Fragment plakatu 6. American Film Festival
W programie tegorocznego festiwalu szczególnie zwraca uwagę wątek zmiany perspektywy życiowej i poszukiwania alternatywnych sposobów rozwiązywania problemów. Amerykanie ponownie zwracają się w stronę lokalnych inicjatyw obywatelskich, które powoli odradzają się w kraju, gdzie dotychczas dominowały obsesyjny indywidualizm i ogólna idea posiadania.
Oprócz konkursu fabuł (Spectrum) i dokumentów (American Docs), program festiwalowy zawierał sekcję filmów eksperymentalnych (On The Edge), retrospektywę Clinta Eastwooda oraz przegląd twórczości czarnoskórych reżyserek. Ponadto w tym roku Wrocław odwiedzili David Gordon Green i Hal Hartley, którzy otrzymali nagrodę Indie Star Award. Pomimo tego, co podczas paneli dyskusyjnych usiłowali sugerować krytycy filmowi i współpracownicy festiwalu, niezależne kino amerykańskie nadal ucieka przed kategoriami i definicjami. To samo w sobie jest dobrym znakiem.
Nieuchronna dorosłość
Wśród pokazywanych na festiwalu filmów wiele odnosi się do pokolenia Y, które zaczyna akceptować swoją nieuchronną dorosłość. Noah Baumbach, twórca Frances Ha (2012), powraca do tego tematu w Mistress America (2015). Brooke, bohaterka grana przez Gretę Gerwig, stara się otworzyć własny biznes – miejsce, które będzie zarówno kawiarnią, czytelnią i świetlicą, a więc wszystkim, za czym według niej ludzie współcześnie tęsknią. Jej działania widziane są z perspektywy głównej postaci, Tracy – dziewczyny o dekadę młodszej, zarówno zafascynowanej Brooke, jak i wywyższającej się ponad nią. Baumbach zdaje się zadawać pytanie: czego nowe pokolenie może się nauczyć od generacji milenijnej? Kreowania wizerunku w mediach społecznościowych? Idealnego networkingu? Chaotyczność, słomiany zapał i tragikomiczność Brooke sprawiają, że nie wydaje się dobrym wzorcem do naśladowania. Jednak spotkanie z nią pokazuje Tracy, że dobrowolne nakładanie na siebie ograniczeń i duża samokrytyka do niczego nie prowadzą. Jedyna sensowna opcja to aktywność, nawet jeśli nie ma ona określonego celu.
Mistress America (2015, reż. Noah Baumbach)
Podobny wniosek wyciągnąć można z Efektów (2015, reż. Andrew Bujalski), gdzie sposobem na walkę z depresją są ćwiczenia fizyczne. Główny bohater zapisuje się na siłownię, ponieważ nie ma pomysłu co zrobić z odziedziczonym majątkiem i nie wie, jak uporać się z rozwodem. Brak mu motywacji do treningów, jednak coraz bardziej zaczyna się interesować osobistymi relacjami pracowników siłowni. Emocje nie dają się kształtować tak łatwo, jak ciało, a postawa mobilizacji znika ze strachu przed zaangażowaniem w relacje z drugą osobą. Przy wtórze motywujących haseł promocyjnych siłowni, trudno jest bohaterom przestać samych siebie oszukiwać.
Motyw demaskacji oraz zmiany perspektywy życiowej widać także w Na kwaśne jabłko – nowym filmie stałego bywalca festiwalu, Onura Tukela. Film składa się z ciągu komediowych perypetii, które zaczynają się od pytania „Co najgorszego zrobiłeś w życiu?”. Dwie pary małżeńskie uwikłane zostają w nieprawdopodobne zbiegi okoliczności i tajemniczą zagadkę związaną z odciętymi kończynami. Reżyser podczas dyskusji po seansie bezpretensjonalnie podsumował, że chciał zrobić film o rozstaniu z odrąbanymi częściami ciała w tle. Jednak ciekawsze jest to, że Tukel, Amerykanin tureckiego pochodzenia, porusza w Na kwaśne jabłko temat zamachu na World Trade Center. Kwestia ta chyba nigdy jeszcze nie była omawiana w konwencji komediowej, a niestandardowe narracje na temat zamachu do niedawna były objęte tabu. Reżyser decyduje się jednak na szczerość, ponieważ bezpośrednio spotkał się z wykluczeniem i niechęcią z powodu swojego arabskiego wyglądu. Generalizujące podejście i ortodoksyjne, binarne podziały na „swoich” i „obcych” Tukel traktuje z dystansu, nie stroniąc też od autoironii, ponieważ sam jest przecież częścią społeczeństwa amerykańskiego. Nawet jeśli niektórzy twierdziliby inaczej.
