„Ciało jest dziełem sztuki”. Wywiad z Jody Luk

zdj.1Love in the buff (2012, reż. Pang Ho-cheung)

Jody to pseudonim hongkońskiej artystki Luk Yee-sum. Zanim stanęła za kamerą i wyreżyserowała swój autorski debiut Ciepło, cieplej, gorąco (2015), była odpowiedzialna za scenariusze do czterech filmów. O jej twórczości, pisaniu, nieletnich prostytutkach i podejściu do kobiecego ciała rozmawia z nią Rafał Christ.

Rafał Christ.: Jak zaczęła się twoja przygoda z filmem?
Jody Luk: Przygoda to bardzo dobre określenie. Nigdy nie chodziłam do szkoły filmowej, ale kiedyś, pracując jako detektyw, napisałam krótką powieść na temat mojego zawodu. I mój obecny szef, reżyser Pang Ho-cheung kupił tę książkę. Uznał ją za ciekawą i skontaktował się ze mną. Po roku czy dwóch rozpoczęliśmy pracę nad naszym pierwszym wspólnym projektem: Love in the buff (2012). Taki był początek tej przygody.

R.Ch.: Przed autorskim debiutem napisałaś scenariusze do czterech filmów. W dwóch z nich, będących komediami romantycznymi, pokazujesz swoje kobiece oblicze, a w pozostałych wręcz przeciwnie – bardziej męską, zaczepną i wulgarną stronę. W których jest więcej ciebie?
L.J.: Trudno powiedzieć. Wszyscy ludzie mają różne tożsamości i czasami żyjemy w Love in the buff, czasami w Vulgarii (2012), a czasami spotykamy ludzi jak w SDU (2013). Myślę, że w Love in the buff i Ciepło, cieplej, gorąco, można odnaleźć więcej mnie. Vulgaria czy SDU jest jak druga strona, którą rzadko odkrywam. Przy tekstach często pracuję z Pang Ho-cheungiem. Bardzo mi pomaga. Podaję mu szkic opowieści, a on mi podpowiada, jak najlepiej ją poprowadzić. Dzięki niemu efekt jest lepszy.

zdj.2Vulgaria (2012, reż. Pang Ho-cheung)

R.Ch.: A jak pracowało się z Pangiem przy Ciepło, cieplej, gorąco, którego jest producentem?
J.L.: Pang jest dla mnie jak mentor. Kiedy praktycznie nikt o mnie nie słyszał, wziął mnie pod swoją opiekę i wyszkolił. Teraz, kiedy reżyserowałam swój pierwszy film, zawsze służył dobrą radą w kwestiach technicznych, nastawienia czy chociażby zarządzania. Ciepło, cieplej, gorąco powstało w zaledwie szesnaście dni. To bardzo mało czasu, a ja po raz pierwszy miałam pracować z aktorami. Było to nowe doświadczenie, na pewno nie łatwe. Udało się dzięki jego radom i wsparciu. Film pewnie by nie powstał, gdyby nie on. Nie zdobyłabym pieniędzy, aby rozpocząć projekt, a już na pewno nie ukończyłabym go w tak krótkim czasie.

R.Ch.: Obecność dwóch reżyserów na planie może prowadzić do częstych sprzeczek.
J.L.: Oczywiście! Ciągle się kłóciliśmy, ale w pozytywnym sensie. Jeśli on podążałby ślepo za mną, albo ja ślepo za nim, nigdy nie byłoby to dobre. Naprawdę potrzeba drugiego głosu, aby skonfrontować go z twoją wizją. Czasami, kiedy patrzysz na swoją pracę, myślisz że jest idealna, co niestety nie jest prawdą. Potrzebujesz kogoś, kto na nią spojrzy i powie, co robisz źle oraz pomoże ci ją usprawnić. Bardzo się cieszę, że mam taką osobę, która ocenia to, co robię, i mówi, co jej się podoba, a co nie. Działa to w obie strony. Kiedy piszemy, zachowuję się tak samo. On podaje pomysły, dyskutujemy o nich. Nie wszystkie przypadają mi do gustu. Wspólnie szukamy drogi, aby efekt zadowolił nas oboje.

R.Ch.: Ciepło, cieplej, gorąco oparte jest na prawdziwych wydarzeniach. Możesz powiedzieć o nich coś więcej?
J.L.: Zanim podjęłam się reżyserii, byłam odpowiedzialna za pisanie scenariuszy. Myślałam, że napiszę tekst i znajdziemy kogoś innego, zdecydowanie kobietę, która miałaby to wyreżyserować. Spędziliśmy nad reaserchem i pisaniem prawie cały rok. Po tym czasie nie mogliśmy znaleźć odpowiedniej osoby. I wtedy postanowiłam spróbować swoich sił za kamerą, bo bardzo chciałam zobaczyć jak ten scenariusz staje się filmem. Zaczęliśmy szukać pieniędzy i rozpoczęliśmy casting. Produkcja trwała bardzo krótko, ale to, co ją poprzedzało, zajęło bardzo dużo czasu. Przepytaliśmy w tym czasie około pięćdziesięciu dziewczyn. Do filmu trafiła na przykład scena, w której babcia sprawdza, czy nastolatka nie ma gdzieś na ciele tatuaży. Jest to wzięte z autentycznego wydarzenia. Dziewczyna nigdy nie myślała, że będzie młodą prostytutką do momentu, w którym bliska osoba przestała jej ufać i kazała zdjąć ubrania, żeby szukać tatuaży. Ta młoda kobieta poczuła się upokorzona przez rodzinę i postanowiła pójść dalej. Doszła do wniosku, że skoro i tak jej nie ufają, to czemu nie powinna zrobić czegoś gorszego niż tatuaż. Zmieniliśmy nazwiska i zmieszaliśmy ze sobą wszystkie problemy i postaci, żeby chronić osoby, o których opowiadamy. Nawet jeśli zobaczą one ten film, nie zrozumieją, że w danej scenie mówimy właśnie o nich.

