Kaligula (1979, reż. Tinto Brass, Bob Guccione, Giancarlo Lui)
Wytyczne kinowej kontrowersji pozostają od zawsze te same: przesadzić z przemocą, erotyką, wulgarnością, kpiną z polityki. Życie szalonego rzymskiego cesarza, Kaliguli, mogło pokochać ekran, ale zamiast tego postanowiono za jego pomocą zrealizować wszystkie powyższe założenia.
Amerykańska dekada lat siedemdziesiątych, jakby starając się nadrobić czas stracony długim nadzorem Kodeksu Haysa, pokazywała wszystkie dawniej niedozwolone obrazy dużo bardziej dosadnie. Nie zawsze miało to artystyczne wytłumaczenie, chodziło często jedynie o afirmację wolności na polu sztuki. Na ekrany powróciły niedwuznaczne sceny miłosne, eskalacja przemocy, a nawet powstały gatunki takie jak „dramat erotyczny”, który jednak nie był funkcjonującą na bocznym torze pornografią. Gdy w drugiej połowie dekady powstał Kaligula (1979, reż. Tinto Brass, Bob Guccione, Giancarlo Lui), jego twórcy mieli otwartą drogę do pokazywania kontrowersyjnych scen i postanowili nie oszczędzać środków.
Alex DeLarge w todze
Do głównej roli od początku zaangażowany był trzydziestokilkuletni angielski aktor, Malcolm McDowell. Jego aktorskie emploi było nie tyle kontrowersyjne, co brawurowe. Po dziesięciu latach w branży miał na koncie więcej odważnych scen, niż niektóre gwiazdy w całej karierze. Zauważył go choćby przymierzający się do sfilmowania Mechanicznej Pomarańczy Stanley Kubrick, którzy szukał słabo znanego aktora do zagrania głównej roli. Jeśli istnieje film, w którym przekroczono każde obyczajowe tabu, odnosząc jednocześnie triumf artystyczny i wpisując się na karty indeksu dzieł, które trzeba zobaczyć – jest nim właśnie Mechaniczna Pomarańcza. Dzięki niej McDowell otrzymał miano artysty bezkompromisowego, nie bojącego się wyzwań, całkowicie oddanego tworzonej postaci.
Czas akcji Kaliguli to lata 37-41 n.e. W imperium wciąż dominował wówczas etos doskonale wyrzeźbionego ciała, który Rzymianie przejęli od podbitych przez siebie Greków. Sami dodali do tego schematu tzw. portret rzymski, popiersie cechujące się symetrią i wyniosłością rysów. Jak w obliczu tego wypada McDowell? Ze wszystkiego najbardziej charakterystyczne są jego wielkie, jasnobłękitne oczy, które (jak wiadomo ze źródeł historycznych) były w czasach antycznych bardzo pożądane. Za sprawą wcześniejszych ról twarz McDowella wielu kojarzyła się z postaciami niezrównoważonymi psychicznie, z szaleństwem wypisanym na czole, czyli dokładnie z tym, co w roli Kaliguli miało być absorbujące.
Kaligula (1979, reż. Tinto Brass, Bob Guccione, Giancarlo Lui)
Jaki był prawdziwy cesarz? Do historii przeszedł jako tyran, szaleniec i destrukcyjna siła na tronie potęgi starożytnego świata. A nie był nawet prawowitym dziedzicem, jedynie przysposobionym synem cesarza Tyberiusza. „Kaligula” to przydomek nadany mu od noszonych w dzieciństwie małych wojskowych bucików (caligae). Początkowo po objęciu przez niego rządów wszystko szło doskonale. Przychylność zjednały mu amnestia politycznych więźniów oraz zawieszenie trwających przeciw nim procesów, publikowanie dzieł opozycyjnych historyków, wprowadzenie ulg podatkowych. Jednak już po kilku miesiącach cesarz zapadł na poważną chorobę, ocenianą przez współczesnych historyków jako schorzenie mózgu. Do zdrowia powrócił, ale jako inny człowiek. Zamienił stolicę imperium w metropolię zabawy, organizował coraz to nowe atrakcje dla rozrywki patrycjuszy i ludu. Był powszechnie oskarżany o rozwiązłość, kroniki Swetoniusza podają, że odbywał kazirodcze stosunki ze wszystkimi swoimi siostrami, także na publicznych ucztach, których nie brakowało. Gdy czara goryczy się przelała, udany zamach na jego życie przeprowadzili senatorzy, zabijając go podczas drogi z teatru do pałacu.
