roku odbył się pokaz „It’s a Jungle Out There”, w którym nieustannie atakowany przez prasę projektant, porównał swoich przeciwników do drapieżników rozszarpujących bezbronne gazele. Charakterystyczny motyw przypominający sierść zwierząt, został umieszczony na oczach modelek o mocno natapirowanych włosach, ubranych w skóry lub tkaniny ze zwierzęcym motywem. McQueen poszerzył linię ramion, które wzmocnił ozdobnymi rogami, wystającymi również z pleców marynarek. Co więcej, projektant nakłonił ludzi do pojawienia się w hali targowej Borough Market w okolicach London Bridge. Pożar, który przypadkowo wybuchł za kulisami, mógłby zagrozić karierze każdego innego projektanta, ale nie McQueena. Dla niego stał się dodatkowym atutem, podkreślając atmosferę ciągłego zagrożenia i niepewności.

Ostatni pokaz Alexandra McQueena „Plato’s Atlantis” odbył się w 2010 roku. Otwierała go polska modelka Magdalena Frąckowiak, która została zmuszona do przejścia po wybiegu w trzydziestocentymetrowych butach Armadillo, które po latach stały się kultowym rekwizytem Lady Gagi. O dziwo, zagrzanym wcześniej do boju przez projektanta dziewczynom udało się pokonać morderczą trasę w sposób dystyngowany i bez najmniejszego potknięcia. „Avatarowe” kostiumy ozdobione printem ukazującym powiększona organiczną tkankę, miały odzwierciedlać warunki życia na Ziemi po licznych przemianach w biosferze. Futurystyczna kolekcja tym razem nie tyle szokowała, a okazała się dowodem na dalekowzroczność i wielką wyobraźnię McQueena – projektanta, który nie bał się sięgać po rozwiązania zbyt abstrakcyjne dla reszty branży.

Świat mody nie mógłby sobie nigdy pozwolić na odtrącenie geniusza tego formatu. Tak samo buntowniczy Lee potrzebował by ten niewdzięczny świat, dał mu sławę niosącą za sobą podniesienie sprzedaży, zakończenie problemów finansowych, ale zarazem uwagę publiki, bez której żaden artysta nie może zaistnieć. Bez której aprobaty, rozgłos projektanta byłby krótkotrwały i niekorzystny. Paradoks zależności jakie ich łączyły można by określić mianem nienawistnej symbiozy – obie strony korzystają, jednak żadna nie jest wystarczająco zadowolona i szczera w swoich intencjach. Taki związek był możliwy tylko dzięki eklektycznym właściwościom sztuki McQueena. Wstrząsająco szczere projekty i przedstawienia, trafiały w czułe miejsca środowiska. Gorzka prawda była jednak dawkowana w sposób tak monumentalny i zachwycający, że świat mody, był gotów przyklasnąć szokującym treściom, byle tylko uczestniczyć w tworzącej się na oczach wszystkich legendzie.

Ida Marszałek

McQueen (premiera: 20.07.2018)
Wielka Brytania 2018, 111′
reż. Ian Bonhote, scen. Peter Ettedgui, zdj. Will Pugh, prod. Misfits Entertainment, Salon Pictures, Commondeer Film, Creativity Capital, Moving Pictures Media, The Electric Shadow Company, wyst. Gary James McQueen, Sebastian Pons, Janet McQueen, Dana Thomas, Detmar Blow, Andrew Groves