zdj.3Plakat Ciepło, cieplej, gorąco (2015, reż. Jody Luk)

R.Ch.: Film jest bardzo szczery, chemia między dziewczynami jest niesamowita. W jaki sposób pracowałyście, że udało się osiągnąć taki efekt?
J.L.: Ponieważ jest to opowieść o młodocianych prostytutkach i przyjaźni między trzema dziewczynami, poprosiłam producenta, aby wynajął mieszkanie, w którym z nimi zamieszkałam na trzy miesiące. Musiałyśmy się poznać. Przede wszystkim one musiały się poznać. Jeśli mieszkasz z tyloma osobami przez tak długi czas, kłótnie są nieuniknione. Nie jestem już dziewczyną, byłam dla nich bardziej jak matka. Kiedy zaczynały się kłócić, musiałam słuchać narzekań, spojrzeć na sprawę z innej perspektywy. Do scenariusza dodawałam kolejne sceny podkreślające ich charakter. W prawdziwym życiu Tracy czasami przeklina. W pierwotnej wersji była całkowicie dobrą dziewczyną, w ogóle nie używała wulgaryzmów. Kiedy słuchałam jej rozmów z innymi osobami, pomyślałam, że wyrzucając wszystkie brzydkie słowa, pozbawię jej grę mocy. Dodałam więc osobowość aktorki do postaci filmowej.

R.Ch.: Znalazłem informację, że wróciłaś kiedyś pijana do waszego mieszkania i powiedziałaś: „Skoro widziałam was nagie, teraz czas, żebyście wy zobaczyły moje ciało”.
J.L.: To nie do końca prawda. Nie byłam wtedy pijana. Jeśli prosisz dziewczyny, żeby rozebrały się całkowicie przed kamerą, wymaga to zaufania. Nie chciałabym wykorzystywać autorytetu reżysera i beznamiętnie rozkazywać. Chodzi o komunikację. Dlatego od początku upierałyśmy się przy kobiecie reżyserze. Ja widzę ich ciało w inny sposób niż mężczyźni. Nagość nie zawsze łączy się dla mnie z seksem. Mam bardziej renesansowe podejście. Ludzkie ciało jest dziełem sztuki. Nagość to coś pozytywnego, jak powrót do oryginału, bo kiedy się rodzisz, nie rodzisz się w ubraniu. Rodzisz się całkowicie nagi. Więc dlaczego wszyscy nie mielibyśmy się rozebrać? Oczywiście kiedy dziewczyny zaczynały pracę nad projektem, miały pewne obawy przed scenami erotycznymi. Kiedy już zamieszkałyśmy razem i poznałyśmy się, poczuły większy komfort. Żeby go zapewnić na planie, zebraliśmy głównie kobiecą ekipę. Operator Jam You, jest wprawdzie mężczyzną, ale kiedy spojrzysz na jego wcześniejsze prace, zobaczysz, że jest naprawdę dobry w portretowaniu nastoletnich dziewczyn. Nie podchodzi do nich jak macho, z męskim punktem widzenia, takim typowo erotycznym.

zdj.4Ciepło, cieplej, gorąco (2015, reż. Jody Luk)

R.Ch.: Mogłabyś powiedzieć coś o swoich kolejnych projektach?
J.L.: Muszę skupić się na pisaniu scenariuszy. Jestem winna tekst mojemu szefowi i muszę go skończyć. Pracuję teraz w Pekinie. Mam małą grupkę młodych pisarzy i próbuję ich uczyć, żeby pewnego dnia mogli rozpocząć własne projekty i współpracować z reżyserami. To zajęcie wymaga wiele cierpliwości. Dyskutuję z nimi, poznaję ich możliwości, a to zabiera mnóstwo czasu. Przy Ciepło, cieplej, gorąco pracowała ze mną dziewczyna z tej grupy, którą przygotowywałam przez trzy lata. Bycie pisarzem nie jest proste i miałam szczęście, spotykając Panga. Jest on bardzo surowy, ale o pisaniu wie wszystko. Dał mi wiedzę, którą mogę teraz przekazać innym. Jestem wdzięczna za możliwość pracowania z takimi ludźmi.

R.Ch.: Czego nauczyłaś się sama, a wolałabyś, żeby ktoś cię tego nauczył?
J.L.: Może powiem o związkach. Kiedy jest się młodym, nikogo się nie słucha, co prowadzi do złych doświadczeń. Niektóre z nich są dobre dla twojej przyszłości, inne nie. Gdybym w tamtym czasie słuchała innych, a nie polegała tylko i wyłącznie na własnym osądzie, byłoby mi łatwiej. I moim bohaterkom również.