Przypowieść o heavymetalowcu

201815889_1Twarz (2018, reż. Małgorzata Szumowska)

Szumowska znowu wsadza kij w mrowisko. Za pomocą przejaskrawionych metafor, pękających w szwach od analogii religijnych, portretuje odrodzoną Polskę z wszelkimi jej przywarami. Mimo że autorka ma jasno sprecyzowany cel i często uświęca środki, którymi go osiąga, to nie sposób odmówić jej trafności w stawianiu tez. Jeśli ktoś nie pałał sympatią do reżyserki wcześniej, teraz sytuacja prawdopodobnie nie ulegnie zmianie.

Oscylująca wciąż wokół religii fabuła „Twarzy” zdaje się mieć wyraźny charakter biblijnej paraleli. Tempo życia prowincjonalnej miejscowości porządkuje bowiem coniedzielna msza w kościele. Ksiądz (w tej roli świetny był Roman Gancarczyk) jest tu mentorem, którego słowo posiada niepodważalny status, a wierni, notabene z jego polecenia, oddają się osobliwemu zajęciu – wznoszą monumentalny posąg Jezusa Chrystusa Króla Polski i Wszechświata, co naturalnie jest nawiązaniem do świebodzińskiego pomnika. Spory wywiązujące się podczas budowlanych prac przypominają sytuację towarzyszącą powstawaniu Wieży Babel. W jednej ze scen główny bohater, Jacek (Kościukiewicz), buńczuczny, długowłosy amator szybkiej jazdy i ciężkich brzmień, wybucha krzykiem, bo dostaje od współpracownika Cygana źle przygotowany beton. Nie rozumie jego tłumaczeń, więc każe mu nauczyć się polskiego nie przebierając w słowach. Owa przypowieść osiąga apogeum w momencie, gdy Jacek ulega wypadkowi, wpadając do środka powstającej rzeźby – wnętrza Jezusa. Incydent szczęśliwie przeżywa, ale skazany zostaje na funkcjonowanie ze zdeformowaną twarzą. Czyżby Jacek miał ofiarować się w imię wiary?

Małomiasteczkowa społeczność wkrótce zlinczuje chłopaka. Nawet jego dziewczyna, Dagmara zerwie z nim kontakt. Mając na uwadze szereg kuriozalnych, wplecionych w fabułę sytuacji rodem z serii „w krzywym zwierciadle” (jak choćby otwierająca scena promocji dla golasów, gdzie skąpo odziani klienci walczą w dyskoncie o plazmowe telewizory), ciśnie się na usta refleksja odsłaniająca poprzez dalsze metafory przykrą prawdę. Społeczeństwo od 1989 roku wyzwolone z kajdan komunizmu, odznaczające się niczym protagonista nową twarzą, nie potrafi uwolnić się od piętna, jakie ten system na nim odcisnął. Lęka się zmian tak samo jak okaleczonego Jacka.

twarz_01_fot._bartosz_mrozowskiTwarz (2018, reż. Małgorzata Szumowska)

Nawet jeśli obserwacje Szumowskiej na czele z hegemonią kościoła i obśmianiem dewotów są stawiane celnie, nierzadko świadomie groteskowo, fabuła jej filmu nieco zbyt mocno trąci pretekstowością. Autorka dobrze wie, o czym chce mówić, niemniej zbyt często chybi zapatrzona w cel. Jej bohaterowie są więc mało ambiwalentni, a choć sama zarzeka się, że ich nie ocenia, trudno nie odnieść takiego wrażenia, obserwując zupełnie nijaką Dagmarę. Jedynie siostra Jacka (popisowa rola Agnieszki Podsiadlik) cechuje się bogatszą niż inni psychologią. Dla brata zrobi wszystko, zdaje sobie bowiem sprawę, że ma on przed sobą jeszcze szansę, jaką ona bezpowrotnie utraciła na rzecz statycznego życia u boku rubasznego, nie wylewającego za kołnierz męża. Zatroskana domem i dziećmi pamięta, że Jacek chciał się wyrwać z tego nie tyle kuszącego pejzażami (doskonałe zdjęcia Michała Englerta), co odstraszającego brakiem perspektyw miejsca do – co znamienne – Lądka. Wyspy jawią się tu niemal jako Ziemia Obiecana, jedyna alternatywa dla pragnących uciec od małomiasteczkowego marazmu.

Mimo intencjonalnego przerysowania, filmowi nie pomaga przesyt tabloidowej formy. Zrozumiałe są zamiary reżyserki, kierującej się wydrwieniem mechanizmów pracy massmediów, lecz pojawiający się w roli samego siebie Krzysztof Ibisz relacjonujący  nowe życie Jacka – wszak poddany specjalistycznemu zabiegowi stał się pożywką – może być już za dużym kalibrem karykaturalności.

„Twarz”, posiłkując się nomenklaturą filmu, stanowiła na tegorocznym Berlinale niemal objawienie. Widzowie byli już zmęczeni mdłymi tytułami konkursu, a mający premierę w przeddzień ogłoszenia wyników film Polki w końcu angażował, bawił, a przy tym przemycał sporo bieżących kwestii. Przy całej  jego toporności i uproszczeniu w kreowaniu postaci wciąż pozostaje trafną, odważną, mocno zironizowaną obserwacją na temat społeczeństwa. Malkontenci zapewne wytkną utrwalanie stereotypów i nie zinterpretują go z dystansem, deprecjonując drugą nagrodę na festiwalu. Ostatecznie jednak wydaje się, że Szumowska, parafrazując, wychodzi… z twarzą. Chyba nikt w polskim kinie nie ma takiego drygu do kupowania publiki wyśmienicie wkomponowanymi chwytami retorycznymi. Jest bowiem pewne, że po seansie „Twarzy” zapomniany hit sprzed lat Gigiego D’Agostino, L’Amour Toujours, widz będzie nucił pod nosem jeszcze długo.

Marzena Pitek

Twarz
Polska, 91′
reż. Małgorzata Szumowska, scen. Małgorzata Szumowska, Michał Englert, zdj. Michał Englert, prod. Nowhere, DI Factory, Dreamsound Studio, Kino Świat, Krakowskie Biuro Festiwalowe, wyst. Mateusz Kościukiewicz, Agnieszka Podsiadlik, Małgorzata Gorol, Anna Tomaszewska, Dariusz Hojnacki