Gdzie rozgrywa się głośniejszy dramat?

1Głośniej od bomb (2016, reż. Joachim Trier)

Głośniej od bomb
USA, Wielka Brytania 2016
reż. Joachim Trier
scen. Joachim Trier i Eskil Vogt
zdj. Jakob Ihre
wyst. Gabriel Byrne, Jesse Eisenberg,
Isabelle Huppert, Devin Druid

Duński reżyser Joachim Trier zrealizował swoje dwa pierwsze pełnometrażowe filmy w skandynawskim duchu, który można byłoby określić mianem północnoeuropejskiej wstrzemięźliwości. Swoją najnowszą produkcję – Głośniej od bomb, przeniósł jednak na zupełnie inny grunt.

Duńczyk po raz pierwszy zdecydował się na film angielskojęzyczny, którego akcja rozgrywa się w Nowym Jorku. Jednak obraz „Big Apple” nie powiela tutaj swojego emploi – akcja mogłaby rozgrywać się w każdym innym amerykańskim mieście, co kieruje film w stronę uniwersalizacji. Czy wraz ze zmianą środowiska reżyser postanowił zmienić sposób kreowania postaci i ich charakterów?

Historia, której opowiedzenia podjął się Trier wraz z Eskilem Vogtem, na pierwszy rzut oka skupia się na osobie fotografki wojennej – Isabelle Reed, łączącej wykonywanie niebezpiecznego zawodu z byciem żoną i matką. Jednakże śmierć tej postaci okazuje się tylko pretekstem do zagłębienia się w psychice pozostałych bohaterów – męża i dwóch synów. Dla reżysera istotniejsze od odczuć kobiety jest jej oddziaływanie na zachowanie pozostałych domowników. Fotografka nie żyje, a jednak obecna jest w ich życiu na każdym kroku i jej obraz pojawia się nieustannie. Dzieje się tak ze względu na retrospekcje oraz wyobrażenia bohaterów, które nieodzownie wiążą się z teraźniejszością i na nią wpływają. Twórca stara się podkreślić, jak silnie osoby, z którymi się w życiu zetknęliśmy, potrafią ukształtować nasz charakter i jaki wpływ mają na dalsze życiowe wybory.

Koniec końców, widz ma do czynienia z trzema wątkami, które przeplatają się i momentami nachodzą na siebie. Elementem, który je wszystkie łączy, jest właśnie grana przez Isabelle Huppert bohaterka. Istotną wadą filmu Triera stała się chęć pokazania zbyt wielu wątków w zbyt krótkim czasie, przez co większość z nich jest niewystarczająco rozwinięta, a w konsekwencji mało interesująca. Intrygującym pomysłem są problemy życiowe Jonaha (w postać tę wcielił się Jesse Eisenberg), starszego z braci, mierzącego się z rodzicielstwem, na które nie jest w pełni gotowy. Nieszczęśliwie dla filmu, reżyser postanowił więcej uwagi poświęcić mimo wszystko młodszemu z rodzeństwa – Conradowi (Devin Druid), próbującemu zrozumieć samego siebie w trudnym wieku dojrzewania. Znamienne jest tu zestawienie obrazów wojny: okrutnie prawdziwego, powracającego we wspomnieniach przedstawiających proces powstawania zdjęć oraz czysto wirtualnego świata pełnego przemocy, w który bez większych obaw zagłębia się Conrad. Okazuje się więc, że przemoc i wojna wywołują fascynację, gdy obserwuje się je z bezpiecznego miejsca, zapewniającego bezkarną konsumpcję obrazów. To założenie podkreśla także tytuł mówiący o tym, że głośniejszy dramat rozgrywa się w rodzinnym domu, a nie tam, gdzie spadają bomby. Ostatnim głównym, choć również słabo rozwiniętym wątkiem, jest opowieść wdowca – Gene’a, granego przez Gabriela Byrne’a. Wydaje się momentami, że jego obecność niezbędna jest w takim zakresie, w jakim pozwala przedstawić portret psychologiczny młodszego z synów. Brakuje w filmie Triera większej ilości wyrazistych postaci, które przykuwałyby uwagę widza i pozwoliłyby mu całkowicie zanurzyć się w historii.

2Głośniej od bomb (2016, reż. Joachim Trier)

Sposób prowadzenia narracji sprawia, że chwilami widzowi wydaje się, że ogląda film wykorzystujący estetykę paradokumentalną. Muzyka pozostaje w tle, a często w ogóle jest nieobecna, pozwalając, by rozbrzmiewały dźwięki otoczenia. Warstwa akustyczna stale oscyluje między skrajnościami – od ciszy po krzyki, co pozwala w sposób niezwykle dokładny oddać nastroje bohaterów.

Należy przyznać, że film Triera, mimo jego skandynawskich korzeni, świetnie pokazuje psychikę postaci, nie bojąc się przy tym używać wyrazistej ekspresji emocji – krzyków i łez. Jest w Głośniej od bomb coś, co sprawia, że odbiorca nie zdaje sobie sprawy z upływu czasu, a jednocześnie ze stałym zainteresowaniem przygląda się poczynaniom bohaterów. Może to za sprawą nietypowej formy narracji, a może zamysłu reżysera, który postanowił poruszyć w swojej produkcji tematy bliskie każdemu z nas – takie jak trudność pogodzenia się ze stratą bliskiej osoby, czy zmierzenie się z wejściem w dorosłość.

Maja Jankowska