Dobre miejsce (2016, scen. Michael Schur)
Spokojna okolica z zadbanymi uliczkami pełnymi uśmiechniętych ludzi, wiecznie świecące słońce i mrożony jogurt na życzenie. Brzmi jak opis idealnego świata? Owszem, ale jest pewien haczyk – jeśli się tam znalazłeś, nie żyjesz. Witaj w Dobrym Miejscu!
„Dobre Miejsce” („The Good Place”, 2016) to zarówno tytuł serialu, jak i miejsce jego akcji. Toczy się ona w pozaziemskiej przestrzeni, do której po śmierci w dziwacznym wypadku trafia Eleanor Shellstrop (Kristen Bell). Jest tylko jeden problem – za życia nie była ona wcale dobrym człowiekiem. Ma zresztą świadomość tego, że nie zasłużyła, by znaleźć się w takiej wersji wiecznej egzystencji. Ba! Jako osoba sprzedająca staruszkom niedziałające leki i oglądająca dla rozrywki zdjęcia nieudanych operacji plastycznych, zapewne lepiej pasowałaby do Złego Miejsca.
Jednak w wyniku jakiegoś kosmicznego nieporozumienia Eleanor wylądowała w tej perfekcyjnej okolicy, precyzyjnie zaprojektowanej przez niebiańskiego architekta, Michaela (rewelacyjny Ted Danson). Jego prawą ręką jest antropomorficzna sztuczna inteligencja, Janet (D’Arcy Carden). Na każdym rogu można dostać mrożony jogurt, a ulicami przechadzają się osoby, które za życia czyniły świat lepszym miejscem. Z każdą mijającą minutą Eleanor jedynie zyskuje na pewności, że wylądowała tam przypadkiem.
Szczęśliwym trafem już na początku pierwszego sezonu Eleanor zostaje przedstawiona swojej bratniej duszy, Chidiemu Anagonye (William Jackson Harper). Nieśmiały, niezdecydowany profesor etyki bierze na swoje barki iście heroiczny wysiłek – ma nauczyć Eleanor jak być lepszą osobą. Liczy na to, że wtedy będzie mogła zostać w Dobrym Miejscu. Twórcy wykorzystują ten wątek, by wprowadzić do serialu ogromne ilości zagadnień filozoficznych, które w decydujących momentach pozwolą Eleanor wyjść obronną ręką z rozlicznych moralnych dylematów zupełnie obcych jej wcześniejszemu życiu.
Sąsiadami Eleanor są Tahani Al-Jamil (Jameela Jamil) oraz jej bratnia dusza, milczący tybetański mnich, Jianyu Li (Manny Jacinto). Brytyjska filantropka jak nikt inny działa głównej bohaterce na nerwy, rzucając, niby mimochodem, że jej matką chrzestną była księżna Diana, a dobrą przyjaciółką – Taylor Swift. Dość szybko okazuje się bowiem, że Eleanor nie jest jedyną osobą, której potrzebne są lekcje etyki.
Dobre miejsce (2016, scen. Michael Schur)
Pierwszy sezon to czas dla bohaterów, by odnaleźć się w tym życiu po życiu, którego się nie spodziewali. Jednak jego finał zaskakuje nawet widzów pewnych, że przejrzeli ten serial na wylot. Trudno napisać cokolwiek więcej, by nie zepsuć przyjemności odbioru, zdradzając zbyt wiele. Z pewnością warto obejrzeć pierwszy sezon w całości, chociażby po to, by doświadczyć na własnej skórze jednego z najbardziej nowatorskich serialowych zwrotów akcji ostatnich lat. W drugim sezonie cztery główne postaci, w towarzystwie Michaela i Janet, kontynuują swoją drogę przez życie pozaziemskie. I znów w finale twórcy szokują odbiorców – kolejny, tym razem już nieco mniej niespodziewany zwrot akcji sprawia, że trudno przewidzieć, jak może potoczyć się trzeci sezon serialu.
Za fenomenem „Dobrego Miejsca” stoi Michael Schur, scenarzysta, który od lat zapewnia rozrywkę milionom widzów na całym świecie. Wystarczy przytoczyć dwa pozostałe tytuły jego autorstwa, by zaświadczyć o jakości jego twórczości. Schur jest bowiem odpowiedzialny za sukcesy kochanych przez publiczność seriali komediowych „Parks and Recreation” oraz „Brooklyn Nine-Nine”. Po „Dobrym Miejscu” można zatem spodziewać się podobnego, lekkiego, nieobraźliwego poczucia humoru oraz nie dających się nie lubić postaci. Całość wprawia w dobry nastrój bez wyrzutów sumienia – no guilt, just pleasure.
Dzięki osadzeniu serialu w nierzeczywistej przestrzeni Schur mógł sobie pozwolić na odejście od biurowych, monotonnych przestrzeni znanych z jego pozostałych seriali. W „Dobrym miejscu” rządzą żywe kolory, w tle pobrzmiewa pozytywnie nastrajająca muzyka, a granice tego, co może pojawić się na ekranie, wyznacza tylko horyzont wyobraźni twórców. Postaci, mimo swoich wad, są niebywale sympatyczne i łatwo je polubić. Ogromną satysfakcję sprawia również obserwowanie, jakie zachodzą w nich przemiany pod wpływem przeżywanych wspólnie perypetii.
Na początku lutego wyemitowany został ostatni odcinek drugiego sezonu tego serialu. To zatem najlepszy moment dla osób, które nie miały jeszcze okazji się z nim zapoznać, by nadrobić zaległości i pochłonąć wszystkie 26 dotychczasowych odcinków (prawdopodobnie w rekordowo szybkim tempie, bo jest to pozycja wręcz stworzona do binge-watchingu).
Wystarczy Netflix i dwadzieścia minut wolnego czasu, by zanurzyć się w fantastycznej wizji proponowanej przez Schura. Na pewno warto zrobić to przed wrześniem, ponieważ wtedy serial powróci na antenę z trzecim sezonem.
Małgorzata Mączko