„Myślę, że miłość i piękno to wszystko, co w życiu ważne” – te słowa Johna Dereka niezwykle celnie opisują to, czego widz może się spodziewać, sięgając po filmy wyreżyserowane przez niego w latach 80. Miłość i piękno stanowią dwa filary, na których opierają się obrazy twórcy z tamtego okresu: „Marzenia” (1974, premiera 1981), „Tarzan, człowiek małpa” (1981), „Bolero” (1984) oraz „Duchy tego nie robią” (1989). Pierwiastek uczuciowy w wymienionych produkcjach zapewnia prosta, banalna historia, w której protagonistka odkrywa swoją rodzącą się kobiecość, seksualność i niezależność. Cząstki piękna dostarcza zjawiskowa Bo Derek, której obnażone i zazwyczaj mokre ciało stanowi idealny obiekt dla męskiego spojrzenia (male gaze). Jednak trzecim, najważniejszym filarem, jest ogarniający całość kicz, dzięki któremu nie da się dziś przejść obok twórczości Dereka obojętnie. Zapewniają go absolutny brak umiejętności inscenizacyjnych, kompletne rozbicie dramaturgii w scenariuszach, pokraczna, groteskowa gra aktorska, kampowe, absurdalne dialogi filmowe, a także estetyka porno-chic stanowiąca nierozerwalne zespolenie sztuki i pornografii. Poprzez swoje filmy Derekowie – świadomie i nieświadomie – opowiadają również o sobie i swoim małżeństwie.
John Derek, urodzony w 1926 roku, zrobił krótką i niezbyt błyskotliwą karierę jako aktor w okresie klasycznego kina amerykańskiego. Artystyczny dorobek reżysera z tamtej epoki został zapomniany, a najjaśniejszym jego punktem była drugoplanowa rola w oscarowym „Gubernatorze” (1949) Roberta Rossena, po którym na moment stał się jednym z najbardziej pożądanych młodzieńców Ameryki, prezentując swoje wdzięki w filmach przygodowych („Rogues of Sherwood Forest”, 1950) i westernach („The Outcast”, 1954). Jednak, jak sam przyznawał w wywiadach, aktorstwo nigdy nie dawało mu satysfakcji i bez wyrzutów sumienia postanowił z niego zrezygnować, by spróbować sił po drugiej stronie kamery.
Do początku lat 70. Derek stworzył cztery obrazy, w których obsadził dwie z trzech swoich dotychczasowych żon: znaną z roli Honey Rider w „Doktorze No”, Ursulę Andress i Lindę Evans, czyli Krystle Carrington z kultowego serialu „Dynastia”. W 1973 roku wraz Evans, swą ówczesną partnerką, wybrał się na greckie Mykonos, by tam nakręcić swój kolejny film, „And Once Upon a Time”. W głównej roli obsadził szesnastoletnią Mary Cathleen Collins, w której wkrótce zakochał się z wzajemnością. Evans wróciła do Stanów i złożyła pozew o rozwód, natomiast Derek i Collins po zakończeniu zdjęć musieli poczekać w Niemczech, aż dziewczyna skończy osiemnaście lat, by mężczyzna mógł bezpiecznie wrócić do ojczyzny. Po ślubie Mary zmieniła swoje imię na Bo i przyjęła nazwisko męża. Wyjątkowa uroda zapewniła jej debiut w komedii Blake’a Edwardsa „Dziesiątka” (1979), która zarobiła w Stanach Zjednoczonych niemal 75 milionów dolarów, a sama Bo Derek otrzymała nominację do Złotego Globu i z dnia na dzień stała się symbolem seksu w USA. Dzięki rozpoznawalności żony Derekowi udało się znaleźć dystrybutora dla „And Once Upon a Time”, pod nowym tytułem – „Marzenia”.
„I have boozooms!”
