Bulwarowa księżniczka

naglowek prettyPretty woman (1990, reż. Garry Marshall)

Gdy w dzieciństwie siadaliśmy przed ekranem telewizora, przedstawiony na jego powierzchni świat często zdawał się nam tajemniczą i pełną czarów krainą, która sprawiała, że nasze wargi uchylały się, a w oczach rozbłyskały gwiazdy. Dziś nadal wpatrujemy się w ekran, ale laptopa, a usta otwierają się nam najwyżej do szerokiego ziewnięcia.

Kategorie „wiarygodności” i „zgodności z rzeczywistością” każdemu z nas przysłaniał niegdyś cały zastęp latających wielkich psów, okazyjnie pomarszczonych wampirów i wcinających pizzę zmutowanych żółwi. Brutalne wydarzenia towarzyszące poczynaniom bohaterek oraz bohaterów zostawały błyskawicznie przyćmione przez ich zapierające dech w piersi przygody. Trup mógł ścielić się gęsto, ale dziecięce oczy nie zatrzymały się na tym widoku dłużej niż sekundę, bo już podążały dalej za wyjątkowym idolem czy idolką młodocianego wówczas pokolenia.

Film jakim jest Pretty woman, utkwił w mojej pamięci jako historia współczesnego kopciuszka z całym związanym z tym pakietem romantyzmu, słodyczy, motylków, bukietów róż i ogólnego bujania w obłokach. Po latach ta baśniowość oraz sentymentalizm przyćmiewający niejedną ze współczesnych komedii romantycznych, nieco przyblakły. Może krew nie leje się tam strumieniami, a obowiązkowy happy end pozostaje nietknięty, ale kilka „drobnostek” zdecydowanie mogło umknąć dziecięcej uwadze. Nie mówię wcale o zastąpieniu białego rumaka przez limuzynę czy kamienicy czynszowej w miejscu wieży, tylko o kilku – konkretnie dziesięciu – odrobinę bardziej strategicznych dla całej opowieści faktach.

1. Tak poznajemy graną przez Julię Roberts – Vivian:

pretty (1)

pretty (2)

pretty (3)

Ale (częściowo) możemy zobaczyć jej twarz już w kolejnej scenie. Po obejrzeniu noszonej przez nią biżuterii. Pończoch. Kozaków. Fragmentaryzacja ciała? Przecież to tylko niewinna historia miłosna. Czarująca osobowość, poczucie humoru i wielkie marzenia są bez wątpienia bardzo ważne, tylko po co się z tym aż tak spieszyć.

2. Zbliża się 10 minuta filmu – najwyższa pora na przelotne spotkanie w parku, połączenie spojrzeń ponad regałami książek czy chociaż zajęcie sąsiednich stolików w kawiarni. Zamiast tego w śmietniku na tyłach jednego ze sklepów zostaje znalezione ciało prostytutki i narkomanki, które entuzjastycznie obfotografowują korpulentni turyści z Orlando. Jako dziecko skupiłam się wtedy pewnie na kolorowych światłach bulwaru albo szpanerskim samochodzie (Lotus Esprit, który „bierze zakręty jak po szynach”!) Edwarda, w którego wciela się Richard Gere.

3. Jedne bohaterki komedii romantycznych marzą o wielkiej miłości, inne chcą założyć rodzinę lub po prostu wybrać już ślubną suknię na swój wyjątkowy dzień. Vivian ze swoją przyjaciółką mają jednak własne wyjątkowe motto – „To my decydujemy: kto, kiedy i za ile”. Wszystkiego dopełnia żelazna zasada o niecałowaniu w usta.

4. Vivian jest prostytutką. Naprawdę. Po prostu. Nie układa kwiatów, nie piecze ciasteczek, nie robi kariery w świecie mody ani mediów. W kozakach i peruce czeka na klientów przy Bulwarze Hollywood. Współczesny kopciuszek, koniec końców, trochę odbiega od swojego pierwowzoru.

5. Tak, tu Julia Roberts właśnie trzyma rękę na penisie Richarda Gere’a. Mówiąc konkretniej, sprawdza, czy zawartość jego spodni jest tak samo twarda, jak zasady biznesowe samej Vivian. Romantycznie?

pretty (4)Pretty woman (1990, reż. Garry Marshall)


6. Na szczęście w naszej kulturze funkcjonuje postać prostytutki o złotym sercu. Vivian czarem i szczerością zjednuje sobie kolejnych bohaterów. Odporni wydają się tylko pocący się w garniturach prawnicy i zimne kobiety w gustownych garsonkach. Przecież nawet na ścieżkę obecnej kariery popchnęła ją miłość, wierność i duma (czyt. przyjechała za chłopakiem, nie wyszło, wstydziła się wrócić do domu).

7. A oprócz tego jej nogi mają metr długości. Niech schowają się wszystkie niskie, pulchne i pozbawione burzy loków kobiety.

8. W tej bajce na czystości idealnej miłości kochanków zostawiają swój wyraźny ślad kwestie finansowe. Bohaterowie zamiast, jak na postaci z komedii romantycznej przystało, zacząć romans listownie, wpaść na siebie w czasie jakiejś kompromitującej imprezy rodzinnej albo poznać w miejscu pracy… Zaraz, można powiedzieć, że spotkali się w biurze Vivian. Ich miłosna epopeja trwała jednak jakiś tydzień, a na finał złożyło się także przekazanie gotówki.

9. Wizyta niezadowolonego przyjaciela mogłaby się skończyć rozstaniem kochanków i pogonią w deszczu. Jak widać mogła też znaleźć finał w próbie gwałtu i pobiciu.

pretty (5)Pretty woman (1990, reż. Garry Marshall)

 10. Tym razem pierwszą wizją zakochanego księcia było uczynienie wybranki nie swoją żoną, ale raczej luksusową utrzymanką. Dźwięk dzwonów zastąpiłby tu szelest banknotów. Może tylko śpiew ptaków i fruwające wszędzie motyle nie do końca pasowałyby do tej wizji.

pretty (6)Pretty woman (1990, reż. Garry Marshall)

Alicja Mazurkiewicz