Klatki: The Hidden Farms of Europe (2017, reż. Connor Jackson)
W tej chwili w Polsce działa około ośmiuset ferm, a największe ich skupisko znajduje się w Wielkopolsce, gdzie był realizowany film „Klatki: The Hidden Farms of Europe”. Zwierzęta żyją tam stłoczone w ciasnych klatkach, które ograniczają możliwość zaspokojenia ich naturalnych potrzeb. Taka sytuacja doprowadza je na skraj szaleństwa, co łączy się z wieloma kompulsywnymi zachowaniami: aktami wzajemnej agresji, a nawet kanibalizmu – mówi Iga Lebuda, aktywistka krakowskiego oddziału Stowarzyszenia „Otwarte Klatki”.
Mateusz Demski: Film „Klatki: The Hidden Farms of Europe” ukazuje prawdziwą, ciemną stronę polskich ferm futrzarskich. Jako stowarzyszenie „Otwarte Klatki” jesteście znani z licznych kampanii na rzecz praw zwierząt. Skąd jednak pomysł na film dokumentalny?
Iga Lebuda: Wszystko zaczęło się od spotkania z Connorem Jacksonem, aktywistą prozwierzęcym, który od kilku lat prężnie działa m.in. na rzecz stowarzyszenia Animal Equality w Wielkiej Brytanii. Kiedy pod koniec 2016 roku Connor spotkał się z członkami „Otwartych klatek” zdecydował się stworzyć film. Jak sam twierdzi impulsem były nagrania z naszych śledztw zrealizowane na polskich farmach futrzarskich. Connor był nimi naprawdę wstrząśnięty, ponieważ nie zdawał sobie sprawy ze skali problemu. W 2003 roku w Wielkiej Brytanii wprowadzono zakaz hodowli zwierząt na futra, dlatego myślał, że problem już nie istnieje. Wtedy zrozumiał, że skoro sam, nawet jako aktywista, nie zna powagi sytuacji, to na pewno większość społeczeństwa również pozostaje nieświadoma. A przecież konsumenci mają prawo do pełnej wiedzy na temat warunków, w jakich żyją te zwierzęta.
No właśnie: założę się, że niewiele osób w skali całego kraju słyszało o waszym stowarzyszeniu. Zacznijmy więc od oczywistości: czym są „Otwarte klatki”?
„Otwarte klatki” to ogólnopolskie stowarzyszenie zrzeszające osoby, które chcą zmienić los zwierząt hodowlanych. Naszym głównym zadaniem jest walka z hodowlą przemysłową zwierząt, w tym z przemysłem futrzarskim, którego dotyczy film „Klatki: The Hidden Farms of Europe”. Działamy wszędzie tam, gdzie zwierzęta są traktowane przedmiotowo, stając się produktem. Tym samym prowadzimy śledztwa, podczas których dokumentujemy warunki hodowli na polskich fermach. W ten sposób pokazujemy społeczeństwu, że taka działalność nie powinna mieć miejsca. Zresztą w trakcie realizacji filmu „Klatki” Connor sam miał okazję uczestniczyć w naszych akcjach. Opowiadał, że czuł wtedy ogromne rozdarcie. Z jednej strony musiał patrzeć na cierpienie zwierząt, hodowanych w potwornych warunkach, zaś z drugiej miał świadomość, że musi wykonać potrzebne zdjęcia i nie może im wszystkim pomóc. To bolesne, ale taką obraliśmy drogę – niczego nie ukrywamy, nie mijamy się z prawdą, nikomu nie mydlimy oczu.
Klatki: The Hidden Farms of Europe (2017, reż. Connor Jackson)
Skala problemu jest przerażająca. Każdego roku zabija się u nas dziesięć milionów zwierząt futerkowych. W tej chwili Polska jest trzecim krajem w skali Europy, gdzie ten przemysł święci triumfy.
Niestety tak, jednak dużo nadzieje daję przypadek Holandii, która również była w pierwszej trójce w Europie, jednak wprowadziła zakaz, który zacznie obowiązywać od 2024 roku. W tej chwili w Polsce działa około ośmiuset ferm lisów, norek, jenotów i szynszyli, a największe ich skupisko znajduje się w Wielkopolsce, gdzie były realizowane „Klatki”. Zwierzęta żyją stłoczone w ciasnych klatkach, które ograniczają możliwość zaspokojenia ich naturalnych potrzeb. Są to dzikie zwierzęta, które nigdy nie poczują smaku wolności, nie zaspokoją swoich naturalnych potrzeb jak np. kopaniem ani nie postawią łap na trawie. Taka sytuacja doprowadza je na skraj szaleństwa, co łączy się z wieloma kompulsywnymi zachowaniami: aktami wzajemnej agresji, a nawet kanibalizmu. Dla przykładu na fermach, gdzie hoduje się norki, karmienie odbywa się poprzez rzucenie jedzenia na szczyt klatki. Kiedy spada ono na głowy poszczególnych zwierzęta, zaczynają one gryźć się nawzajem, co prowadzi do wielu uszkodzeń – obgryzionych uszu i rozległych ran na głowach.
Pojawia się pytanie: czy można temu zapobiec? „Otwarte klatki” faktycznie naświetlają problem, jednak wasze śledztwa jeszcze nigdy nie doprowadziły do zamknięcia farmy. Nie masz wrażenia, że to walka z wiatrakami?