Dope (2015, reż. Rick Famuyiwa)
Poszukiwanie gruntu
Zwycięzca 6. edycji American Film Festival we Wrocławiu większość widzów na początku zachwycił stylem – nawiązaniami do afroamerykańskiej kultury lat 90. i słynnych hood movies. Dope (2015, reż. Rick Famuyiwa) polemizuje jednak z szablonami fabularnymi tego nurtu i zmyślnie gra z oczekiwaniami odbiorcy. Twórca filmu przedstawia historię czarnoskórego chłopaka, Malcolma (Shameik Moore), który w liceum ma reputację prymusa i nerda. Zainspirowany muzyką i popkulturą sprzed dwudziestu lat, wyraźnie odstaje od szkolnego środowiska i rówieśników ze swojej dzielnicy. Przygotowuje się do wstąpienia na prestiżową uczelnię i próbuje uniknąć stereotypowego losu „chłopaka z sąsiedztwa” – wychowywanego przez samotną matkę i wciągniętego w świat przestępczy już od najmłodszych lat. Fatum wreszcie dogania bohatera, jednak on decyduje się z nim walczyć za wszelką cenę i pokazać, że los leży tylko w jego własnych rękach. Dope z perspektywy czasu odnosi się do powstałych w latach 90. czarnoskórych narracji, krytykując ich jednokierunkowość. Łączy konwencję komediową z melodramatyczną, jednak kwestionuje ich mechanizmy. Obie bazują na ciągu zbiegów okoliczności i perypetii, które atakują bezsilnego bohatera. Zakładają stagnację i nieunikniony powrót do status quo. Zarówno komedie (Friday, 1995, reż. F. Gary Gray) jak i dramaty (Boyz n the Hood, 1991, reż. John Singleton) z nurtu hood movies żerują na bezlitosnych realiach czarnych dzielnic. Nie pokazują młodym ludziom, że istnieje inny sposób życia, a ich los nie jest skazany na fatalizm. W Dope Afroamerykanie nie muszą się z niczego tłumaczyć i usprawiedliwiać swojego istnienia na świecie. Film jest ciekawym komentarzem niedawnych przypadków eskalacji agresji policji względem Afroamerykanów, bardzo często zupełnie bezpodstawnej. Famuyiwa zdaje się mówić, że rasizm nadal jest tak wszechobecny, a pod pewnymi względami niewidoczny, jak powietrze, którym oddychamy.
Kino afroamerykańskie na tegorocznym American Film Festival było niewątpliwie w centrum zainteresowania, między innymi za sprawą sukcesu Avy DuVernay, reżyserki Selmy (2014). W ramach przeglądu można było obejrzeć ważne dla nurtu dzieło Julie Dash, Córki pyłu (1991). Reżyserka w ciekawy sposób nawiązuje do heritage films Jamesa Ivory’ego, poszukując podstaw „afroamerykańskości”. Przedstawia historię członków czarnoskórej rodziny, którzy osiedlili się pod koniec XIX wieku na odizolowanej wyspie, uciekając od społeczeństwa, w którym nadal postrzegano by ich jako niewolników. Jednak pomimo znalezienia własnej przestrzeni, idea powrotu na kontynent wydaje się nadal żywa i nieunikniona. Negocjowanie własnej tożsamości widoczne jest też w Pariasie (2011, reż. Dee Rees), gdzie homoseksualna bohaterka musi zmierzyć się z modelami kobiecości i męskości obecnymi w kulturze afroamerykańskiej. Często obecny w niezależnym kinie amerykańskim motyw dojrzewania nie prowadzi w tym wypadku do zaakceptowania przez dziewczynę swojej roli w społeczeństwie. Edukacja daje bohaterce możliwość wyboru własnej, odrębnej drogi życiowej. W Gruncie spod nóg (1982, reż. Kathleen Collins) to właśnie wykształcenie staje się podstawą niezależności bohaterki. Pozwala jej sprawnie funkcjonować w obrębie instytucji i struktur społecznych oraz przeciwstawić się mężowi. Mimo pewnych niezręczności narracyjnych, film w wyjątkowy sposób przedstawia silną bohaterkę kobiecą z klasy średniej. Odcina się ona od stereotypowej przynależności do nizin społecznych i zrywa z wizerunkiem Coffy – erotyzowanej, cynicznej i mściwej bohaterki, która stała się ikoną kina blaxploitation.
