This War of Mine (2014, 11 bit studios)
Gry poświęcone tematowi konfliktów zbrojnych dzielą się na trzy główne kategorie – dominujący model przepakowanej testosteronem i adrenaliną pierwszoosobowej strzelaniny, chłodne i zdystansowane strategie oraz różnorakie symulatory. Wszystkie te gatunki odpowiadają na chłopięcą fantazję „zabawy w wojnę”. Produkcja polskiego 11 bit studios This War of Mine wywraca ten paradygmat do góry nogami i każe nam spojrzeć na działania wojenne z perspektywy cywilów. I w zalewie kolejnych części Call of Duty i Battlefield to właśnie tej wojny łatwo nie zapomnimy.
This War of Mine rzuca nas w środek fikcyjnej wojny domowej, wywołującej silne skojarzenia z sytuacją na Bałkanach z końca ubiegłego wieku. Nie mamy wpływu na przebieg toczonego wokół nas konfliktu. Nie otrzymujemy żadnych misji. Mamy tylko jedno zadanie – sprawić, aby grupka chroniących się w zrujnowanym budynku przypadkowych towarzyszy niedoli przetrwała wojenną zawieruchę.
Początek gry to mozolne odgruzowywanie, zbieranie pozostawionych przez poprzednich lokatorów przedmiotów i trudne decyzje – czy naszą pierwszą inwestycją będzie łóżko, kuchenka, a może warsztat pozwalający tworzyć broń i narzędzia? Brak samouczka i jakichkolwiek podpowiedzi kreują poczucie zagubienia w nowej sytuacji i doniosłości każdego wyboru. Od razu zauważamy, że potrzeby znacznie przekraczają możliwości, a rozsądne gospodarowanie zasobami będzie stanowić o naszym być albo nie być. W końcu zapada zmrok, który pozwala wysłać jedną z postaci na poszukiwanie zapasów. Pozostali mogą spać lub czuwać – pozostawienie chociaż jednej osoby na straży jest koniecznością w obliczu grasujących po mieście szabrowników. Nad ranem wraca bohater nocnej eskapady, a gra informuje nas, czy padliśmy ofiarą napadu. Kolejny dzień w kryjówce, kolejna noc w mieście – i tak do końca konfliktu.
Podstawowym zmartwieniem gracza jest stan fizyczny i psychiczny naszej grupy. W oczy codziennie zagląda głód, noc spędzona na warcie lub przeszukiwaniu ruin wymaga odespania, traumatyczne przeżycia prowadzą do depresji, do tego żyjemy pod stałą presją potencjalnych chorób i ran. Musimy więc zadbać, aby lodówka i apteczka nie były puste, a łóżka dobrze wykorzystywane. Przydają się też kawa i papierosy, których niektóre postacie potrzebują do utrzymania równowagi psychicznej. W ciężkich przypadkach pomóc może też łyk alkoholu. Poza nocnymi wyprawami potrzebne rzeczy możemy zdobyć drogą wymiany – co parę dni u naszego progu pojawia się handlarz wszelakim towarem. To sprawia, że warto się zastanowić nad inwestycją w jakiś rodzaj domowej produkcji. Ręcznie skręcane papierosy lub bimber wymienimy na znacznie potrzebniejsze rzeczy. Z czasem wszystkiego zaczyna brakować i staniemy przed trudnymi decyzjami, takimi jak oddanie ostatnich lekarstw za składniki ciepłego posiłku, którego nikt w kryjówce nie widział od trzech dni.
Simsy w czasach zagłady
Twórcy gry wielokrotnie podkreślali, że ich celem było stworzenie tytułu jak najlepiej oddającego doświadczenie ludności cywilnej postawionej wobec koszmaru wojny. Za inspirację służyły im relacje z całego świata, a pierwotny pomysł powstał po przeczytaniu wywiadu z człowiekiem, który przeżył rok w oblężonym Sarajewie. Podstawowym wyzwaniem było więc przełożenie tych opowieści na język gier komputerowych. Trzeba przyznać, że 11 bit studios podołało wyzwaniu. Mechaniki będącego w swojej istocie uproszczoną wariacją na temat The Sims trybu dziennego są dobrze zaimplementowane i w żadnym miejscu nie wydają się wymuszone. Handel wymienny, pędzony w piwnicy bimber, przydomowe warzywniaki, pułapki na zwierzęta, filtry na wodę – wszystkie elementy gry znamy z relacji wojennych. Każda z postaci posiada cechę specjalną, która może okazać się użyteczna w nowych warunkach. Umiejętności targowania, gotowania czy skradania nadają postaciom personalny rys i poszerzają nasze możliwości planowania. Wszyscy mają też swoją historię i widoczny na dole wizerunek, co zwiększa potencjał identyfikacji z bohaterami (zwłaszcza umieszczenie prawdziwych twarzy wydaje się być trafionym pomysłem). Szkoda, że twórcy nie pokusili się o wprowadzenie interakcji pomiędzy przymusowymi współlokatorami, którzy praktycznie ze sobą nie rozmawiają, rzucając sporadyczny komentarz przeznaczony dla gracza.
