Animitas – chilijska postpamięć a kino Patricio Guzmána

nagłowek

Powyższym hiszpańskojęzycznym terminem Christian Boltanski opatrzył jedną ze swych słynnych instalacji, którą goście galerii podziwiali w formie live video1. Artysta zawędrował aż na Atacamę, by na nielicznych źdźbłach trawy umieścić tradycyjne japońskie dzwonki, które grały na wietrze ku czci nieobecnych ale pamiętanych.

Pustynia Atacama, jedno z najmniej przyjaznych dla wszelkiego życia miejsc na Ziemi, mimo wszystko wabi tłumy. Backpackerów kusi wyrosłe pośrodku niczego San Pedro, gdzie turyzm szamański miesza się z barami w stylu Vegas. Wędrowcy zazwyczaj pragną przejść pieszo Dolinę Księżyca. Krajobrazy rodem z satelity Ziemi przyciągają też filmowców, choć w ostatnich latach fokus kamery wędruje w górę – bo kolejne ,,naj” chilijskiej pustyni to przejrzystość nieboskłonu. „Cielo”, wyprodukowany w Chile dokument autorstwa Alison McAlpine, jeden z highlightów ubiegłorocznego NYFF, to podróż w arkana nocnego nieba, które mieszkańcy terenów zabudowanych są przecież w stanie zobaczyć tylko w szczątkowej formie. Reżyserka w swoim dziele próbuje sprawdzić, w jaki sposób obserwacja gwiazd wpływa na ludzki sposób rozumienia świata. Jednak, popularnym przysłowiem, najciemniej pod latarnią. Zamiast tylko zerkać w górę, trzeba też patrzeć pod nogi – wie o tym chilijski dokumentalista, Patricio Guzmán, który trafił na Atacamę niemal dekadę przed McAlpine, realizując „Nostalgię za światłem” (2010).

1Nostalgia za światłem (2010, reż. Patricio Guzmán)

Tytuł nieprzypadkowy – widoczne jak na dłoni gwiazdozbiory przyciągają bowiem astronomów, którzy za pomocą gigantycznych teleskopów tropią źródło najstarszego światła we wszechświecie. Analogicznie do tych poszukiwań Guzmán pragnie jednak opowiedzieć o ciemnej, niemal zupełnie nieznanej stronie najbardziej suchej pustyni świata. To właśnie na Atacamie spoczywają  zmumifikowane ciała zaginionych ofiar dyktatury. Tam też mieszczą się popadające w ruinę obozy koncentracyjne dla politycznych więźniów Pinocheta.

Posługując się polską terminologią filmoznawczą pasuje tutaj stwierdzenie, że Guzmán jest twórcą kina pamięci narodowej (choć samo takie kino w odmianie chilijskiej posługiwałoby się raczej odmiennymi kategoriami). Praktycznie w każdym dziele reżysera znajdziemy odniesienia do reżimu, który zresztą bezpośrednio wpłynął na losy jego rodziny. Rządy Pinocheta i związane z nim represje to wciąż jątrząca się rana na pobrużdżonej głębokimi podziałami tkance społecznej Chile. Znajduje to odzwierciedlenie w twórczości młodszego pokolenia dokumentalistów z najdłuższego kraju świata, których Guzmán często inspiruje2. Trauma ujawnia się też w fabułach wywołujących większy oddźwięk na świecie. Sebastián Lelio, Pablo Larraín, Andres Wood – to twórcy transnarodowi romansujący z europejskim i hollywoodzkim kinem, ale przede wszystkim – przedstawiciele nurtu post-dyktatorskiego. W swoich filmach (produkowanych w Chile), nawet jeśli nie portretują one bezpośrednio przemian ustrojowych jak „Machuca” (2004) ostatniego z wymienionych, zawsze odwołują się do społecznych nierówności, choć czasem tylko w formie tła dla indywidualnych perypetii.

