Jia Hongsheng – człowiek wyrwany z kontekstu

 zdj.3Quitting (chiń. upr. 昨天,2001, reż. Zhang Yang)

Jia Hongsheng był w Chinach lat 90. ikoną młodego pokolenia. Samotnik i buntownik, pełen sprzeczności, o wyjątkowo charakterystycznych i pięknych rysach twarzy pokrytej bruzdami. Jego smukła sylwetka kontrastowała z chropowatym głosem i szorstkim północno-wschodnim akcentem. Kim był i dlaczego dzisiaj mało kto go pamięta?

Jia Hongsheng grał zarówno w komercyjnych produkcjach, jak i przełomowych filmach szóstej generacji chińskich filmowców. Dzisiaj nazwisko Jia Hongshenga pojawia się rzadko, głównie w nawiązaniu do tego, że podczas studiów był w jednej klasie z Gong Li lub w kontekście „Where are they now?”, które nostalgicznie odnosi się do dalszych losów całego pokolenia uprzednio popularnych idoli. W 2010 roku media rozgłosiły informację o samobójczej śmierci aktora, zręcznie konstruując przekaz jako przestrogę przed zbytnim zafascynowaniem kulturą amerykańską. Jia Hongsheng okazał się buntownikiem bez powodu, jego wizerunek mieszał fikcję z rzeczywistością, role filmowe zlewały się z życiem, co w efekcie stworzyło jego osobistą legendę. Najlepiej widać to w Quitting (chiń. upr. 昨天,2001, reż. Zhang Yang), ostatniej produkcji z jego udziałem, gdzie autotematyzm popchnięto do granic możliwości. Aktor zmierza się w filmie ze swoim uzależnieniem od narkotyków, zaś całość jest rodzajem terapii odwykowej. Niewątpliwie Jia Hongsheng stał się jednym z ludzi, którzy nie przetrwali okresu transformacji rzeczywistości chińskiej. W pewien sposób do żadnej rzeczywistości nie przystawał. Dorastając w czasie gorączki kulturalnej lat 80., kiedy w Chinach pojawił się dostęp do amerykańskiej i europejskiej popkultury, zaczął utożsamiać się z zagranicznymi wzorcami, które nie miały żadnego pokrycia w otaczającej go rzeczywistości. Marzenia młodego pokolenia o otwarciu na Zachód zostały skutecznie ucięte podczas zorganizowanej 4 czerwca 1989 roku masakry obywateli domagających się zmian politycznych. Jak wyglądał idol pokolenia okresu reform i jakie role odtwarzał w filmach?zdj.1Po prawej Jia Hongsheng i Gong Li z czasów studiów w Centralnej Akademii Dramatycznej.

Style życia

Wizerunek Jia Hongshenga na pierwszy rzut oka przypomina starego, dobrego XIX-wiecznego europejskiego bohatera romantycznego. W filmach często trafia do więzienia, wciąż poszukuje swojej utraconej ukochanej albo chce przekroczyć swoje ludzkie ograniczenia. Jednak kontekst jest bardziej skomplikowany – można zauważyć, że postaci kreowane przez Jia Hongshenga odzwierciedlają przemiany społeczne w Chinach lat 80. i 90. Maoistowski sposób życia („the way of life”) został zastąpiony przez styl życia („lifestyle”), co nawiązuje do przemian społecznych z okresu modernizacji Chin na początku XX wieku. Zamiast podporządkowania życia ideom i etyce, młode pokolenie bardziej skupiło się na sposobach ekspresji swojej indywidualności i charakteru. Pojawiły się dwa wzorce osobowe: xiaozi, czyli karierowicz (chiń. upr. 小资) oraz pizi, czyli chuligan (chiń. upr. 痞子). Jia Hongsheng początkowo kreował role materialisty, który, poprzez spekulacje i przekręty, próbuje wzbogacić się na zmieniającym się rynku chińskim. W Z narażeniem życia (chiń. upr. 出生入死, 1990, reż. Xu Qingdong), filmie policyjnym zainspirowanym hongkońskim kinem akcji, Jia odtwarza rolę początkującego gangstera. Pomimo chybionego mandaryńskiego dubbingu, już tutaj widoczne są charakterystyczne atrybuty kreowanych przez aktora postaci, które z perspektywy chińskiej były znakami nowoczesności – modny garnitur i ciemne okulary.

