Filip Roth, źródło: http://nofashionnofun.blogspot.com/2013/01/filip-roth.html
Z projektantem Filipem Rothem rozmawiamy o tym, czym jest dla niego niezależność, jakie cechy powinien posiadać dobry film modowy i jak dużo wyrzeczeń kosztuje jego stworzenie.
Mateusz Góra: Jak postrzegasz swoje filmy? Jaki, oprócz reklamowego, mają Twoim zdaniem cel?
Filip Roth: Myślę, że przy takiej konstrukcji pytania należy podzielić film modowy na dwie kategorie: te tworzone przez duże marki i domy mody, oraz te pochodzące od bardziej lub mniej znanych projektantów. W pierwszym wypadku „reklama” to słowo klucz, wokół którego buduje się pewną ideę czy też wykorzystuje określone emocje, żeby sprzedać produkt. Drugi przypadek nie jest już tak łatwy do scharakteryzowania, ale z pewnością jego założenia są odmienne. Jeśli chodzi o mnie, to nie stawiam sobie żadnych celów, poza tym, aby film odpowiednio oddawał estetykę kolekcji i był z nią w koherencji.
Dlaczego zdecydowałeś, że oprócz sesji zdjęciowych i pokazów potrzebujesz także filmów modowych? Ich tworzenie to wciąż stosunkowo nowa praktyka wśród polskich projektantów.
Nie jest tak, że w pewnym momencie sam o tym zadecydowałem, to raczej pozytywny zbieg okoliczności sprowadził mnie na tę drogę. Zabrzmi to abstrakcyjnie, ale sama moda nigdy mnie nie interesowała. Tworząc pierwszą kolekcję, myślałem jednocześnie o sposobie jej prezentacji, wiedziałem, że klasyczny wybieg zupełnie mnie nie zadowala, szukałem alternatywy. Zdecydowałem się na wideo-instalację na jednej modelce. Kilka tygodni po prezentacji odezwał się do mnie Grzegorz Twaróg, pracujący nad projektem „Digital Fashion Show” i zaprosił mnie do współpracy. Poznałem ekipę filmową, z którą nakręciłem pierwszy film. Do dziś mam ogromną przyjemność współpracować z tymi ludźmi. Myślę, że każdy z nas realizuje pewną część siebie w tych projektach, dlatego każdy z nas ich potrzebuje.
Czy masz zamiar dalej tworzyć filmy przy okazji kolejnych kolekcji? Czy są Twoim zdaniem sztuką same w sobie, czy jedynie pochodną projektów, ich dopełnieniem?
Przede wszystkim uciekam od słowa „sztuka” w określaniu własnej twórczości. Tworząc kolekcję myślę nie tylko o samych projektach, czy sylwetkach, ale także o sposobie jej prezentacji, o wizerunku o filmie, wszystko to dzieje się w tym samym czasie. Bywa tak, że scenariusz wpływa na zmiany w projektach, bywa też tak, że projekt potrafi wpłynąć na scenariusz. Wszystkie te działania przeplatają się ze sobą i są dla mnie równie ważne.
Czy istnieją twórcy filmów modowych, którzy są dla Ciebie wzorem?
Nie szukam wzorców wśród innych twórców, przynajmniej nie robię tego świadomie. To co staramy się stworzyć to odrębny świat, z pewnością nie do końca zrozumiały nawet przez nas samych, lecz możemy powiedzieć, że to nasz świat.
Diane Pernet stwierdziła, że szuka w filmie modowym emocji, historii. Co jest dla Ciebie ważniejsze przy pracowaniu nad filmem – opowiedzenie historii czy estetyczne ukazanie ubrań? Czy film powinien być narracyjnie spójny, a może bardziej abstrakcyjny, pozbawiony fabuły?
Diane Pernet szuka w nim emocji czy historii. Stara się zobiektywizować to, co poprzez swoje subiektywne postrzeganie, uznaje za fundament dobrego filmu modowego. Moim zdaniem zarówno opowiedzenie pewnej historii jak i estetyczne ukazanie ubrań, czy to poprzez narracyjnie spójną fabułę, czy też abstrakcyjny obraz, może przedstawiać taką samą wartość. Jak sam zauważyłeś film modowy to dość młode zjawisko, które nie ma jednoznacznej definicji i życzę mu, aby pozostało tak jak najdłużej.
A jakie znaczenie ma muzyka w Twoich filmach?