2

Machuca (2004, reż. Andres Wood)

Twórcy ci oprócz motywów reżimowych zazwyczaj wplatają do fabuły konflikt klasowy głęboko zakorzeniony w chilijskim narodzie, będący pokłosiem kolonializmu i neoliberanej, wyzyskującej autochtonów gospodarki. Każdy z nich ma na to inną metodę. Lelio opowiada kameralne historie, przez które przebija społeczna wrażliwość (nagrodzona na Berlinale „Fantastyczna kobieta” (2017), a także „Gloria” (2013), „Święta Rodzina” (2004)). Przekorny Larraín unika subtelności, operując zamiast tego groteską i nietypowymi kontekstami. W jego „No” (2012) do walki z dogorywającym reżimem staje człowiek reklamy wykorzystujący jako oręże marketingowe umiejętności. Z kolei „Post-mortem” (2010) to historia puczu opowiedziana oczami pracownika kostnicy. „El Club” (2015), film o społeczności wyklętych zakonnic i księży, to przytyk zarówno do instytucji kościelnych, które w imię wspólnego interesu (wyparcie komunistycznego rządu Allende) bagatelizowały zbrodnie Pinocheta, jak i całego kraju usiłującego zapomnieć o zbrodniach bez ich uprzedniego rozliczenia. Andres Wood – największy tradycjonalista z całej trójki – w kraju zasłynął „Machucą”, historią zmian ustrojowych opowiedzianą z perspektywy dwójki przyjaciół. Jeden z nich to mały przedstawiciel burżuazji, drugi – reprezentant biedoty. Nawet Sebastián Silva, od psychologizowania wolący psychodelę z szamanizmem w tle, nakręcił „Służącą” (2009), która doskonale te podziały portretuje.

3 (3)Perłowy Guzik (2015, reż. Patricio Guzmán)

Patricio Guzmán, naczelny dokumentalista Chile, robi to jeszcze inaczej. W subtelny sposób, który przyniósł mu międzynarodową rozpoznawalność, tka sieciową, poetycką narrację, formą zbliżającą się do dokumentu kreacyjnego. Wychodząc od teraźniejszości, odkrywa fakty zagubione wśród zawirowań historii, próbując znaleźć dla nich wspólny mianownik i zwykle mu się to udaje. W przyrodzie nic nie ginie – w ostatnim filmie Guzmána elementem symbolicznie łączącym zacierane zbrodnie kolejnych epok jest znaleziony na dnie oceanu, wrośnięty w szynę perłowy guzik. Należał on do bezimiennej ofiary reżimu, której zwłoki, jak tysiące innych, zatopiono w Pacyfiku. Guzmán cofa się w czasie, wspominając dzieje Jimmy’ego Buttona, członka plemienia zamieszkującego Ziemię Ognistą, za guzik właśnie sprzedanego angielskiemu kapitanowi, który zabrał go na rodzinne Wyspy, by dokonać eksperymentu. Chciał sprawdzić, czy zdoła go ,,ucywilizować”. To wprowadzenie do szeregu zbrodni dokonanych na rdzennych mieszkańcach Patagonii przez chrześcijańskich osadników. Następnie reżyser ponownie spogląda w gwiazdy, tłumacząc nam znaczenie wody z perspektywy kosmosu. Wcześniej robił to we wspomnianej wyżej „Nostalgii za światłem” – tam, oprócz astronomów, towarzyszył archeologom i osobom poszukującym na Atacamie zwłok bliskich. Dwa ostatnie dokumenty Guzmána łączy również przywracanie pamięci tak zwanym nie-miejscom. Autorka pojęcia, Roma Sendyka, w swoim tekście, „Miejsca które straszą (afekty i nie-miejsca pamięci)”, nazywa w  ten sposób przestrzenie, na których doszło do tragicznych wydarzeń w żaden sposób nieoznaczonych, nieupamiętnionych, a przez to wywołujących u odwiedzających niezrozumiałe reakcje. U Sendyki są one związane z Holokaustem – to blokowisko Muranów i łyse pole Płaszowa3. Nie-miejsca Guzmána wywołują jeszcze większy niepokój, ponieważ to już nie konkretne budynki, dzielnice, lecz przestrzenie nieograniczone – ocean i pustynia. Z dwóch stron obejmują one kraj o krwawym rodowodzie. Guzmán odkrywa ciemne karty historii, by można było żyć dalej, poza niewidzialnym klinczem.