W późniejszym, gangsterskim Czarnym ogniu (chiń.upr. 黑火, 1993, reż. Li Ni) Jia kreuje postać bogatego spadkobiercy posiadłości, popełniającego mezalians ze służącą, która przypadkiem okazuje się być ukochaną przywódcy okolicznej grupy przestępczej. Chociaż te schematyczne melodramaty nie brzmią zachęcająco, w ciekawy sposób odsyłają do okresu modernizacji Chin w dwudziestoleciu międzywojennym. Jia Hongsheng jako xiaozi o podtekście burżuazyjnym, znów otoczony jest znakami nowoczesności. Bezustannie siedzi w gabinecie z prywatnym telefonem, ubrany w staromodny garnitur z szelkami, nosi okrągłe okulary, które w filmach niemych z lat 20. symbolizowały intelektualistę z bogatej rodziny. Ponadto już tutaj jego postać do złudzenia przypomina romantycznego bohatera-samobójcę, utracjusza z kompleksem niższości i weltschmerzem. Chiński przemysł filmowy po 1989 roku wciąż szukał swojej własnej drogi, wypatrując sposobu w jaki mógłby skonstruować obraz nowoczesnego państwa. Okres modernizacji był alternatywą, lecz w oczywisty sposób zbytnio odbiegającą od realiów post-maoistowskich. Ikona młodego pokolenia musiała trafić do chińskiej codzienności, przed kamerę, która nie kłamie.

zdj.2Frozen (chiń. upr. 极度寒冷, 1996, reż. Wang Xiaoshuai)

Od karierowicza do chuligana

W Good morning, Beijing (chiń. upr. 北京你早, 1991, reż. Zhang Nuanxing), Jia Hongsheng ubrany nadal w modną marynarkę i koszulkę z logo uniwersytetu Harvarda, z papierosem w ustach, codziennie rano wsiada do autobusu i jedzie robić interesy, cokolwiek by to oznaczało. Jednak już w tym filmie odchodzi od wizerunku młodego profesjonalisty w stronę buntownika. Mówi ze swoim północno-wschodnim akcentem, zakłada symboliczną czerwoną kurtkę, która łączy go z wizerunkiem Jamesa Deana z Buntownika bez powodu (1955, reż Nicholas Ray). Coraz ważniejsze stawały się z jednej strony poza i styl, a z drugiej – paradoksalne, desperackie poszukiwanie autentyczności. W Good morning, Beijing dziewczyna nuci piosenkę chińskiego rockmana, Cui Jiana, która stała się hymnem protestujących na placu Tian’anmen w 1989 roku. Postać grana przez Hongshenga uśmiecha się z ironią rozczarowanego idealisty. W ten sposób aktor z wizerunku karierowicza przechodzi do chuligana, świadomego swojej porażki outsidera.

W Weekendowych kochankach (chiń. upr. 周末情人, 1995, reż. Lou Ye) Hongsheng wpisuje się we wzorzec pizi, buntownika-chuligana, który już na początku filmu trafia do więzienia, ponieważ, by bronić honoru dziewczyny, nieumyślnie zabija kolegę z klasy. Brak umiaru i intensywność we wszystkim, co robił, to zdecydowanie cecha, która charakteryzowała Jia zarówno w rzeczywistości jak i w fikcji. W tym debiucie Lou Ye, jednego z reżyserów zaliczanych do szóstej generacji, aktor kreuje postać przeklętego bohatera romantycznego, samotnika naznaczonego przestępstwem, człowieka, który wciąż tkwi w przeszłości i przez to ściąga na siebie nieszczęścia. Ubrany w nieodłączną skórzaną kurtkę, tak symboliczną, jak ta z Dzikości serca (1990, reż. David Lynch), czarny podkoszulek, z czarnymi włosami opadającymi na twarz, przypominał bardziej widmo sprzed czerwca 1989 roku. W Weekendowych kochankach Jia Hongsheng bezustannie poszukuje utraconej ukochanej, a gdy ją znajduje, nic nie okazuje się sprostać oczekiwaniom.