Powiedział bym, że równie kluczowe jak obraz. Muzyka jest głównym narzędziem do budowania odpowiednich emocji. W pewien sposób prowadzi widza za rękę przez cały film, podpowiada mu, jak ustosunkować swoje uczucia do obrazu.
Jaką rolę na planie filmu modowego odgrywa projektant? Mówisz wszystkim, jak to ma wyglądać, czy oddajesz decyzje w ręce operatora, reżysera i reszty ekipy?
Jak już wspomniałem od pierwszego filmu współpracuję z tą samą ekipą. Działamy w sposób kolektywny, co w naszym przypadku doskonale się sprawdza. Oczywiście ostateczne zdanie w konkretnych kwestiach należy do konkretnej osoby, jednak wszyscy jesteśmy otwarci na dyskusję oraz konstruktywną krytykę. Mamy wspólny cel i każdy z nas stara się jak najlepiej wykorzystać wiedzę drugiej osoby.
Czy film modowy przez swój demokratyczny charakter (możliwość opublikowania go w internecie, gdzie jest szansa, że zdobędzie popularność) jest Twoim zdaniem zagrożeniem dla wiodącej opiniotwórczej roli magazynów modowych?
Wręcz przeciwnie, myślę, że ten „demokratyczny charakter” ułatwia redaktorom takich magazynów pracę, jednocześnie dając możliwość młodym twórcom na publikację swoich prac na łamach opiniotwórczej prasy.
W swoich filmach konsekwentnie przedstawiasz postapokaliptyczną rzeczywistość. Czy wynika to jedynie z faktu, że minimalistyczne projekty dobrze wyglądają w postindustrialnych przestrzeniach? A może w tym wypadku estetyzacja brzydoty służy także krytyce nadmiernej powierzchowności świata mody?
Myślę, że początkowe założenia Bauhausu oraz estetyka Lyotarda zostały wpisane w mój kod genetyczny. Chciałbym powiedzieć, że jestem wolny od krytyki, lecz tak nie jest. Nie udaję, że wszystko jest w porządku i myślę, że widać to w moich pracach. Piękno może być postrzegane w różny sposób, nie zgadzam się na sztywne klasyfikacje tego terminu. Irytuje mnie kapitał „czerwonych dywanów” i „spędów wernisażowych” przy butelce Malbeca. Nie godzę się na podpieranie czy usprawiedliwianie swoich prac rozmową z odpowiednią osobą w odpowiednim miejscu. Jestem raczej krytycznie nastawiony nie tyle do świata mody, co do ogólnej tendencji, która panuje na rynku tak zwanego „show biznesu”. Oczywiście stojąc w opozycji do głównego „nurtu”, trzeba się liczyć z konsekwencjami. Nie zamierzam jednak przyklaskiwać temu, co moim zdaniem na aplauz nie zasługuje.
Paradoksalnie rzeczywistość, której częścią są także ubrania, powoduje nieszczęście bohaterów Twoich filmów, sprowadzonych do pewnych wzorców. Jakie wrażenie chcesz wywołać u potencjalnych konsumentów? To trochę tak, jakbyś powiedział: „sprzedam Wam ubrania, to nie zapewnia szczęścia, ale przynajmniej będziecie nieszczęśliwi i stylowi równocześnie”.
Myślę, że moi potencjalni klienci to osoby świadome tego, że kupno ubrania czy jakiegokolwiek innego produktu nie zapewni im szczęścia, nikt nie musi ich o tym przekonywać, lecz jeśli taką treść można wyczytać z moich prac, to oczywiście podpisuje się pod tym sformułowaniem. Słowo „konsument” ma bardzo pejoratywny wydźwięk i wydaje mi się zupełnie nie pasować do odbiorców moich prac. Oczywiście zdaję sobie sprawę z potrzeby posiadania pewnego kapitału, lecz nie szukam go wszędzie i za wszelką cenę.
Czy uważasz, że filmy modowe dają możliwość dyskusji nad samym przemysłem modowym? Niezwiązane cenzurą redaktorów magazynów modowych dają swobodne pole do wyrażania własnych opinii na temat świata mody.
Nie wydaje mi się aby filmy modowe były wolne od cezury redaktorów modowych, przynajmniej nie bardziej wolne od innej metody prezentowania mody. Myślę, że jeśli projektant ma ochotę na dyskusję z przemysłem modowym, może to czynić na każdym polu, trzeba się jednak liczyć z konsekwencjami, czasem o wiele gorszymi od niekonstruktywnej krytyki.
Artykuł Mateusza Góry o filmach Filipa Rotha możecie przeczytać TUTAJ.