Masz rację, że nasze działania jeszcze nigdy nie wstrzymały pracy takiej produkcji, ale na pewno budujemy świadomość. Zresztą „Klatki” w tym pomagają, ponieważ liczne pokazy filmu wpływają na spojrzenie społeczeństwa oraz polityków, którzy niebawem podejmą decyzje w sprawie wprowadzenia zakazu hodowli na futra. I uwierz mi, że nie jest to żadne utopijne marzenie. Kiedy spojrzymy na Europę, to zauważymy, że w takich krajach jak Wielka Brytania, Holandia, czy Czechy, ogłoszono zamknięcie ferm. U naszym południowych sąsiadów prężnie działała organizacja „Obraz”, których śledztwa, kampanie społeczne miały ogromny wpływ na opinię publiczną, a następnie przeforsowanie stosownej ustawy. Widzimy więc, że się da. Tym bardziej, że jeszcze nigdy nie byliśmy tak blisko wprowadzenia zakazu jak teraz, dlatego też zachęcamy do śledzenie losów projektu nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Na stronie naszej kampanii antyfutrzarskiej cenafutra.info każdy może podpisać apel do posłów w tej sprawie.
Klatki: The Hidden Farms of Europe (2017, reż. Connor Jackson)
Opinia publiczna to jedno, ale przemysł futrzarski to gigantyczna branża, a także sprawa polityczna rozgrywająca się na wysokich szczeblach. Zakładając jednak optymistyczny scenariusz, jak wyglądałoby to w praktyce?
Ustawa zakłada całkowite zamknięcie wszystkich farm na terenie kraju przy pięcioletnim okresie przejściowym. W tym czasie nastąpi stopniowe wygaszenie, co jest zwyczajową praktyką w przypadku takich procesów.
I myślisz, że problem wraz z ustawą na zawsze zniknie?
Oczywiście nasza organizacja nie zamierza osiąść na laurach, ponieważ zdajemy sobie sprawę, że zamknięcie przemysłu futrzarskiego w Polsce, wcale nie oznacza, że zniknie on zupełnie. Wiemy, że nasze protesty tutaj, spowodują automatyczne przesunięcie produkcji na Wschód, czyli do Białorusi, Litwy czy Ukrainy. Jesteśmy jednak organizacją międzynarodową, więc staramy się otwierać nasze oddziały wszędzie tam, gdzie zwierzętom dzieje się krzywda. Już teraz działamy na wschodzie Europy walcząc o ich prawa.
Oprócz śledztw „Otwarte klatki” to także drobne działania. Nie każdy ma odwagę reagować, jednak wasze kampanie pokazują, że wszyscy mamy realny wpływ na ten problem. Jak ty się znalazłaś w tym wszystkim?
W moim przypadku zaczęło się od miłości do zwierząt i troski o nie, później pojawił się wegetarianizm i w końcu weganizm. Jest to zresztą jedna z form działania, która ma realny wpływ na ratowanie zwierząt. Nasze konsumenckie wybory przekładają się na sytuacje zwierząt hodowlanych. Już jako dziecko interesowałam się zwierzętami i byłam wrażliwa na ich cierpienie. Chciałam przejść na wegetarianizm, jednak jeszcze kilka lat temu świadomość i postrzeganie społeczne nie było tak otwarte. Ale to się zmienia. Coraz więcej osób próbuje urozmaicać swoją dietę o alternatywne, roślinne produkty. Oczywiście w „Otwartych klatkach” nie traktujemy tego jako przymusu, nie oskarżamy, nie mówimy: „ej, jeśli kochasz zwierzęta, to musisz w tej chwili przestać jeść mięso”. Każda prywatna inicjatywa jest dla nas ważna. Już samo ograniczenie mięsa i innych produktów odzwierzęcych jest bardzo fajnym przedsięwzięciem, a zarazem jest na pewno łatwiejsze dla wielu osób. Wiemy, że diametralna zmiana diety może być trudna, dlatego zachęcamy do próbowania roślinnych potraw. Ograniczenie spożycia produktów odzwierzęcych to praktyczna i realna odpowiedź na niesprawiedliwość, który ma miejsce w rzeźniach i hodowlach. Jest tym, co każde z nas może zrobić dla zwierząt – tu i teraz.
Rozmawiał: Mateusz Demski
Stowarzyszenie Otwarte Klatki – powstało w 2012 roku. Jego celem jest zapobieganiu cierpieniu zwierząt poprzez wprowadzanie systemowych zmian społecznych, dokumentowanie warunków chowu przemysłowego oraz edukację promującą pozytywne postawy wobec zwierząt. Otwarte Klatki działają na terenie całej Polski i mają 14 oddziałów, w takich miastach jak: Bielsko-Biała, Bydgoszcz, Częstochowa, Gdańsk, Katowice, Kraków, Lublin, Łódź, Olsztyn, Poznań, Rzeszów, Szczecin, Warszawa i Wrocław. Otwarte Klatki mają również zagraniczne oddziały na Litwie, Ukrainie, w Estonii i Wielkiej Brytanii, znane pod szyldem Open Cages. Stowarzyszenie współpracuje z organizacjami z całego świata, w ramach koalicji Fur Free Alliance i Open Wing Alliance.