Reminiscencje z momentów niewinności

1wszystkienieprzespane

Wszystkie nieprzespane noce (2016, reż. Michał Marczak)

Wszystkie nieprzespane noce
Polska 2016
reż. Michał Marczak
scen. Michał Marczak
zdj. Maciej Twardowski, Michał Marczak
wyst. Krzysztof Bagiński, Michał Huszcza

Wszystkie nieprzespane noce nie są opowieścią o ambicjach, zainteresowaniach czy zmartwieniach młodych ludzi. Nie są też opowieścią o ich beztroskiej zabawie i niepohamowanej młodości. Stanowią jednak niespotykanie realistyczny zapis autentycznych chwil odtwarzanych z pamięci twórców. Jak to osiągają? Otóż Wszystkie nieprzespane noce nie są opowieścią.

Gdy pod koniec lat 50. nowe technologie zaczęły pozwalać filmowcom na swobodne rejestrowanie synchronicznie dźwięku z obrazem, w kinowym autentyzmie otworzył się nowy rozdział. W dziełach dokumentalnych udawało się pokazywać naturalnie rozmawiających ludzi w ich codziennym otoczeniu. Trzymające się fabularnego scenariusza filmowe aktorstwo, jakkolwiek nowoczesne by nie było, nie zbliżało się jednak do codziennej mowy. W niewielu przypadkach próbowano w jawny sposób zacierać granicę między fikcją a rzeczywistością, z większym (Zbliżenie Kiarostamiego) lub mniejszym (Moment niewinności Makhmalbafa) sukcesem. Ogromnym i niezrozumiałym dla mnie problemem pozostawała kwestia autentyczności postaci. Dlaczego sztuka filmowa, tak często dążąca do realizmu, dialogi opiera na konwencjach ustalonych już co najmniej w kinie klasycznym? Skutkuje to tym, że widz przyzwyczajony do gładkości wypowiedzi, które pomagają opowiadać historię, może poczuć się nieswojo, słysząc w kinie rozmowy bezcelowe i pełne usterek.

W tym kontekście wybitnym, niemal nowatorskim portretem młodych ludzi są Wszystkie nieprzespane noce. O ile w innych filmach próbujących ostatnio pokazać nowy język polskich dwudziestokilkulatków dyskusje „o niczym” były zbyt sztywne (Małe stłuczki Gowin i Grzyba) lub wędrowały w pozbawioną usterek poetyckość (Knives out Wojcieszka), to tutaj wybrzmiewają z całym swoim, bolesnym dla niektórych, autentyzmem pustki. Realizm wypowiedzi, mimo słabych efektów osiąganych w tej materii przez X muzę, nie jest jednak trudny do osiągnięcia – wystarczy odrzucić spisywanie i odczytywanie dialogów, a głos oddać improwizującym przed kamerą naturszczykom. Sukces twórców Wszystkich nieprzespanych nocy polega dodatkowo na niesłychanie płynnym połączeniu dokumentalnego zapisu improwizowanych rozmów z estetyzacją świata przedstawionego. Uniknięto dźwiękowej amatorszczyzny poprzez użycie postsynchronów, jednak wyrazistość głosów bohaterów podczas hałaśliwych imprez nie pomniejsza poczucia autentyzmu. Oczywiście, filmy dokumentalne o dużych walorach estetycznych, pokazujące zwykłych ludzi w swobodnych sytuacjach, nie są niczym wyjątkowym. Hybryda Marczaka jest szczególna ze względu na – upraszczając – bycie jednocześnie i kinem, i życiem.

Na festiwalach w Sundance i Karlovych Varach Wszystkie nieprzespane noce z sukcesem pokazywane były jako film dokumentalny, co jest kategoryzacją chybioną. Z drugiej strony – w polskiej recepcji spotkać się można z myleniem filmu z tradycyjną fabułą, a dialogów opartych na improwizacji z brakiem umiejętności scenarzysty. Jasnym jest, że klucz do jego zrozumienia leży gdzieś pośrodku, ale by odczytać prezentowany przekaz audiowizualny, drzwi, które otwiera, powinny zostać zamknięte. Marczak bowiem, wskazując nam na samym początku na wzgórza pamięci (czyli okres dorastania, który człowiek zapamiętuje najlepiej), patrzy na świat przez dziurkę od klucza, świadomie rezygnując z szerokiego kontekstu, ze zdarzeń, które pchają do przodu dramaturgię filmową. Wszystkie nieprzespane noce, zachowując dystans do jawnej awangardy czy eksperymentów, strukturą przypominają wspomnienia. Ocenianie ich wybiórczości mija się z celem, a szukanie pointy czy morału to przykładanie konwencji opowieści do dzieła, które opowieścią nie jest. Przypomnijmy sobie dzienniki filmowe Jonasa Mekasa lub, schodząc na ziemię, nasze własne domowe nagrania wideo. Jedzenie śniadania z kotem czy taneczne wygłupy kilkuletniej dziewczynki przed rodzicami to fragmenty rzeczywistości, które nie opisują wyczerpująco naszych osobowości, więc ich nagromadzenie we Wszystkich nieprzespanych nocach nie rości sobie prawa do portretu pokolenia. To jedynie – i aż! – portret imprezowych i melancholijnych nocy wyciąganych ze wspomnień, ujmująco autentyczny i oszałamiająco estetyczny. Bodaj najtrafniejsza zachęta do dzieła Marczaka padła w 1931 roku z ust hrabiego Draculi: „Listen to them! Children of the night… What music they make!”. Pozostaje żałować, że podobny film nie powstał dziesięć lat temu – z piosenkami Cool Kids of Death stanowiłby adaptację Generacji Nic Kuby Wandachowicza.

Jędrzej Kościński