Cry, baby, cry

1Pokój (2015, reż. Lenny Abrahamson)

Pokój
Irlandia, Kanda 2015
reż. Lenny Abrahamson
scen. Emma Donoghue
zdj. Stephen Rennicks
wyst. Brie Larson, Jacob Tremblay, Joan Allen

Kino już nieraz opowiadało nam łzawe dramaty. Z inspiracji historiami, które napisało życie, rodzą się czasem arcydzieła, jednak wyjątkowo łatwo w tym wypadku o przekroczenie programowej dawki kiczu i pójście na dno w morzu patosu. Co sprawia, że nowy film Lenny’ego Abrahamsona raczej nie trafi do ramówki telewizyjnej jako kolejna odsłona cyklu spod znaku Okruchów Życia?

Pokój zaczyna się naprawdę intrygująco. Przez dobrych kilkanaście minut widz pozostaje zupełnie zdezorientowany wobec tego, co dzieje się na ekranie. Tej zagadkowej aury i efektu obcości nie powstydziłby się zapewne i sam Yorgos Lanthimos. Zanim jednak zdążymy dokładnie przypomnieć sobie fabułę Kła (2009) i szukając paraleli popadniemy w poznawczą paranoję, Abrahamson zaserwuje nam ustami postaci klarowne wyjaśnienie praw rządzących ekranowym światem. Wrażenie zagubienia z miejsca ustępuje współczuciu i odtąd już do końca seansu widz płynie na fali empatii z bohaterami filmu. Są nimi Ma i Jack, który w swoje piąte urodziny dowiaduje się, że tytułowy pokój, będący dla niego dotychczas całym światem, jest tylko jednym z wielu miejsc na Ziemi. Młoda kobieta przed kilkoma laty została w nim uwięziona przez swojego oprawcę, a zarazem ojca chłopca, będącego owocem jednego z wielu gwałtów. Ma doskonale pamięta wszystkie uroki życia na wolności i pewnego dnia decyduje się wreszcie podjąć szalenie ryzykowną próbę ucieczki, w której kluczową rolę ma odegrać jej pięcioletni syn.

2Pokój (2015, reż. Lenny Abrahamson)

Na ekranie obserwujemy niełatwe relacje dziecka i matki, zderzonych z zupełnie ekstremalną sytuacją. Ona, chcąc oszczędzić mu doświadczanego codziennie koszmaru, okłamywała go przez całe jego dotychczasowe dzieciństwo, które nagle brutalnie się dla niego kończy. By zacząć nowe życie po drugiej stronie, gdzie jeszcze do niedawna czaiła się podobno tylko pustka, Jack musi wykazać się dojrzałością i odwagą, na jaką nie zdobyłby się niejeden dorosły.

Przez blisko połowę filmu wraz z bohaterami nie opuszczamy czterech ścian, co stanowi intrygujące doświadczenie filmowe, jakiego próżno szukać wśród tytułów wpisujących się w mainstream. Fantastycznie oddano pierwsze reakcje Jacka na zewnętrzny świat, subiektywizując pracę kamery względem jego spojrzenia. Reżyser ucieka ponadto przed sielankowym rozmyciem się historii w drugiej części filmu – wydostanie się z pokoju po początkowej euforii, przeradza się w walkę o każdy dzień. Młoda matka musi na nowo odnaleźć się w świecie, który zdążył się nieco zmienić przez te kilka lat, a chłopiec nauczyć się funkcjonowania w nim od podstaw.

3Pokój (2015, reż. Lenny Abrahamson)

Pokój sieje zupełne spustoszenie emocjonalne w umyśle widza. Porywa bezpretensjonalnością, przemawia wiarygodnością psychologiczną, zachwyca autentyzmem repertuaru zachowań postaci. Wyciska łzy i zmusza do refleksji, czyniąc to prostymi środkami. Zakładnikiem wzruszenia widza jest tu mały Jack, którego spora część publiczności chciałaby zapewne adoptować zaraz po wyjściu z kina. Jacob Tremblay olśniewa niespotykaną dojrzałością i niepowtarzalnym urokiem. Tym, co zaprezentował na ekranie, zdecydowanie zasłużył (co najmniej) na nominację do Oscara. Akademia doceniła za to równie fenomenalną kreację Brie Larson, która doskonale oddała na ekranie skrajne emocje i rozterki młodej kobiety, której właściwie nie dano możliwości wyboru w kwestii planowania macierzyństwa. Mały Jack pozwolił jej przetrwać koszmar niewoli, a jednocześnie stał się dla niej również szansą na wyrwanie się z niej. Pytanie o to, na ile kierował nią instynkt samozachowawczy i czy zrobiła to bardziej dla siebie, dla niego czy po prostu dla nich, jest jedną z nierozstrzygalnych kwestii i refleksją, którą widz może nosić w sobie jeszcze długo po seansie.

„Can you take me back where I’m from”?, śpiewają The Beatles w końcowych wersach piosenki, z której zaczerpnęłam tytuł tej recenzji. I choć odnosi się on głównie do katharsis z udziałem łez, jakiego ma doświadczyć widz podczas seansu, to jednak motyw oczyszczenia się z traumy przeszłości odgrywa istotną rolę w filmie Abrahamsona. Finalna scena, w której matka i syn, na życzenie tego ostatniego, wracają po raz ostatni do pokoju, stanowi symboliczną klamrę wspaniale spinającą dzieło i udowadnia, że aby móc iść dalej, trzeba raz na zawsze zerwać z przeszłością. Do widzenia, pokoju. Witaj, życie.

Monika Żelazko