Łączenie faktów historycznych i naturalnych w stylu Guzmána nie wszystkim się podoba. Niektórzy krytycy określają je pretensjonalnymi i naciąganymi. Jednak model pamięci, który za pomocą poetyckiego eseju proponuje Guzmán, wydaje się jedynym słusznym. Bo tematu reżimu nie sposób poruszyć bez zakreślenia szerszego horyzontu zdarzeń. Nikt nie wątpi w okrucieństwo i skalę zbrodni Pinocheta, jednak w kinie post-dyktatorskim, jak i w wymykającym się normom filmom Guzmána, reżim to suma wszystkich traum. Larrainowi, Lelio i Woodowi bliżej do naszego kina post-wolnościowego4 – brak wśród chilijskich filmów rozważających historię tych monumentalnych, narodowych widowisk, znanych nam z rodzimego podwórka. Chilijscy filmowcy nie kierują się wytycznymi, które przyciągną do kina szkolne wycieczki – dzięki temu mają szansę przetwarzać postpamięć na swoje autorskie sposoby. Kolonializm okazuje się w tych narracjach zarzewiem odwiecznego konfliktu interesów i to on jest źródłem rozwarstwienia, traumy, która doprowadziła do buntu klasy pracującej, zwycięstwa komunistycznego rządu Allende, i w końcu, do krwawego puczu inicjującego okres władzy Pinocheta. Reżimu doświadczamy tu zazwyczaj z pozycji zwykłego człowieka.

4Nostalgia za światłem (2010, reż. Patricio Guzmán)

Bo naród niejednorodny, podzielony etnicznie trudno poruszyć patetycznymi narracjami o wielkich bohaterach. Chilijczycy na przykład zamiast do wszechmocnych świętych, wolą modlić się do nieuznawanych przez kościół animitas5 (patrz: Boltanski). To zabłąkane dusze, które po śmierci w nagłym wypadku pozostały w miejscu zgonu. Ludzie budują im małe kapliczki, przychodzą do nich z problemami do rozwiązania. Choć to w teorii kraj głęboko katolicki, wierzenia rdzennych mieszkańców naturalnie spajają się z europejską spuścizną. Patricio Guzmán swój kraj dogłębnie rozumie – mieszanka poezji, metafizyki, historii w parze z eklektyczną formą wydaje się najlepiej sprawdzać jako kino pamięci. Reżyser przyprawia to wszystko szczyptą kosmosu, gdyż, jak niewielu wiadomo, naród chilijski jest owładnięty obsesją na punkcie wypatrywania na niebie przybyszów z obcych planet.

Magdalena Narewska

Bibliografia:

  1. http://www.sculpturenature.com/en/animatas-or-the-music-of-souls-in-the-worlds-driest-desert-a-poetic-sound-installation-by-christian-boltanski/  (data dostępu: 07.01.2018 r.).
  2. Traverso A., Post-Dictatorship Documentary in Chile: Conversations with Three Second-Generation Film Directors, Bentley 2018, s. 16.
  3. Sendyka R., Miejsca, które straszą (afekty i nie-miejsca pamięci) w: ,,Teksty Drugie, Afektywne manifesty” 2014/1, s. 84 -87.
  4. Urbańska M., Kino postwolnościowe, EKRANy 2017, nr 3-4.
  5. http://www.memoriachilena.cl/602/w3-article-100572.html (data dostępu: 07.01.2018 r.).