This War of Mine (2014, 11 bit studios)
O prawdziwej sile This War of Mine stanowi jednak przedstawiony w grze świat i jego surowe reguły. Wypuszczając się w nocy na miasto odwiedzamy różnorodne lokacje, takie jak zrujnowane domy, zbombardowana szkoła czy splądrowany supermarket. Spotykamy w nich innych ludzi, zarówno cywilów, jak i wojskowych. Reakcje na naszą obecność są różne – niektórzy będą chcieli z nami handlować, inni poproszą o pomoc, jednak większość reaguje wrogo, wyganiając nas lub strzelając bez ostrzeżenia. Zmyślnym zabiegiem są zmiany zachodzące w lokacjach wraz z upływem czasu oraz wpływ sytuacji na froncie i pogody na ich dostępność, co kreuje sytuacje jedyne w swoim rodzaju. Którejś nocy intensyfikacja walk odcięła miejsce, do którego planowałem się wybrać, co zmusiło mnie do powrotu na teren będącego gniazdem snajperów pustostanu. Po paru minutach powolnego skradania zorientowałem się, że plac budowy opustoszał, a ja mogłem zabrać pozostawione przez wojskowych zasoby. Podczas pierwszej wizyty w supermarkecie natknąłem się na dezerterów, którzy zignorowali moją obecność, a kiedy indziej w jednym z pomieszczeń żołnierz usiłował zgwałcić dziewczynę.
Cena wyboru
Tu dochodzimy do największej zalety polskiej produkcji – położenia nacisku na decyzje gracza. W powyższej sytuacji mam dwa wyjścia. Mogę spróbować jej pomóc i narazić swoje życie, albo zignorować sytuację, zabrać co moje i bezpiecznie wrócić. W warsztacie samochodowym mieszka mężczyzna z chorym ojcem, z którym możemy dokonać korzystnej wymiany za lekarstwa – ale możemy też włamać się do jego piwnicy i ukraść mu jedzenie. Dopóki wszystko idzie dobrze, a w kryjówce niczego nie brakuje, mamy możliwość unikać zbędnego ryzyka i szanować cudzą własność. Jednak This War of Mine nie wybacza błędów. Jedna bezowocna eskapada, wejście do złego pomieszczenia skutkujące zastrzeleniem naszej postaci czy nocny napad, w którym tracimy połowę zapasów – i cały system, na jakim opieramy nasze przetrwanie rozsypuje się niczym domek z kart. Poziom trudności rośnie też z upływającym czasem, do dotychczasowych zmartwień dokładając konieczność ogrzewania kryjówki i coraz mniejszą ilość bezpiecznych lokacji do przeszukania. Do tego odmowa pomocy, kradzieże czy śmierć kolegów wpędzają naszych bohaterów w depresję, która może ich doprowadzić do samobójstwa.
This War of Mine (2014, 11 bit studios)
Grę otwiera cytat z Ernesta Hemingwaya: „Na współczesnej wojnie… ginie się jak pies, bez żadnego powodu”. This War of Mine pokazuje, jak bezsensowna jest śmierć wojennych ofiar, umierających z braku lekarstw, jedzenia czy w trakcie ich poszukiwania. Pokazuje też, na jak wiele może zdobyć się człowiek, aby tej śmierci uniknąć. W trakcie rozgrywki zapominamy, że to tylko gra i czujemy odpowiedzialność za ludzkie losy. Bo takie historie działy i dzieją się naprawdę. Kontakt z produkcją 11 bit studios to chwytające za gardło doświadczenie i kolejny dowód, że gry mogą – i powinny – zajmować się poważnymi, trudnymi tematami.
Aleksander Małecki