Wątek afroamerykański powraca także w Mandarynce (2015, reż. Sean Baker), która brała udział w konkursie Spectrum. Reżyser opowiada o dniu Bożego Narodzenia w Los Angeles z perspektywy dwóch czarnoskórych prostytutek-transwestytów. Fabuła tego nietypowego filmu świątecznego nie unika stereotypów i bawi się nimi w dość bezładny sposób, jednak trafnie oddaje skrajnie nerwową i rozpaczliwą atmosferę czasu Bożego Narodzenia.
Pole walki (2015, reż. Kirby Dick)
Na własną rękę
Wśród filmów dokumentalnych warto zwrócić uwagę na Pole walki (2015, reż. Kirby Dick). Opowiada on o oddolnej inicjatywie grupy studentek, którym udało się ujawnić fakt gwałtów jakich dopuszczano się w amerykańskich kampusach i zdemaskować hipokryzję uczelni, które zatajały całą sprawę dla zysku finansowego. Zrealizowany w rzetelny sposób, stopniowo rozwija narrację, a twórcy argumentują swoje stanowisko. Podobnie jest w Najlepszych wrogach (2015, reż. Robert Gordon, Morgan Neville), filmie przedstawiającym historię kontrowersyjnej telewizyjnej debaty, w której udział brali Gore Vidal i William Buckley Jr. Mężczyzn o skrajnie różnych poglądach politycznych łączyło to, że pozostawali outsiderami w swoich środowiskach. Nawet jeśli obaj próbowali powstrzymać recesję amerykańskiej kultury, ich występ w telewizji okazał się zapowiedzią przejścia od świetności paleotelewizji do rozrywkowej neotelewizji i zapaści tego medium.
Dokument Najlepsi wrogowie dekonstruuje amerykańskie mity, zaś America Recycled (2015, reż. Noah Hussin, Timothy Hussin) ich poszukuje. Film jest dziennikiem z podróży rowerowej dwóch braci przez południe Stanów Zjednoczonych, od wschodniego do zachodniego wybrzeża. Są oni świadkami powolnego pustoszenia małych miasteczek, umierania ich wspólnot i tradycji. Po drodze bracia zatrzymują się w miejscach, gdzie grupa lokalnych mieszkańców próbuje odnowić pierwotne więzi na wzór komun. America Recycled bazuje na romantycznej narracji o sentymentalnej podróży, jednak nie unika trzeźwego spojrzenia na codzienne problemy, przyziemne ale przytłaczające. W wielu przypadkach wspólnota okazuje się warunkiem przetrwania, jak w Nowym Orleanie, gdzie twórcy poznają grupę squatersów – ludzi, którzy stracili swoje własne domy podczas huraganu Katrina i teraz zamieszkują te porzucone przez właścicieli. W Teksasie zaś grupa ludzi zaczyna samodzielnie uprawiać rolę, by nie uzależniać się od wysoko przetworzonej żywności, która jest jedyną opcją w okolicy. America Recycled wydaje się być żywym organizmem, dokumentem w pełni zależnym od doświadczeń bohaterów filmu. Symboliczny staje się fakt, że trasę ich podróży wyznaczają trupy zabitych na drodze zwierząt, które stawały się posiłkiem dla braci – jedynych realizatorów filmu. To wszystko sprawia, że America Recycled jest niemal organicznym zapisem upływu czasu, cykliczności zjawiska umierania i odnowy.
America Recycled (2015, reż. Noah Hussin, Timothy Hussin)
Tegoroczna 6. Edycja American Film Festival okazała się zaskakująco dobra, jeśli chodzi o poziom filmów i ich tematykę. Więcej ludzi niż w poprzednich latach tłoczyło się w Kinie Nowe Horyzonty, biegając pomiędzy seansami lub jedząc w bistro kolejne quesadillas. Panele dyskusyjne i rozmowy z reżyserami okazywały się czasem niezręczne – pytania od prowadzących zdawały się bezcelowe, jakby mieli już z góry założoną tezę o amerykańskim kinie niezależnym jako eksperymentalnym i niekomercyjnym, jakkolwiek trudno zdefiniować te kategorie. American Film Festival to mimo wszystko niewątpliwie wyjątkowa okazja, żeby zobaczyć współczesny samokrytyczny obraz Stanów Zjednoczonych, ciągle zmienny ale stale fascynujący.
Maja Korbecka