Pierwszy wspólny film Johna i Bo Dereków opowiada historię Damira (Peter Hooten) i Anastasii (Bo Derek), adoptowanego rodzeństwa, które mieszka z rodziną w biednej rybackiej wiosce na greckiej wysepce. Wyrazem tęsknoty za luksusem są tytułowe marzenia głównych bohaterów. Anastasia śni o ekskluzywnej, bogato zdobionej wannie, a jej przyrodni brat o rozpoczęciu turystycznego biznesu w parafialnej szkółce. W pogoni za marzeniami Damir zarabia pieniądze jako żigolo, by móc opłacić fotografa (Faidon Georgitsis), który stworzyłby promocyjną dokumentację powstawania kurortu. Przekonuje też miejscowych do pomocy, zachęcając ich obietnicą wielkiego statku wypełnionego turystami. Historia Damira stanowi jednak tylko tło dla opowieści o miłości rodzącej się między przybranym rodzeństwem. Zatrudniony fotograf spędza dużo czasu z Anastasią, co wzbudza w jej bracie zazdrość, jednocześnie uświadamiając mu jego uczucia do dziewczyny. Chłopak decyduje się na kolejną walkę – tym razem o względy siostry. Bohaterka nie pozostaje jednak pewna, czy jest jeszcze dziewczynką, czy może już kobietą…
Bolero (1984, reż. John Derek)
W czasie kręcenia filmu, Bo, urodzona w 1956 roku, faktycznie była jeszcze niepełnoletnia. Nie przeszkodziło to jednak temu, by między nastolatką i mężczyzną starszym od niej o trzydzieści lat zawiązał się romans. Co ciekawe, na początku swojej znajomości para gorąco się nienawidziła, by pokochać się dopiero w czasie realizacji filmu. Jeśli ślady fascynacji rodzącej się między nimi na planie zapisały się pośrednio na taśmie filmowej, można je dostrzec zwłaszcza w postaci fotografa jako porte–parole reżysera. W czasie długiej, trzyminutowej serii montażowej ukazującej sesję zdjęciową, bohaterka przemienia się z zaniedbanej dziewczynki w piękną, zmysłową kobietę. Moment przygotowania, czyli nakładanie makijażu i dobór kostiumów, zostaje zestawiony ze staraniami robotników i Damira, by uruchomić od dawna niedziałający młyn. Zabieg ten może sugerować, że z jednej strony obie czynności polegają na gruntownej zmianie nie tylko fasady, ale też wnętrza, a z drugiej wymagają tak samo ciężkiej pracy. Anastasia dopiero w rękach odpowiedniego, doświadczonego mężczyzny może stać się kobietą, przy czym nie ulega przemianie w zwykłą przedstawicielkę płci pięknej: obiektyw aparatu zmienia ją w obiekt-fetysz męskiego spojrzenia. Żegnając się z rodzeństwem, fotograf krzyczy z odpływającej łodzi: „Anastasio! Jesteś kobietą, przepiękną kobietą i twój kapitan o tym wie!”, obwieszczając całemu światu jej metamorfozę. Słowo „kapitan” może odnosić się do Damira, który jest właścicielem statku, lecz może także mówić o Johnie Dereku. Postać fotografa budzi kobiecość w Anastasi, tak jak romans z Johnem Derekiem rozbudził kobiecość w Bo.
Już w „Marzeniach” Derek zaczyna traktować swoją przyszłą żonę jak trofeum, którym chce się pochwalić światu. Widoczne jest to w emblematycznej scenie na początku filmu, gdy Anastasia wyobraża sobie wymarzoną kąpiel. Mimo że ubrana i w pustej wannie, w świecie marzeń dziewczyna leży w gorącej wodzie zaraz obok okna, nie przejmując się ludźmi na ulicy. Przez moment naga i mokra Anastasia zostaje wyeksponowana jak model w witrynie sklepowej należącej do Johna Dereka.
„I’m still a virgin. Now I don’t know if it’s good or bad…”
Oba następne obrazy Dereków, „Tarzan, człowiek małpa” i „Bolero”, opowiadają dość zbliżone historie młodych kobiet, które wyzwolone z patriarchalnych okowów szukają seksualnego spełnienia daleko od domu. O ile pierwszy film nie ma w sobie żadnych otwarcie pokazanych scen erotycznych, w drugim stają się one punktami kulminacyjnymi – skądinąd zdecydowanie nieprzemyślanej – konstrukcji dramaturgicznej. Ważne w tych obrazach jest nie stracenie dziewictwa przez młode kobiety, ale raczej ścieżki, które do tego wydarzenia prowadzą.
Wspomniany wyżej sukces „Dziesiątki” pozwolił nie tylko na dystrybucję „Marzeń”, ale także na zebranie funduszy na adaptację klasycznej opowieści o człowieku wychowanym przez małpy. „Tarzan” został wyprodukowany przez MGM z budżetem wynoszącym 6,5 miliona dolarów i był największym przedsięwzięciem, z jakim Derek miał do czynienia w swej reżyserskiej karierze. By wykorzystać komercyjnie rozpoznawalność Bo, tym razem skupiono się na perspektywie Jane Parker. Młoda kobieta przyjeżdża po śmierci matki do swojego ojca, który poluje w Afryce na dzikie zwierzęta. Po tym, jak myśliwi słyszą o białej małpie grasującej w okolicy, postanawiają wyruszyć na wyprawę, by ją upolować. W istocie jest to mężczyzna, który nigdy nie zetknął się z cywilizacją. Jane jako jedyna widzi w nim człowieka, co zaognia jej konflikt z ojcem. Gdy cała grupa zostaje porwana przez agresywnych tubylców, tylko Tarzan (Miles O’Keeffe) może uratować sytuację.