Willa Playboya w stylu korynckim
Podstawą scenariusza był skrypt nigdy niezrealizowanego mini-serialu. Choć celowano w dramat historyczny o skromnym budżecie, nawet takiego nie udało się zdobyć. Nie wiadomo dlaczego zwrócono się więc z propozycją do Boba Guccione, założyciela magazynu Penthouse. Penthouse na rynku wydawniczym jest konkurencją Playboya, ale o ile ten drugi oscyluje wokół erotyki, pierwszy nie raz oskarżano o publikacje treści pornograficznych. Guccione zgodził się sfinansować przedsięwzięcie, ale na swoich zasadach. Dzieło miało zostać przetransformowane w rozbuchany, pełen przepychu spektakl na wzór kina miecza i sandała, uwielbianego w latach 50. i 60. Aby pomóc własnemu wydawnictwu, potentat kazał naszpikować film dodatkowymi scenami erotycznymi, chcąc promować mające tam wystąpić pracujące do niego modelki. Na to żądanie także przystano.
Zaangażowano pierwszoligowe nazwiska, oprócz McDowella zagrać zgodził się Peter O’Toole i początkująca, ale znana już Helen Mirren. Do roli, którą ostatecznie zagrała Teresa Ann Savoy, początkowo przymierzana była Maria Schneider. Szybko wykruszyła się jednak z obsady, nie czując się komfortowo z taką dozą rozerotyzowania na planie (chociaż wcześniej zagrała w odważnym Ostatnim tangu w Paryżu).
Reżyserię powierzono relatywnie młodemu Włochowi, Tinto Brassowi. Młodemu, ale mającemu już w dorobku Salon Kitty, który został sklasyfikowany literą X i stanowił przedsionek tego, co Brass zaprezentował w Kaliguli. Przedstawiciele mediów otrzymali bezwarunkowy zakaz wstępu na plan w obawie, że przedwczesna negatywna recepcja tak przesyconego kontrowersją projektu zrujnuje jego dalszą karierę. Już w czasie kręcenia niektórzy twórcy nabrali wątpliwości, czy chcą widzieć swoje nazwiska w obsadzie, chociażby sam reżyser Brass i scenarzysta Gore Vidal. Oprócz tego kończyły się pieniądze i dekoracje musiały zostać przerobione na oszczędniejsze, surrealistyczne i dużo mniej historycznie poprawne.
Kaligula (1979, reż. Tinto Brass, Bob Guccione, Giancarlo Lui)
Zachowany został, i to bez owijania w bawełnę, wątek kazirodczej miłości Kaliguli i jego siostry Druzylli. Pojawia się nawet sugestia, że niemal rodzinną tradycją jest upodobanie sobie rozpusty i życie w otoczeniu własnych fantazji. Gdy Kaligula przychodzi do Tyberiusza, ten przypomina Hugh Hefnera w jego własnym królestwie. Stary, pomarszczony, blady, z objawami syfilisu na twarzy, pływa w ogromnym basenie, wygląda jak oddychający topielec, otoczony tabunem nagich dziewcząt i młodzieńców, których nazywa „małymi rybkami”. Otoczenie imituje jeden wielki, luksusowy dom publiczny, a Tyberiusz przekonany jest o własnej dobroci względem utrzymanków. Chce mieć dookoła siebie nieprzerwanie trwający, seksualny spektakl. Kaligula to jeden z względnie niewielu filmów fabularnych, gdzie stosunki płciowe (chociaż nie wszystkie) nie były symulowane. Mowa oczywiście o dokręconych na samym końcu przez Guccioniego scenach. Dlaczego nie jest więc klasyfikowany jako pornografia, tylko film fabularny? Nie można oczywiście powiedzieć, że treści możliwe do opatrzenia znakiem „X” przeważają w produkcji, ale czy to argument? Również wiele dialogów nie pozostawia wątpliwości, jaki obraz Rzymu widz ma zachować w pamięci. -Myślałam, Kaligulo, że nie lubisz dziewic? -Nigdy żadnej nie spotkałem, odpowiada siostrze cesarz.
Krytyka zmiażdżyła ten powstający w bólach przez niemal cztery lata projekt. Był to trzeci film w życiu legendarnego krytyka Rogera Eberta, który recenzent opuścił w trakcie seansu. Ocenił go na zero gwiazdek, nazywając chorym śmieciem. Pod ostrzał poszła nie tylko kontrowersyjna zawartość, ale również warstwa merytoryczna oraz słaba reżyseria. Problemem w Kaliguli jest przestarzała narracja. Środki użyte do opowiedzenia historii są zbyt teatralne, ruchy kamery ociężałe. Cenzorzy musieli dokonać radykalnych cięć, by film mógł zostać dopuszczony do jakiejkolwiek dystrybucji, pojawiło się wiele wersji, okrojonych o kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt minut. Najdłuższa, pełna, wyświetlana była jedynie na specjalnych pokazach Festiwalu w Cannes. Ostatecznym podsumowaniem tej nieudanej próby historyczno-pornograficznego mariażu niech będzie fakt, że fragmenty z filmu są motywem przewodnim dokumentu z 2003 roku o wiele mówiącym tytule Sex at 24 frames per second. Okazuje się, że seks mimo wszystko nie zawsze się sprzeda.