Gorzka autoironia

We Frozen (chiń. upr. 极度寒冷, 1996, reż. Wang Xiaoshuai), kolejnym filmie autorstwa reżysera z kręgu szóstej generacji, Jia Hongsheng wciela się w postać artysty Qi Leia, który, ogarnięty obsesyjną myślą o własnej śmierci, konsekwentnie realizuje performans czterech pór roku, który składa się z czterech pogrzebów: ziemi, ognia, wody i wreszcie lodu. Podczas ostatniej części performer ma umrzeć z powodu hipotermii. Qi Lei zastanawia się, czy jego śmierć będzie miała jakikolwiek wpływ na otoczenie? Czy jego sztuka ma jakikolwiek cel? Czy artyści, po czerwcu 1989 roku, przestali mieć jakikolwiek wpływ na społeczeństwo chińskie? Qi Lei sfinguje swoją śmierć, by znaleźć odpowiedzi na te pytania. Wnioski są rozczarowujące. Samobójstwo pozostaje niezauważone. W cynicznych kręgach artystycznych staje się powodem miałkiej dyskusji, zaś w coraz bardziej konsumpcyjnie nastawionym zadowolonym społeczeństwie chińskim jego desperacki akt przechodzi bez echa. Frozen krytycznie ocenia chińskie środowisko artystyczne lat 90., które, po masakrze na placu Tian’anmen, odcięło się od społeczeństwa i robiło sztukę, będąc jedynym odbiorcą własnej działalności artystycznej. Jia Hongsheng podobnie jak Qi Lei tęskni za sztuką, która miała cel i była w stanie zmienić społeczeństwo, jednak w tym samym czasie jest względem siebie bardzo autoironiczny. Imię Qi Lei (chiń. upr. 齐雷) nie bez powodu kojarzy się z postacią Lei Fenga (chiń.upr.雷锋), chłopca z maoistowskich, propagandowych plakatów, który był komunistycznym męczennikiem i wzorem cnót dla chińskiej młodzieży. Dla Jia Hongshenga gra między fikcją i rzeczywistością także okazała się nieodparcie kusząca. Chciał się dowiedzieć, co się stanie po tym, jak zerwie kontakt z otaczającym go światem. Zniknął z ekranu na kilka lat, sprawiając, że zaczęły o nim krążyć mroczne plotki – aktor podobno uzależnił się od narkotyków i trafił do szpitala psychiatrycznego. W ten sposób media nadały mu nowy przydomek – „chory człowiek z Pekinu”.

zdj.4Rzeka Suzhou (chiń. upr. 苏州河, 2001, reż. Lou Ye)

O sobie samym

Jego rola z Weekendowych kochanków doczekała się kontynuacji w Rzece Suzhou (chiń. upr. 苏州河, 2001, reż. Lou Ye), gdzie reżyser nawiązuje do wizerunku i historii zawartych w swoim poprzednim filmie. Jednak między powstaniem obu produkcji upłynęło pięć lat, które odcisnęły duże piętno na Jia Hongshengu. Jak wspomina później w autobiograficznym Quitting, na planie Weekendowych kochanków uzależnił się od narkotyków, rzucił pracę w filmie i odciął się od swoich znajomych, rezygnując z całego poprzedniego życia. Rzeka Suzhou miała być próbą zerwania z nałogiem i powrotem do świata. Jia Hongsheng odtwarza tutaj rolę doręczyciela ekspresowych wysyłek, Mada, który obsesyjnie ogląda zagraniczne filmy na pirackich płytach DVD. Ta praca i hobby są charakterystyczne dla całego pokolenia post-maoistowskich migrantów zarobkowych, przeprowadzających się z obszarów wiejskich do chińskich metropolii. Pewnego dnia Mada zostaje szoferem córki okolicznego handlarza alkoholi. Oczywiście zakochują się w sobie, ale bohater popełnia błąd, który sprawia, że znów trafia do więzienia, a po powrocie na wolność bezustannie poszukuje utraconej ukochanej. Rzeka Suzhou była jednym z najlepszych filmów szóstej generacji, wprawdzie nie zapewniła Hongshengowi dalszej pracy, ale była początkiem związku z partnerującą mu aktorką, Zhou Xun.

Na początku Quitting słychać wypowiedzi przypadkowych ludzi na temat Jia Hongshenga. Niektórzy w ogóle go nie pamiętają, niektórzy przypominają sobie tytuły filmów z jego udziałem, niektórzy twierdzą, że jego gra była zbyt sztuczna i chłodna, a inni, że był charyzmatycznym idolem, jednym z najbardziej utalentowanych aktorów młodego pokolenia. Reżyser filmu, Zhang Yang, chce zrekonstruować losy Hongshenga i zrealizować na ich podstawie sztukę teatralną. Angażuje do produkcji prawdziwych rodziców aktora, którzy mają pomóc mu w rzuceniu nałogu. Chorobliwie chudy Jia twierdzi, że jest synem Johna Lennona, a jego obsesja na punkcie Let it Be Beatlesów nie spotyka się z jakimkolwiek zrozumieniem otoczenia. Quitting okazał się ostatecznym pogodzeniem z przemijaniem i własną odmiennością, inną orientacją kulturową i niedopasowaniem do chińskiej rzeczywistości. Jak w cytacie z Weekendowych kochanków: „To nie społeczeństwo ich nie rozumiało, lecz to oni nie rozumieli społeczeństwa”. Stracone pokolenie lat 90. zdecydowało się na kompromis, jednak Jia Hongsheng nie był w stanie. W 2010 roku skoczył z wieżowca, tak samo jak Leslie Cheung siedem lat wcześniej w Hongkongu. Kiedy pytam znajomych Chińczyków, czy wiedzą kim jest Jia Hongsheng, mało kto kojarzy już „chorego człowieka z Pekinu”.

Maja Korbecka