Marzenia (1981, reż. John Derek)
„Tarzan” przepełniony jest seksualnością, co stanowi zasługę pary głównych aktorów i scenerii. Zarówno Bo, jak i O’Keefe jawią się jako dwa półnagie, poszukujące siebie nawzajem erotyczne ładunki pośród dzikiej, wilgotnej dżungli, która sama staje się alegorią jeszcze niezbadanej i dziewiczej seksualności. Paradoksalnie zarówno filmowa Jane, wychowana w realiach surowej XIX-wiecznej Anglii, jak i Tarzan, przez całe życie oddzielony od społeczeństwa, są w tej samej sytuacji. Do erotycznego spełnienia może dojść jedynie wtedy, gdy obie sfery – dzikość i kultura – spotkają się. Strażnikiem, który stara się nie dopuścić do tego zetknięcia, jest ojciec Jane (Richard Harris). Nic jednak nie powstrzyma dziewczyny przed tym, żeby w finale zaznać wyczekiwanych od dawna cielesnych rozkoszy.
„Bolero”, film o trzy lata późniejszy, opowiada bliźniaczą historię: osierocona Linda (Bo) kończy wraz ze swoją przyjaciółką Palomą (Olivia d’Abo) szkołę z internatem dla dziewcząt. Główna bohaterka odziedziczyła w spadku olbrzymią fortunę, zaś „Szejk” z Rudolphem Valentino pobudził jej wyobraźnię na tyle, że decyduje się odnaleźć arabskiego księcia, który pozbawi ją dziewictwa. Niestety młody monarcha nie spełnia stawianych mu oczekiwań, a matador, kolejny wybranek bohaterki, ulega wypadkowi podczas walki z bykiem i nie wiadomo, czy jeszcze kiedyś będzie mógł uprawiać seks.
Trzeci film Dereków po raz kolejny opowiada o poszukiwaniu seksualnej satysfakcji. Nie chodzi w nim tylko o pragnienie utraty dziewictwa, ale przede wszystkim o osiągnięcie wymarzonego orgazmu. Linda wielokrotnie wspomina o „ekstazie” jako o ostatecznym celu swojej podróży. Jej początek stanowi symboliczne zerwanie patriarchalnych kajdan – zanim opuści ona mury szkoły, obnaża się pod jej oknami ku uciesze wiwatujących koleżanek i zgorszeniu belfrów. To właśnie nieprzychylne, patriarchalne środowisko sprawia, że bohaterka ma tak wysokie wymagania wobec swojego pierwszego kochanka. Koniecznie musi to być ktoś obcy i pozbawiony brytyjskiej flegmatyczności.
Oba wymienione wyżej filmy stanowią rozwinięcie myśli zawartych w „Marzeniach”. Z jednej strony John Derek po raz kolejny pokazuje publiczności swoją żonę w dziwacznym akcie chwalenia i dzielenia się nią z publicznością jako fetyszem. Mężczyzna od samego początku obrazów obnaża Bo–obiekt, niczym w filmie pornograficznym opóźniając moment ostatecznego ujścia seksualnego napięcia do samego końca.
Post mortem
W 1986 roku w wieku sześćdziesięciu lat Derek przeszedł zawał serca. Po tym zdarzeniu, ze świadomością tego, jak kruche jest jego zdrowie i życie, reżyser stworzył swój ostatni film – „Duchy tego nie robią”. Sytuacja wyjściowa fabuły obrazu niemal całkowicie powtarza historię małżeństwa Dereków – Katie (Bo Derek) i Scott (Anthony Quinn) żyją w szczęśliwym związku, pomimo dzielącej ich różnicy wieku (trzydzieści lat!). Niestety mężczyzna dostaje ataku serca, co uniemożliwia mu dalsze współżycie z żoną. Po samobójczej śmierci Scott zmuszony jest pozostać na świecie jako duch, z którym porozumiewać może się jedynie Katie. Razem wpadają na pomysł, by uwieść i zabić jakiegoś młodego i przystojnego mężczyznę. Scott mógłby wtedy posiąść jego ciało i powrócić do swej ukochanej.
Ostatni wspólny film pary stanowi prawdziwą groteskę. Przy kiczu i toporności wykonania, cameo Donalda Trumpa (za które dostał Złotą Malinę), ubogości efektów specjalnych zastosowanych podczas komunikacji między światem ludzkim i duchowym oraz absurdalnej fabule ciężko nie myśleć o tym, że obraz ten jest w istocie pożegnaniem pary szczęśliwie zakochanych. John Derek godzi się w swym ostatnim filmie ze śmiertelnością i z tym, że już wkrótce prawdopodobnie opuści ukochaną żonę.
Tetralogia erotyczna Johna i Bo Dereków wygrała razem trzynaście Złotych Malin przy dwudziestu siedmiu nominacjach, w tym dwa razy za najgorszy film roku. Dziś obrazy małżeństwa, jeszcze tak niedawno goszczące w zestawieniach najgorszych produkcji wszechczasów, zostały zupełnie zapomniane. Jednak pod warstwą pornograficznej estetyki i miernej jakości artystycznej można dostrzec coś więcej – historię pary, jakby zapowiadającej współczesny fenomen McNairowskiej kultury obnażania. Derekowie wprowadzili widzów do swej sypialni, pokazując od kulis związek, który teoretycznie nie miał prawa się udać. Bo i John przeżyli razem dwadzieścia dwa lata, aż do śmierci mężczyzny w 1998 roku.