Wypięta narta. „Gra o wszystko”

26782393_1776733489066489_1046954404_oGra o wszystko (2017, reż. Aaron Sorkin)

„Gra o wszystko”, czyli zeszłoroczny reżyserski debiut Aarona Sorkina jest wszystkim, czego mógł się spodziewać wierny obserwator dotychczasowej ścieżki kariery doświadczonego scenarzysty. Autor po raz kolejny sięga po biografię silnej, zdeterminowanej i dążącej do sukcesu jednostki, by stworzyć porywającą opowieść o wzlocie i upadku. Tym razem jest to historia Molly Bloom, byłej mistrzyni narciarstwa, która dorobiła się fortuny na organizacji ekskluzywnych acz szemranych rozgrywek pokerowych o wysokie stawki i która będzie musiała bronić swojego dobrego imienia przed amerykańskim sądem.

Główną bohaterkę filmu poznajemy w czasie największego zakrętu w jej życiu – w momencie, gdy przegrywa na Igrzyskach Olimpijskich z powodu przypadku. Już w tej pierwszej scenie zarysowany zostaje styl całego filmu – kobieta sama prowadzi swą narrację i swobodnie zderza różne chwile ze swojego życia dla lepszego efektu dramaturgicznego. Tłumaczy ona, co doprowadziła do tego, że dziewczyna, która całe życie trenowała by być wśród sportowej elity kraju i nie miała pojęcia o zasadach gier losowych, skończyła jako „księżniczka pokera”, oskarżona przez rząd Stanów Zjednoczonych o współpracę z bossami rosyjskiej mafii.

Nowy film Sorkina podąża za ścieżkami utartymi przez dzieła, w produkcji których brał już udział. Obraz spoczywa na barkach błyskotliwego scenariusza, skrzącego się od elokwencji i humoru, a także na kreacjach aktorskich, które wprawiają go w ruch. Wspaniała Jessica Chastain bryluje w głównej roli, kreując postać pewnej siebie, świadomie buchającej seksapilem businesswoman. Partneruje jej Idris Elba, równie dobrze odgrywający Charliego Jaffeya – kliszę prawnika o złotym sercu, który w Molly chciałby widzieć swoją kolejną córkę. To razem z nim dowiadujemy się o przeszłości, motywacjach i pragnieniach bohaterki – a jest co poznawać! Chastain kreuje wielowymiarową postać, która dokonuje gorzkiego rozrachunku ze wszystkimi błędami swojego życia, które spowodowały, że znalazła się w takiej sytuacji. Kobieta, tak jak gracze, którzy uczestniczą w organizowanych przez nią rozgrywkach, nie boi się iść na całość, gdy życie daje jej odpowiednie karty. Wykorzystuje wszystkie swoje atuty, by przyciągnąć do swoich przybytków nowych wielbicieli hazardu – czy jest to sprytnie pozyskany numer telefonu, czy odpowiednio dobrana garderoba (tak wydekoltowanej bohaterki kino nie widziało bodaj od czasu roli Amy Adams w „American Hustle”). Bohaterka nie daje się podporządkować w patriarchalnym świecie – niezależnie od tego, czy jest to podziemne kasyno, czy gabinet jej adwokata. Sceny w których Molly i Jaffey negocjują swoje role w ich układzie należą do najlepszych w całym filmie.

26781773_1776733442399827_381050668_oGra o wszystko (2017, reż. Aaron Sorkin)

Tak samo jak bohaterka uwodzi mężczyzn dookoła siebie, Sorkin hipnotyzuje widzów na sali kinowej stylem swojego filmu. Opowiadając nową historię, reżyser podąża dobrze znanymi odbiorcy szlakami narracyjnymi i gatunkowymi, przywołując struktury obrazów gangsterskich Martina Scorsesego, począwszy od „Kasyna” aż do „Wilka z Wall Street”. Sorkin nie boi się czerpać inspiracji z najlepszych filmów ostatnich lat. By nie szukać długo – gdy główna bohaterka robi krótkie elipsy w opowiadanej historii, by wytłumaczyć pewne zasady pokera, nietrudno przypomnieć sobie analogiczne sceny w „Big Short”. Dynamiczny montaż i brak przerwy w pierwszoosobowej narracji angażują widza od pierwszej do ostatniej minuty, co bardzo dobrze maskuje dość długi czas trwania filmu (140 minut).

Niestety, brawurowe i świeże dialogi zamierają w trzecim akcie, który z dobrego filmu „gangsterskiego” robi pospolity feel good movie, nieznośny wręcz w porównaniu do tego, co widzowi było dane zobaczyć wcześniej. W nim Sorkin za punkt honoru stawia sobie obronę swojej bohaterki, co wydaje się kompletnie niepotrzebne. Molly przez półtorej godziny analizuje swoje wcześniejsze i tłumaczy i tak już zrozumiałe motywacje, by nagle jej narracja zginęła gdzieś wśród szeregu rozmów o tym, że w gruncie rzeczy jest dobrym człowiekiem (szczególnie we fragmencie z ojcem, którego gra Kevin Costner). W scenach tych wydaje się, że ktoś na chwilę odebrał Sorkinowi władze nad scenariuszem – tak bardzo rażą one odbiorcę obrazu swą topornością.

Mimo tych mankamentów dotyczących ostatniego aktu obrazu, „Gra o wszystko” broni się jako na wskroś „sorkinowskie” dzieło filmowe. Fani poprzednich produkcji spod pióra Amerykanina będą zachwyceni, a jego przeciwnicy nie znajdą tu nowej jakości. Bo taki właśnie jest film Sorkina – nieprzewidywalny, lecz przy tym jeszcze bezpieczny i niezaskakujący. Mam nadzieję, że w swoim kolejnym obrazie reżyser nie będzie się bał w pełni rozwinąć skrzydeł.

Bartosz Tesarz

Gra o wszystko (premiera: 5.01.2018)
USA, 140′
reż. Aaron Sorkin, scen. Aaron Sorkin, zdj. Charoltte Bruus Christensen, prod. STX Entertainment, Huayi Brothers Pictures, The Mark Gordon Company, wyst. Jessica Chastain, Idris Elba, Kevin Costner, Michale Cera, Jeremy Strong, Chris  O’Dowd